Przejdź do treści

28-letnia Weronika: „Nie zdawałam sobie sprawy, jakie udar niesie konsekwencje. Myślałam, że za miesiąc lub dwa wszystko będzie ok”

Weronika Garsztka - 28-latka, która przeszła udar - Hello Zdrowie
Weronika Garsztka / archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Nie wiedziałam, w jakim jestem szpitalu. Nie wiedziałam, dlaczego nie potrafię poruszać lewą stroną ciała. Obudziłam się bez połowy kości czaszki, która była wszyta do mojego brzucha – mówi Weronika Garsztka.

 

Klaudia Kierzkowska: Jest pani po udarze. Pamięta pani ten dzień?

Weronika Garsztka: Był to dzień jak każdy inny. Wróciłam ze świąt wielkanocnych od mojej rodziny. Byłam w pracy, na zakupach oraz posprzątałam dom. Później, siedząc z moim byłym partnerem, dostałam udaru. Nic wcześniej go nie zwiastowało, czułam się dobrze i planowałam wyjazd do Szwajcarii. Miałam cudowne plany na resztę życia. Myślałam, że moje życie jest idealne.

Kiedy poczuła się pani gorzej, kiedy zaczęło dziać się coś niepokojącego, domyślała się pani, że to udar?

Nie mieliśmy pojęcia, że jest to udar. Ja w ogóle nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, to mój były partner zareagował i zadzwonił po karetkę. Towarzyszyły mi wtedy ogromne emocje. Widziałam strach w jego oczach. Jednak byłam przekonana, że to nic takiego i że wezwanie karetki do takiej małej rzeczy nie jest potrzebne. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, co mnie spotkało. Nie chciałam jechać do szpitala, a przede wszystkim nie chciałam jechać sama. Znalazłam się w nowej sytuacji, w której nie wiedziałam, jak się zachować. 

Co pani wtedy czuła? Pojawił się strach?

Jedyne co pamiętam, to ból głowy. Sądziłam, że jeśli się położę, to mi przejdzie. Mój były partner mną potrząsał i prosił, bym nie zasypiała. Myślę, że strach, jaki mi wtedy towarzyszył, był tak ogromny, że nie byłam w stanie zapamiętać wszystkiego, co się działo. Pamiętam, że wymiotowałam.

Rezonans magnetyczny - obraz udaru mózgu mózgu

Wiem, że ratownicy nie chcieli zabrać pani do szpitala, jak to możliwe?

Nie mam pojęcia, dlaczego zostałam tak potraktowana, do tej pory nie jestem w stanie tego zrozumieć. Jest mi bardzo przykro, że mnie to spotkało. Teraz bardzo chciałabym spojrzeć tym osobom w oczy i zapytać, dlaczego tak postąpili. Wiem, jak wyglądali, pamiętam ich twarze. Czy fakt, że młoda dziewczyna ma opadniętą twarz, musi oznaczać, że jest pod wpływem narkotyków? Ja zostałam tak oceniona pomimo tego, że nigdy z narkotykami nie miałam styczności. Jest mi wstyd, że takie osoby pracują jako ratownicy medyczni.

Powinnam zostać zabrana jak najszybciej do szpitala, z minuty na minutę mój mózg umierał, mój stan się pogarszał. Na ten moment 30 proc. mojego mózgu jest martwa. Kto wie, w jakim stanie bym była, gdyby zabrali mnie od razu. Mam zdjęcie, jak wyglądałam, gdy dostałam udaru. Dłoń była już całkiem opadnięta, wszystkie objawy wskazywały, że to książkowy udar. Być może gdyby jeszcze się zastanawiali, czy powinnam jechać do szpitala, czy na izbę wytrzeźwień, to mogłoby mnie teraz tu nie być. Najgorsze jest to, że nikt nie poniesie za to konsekwencji.

Strach, lęk oraz myśli samobójcze towarzyszyły mi przez 7 miesięcy. Nie chciałam takiego życia

Lekarze od razu podejrzewali udar? Jak wyglądało przyjęcie do szpitala?

Niestety, na SOR-ze również spotkałam się z nieprzyjemnymi komentarzami na mój temat. Później ktoś powiedział, że to może być udar, musiałam podpisać zgodę na operację. Pamiętam, jak byłam przekładana z kozetki na kozetkę, z łóżka na łóżko. Wykonano mi szereg badań. Później nałożono mi na twarz maskę. Bałam się, sam zapach szpitala zawsze kojarzył mi się z czymś złym, nie chciałam bardzo tam być. Czułam, że dzieje się coś złego. Byłam tam całkowicie sama, potrzebowałam wtedy kogoś bliskiego, tylko po to, by był. Całkowicie straciłam rachubę czasu.

Pamiętam moment, w którym porozumiewam się z moim byłym partnerem przez uścisk dłoni. Pamiętam, jak szedł przy łóżku, na którym mnie wieziono, ale nie pamiętam, w jakim to było etapie ratowania życia. Było ze mną źle, bardzo źle. Rodzina dostała informację, że w każdym momencie mogę odejść, że udar jest bardzo rozległy, a jak się obudzę, to najprawdopodobniej w bardzo złym stanie. Tego wszystkiego dowiedziałam się po jakimś czasie.

Co się dalej działo? Jaką pomoc pani uzyskała?

Zaczęło się od trombolizy [rozpuszczenie zakrzepu w wyniku podania leków – red.], niestety nie udało się. Później miałam trombektomię [dotarcie cewnikami do wnętrza tętnicy mózgowej, zlokalizowaniu skrzepliny i usunięcie jej – red.], która też się nie powiodła. Doszło do obrzęku mózgu, dlatego musiałam przejść operację ratującą życie. Nic więcej nie pamiętam, ponieważ byłam w znieczuleniu, a później wprowadzono mnie w śpiączkę farmakologiczną na tydzień.

Z tego, co wiem, w trakcie tego tygodnia lekarze ciągle nie wiedzieli, w jakim stanie się obudzę. Mówili moim rodzicom, że najprawdopodobniej do końca życia nie będę chodzić, mówić i pamiętać. Byli przygotowani, że w każdym momencie mogę odejść. Do tej pory nie jestem w stanie sobie wyobrazić, co moi rodzice i siostra musieli czuć.

27-latka doznała udaru / fot. Instagram garszcioszka

Przyszedł dzień wybudzenia. Pamięta pani swoją pierwszą myśl?

Kiedy wybudziłam się z tygodniowej śpiączki, nie miałam pojęcia, co się dzieje. Otworzyłam oczy, nie wiedziałam, która jest godzina i jaki dzień. Pamiętam, że grało radio. Słucham z nadzieją, że powiedzą coś więcej. Nie wiedziałam, w jakim jestem szpitalu. Nie wiedziałam, dlaczego nie potrafię poruszać lewą stroną ciała. Obudziłam się bez połowy kości czaszki, która była wszyta do mojego brzucha. Nie wiem dlaczego, ale przyjęłam to tak, jakby nic się nie stało. Wiedziałam, że już nie mam na nic wpływu, a jedyne co chciałam, to zobaczyć rodziców. Tak bardzo czekałam aż ze mną będą. Gdy przyjechali, płakaliśmy. Widziałam po ich twarzach, że jest źle. Mówili mi, że wszystko będzie dobrze, ale wiedziałam, że mówili tak, żeby mnie pocieszyć. Zamieszanie, które było przy mnie, dawało mi do myślenia. Czułam, że stało się coś okropnego. Chciałam do domu, chciałam wrócić do normalności. Nie życzę tego nikomu, nikt nie zasługuje na taką historię, która zostawia nie tylko brak sprawności, ale również depresję.

Jad długo pani leżała w szpitalu?

Pobyt na intensywnej terapii trwał trzy tygodnie. Były to najgorsze trzy tygodnie mojego życia. Ciągły odgłos maszyn, które podtrzymywały pacjentów przy życiu, brak możliwości skorzystania z łazienki. Podczas tych trzech tygodni dochodziło do mnie, jak jest źle, nie umiałam chodzić, nie potrafiłam siedzieć, nie czułam połowy mojego ciała. Miałam całkowitą plegię [porażenie – red.] nogi i ręki, musiałam mieć opiekę przez cały dzień. Bałam się każdego dnia, zastanawiałam się, czy nie będzie to mój ostatni dzień.

Zamieszanie, które było przy mnie, dawało mi do myślenia. Czułam, że stało się coś okropnego. Chciałam do domu, chciałam wrócić do normalności

Jak wyglądało pani życie po wyjściu ze szpitala?

Moja rodzina od razu załatwiła mi rehabilitację, ale najpierw tydzień spędziłam w domu. Nie miałam połowy głowy po kraniotomii [operacyjne otwarcie czaszki w celu uzyskania dostępu do mózgowia – red.] i dlatego też nie chciałam się z nikim widzieć. Nie chciałam żeby ktokolwiek przyjeżdżał, wstydziłam się mojego wyglądu. Po kilku dniach mama namówiła mnie, żebym spotkała się z rodziną. Bardzo chcieli mnie zobaczyć. Kiedy tylko przekroczyli próg domu, moje emocje tak się skumulowały, że nie mogłam powstrzymać się od płaczu.

Po kilku dniach spędzonych w domu od razu pojechałam na rehabilitację do Krakowa. Kiedy tylko zobaczyłam ten ośrodek i korytarze zastawione wózkami inwalidzkimi, zaczęłam płakać. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jakie udar przynosi konsekwencje. Myślałam, że za miesiąc lub dwa wszystko będzie tak, jak było przedtem. W ośrodku rehabilitacyjnym dotarło do mnie, że to długa droga. Bardzo chciałam chodzić, pragnęłam spaceru z moim psem. Chciałam spacerować ż przyjaciółmi. Był maj, wszystko budziło się do życia, a ja przesiedziałam 4,5 miesiąca na  rehabilitacji.

Co pani czuła? Jakie emocje się w pani kumulowały?

Strach, lęk oraz myśli samobójcze towarzyszyły mi przez 7 miesięcy. Nie chciałam takiego życia. Bardzo chciałam chodzić i wrócić do przeszłości. Nie potrafiłam się z tym pogodzić, nie wiedziałam, jak z tym żyć, wszystko straciło sens.

Przed udarem myślałam, że mam przyjaciół, myślałam, że są osoby w moim życiu, które nigdy mnie nie zostawią. Myliłam się. Osoby, którym najbardziej ufałam i na których polegałam, odwróciły się ode mnie. Mimo obietnic, które padały, życie szybko zweryfikowało, że to nie słowa, a czyny mówią o człowieku. Proszę sobie wyobrazić co czuje osoba, która w jednym roku traci sprawność, partnera, wygląd i pracę. Nie sądziłam, że ktoś może to dźwignąć, nie sądziłam, że to będę ja.

Przed udarem myślałam, że mam przyjaciół, myślałam, że są osoby w moim życiu, które nigdy mnie nie zostawią. Myliłam się

Pamięta pani dni, w których zaczęła robić postępy? To były chyba wspaniałe chwile?

Pierwszy raz ruszyłam nogą jeszcze w szpitalu, a mój pierwszy ruch ręki pojawił się 28 maja. Wszystko mam udokumentowane, pierwsze ruchy i jakiekolwiek postępy.

Jak teraz wygląda pani życie?

Życie po udarze jest inne, wolniejsze i wyciszone. Staram się spędzać jak najwięcej czasu z bliskimi, dużą rolę w moim życiu przejęła rehabilitacja. Często wyjeżdżam do Warszawy na turnusy rehabilitacyjne. Nie jest to moje wymarzone życie, ale robię wszystko, by było mi łatwiej i żeby życie sprawiało mi radość. Dostałam drugie życie, muszę z niego skorzystać. Muszę też wspomnieć o przyjaciołach, którzy nadal są ze mną i nie liczy się dla nich to, w jakim jestem stanie. Oni po prostu są i to jest najważniejsze. Nie wspominając o moich rodzicach i siostrze, którzy robili i robią wszystko co w ich mocy, żebym wróciła do jak najlepszej sprawności.

Są momenty, gdy usiądę i płaczę, ale dużo jest chwil, w których nie mogę powstrzymać się od śmiechu. Działam w mediach społecznościowych, mój Instagram przeszedł totalną metamorfozę. Skończyło się pokazywanie idealnego, pięknego i kolorowego życia, zaczęłam pokazywać życie takim, jakie jest. Poczułam, że moja historia musi nauczyć innych dbać o zdrowie i dbać o swoich bliskich. Dlatego też uczę, mówię i wychodzę z pomocną ręką. Chcę, żeby ta tragedia, której doświadczyłam, nauczyła innych szanować to, co mają.

 

Weronika Garsztka – 28-letnia dziewczyna, na Instagramie znana jako garszcioszka. W kwietniu 2022 roku przeszła udar niedokrwienny.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.
Podoba Ci
się ten artykuł?