Przejdź do treści

„Nigdy nie wiemy, jaki organ upatrzy sobie koronawirus” – mówi dr n. med Krystyna Rasławska

Tekst o rehabilitacji ozdrowieńców i skutkach COVID-19. Na zdjęciu: Kobieta w żółtej koszuli - HelloZdrowie
"Nigdy nie wiemy, jaki organ upatrzy sobie koronawirus" - mówi dr n. med Krystyna Rasławska Istock.com
Podoba Ci
się ten artykuł?

Ten szpital opracował pierwszy w kraju i unikalny na świecie program rehabilitacji osób, które przeszły COVID-19. By poprawić stan swego ciała i ducha, pacjenci korzystają z nowych metod, jak ćwiczenia w wirtualnej rzeczywistości. Naukowcy natomiast badają, jakie spustoszenia poczyniła choroba i sprawdzają, które metody rehabilitacji działają najlepiej. W przyszłości będą je stosować szpitale w całej Polsce. W rozmowie z Hello Zdrowie opowiada o tym dr n. med Krystyna Rasławska, zastępca dyrektora ds. lecznictwa szpitala MSWiA w Głuchołazach, w którym ozdrowieńcy walczą z powikłaniami po chorobie.

 

Iwona Dudzik: Pacjent, którzy przeszedł COVID-19, opuszcza szpital. Jest już zdrowy?

Dr Krystyna Rasławska: Nie ma już COVID, ale skarży się na różne dolegliwości. Jest pod opieką lekarza rodzinnego, ale ten ma ograniczone możliwości działania.

Lekarz rodzinny powinien skierować pacjenta do was?

Tak, i coraz więcej lekarzy to robi. Jedna z pacjentek cierpiąca na duszności sama, kiedy tylko o nas usłyszała, wsiadła do pociągu i przyjechała do Głuchołaz, nie mając nawet skierowania. To było zaraz po otwarciu oddziału, na początku października. Kobieta po 60., samotna. Bała się, że nie będzie w stanie samodzielnie funkcjonować. Nie chcieliśmy jej odsyłać, zwłaszcza, że jechała do nas przez pół Polski i spełniała wymogi. Została przyjęta.

W tej chwili już nie byłoby to możliwe. Mamy 90 łóżek, wszystkie są zajęte. Każdego dnia kilka miejsc się zwalnia, wtedy przyjmujemy kolejne osoby zgodnie z kolejnością zgłoszeń.  Nowi pacjenci w tej chwili umawiani są na luty.

Jakie problemy mają pacjenci po przejściu COVID-19?

Podstawowym problemem większości z nich są dolegliwości ze strony układu oddechowego – duszność przy niewielkim wysiłku, problem przy wchodzeniu po schodach, bóle klatki piersiowej. Na zdjęciu rentgenowskim ich płuca podobne są do „gotującej się zupy”. Czarne tło to zdrowy miąższ płuc. Na tym tle widoczne są białe plamy – świeże zmiany pocovidowe . Mogą się same wycofać, ale mogą też ulec zbliznowaceniu. Tego właśnie się boimy. Bo obszar bliznowaty nie bierze udziału w wymianie gazowej. Masywne zwłóknienie płuc oznacza inwalidztwo oddechowe. Człowiek w takim stanie wymaga przewlekłej tlenoterapii, ma bardzo obniżoną jakość życia i w konsekwencji wcześniej umiera.

Tak się składa, że mamy wieloletnie doświadczenia w rehabilitacji pacjentów z przewlekłą obturacyjną chorobą płuc – POCHP oraz innych chorób płuc. W związku z tym postanowiliśmy opracować rehabilitację dla chorych po przebyciu COVID-19. Tym bardziej, że póki co nie ma dla nich żadnej oferty leczniczej.

Tekst o rehabilitacji ozdrowieńców i skutkach COVID-19. Na zdjęciu: Kobieta nosząca okulary i stetoskop - HelloZdrowie

dr n. med Krystyna Rasławska

Osoby, które przeszły COVID-19, często opowiadają o różnych zaskakujących zaburzeniach, które przy innych infekcjach oddechowych nigdy nie występowały. Co mówią ci pacjenci?

