Jak działa pozytywne myślenie? Jak się tego nauczyć? Podpowiada psycholog
Pozytywne myślenie – jak się tego nauczyć? Psychologowie przekonują: w takim myśleniu nie chodzi tylko o przekonywanie siebie, że „wszystko będzie dobrze”. Więc o co tak naprawdę chodzi?
Pozytywne myślenie to raczej wiara w to, że nawet jak nie będzie dobrze, to damy sobie radę. O tym, jak dużą siłę ma takie podejście, można przekonać się, patrząc wstecz.
– Często zachęcam moich pacjentów, żeby przypomnieli sobie różne wydarzenia z ostatnich lat swojego życia. Zdali maturę. Dostali się na studia. Zdali egzamin na prawo jazdy. Dostali pierwszą pracę. Potem znaleźli nową, lepszą. I wychodzili z tych historii zwycięsko, szli do przodu. Choć na każdym z tych etapów zwykle nie brakowało przeciwności – mówi psycholog Tomasz Wojtoń.
Pierwsza odsłona pozytywnego myślenia to mówienie sobie „Dam radę!”. I – uwaga – nie kończy się to tylko na mówieniu…
A jeśli nie dam sobie rady?
– Polecam zadawanie sobie tego pytania w ramach trenowania pozytywnego myślenia. Gdy ktoś się bardzo stresuje przed rozmową o pracę, proszę go o powiedzenie głośno, co może się wydarzyć, jeśli nie będzie potrafił odpowiedzieć na jakieś pytanie. Albo jeśli zachowa się niezgodnie z zasadami podpowiadanymi przez savoir vivre – mówi psycholog.
Po co to ćwiczenie? – Żeby uświadomić sobie, że pomyłka może o niczym nie zdecydować. Rekrutujący może jej nawet nie zauważyć. A może ta – no dobrze, załóżmy, że nieudana ‒ rozmowa, nawet jeśli nie da pracy, to będzie wzbogacającym doświadczeniem, które przyda się niedługo i otworzy tej osobie oczy na coś, o czym do tej pory nie myślała? – dodaje Tomasz Wojtoń.
Może pójdzie na dodatkowy kurs Excela, Prezi czy zarządzania czasem, co jej dotychczas nie przyszło do głowy? Pod hasłem „pozytywne myślenie” kryje się więc to, co psychologowie nazywają sądem kontrfaktycznym. To popularne gdybanie: co by było, gdyby…
Co się stanie, jeśli jutro będzie znowu mróz i samochód mi nie odpali? Spóźnię się do pracy! I co wtedy? Może szef będzie przez chwilę niezadowolony? A może nawiążę z nim lepszą relację, bo jemu tydzień temu też padł akumulator, więc może mnie zrozumie? A może poznam kogoś, kto mi pomoże? Robi się bardziej pozytywnie, prawda?
Doceń pozytywną emocjonalność
W internecie łatwo znaleźć testy, które precyzyjnie mierzą, jak bardzo podatni jesteśmy na pozytywne myślenie (IQ Happiness). O pozytywnym myśleniu piszą też autorzy poważnych podręczników do psychologii. Najbardziej znana jest teoria pozytywnej emocjonalności. Zasada jest tu prosta: pozytywne emocje poszerzają nasze możliwości. Dlaczego? Bo gdy jesteśmy zadowoleni, zwiększa się prawdopodobieństwo, że zrobimy coś spontanicznie. I zachowamy się inaczej, niż wskazywałby schemat. Amerykańska psycholog Barbara Fredrickson przekonuje, że radość rodzi w nas chęć do zabawy, a duma zwiększa apetyt na kolejne sukcesy.
W każdym z tych przypadków wychodzimy poza ustalony i przewidywalny repertuar zachowań. Czyli rozwijamy się.
– Wielu osobom pozytywne myślenie kojarzy się z wiecznie uśmiechniętą osobą, która naiwnie wierzy, że wszystko będzie po jej myśli. A potem boleśnie się rozczarowuje. Prawda jest taka, że pozytywne myślenie nic nie mówi nam o efektach naszego działania: czy będą dobre, czy nie. Tylko ma zachęcić nas do działania, podejmowania prób, zaangażowania i zaufania do siebie. Do życia na pełen etat – mówi psycholog Tomasz Wojtoń.
Życie nie jest twoim wrogiem, ale…
Ale mogą być nim twoje myśli! To krótka zasada pokazująca, jaki jest mechanizm pozytywnego myślenia.
– Jeden z pacjentów zapytał mnie kiedyś prowokująco: „A co, jeśli skaleczę się w palec? Mam się wtedy przekonywać, że to świetna sprawa, że mnie to spotkało i że generalnie jest super?” – mówi psycholog. – Odpowiedź brzmi: „Nie”. W takiej sytuacji pozytywne myślenie zadziała w taki sposób, że przekonamy sami siebie, że poradzimy sobie z tym, że jest nieprzyjemnie i palec nas boli. Że będziemy na przyszłość bardziej uważać. I że prawdę mówiąc, to tylko skaleczony palec, a mogło być przecież znacznie gorzej – tłumaczy psycholog.
Jak widać, pozytywne myślenie rzadko dotyczy myślenia o tym, co dzieje się dookoła. Skaleczony palec nie jest tematem tych myśli. Temat to my sami. I nasza reakcja na to, co nas spotyka.
– Myślę o sobie. O swojej sile, możliwościach, panowaniu nad sobą. Same pozytywne rzeczy, prawda? Dlatego właśnie mówimy o myśleniu pozytywnym – zauważa Tomasz Wojtoń.
Śmiej się z własnych błędów
Zauważyłeś, kiedy nie popełniasz dwa razy tego samego błędu? W momencie, gdy do tego pierwszego podchodzisz z dystansem. Nie przeżywasz go za bardzo, nie zagryzasz warg ze złości i nie próbujesz „zakasać rękawów”, żeby go od razu naprawić.
– Pozytywne myślenie to uświadomienie sobie, jak dużą rolę w życiu odgrywa nasz nastrój. Jest on jak wewnętrzna pogoda, która często się zmienia. Gdy jest dobry, potrafimy spokojnie znieść krytykę. Gdy ktoś powie nam wtedy coś złośliwego, nie przeżywamy tego za mocno – mówi psycholog. – Potem wpadamy w popularny dołek i czyjeś krzywe spojrzenie sprawia, że mamy ochotę uderzyć pięścią w stół lub kierownicę. Okoliczności się nie zmieniły, a nasza reakcja – bardzo. Nastroje naprawdę mogą wypaczyć pogląd na wszystko – dodaje.
Co wynika z tego dla nas? Rada, że gdy gorszy nastrój pojawia się na horyzoncie, fajnie powiedzieć sobie coś w rodzaju: „Oho, chyba znowu się zaczyna!”.
– I wiedzieć, że w tym momencie możemy zareagować bardziej impulsywnie. Zapewniam, że sama świadomość tego sprawi, że poczujemy się lepiej. Bo pozytywne myślenie to przede wszystkim samoświadomość – przekonuje Tomasz Wojtoń. Dobra informacja jest też taka, że takie podejście można wytrenować.
Trenuj za kierownicą
Kiedy możemy trenować pozytywne myślenie? Choćby w czasie stania w korku. Zwłaszcza gdy jest zimowy poranek, auto nie zdążyło się dogrzać, czas mija bardzo szybko, godzina spotkania się zbliża, a my na śliskiej jezdni widzimy przed sobą sznur samochodów. Poziom frustracji rośnie. Pojawia się w was wtedy ochota, żeby głośno krzyknąć, wyładować swoją złość na pokrętle od klimatyzacji albo po prostu wysiąść z samochodu i (chociaż delikatnie) kopnąć w przednią oponę? Co powie wtedy specjalista od pozytywnego myślenia? Że w gruncie rzeczy to mamy niezłe szczęście, że możemy doświadczać stania w korku. Nie musimy jechać rowerem albo przemieszczać się pieszo. Mamy auto. I mamy kogoś, do kogo się spieszymy. Nawet jeśli to szef, do którego mamy ostatnio coraz więcej zastrzeżeń.
– Pozytywne myślenie to myślenie o tym, co mamy, i docenianie tego – tłumaczy psycholog Renata Krasowska. Czyli: mam kilka smacznych rzeczy w lodówce. Mam wygodne łóżko. Mam do kogo zadzwonić. Mam przyjemne sny. Mam fajne plany na weekend. Jasne, chciałbym częściej jadać w restauracjach, mieć droższe łóżko i może bardziej egzotyczne wakacje, ale na to pewnie przyjdzie czas. Ale teraz jest nieźle. To właśnie to podejście. To tak jak z człowiekiem, który raz w życiu był nieszczęśliwy. Gdy nie było go stać na kupno nowych butów. Ale tak nieszczęśliwy był tylko do czasu. Do kiedy? Aż spotkał mężczyznę bez stóp…
– Zawsze chwalę się tym, że propaguję ideę pozytywnego myślenia. Bywało, że ludzie zarzucali mi, że to myślenie zachęca do lenistwa, żeby się nie starać w życiu, tylko przyjmować wszystko takim, jakie jest. Jest odwrotnie! – mówi Renata Krasowska. – Pozytywne myślenie sugeruje: „Nie siłuj się z tym, czego nie możesz zmienić”. Lepiej przeznaczmy energię na ulepszenie tego, na co mamy jakikolwiek wpływ. Ale zróbmy to zgodnie z naszymi atutami, z tym, co nam w duszy gra – dodaje psycholog.
Nie chodzi o wizualizacje
Podsumowując: żeby pozytywnie myśleć, trzeba trochę znać siebie. I zobaczyć, jak dużo zależy od nas samych.
– Jeżeli nie zaczepię dziewczyny, która mi się podoba, szanse na fajną rozmowę drastycznie maleją. Bo to, że ona do mnie podejdzie pierwsza, nie zależy ode mnie. Jeśli nie podobają mi się moje obowiązki w pracy, powinienem to zasygnalizować szefowi, bo on jest na tyle zajęty, że sam zauważy to najwcześniej za kilka lat – wymienia Tomasz Wojtoń.
Pozytywne myślenie to tylko wstęp. Wstęp do działania. Do robienia działań wyprzedzających to, co ma się wydarzyć.
Powtórzmy: pozytywne myślenie to nie są wizualizacje, magiczne zaklęcia, które mają przyciągnąć sukces, czy przybieranie postawy osoby pewnej siebie. To wszystko może oczywiście komuś pomóc, ale nie o to w gruncie rzeczy chodzi. Osoba myśląca pozytywnie wcale nie musi być wiecznie uśmiechnięta i sprawiać wrażenia człowieka, któremu właśnie włączono przycisk z hasłem „turbodoładowanie”. Nie musi skakać co kilka chwil i rzucać się innym na szyję. Może siedzieć spokojnie i w skupieniu realizować kolejne zadania. Może przewidywać, że wydarzy się coś niepomyślnego. Niepozytywnego. Ale już szykuje swój pozytywny pomysł na to, jak da sobie wtedy radę.
Zobacz także
6 nawyków szczęśliwych ludzi. Na liście nie znajdziesz spełniania swoich zachcianek!
Szczęścia nie da się łatwo zdefiniować. Ale można znaleźć kilka cech, którymi wyróżniają się szczęśliwi ludzie
„Chciałbym, żebyśmy nauczyli się udzielać sobie wsparcia. Byśmy byli nastawieni na słuchanie, a nie tylko słyszenie” – mówi Daniel Dziewit, autor książki o osobach dotkniętych samobójstwem
Polecamy
Maria Kaczorowska o psychopozytywności: „Myślom i emocjom pozwalajmy być dokładnie takimi, jakie są. Nie ruszajmy ich”
„Myśli mają potężną moc, ale nie magiczną. Afirmacje i medytacja nas nie wyleczą”. O prawie przyciągania i pseudopsychologii mówi Zuzanna Butryn
„Źródłem większości naszych problemów emocjonalnych są nasze myśli i interpretacje różnych zdarzeń”. Milena Wojnarowska wyjaśnia, jak kształtują one rzeczywistość
Dominik Haak: promocja pozytywnego stylu życia zamieniła się w dyktaturę szczęścia, w której nie ma miejsca na trudne emocje
się ten artykuł?