Hipokinezja, czyli co się dzieje z organizmem, gdy dużo siedzisz i mało się ruszasz?
Masz odporność oseska i non stop łapiesz infekcje, jesteś ciągle zmęczony, a twój nastrój jest obniżony jak woda w stawie w upalne lato? Być może padłaś ofiarą hipokinezji, którą Światowa Organizacja Zdrowia uważa za coraz większe zagrożenie dla życia mieszkańców krajów rozwiniętych.
Czym jest hipokinezja?
Spokojnie – hipokinezja to nie żadna nowa choroba rozprzestrzeniająca się poprzez śmiertelnie zjadliwego wirusa. Co więcej, jej jedyną przyczyną jesteś ty sam. Pod obco brzmiącą nazwą (połączenie greckich słów hipo – „poniżej normy” i kinesi – „ruch”) kryje się długotrwała dysproporcja pomiędzy zwiększającym się obciążeniem układu nerwowego i coraz mniejszym obciążeniem układu ruchowego. Czyli twoja głowa pracuje, a reszta ciała tkwi w bezruchu przez większość dnia. Brzmi znajomo? Pewnie tak, bo według danych CBOS-u tylko co piąty Polak idzie do pracy pieszo lub jedzie rowerem, a po pracowitym dniu zdecydowana większość z nas odpoczywa w sposób bierny. Do tego ponad 50 proc. rodaków nie uprawia sportu ani żadnych ćwiczeń poprawiających kondycję fizyczną. Witamy w XXI wieku – erze człowieka nieruchawego i przez to coraz krócej żyjącego.
Ciało kocha ruch…
Nasi pradziadkowie byli w ciągłym ruchu, my przez całe dnie tylko zmieniamy siedziska, fotel w samochodzie na biurowy, potem na kanapę i łóżko. To tylko pozornie nic złego – nasz organizm został przez matkę naturę zaprojektowany do nieustannej aktywności i gdy mu jej brakuje, rozregulowuje się i zaczyna gorzej pracować. Nie chodzi tylko o to, że spędzając całe dnie w fotelu czy na biurowym krześle, dorobisz się wałków tłuszczu na brzuchu i problemów z odcinkiem lędźwiowym kręgosłupa. Także, dosłownie, skrócisz sobie życie – jak wynika z badań opublikowanych sześć lat temu w „Archives of Internal Medicine”, ci, którzy siedzą przez 11 godzin dziennie, są o 40 proc. bardziej narażeni na to, że umrą w ciągu najbliższych trzech lat (!) niż osoby spędzające w pozycji siedzącej tylko cztery godziny. Bezruch obniża także pułap tlenowy uważany za podstawowy wskaźnik wydolności organizmu (wskazuje, jaką maksymalną ilość tlenu zużywasz w ciągu minuty). To dlatego jesteś tak słaby, gdy np. leżysz w łóżku ze złamaną nogą – już dwa tygodnie takiego leżakowania zmniejszają pułap tlenowy o 25-30 proc., za czym idzie mniejsza wydolność i sprawność fizyczna. Spowodowane brakiem wystarczającej ilości ruchu długotrwałe obniżenie zużycia tlenu prowadzi do zaburzeń wszystkich istotnych dla życia organów wewnętrznych, a wtedy każda praca fizyczna czy aktywność sportowa jest dla organizmu znacznie większym obciążeniem niż przy normalnej wydolności. To właśnie dlatego Światowa Organizacja Zdrowia uważa hipokinezję za bezpośrednią i pośrednią główną przyczynę zgonów z powodu choroby wieńcowej serca, zwłaszcza w krajach rozwiniętych.
…a bezruch zabija
Powoli, ale nieubłaganie. Po pierwsze dlatego, że skutkuje gorszym dotlenieniem organizmu – brak aktywności fizycznej przyczynia się do obniżenia objętości oddechowej płuc, mniej tlenu przenika z nich do krwi. Długi bezruch zmniejsza też o 10-30 proc. objętość wyrzutową serca (ilość krwi, którą wypompowuje w trakcie skurczu), a także jego objętość minutową (to, ile krwi przepływa przez serce podczas minuty), prowadzi także do spadku ilości czerwonych ciałek krwi. Wszystko razem powoduje, że twoje komórki, tkanki i narządy dostają mniej krwi bogatej w tlen i substancje odżywcze. Siedzący tryb życia zwiększa także skłonność do powstawania żylaków kończyn dolnych, ryzyko pojawienia się nadciśnienia tętniczego, powoduje również większą krzepliwość krwi, co może przyczyniać się do powstawania zatorowości w naczyniach krwionośnych.
Hipokinezja pogarsza także pracę układu immunologicznego, bo regularne ćwiczenia pobudzają produkcję limfocytów, m.in. rozpoznających i zwalczających komórki wirusowe i wytwarzających przeciwciała odpornościowe. Powolnej „erozji” ulega również układ ruchu – już kilka dni bez aktywności fizycznej powoduje uruchomienie procesu zaniku mięśni, zwłaszcza kończyn dolnych, w których poprzeczny przekrój mięśni ulega znacznemu zmniejszeniu, co skutkuje spadkiem siły. Cóż, mięśnie i stawy odżywiają się w ruchu, gdy zwiększa się ilość płynącej przez nie krwi – bezruch je dosłownie głodzi i pogarsza ich funkcjonowanie.
Ruch dla ducha
„Kanapowy” tryb życia prowadzi do nieprzyjemnych konsekwencji także, jeśli chodzi o układ nerwowy. Słabnie odbieranie bodźców z receptorów w mięśniach i stawach, mogą pojawiać się zaburzenia koordynacji ruchowej, pogarsza się ostrość wzroku. Jesteśmy coraz bardziej drażliwi i zestresowani, pojawiają się napięciowe bóle głowy, obniżenie nastroju, pogarsza się sprawność psychomotoryczna. Na to wszystko jest tylko jedno lekarstwo – regularny ruch. Nie musisz być od razu wyczynowcem, zdrowotne minimum to przynajmniej 30 minut aktywności fizycznej dziennie (takie zalecenie przyjęła w 2002 r. Światowa Organizacja Zdrowia). Zdrowi dorośli pomiędzy 18. a 65. rokiem życia powinni praktykować umiarkowany ruch codziennie przez pięć dni w tygodniu lub uprawiać intensywną aktywność przez przynajmniej 20 minut trzy dni w tygodniu. Niezbędną dawkę ćwiczeń można kumulować w minimum 10-minutowych rundach, zaleca się także uwzględnienie dwa lub trzy razy w tygodniu ćwiczeń zwiększających siłę mięśni i wytrzymałość. Seniorzy powyżej 65. roku życia powinni pamiętać także o treningu siłowym, zapobiegającym naturalnym z wiekiem spadkom masy mięśniowej. Oraz o ćwiczeniach poprawiających koordynację ruchową, które pomagają zapobiegać groźnym dla nich upadkom. To co, może jednak wstaniesz z tej kanapy?
Polecamy
Bigoreksja, czyli niezdrowe uzależnienie od treningów i walki o sylwetkę
Odcinek 2: Jak chorować i nie zwariować. O ciele, czyli hałas ze środka nas
Siedzisz przez cały dzień? Twoje serce może ci tego nie wybaczyć. Chyba że wprowadzisz te zmiany
Masz rozstępy? Poznaj przyczyny ich powstawania oraz metody leczenia
się ten artykuł?