Na przykład zmagają się z bezsennością. Widać to wyraźnie w naszym szpitalu, bo w nocy bardzo wielu pacjentów prosi pielęgniarki o leki na sen. Oprócz tego skarżą się na zaburzenia koncentracji pamięci. Zapominają słów. U młodych osób to dość nietypowe. U wielu osób utrzymuje się brak smaku i węchu. Charakterystycznym objawem jest też przewlekłe zmęczenie. Człowiek budzi się rano i na dzień dobry jest zmęczony, nie ma sił. Czasem towarzyszą temu zawroty głowy, bóle mięśni i stawów.

Na zdjęciu rentgenowskim ich płuca podobne są do „gotującej się zupy”. Czarne tło to zdrowy miąższ płuc. Na tym tle widoczne są białe plamy – świeże zmiany pocovidowe. Mogą się same wycofać, ale mogą też ulec zbliznowaceniu. Tego właśnie się boimy.

Sporo pacjentów zgłasza też nadmierne wypadanie włosów. To może być spowodowane samym zakażeniem, ale też stresem związanym z chorobą. Wielu pacjentów ma zaburzenia lękowe. Źle wspominają izolację, samotność i strach. Bardzo dużo rozmyślają o tym, jak będzie wyglądało dalej ich życie, czy dolegliwości wycofają się. Bo niestety, tego jeszcze nie wiemy.

Kim zazwyczaj są ci nowi pacjenci?

Mamy tu przekrój całego społeczeństwa, ludzi różnych zawodów, w wieku od 20 do 80 lat. W większości to mężczyźni.

Na ogół są depresyjni i apatyczni, czy zdeterminowani do walki?

Duża grupa to młodzi mężczyźni, którzy nigdy wcześniej nie chorowali. Nie pogodzili się z utratą sprawności. „Jak mogę nie mieć formy, skoro biegam w maratonach?” – denerwował się pewien trzydziestoletni handlowiec. Przeszedł łagodnie COVID-19, właściwie miał tylko gorączkę, po czym okazało się, że męczy się tak szybko, że nie jest w stanie trenować. Martwił się, czy będzie mógł dalej startować. Takie osoby są nastawione na to, by jak najlepiej wykorzystać możliwości, jakie im oferujemy podczas pobytu. Próbują zgłębiać wiedzę medyczną, zadają dużo pytań.

Oczekują, że rehabilitacja przyniesie pozytywny skutek, że będą sprawni, jak dawniej. Wielu z nich ma na utrzymaniu rodzinę.

Mieliśmy ratowników medycznych i lekarzy, którzy pracując zarazili się. Chcieli szybko przywrócić swój stan sprzed choroby, bo są potrzebni. Podobnie pielęgniarki ze szpitali covidowych – planowały jak najszybciej wrócić do pracy, bo nie wyobrażały sobie funkcjonowania bez niej. Zdarzali się też posłowie i szefowie firm.

Czyli na rehabilitację trafili także pacjenci, którzy COVID-19 przeszli praktycznie bez objawów?

Mało kto zdaje sobie sprawę, że u 50-60 proc. osób, które miały łagodny przebieg COVID-19, pozostają zmiany w układzie oddechowym. W jakim zakresie wycofają się one, a co pozostanie, okaże się po miesiącach, a może latach.

Spodziewamy się, że jeszcze wiele może nas zaskoczyć. Koronawirus jest z nami dopiero od kilku miesięcy. To za krótko, by poznać wszystkie konsekwencje zakażenia. Będą one wychodziły jeszcze przez kilka lat, dlatego ozdrowieńcy powinni pozostawać pod opieką lekarza rodzinnego i specjalistów, np. pulmonologa, czy kardiologa.

Ćwiczenia dobiera się indywidualnie w zależności od objawów?

Najpierw wykonujemy testy wydolnościowe – marsz, rower, bieżnia oraz  badania możliwości oddechowych. Patrzymy też na inne dysfunkcje. Kwalifikujemy pacjenta do jednego z pięciu modeli rehabilitacji. Dobieramy zabiegi stosownie do możliwości wysiłkowych. W uzupełnieniu jest jeszcze  kinezyterapia, fizykoterapia, muzykoterapia, sesje indywidualne i grupowe z psychologiem, by pacjenci odzyskali równowagę psychiczną i pozytywne myślenie.

U pacjentów z zaburzeniami oddechowymi i równowagi znakomicie sprawdza się metoda z zastosowaniem wirtualnej rzeczywistości. Za pomocą rozwiązań informatycznych możliwe jest kreowanie sztucznego świata i wchodzenie w interakcje z nim, z obiektami wygenerowanymi za pomocą ruchów własnego ciała lub urządzeń.

Pacjent zakłada gogle i przenosi się w iluzyjny świat. Nagle ktoś, kto męczy się podczas chodzenia, znajduje się na szczycie Mont Blanc. W realu zaczyna wykonywać określone ruchy, ma poczucie że idzie jeszcze wyżej, dzięki czemu osiąga rzeczy do tej pory niemożliwe. Za wykonane zadania otrzymuje się punkty, które motywują do jeszcze większego zaangażowania.

Pacjent zakłada gogle i przenosi się w iluzyjny świat. Nagle ktoś, kto męczy się podczas chodzenia, znajduje się na szczycie Mont Blanc. W realu zaczyna wykonywać określone ruchy, ma poczucie że idzie jeszcze wyżej, dzięki czemu osiąga rzeczy do tej pory niemożliwe

Każdy pacjent ma indywidualnie dobierany taki program. Można grać na boisku, biegać, pływać. Ćwiczenia poprawiają krążenie, oddech i sprawność. Wyzwalają endorfiny. Każdy dzień jest lepszy.

Po trzech tygodniach rehabilitacji powtarzamy badania wstępne i oceniamy efekty.

Czasem znacznej poprawy wyników nie widać w badaniach, ale pacjent zapewnia, że czuje się lepiej, że wcześniejsze dolegliwości zmniejszyły się i to też jest wartość.

Szpital jest położony na skraju lasu i gór. To typowy szpital, czy przypomina sanatorium?

Nic bardziej mylnego, niż przekonanie, że jest tutaj jak w sanatorium. To specjalistyczny szpital. Mamy tu oddział chorób płuc i gruźlicy, są także oddziały rehabilitacyjne. Na jednym z nich, na oddziale rehabilitacji pulmonologicznej, prowadzimy pilotaż rehabilitacji pacjentów po COVID-19.

Jesteśmy w dobie pandemii, więc pacjenci nie mogą wychodzić poza swój oddział, poza momentami, gdy przemieszczają się na zajęcia albo wchodzą z opiekunem na ćwiczenia na świeżym powietrzu i spacer.

To konieczne, żeby uniknąć przypadkowego zakażenia, które oznaczałoby kwarantannę dla oddziału i personelu.

Co dla lekarzy jest najtrudniejsze w COVID-19?

To, że choroba jest cały czas krok przed nami. Nie możemy w 100 proc. się przed nią uchronić, nie potrafimy przewidzieć, jak będzie przebiegała.

Inne choroby są nam dobrze znane. Jeśli na przykład pacjent ma wcześnie wykryty nowotwór płuc, to wiemy, że ma duże szanse na wyleczenie. Jeśli nie podejmie leczenia, możemy przewidzieć, gdzie i w jakim czasie mogą pojawić się przerzuty, jakie badania wykonać.

W przypadku COVID-19 działamy objawowo, próbując tylko złagodzić jego przebieg. Zatrzymać choroby nie umiemy. Wiemy, że główne powikłania po COVID-19, to zmiany śródmiąższowe płuc. Ale wirus dotyczy całego organizmu i nie jesteśmy w stanie odgadnąć, jak się zachowa. Może sobie upatrzyć inny organ niż płuca. Może spowodować zmiany zatorowo-zakrzepowe, uszkodzenie serca, mózgu, zaburzenia neurologiczne czy psychiczne. Jest nieprzewidywalny. I to jest przerażające.

Ilu pacjentów już przeszło rehabilitację w Głuchołazach i jakie wnioski płyną z badań?

Idea pilotażu polega na tym, że sprawdzamy na odpowiednio dużej grupie chorych, czy zastosowane metody rehabilitacji są skuteczne i mogą być wprowadzone na szerszą skalę. Przy ogromnej liczbie zakażeń zapotrzebowanie na taką rehabilitację jest olbrzymie.

Do tej pory było ponad 100 pacjentów. Pierwsze wnioski o najczęstszych i utrzymujących się objawach będziemy mogli podać już pod koniec tego roku. Pełne – za dwa lata, kiedy przebadamy ok. 3 tys. pacjentów i pilotaż się zakończy.

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.
Podoba Ci
się ten artykuł?