Przejdź do treści

Poproś siebie o chwilę uwagi. Kasia Bem radzi, jak żyć „tu i teraz”

iStock
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

W ośrodku medytacyjnym stworzonym przez Thich Nhat Hanha, mistrza zen i wielkiego nauczyciela uważnego życia, co 15 minut dzwoni dzwonek. Wszyscy wtedy milkną, nieruchomieją i skupiają uwagę na własnym oddechu. Po co? By uczyć się tego, co bardzo trudne – bycia tu i teraz.

Na ogół, choć sobie tego nie uświadamiamy, żyjemy w przeszłości lub w przyszłości.  Poświęcamy  mnóstwo czasu  na rozpamiętywanie, analizowanie i roztrząsanie tego, co  już minęło, lub budujemy w głowie scenariusze tego, co ma się dopiero wydarzyć. Martwimy się na zapas lub żałujemy minionych  wydarzeń. Jesteśmy wtedy lub tam, ale nie ma nas TU. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, że w ten sposób przecieka nam przez palce esencja życia – obecność w chwili obecnej.  Zatrzymywanie w stopklatce pojedynczych momentów praktykowane w ośrodku medytacyjnym  służy próbie wglądu w tu i teraz. Jest pretekstem do przyjrzenia się chwili, tak jakby oglądało się szlachetny oszlifowany kamień – z ogromną uwagą i skupieniem, by nie przegapić subtelnej gry światła na idealnie wyszlifowanych powierzchniach  –  i do zadania sobie pytań, których na ogół sobie nie zadajemy:  co czuję? o czym myślę? co widzę? co się dzieje wokół mnie? – TERAZ.

Kobieta

Sprowadzanie świadomości do chwili obecnej nazywa się uważnością. To stan umysłu zakotwiczony w tu i teraz. Ta praktyka nie jest niczym nowym. Ma swoje korzenie w tradycyjnej znanej od tysięcy lat buddyjskiej medytacji wglądu, której istotą jest specyficzny rodzaj uwagi: zwrócony na chwilę obecną i świadomy. Uważność, inaczej mindfulness, to niezwykle praktyczne narzędzie, które trenowane cierpliwie i regularnie, sprawia, że nasze życie staje się intensywniejsze,  codzienność przestaje być nużącą rutyną, a staje się celebracją niepowtarzalnych momentów. W praktyce uważności nie ma znaczenia czy rzeczy lub działania, które obejmujemy swoją uwagą, są błahe czy istotne. Tu też leży klucz do zrozumienia tej praktyki. To nie dana chwila jest ważna lub nie, to nasza w niej obecność taką ją czyni.

Na co dzień większość z nas jest jak uczeń z buddyjskiej przypowieści, który nie mógł się doczekać spotkania ze swoim mistrzem. W dniu, którego z taką niecierpliwością wypatrywał, padał deszcz. Gdy uczeń odczekał swoje i  wreszcie stanął przed obliczem wielkiego nauczyciela, mistrz zapytał go: – „Po której stronie butów zostawiłeś parasol?”. Uczeń nie mógł sobie przypomnieć. To wystarczyło, by mistrz rzekł do niego: „Zatem idź i medytuj jeszcze siedem lat”.

Jeśli więc co rano szukasz kluczy, to dobrze się składa. Oto bowiem pojawia się doskonała okoliczność do praktykowania przytomności umysłu. Gdzie są klucze? –„Nie wiem, coś z nimi zrobiłam/zrobiłem”.  Ale co? No właśnie, następnym razem zanim zrobisz z kluczami „nie wiadomo co”, najpierw dobrze się im przyjrzyj, potem przez chwilę zważ w dłoni, następnie uważnie i z pełną świadomością włóż je do torby lub kieszeni. Brawo! Ta chwila uwagi sprawiła,  że z chowania kluczy właśnie udało ci się uczynić praktykę uważności. Im więcej takich świadomie zauważanych momentów, tym więcej w życiu refleksji, spokoju i wdzięczności. A także zadziwienia, z czasem przeradzającego się w pewność, że nie ma dwóch takich samych chwil. Jaki z tego wniosek? Jedynym, co jest warte uwagi, jest właśnie ta chwila.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: