Wziernik ginekologiczny – kiedyś powodował traumy, ponoć doprowadzał do orgazmu. A jak jest dzisiaj?
Wziernik ginekologiczny? Badanie z jego użyciem może być przez niektóre z nas odbierane jako bolesne, dla większości na pewno jest niezbyt nieprzyjemne. Skutecznie odstrasza kobiety od regularnych wizyt na krześle ginekologicznym. To właśnie wziernika boimy się najczęściej, stojąc przed drzwiami do gabinetu. Czy jednak słusznie? Nie do końca. Historie, gdy wziernik był stalowym narzędziem tortur, już dawno za nami.
Wziernik ginekologiczny, czyli co?
Wziernik ginekologiczny (dopochwowy) to jedno z najważniejszych narzędzi wykorzystywanych w gabinecie ginekologicznym. Składa się z połączonych zawleczką ramion (łyżek), dzięki którym ginekolog może odchylić od siebie przednią i tylną ścianę pochwy. Łyżki są zaokrąglone, by nie uszkodzić delikatnych narządów pacjentki.
Jak wygląda włożenie wziernika do pochwy kobiety? Ginekolog rozchyla palcami wargi sromowe, a wziernik wkłada przez ujście pochwy, prowadząc go po jej tylnej ścianie. Kiedy wziernik jest już odpowiednio głęboko, otwiera go, by uwidocznić szyjkę macicy oraz ściany pochwy.
Czy zastanawiałaś się kiedyś, jaka jest historia tego urządzenia?
Wziernik ginekologiczny Simsa
Wziernik ginekologiczny nie jest odkryciem współczesnej medycyny. Stosowano go już w Pompejach w I wieku przed naszą erą, co potwierdzają wykopaliska archeologiczne. Jak wyglądał starożytny wziernik? Były to dwa ostrza, które otwierały i zamykały się za pomocą mechanizmu przypominającego korkociąg.
Co było potem? Ze zdjęć możemy wnioskować, że wziernik ginekologiczny nadal był w użyciu. Bardziej jednak przypominał narzędzie tortur niż przyrząd do badania narządów płciowych.
Wiemy jednak, że wzierniki dopochwowe wróciły na karty historii w latach 40. XIX wieku. To wtedy dr James Marion Sims, amerykański lekarz znany jako „ojciec współczesnej ginekologii” (i jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci w historii medycyny) zaprezentował swój projekt wziernika ginekologicznego. Sims testował go na czarnoskórych niewolnicach, które wskutek badań zmagały się z różnymi powikłaniami.
Pomimo tego w Stanach Zjednoczonych „wziernik Simsa” z powodzeniem zaczął być używany podczas badań. Inaczej było w Anglii, gdzie nie zgadzano się na tego typu przyrządy. Angielscy lekarze byli zdania, że stosowanie wziernika ginekologicznego nie tylko sprawia pacjentkom ból, ale i poniża je oraz powoduje psychiczne traumy.
Skąd jednak u Simsa wziął się pomysł na stworzenie przyrządu do badania ginekologicznego? Lekarz nie chciał oglądać kobiecych narządów płciowych. „Jeśli było coś, czego nienawidziłem, to było to badanie kobiecych narządów” – napisał Sims w autobiografii, którą ukończył do połowy przed swoją śmiercią w 1883 roku.
I nie był on jedyny. W tamtych czasach lekarze wykonywali badanie ginekologiczne u kobiet, sięgając dłońmi pod warstwy spódnic i badając dosłownie „na ślepo”. Zamiast patrzeć w pochwy, patrzyli swoim pacjentkom… w oczy.
Jak powstał wziernik? Pewnego dnia do dr. Simsa zgłosiła się kobieta, która spadła z konia. Lekarz nakazał jej położyć się na plecach z podniesionymi nogami, a w pochwę włożył zagięty uchwyt srebrnej łyżeczki. To umożliwiło mu dalsze badanie pacjentki. Pierwszym wziernikiem była więc… wygięta łyżka używana do jedzenia.
Kolejne, ulepszone już, modele wzierników testowano najczęściej na prostytutkach. Były one zatrudniane jako „wzorowe pacjentki”.
„Narzędzie gwałtu” czy „stalowy penis”?
O wziernikach ginekologicznych zrobiło się głośno, gdy wśród wojskowych pojawił się problem chorób wenerycznych. To wtedy stworzono CDA, czyli „Contagious Diseases Acts” – ustawę o chorobach zakaźnych, w których jasno zapisano, że wojskowi mogą zatrzymywać kobiety podejrzewane o prostytucję.
Zatrzymane często badano wziernikiem ginekologicznym. Wszystko po to, by szybko sprawdzić, czy kobieta nie roznosi żadnej z chorób wenerycznych. Gdy tak było, aresztowana trafiała do szpitala, gdzie musiała przebywać aż do czasu pełnego wyleczenia.
Kobiet zatrzymywanych na ulicach było coraz więcej, co nie podobało się społeczeństwu. W obronie praw pokrzywdzonych stanęła Josephine Butler – angielska feministka i reformatorka społeczna. Kobieta otrzymywała sporo listów od młodych dziewczyn i kobiet, które zostały aresztowane i zmuszone do bardzo bolesnego badania wziernikiem ginekologicznym. Właśnie z tego względu Butler walczyła o unieważnienie CDA, a „wziernik Simsa” nazywała „narzędziem gwałtu” czy „stalowym penisem”.
Wziernik ginekologiczny a kobiecy orgazm
Brytyjski lekarz Robert Brudenell Carter przekonywał, że wiele kobiet podczas takiego badania doświadczało orgazmu. Niektóre z nich miały zgodnie z jego relacją wręcz błagać, by je zaaresztować i przebadać.
W 1850 r. w Royal Medicine and Chirurgical Society of London odbyła się narada, podczas której społeczność wysłuchała argumentów za wziernikiem i przeciwko niemu. Lekarze obawiali się bowiem, że kobiety zaczną mylić badanie z doświadczeniem seksualnym.
Lekarze sądzili także, że „otwarcie” pochwy kobiety może ją „zepsuć” i zachęcić do dalszej aktywności seksualnej. Mężczyźni natomiast zaczynali czuć się niepotrzebni i gorsi od medycznego sprzętu.
Ustawę o chorobach zakaźnych unieważniono w 1886 r. Wziernik w gabinetach ginekologicznych nadal był jednak obecny.
Wziernik jako narzędzie władzy
W latach 70. XX wieku stosowanie wziernika na fotelach ginekologicznych nie spodobało się aktywistkom, które postrzegały go jako „narzędzie władzy stosowane przez lekarzy wobec kobiet”.
Carol Downer, amerykańska feministka, w 1971 r. kupiła plastikowy wziernik, wyjęła lusterko i sama „zbadała” swoje narządy płciowe. Chciała w ten sposób zwrócić uwagę na fakt, że zdecydowana większość kobiet nigdy nie widziała własnej szyjki macicy. Downer zachęcała też inne kobiety do „samobadania”. Rok później aktywistka została aresztowana i oskarżona o „praktykowanie medycyny bez licencji”.
Tak naprawdę nie chodziło tutaj o dawanie rad bez dyplomu lekarskiego, a o to „kto trzymał w dłoni wziernik”. Do tej pory mógł to robić wyłącznie ginekolog – mężczyzna.
Wziernik ginekologiczny obecnie
Każda kobieta, która wizytę u ginekologa ma już za sobą, wie, że badanie wziernikiem dopochwowym nie należy do szczególnie przyjemnych. Ale warto pamiętać, że to właśnie wziernik pozwala sprawdzić, czy pacjentka ma nadżerki, torbiele, guzki, owrzodzenia czy pęknięcia w obrębie pochwy. Badanie z użyciem wziernika umożliwia też lekarzowi pobranie wymazu do badania cytologicznego.
– Obecnie wszystkie stosowane wzierniki są jednorazowe i zapakowane osobno. Są to wzierniki plastikowe, przezroczyste, które wkłada się do pochwy i następnie nieznacznie rozszerza, aby ocenić szyjkę macicy. Istnieją również wzierniki dwułyżkowe, składające się z dwóch części – jedną wkłada się od dołu, a drugą od góry i można je rozchylać dwoma rękami. Tego drugiego rodzaju używa się w mniejszym stopniu, głównie do niewielkich zabiegów wykonywanych na szyjce macicy albo większych zabiegów wykonywanych w znieczuleniu – wyjaśnia dr Krzysztof Kucharski, ginekolog z Centrum Medycznego Damiana.
Lekarz dodaje, że wzierniki są różnych wymiarów – dla kobiet, które nie rodziły, ale współżyły wzierniki są małej średnicy, natomiast, które rodziły drogami naturalnymi mogą być większe, ale nie odczują one dolegliwości związanych z ich stosowaniem.
Chociaż minęło niemal 200 lat od stworzenia wziernika, wiele kobiet obawia się badania z jego użyciem. Są to przede wszystkim pacjentki, które odbywają swoją pierwszą wizytę u ginekologa.
– Ważne, żeby kobieta wiedziała, że nie zawsze musi być to badanie przyjemne, chociaż nie oznacza to, że będzie bolesne. Dawniej używaliśmy wzierników wielorazowych i metalowych, których stosowanie było dużo gorzej odbierane przez kobiety. Pierwsze wzierniki plastikowe też nie zawsze były dobrze wykończone i ich końcówki mogły niejednokrotnie powodować bolesne zadrapania pochwy, jednak obecne są łagodne, miękkie i stosowane powszechnie – wyjaśnia dr Kucharski.
Czy jednak jest to ten sam wziernik, który niemal 200 lat temu wynalazł Sims? Poniekąd – tak. W 1870 roku Thomas Graves nieznacznie zaktualizował kształt urządzenia i nadał mu formę, którą znamy dzisiaj.
Wzierniki nie są więc już „narzędziem tortur” czy „narzędziem wyższości płci męskiej nad żeńską” jak mówiono o nich jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Teraz są miękkie, łagodne i bezpieczne. Może warto więc dać im szansę?
Zobacz także
„Ale jak ja niby mam panią zbadać?”. Czyli co słyszą w gabinetach ginekologicznych osoby z niepełnosprawnościami
„Cipka to nie piwonia!” – pisze edukatorka ginekologiczna Aga Szuścik i wyjaśnia, skąd wzięła się obsesja na punkcie zabijania jej zapachu
„Brak stosunków może być frustrujący, ale od niego się nie umiera” – o dziewictwie w wieku 30+ rozmawiamy z seksuolożką Anną Golan
Polecamy
Nastolatki pójdą do ginekologa bez rodzica. Ministerstwo Zdrowia pracuje nad zmianami
Najmniej inwazyjny sposób wycięcia mięśniaków macicy. To pierwszy taki zabieg w Polsce!
Lekarze wycięli nastolatce 3,5-kilogramowego guza. Zaczęło się od bólów brzucha
Test na HPV – kiedy i dlaczego warto wykonać badanie?
się ten artykuł?