„Na świecie naprawdę istnieją recepty na książki”– mówi dr Wanda Matras-Mastalerz, prezes Polskiego Towarzystwa Biblioterapeutycznego
– Najgłośniejszy projekt tego typu odbywa się Wielkiej Brytanii, gdzie w bibliotekach oraz księgarniach wydzielane są księgozbiory książek na receptę. Lekarze otrzymują wykazy tych książek i zakreślają tytuły sugerowane danej osobie do przeczytania. Z taką receptą idzie się następnie do biblioteki albo do księgarni – wyjaśnia prezes Polskiego Towarzystwa Biblioterapeutycznego dr Wanda Matras-Mastalerz, z którą rozmawiamy o „książkach pierwszej pomocy” i o tym, czy na pewno „nie ma nic złego w nieczytaniu”.
Jak co roku z okazji Dnia Książki Biblioteka Narodowa opublikowała wyniki sondażu popularności czytelnictwa w Polsce i jak co roku media tradycyjne i społecznościowe zalała fala narzekań na temat wtórnego analfabetyzmu nad Wisłą. Mniej niż połowa rodaków(42 proc.) przeczytała w ciągu ostatnich 12 miesięcy przynajmniej jedną książkę – wynika bowiem z raportu.
Tym razem jednak za sprawą Stanisława Skarżyńskiego dyskusja o (nie)czytaniu w Polsce nabrała innego niż zwykle wymiaru. W opublikowanym w „Wyborczej” tekście „Fałszywy kult czytelnictwa. Nie dajcie sobie wmówić, że jeśli nie czytacie książek, to jesteście gorsi” dziennikarz przekonuje, że „nie ma nic złego w nieczytaniu, można czytać mnóstwo i być podłym gnomem”.
Jak na sprawę patrzy dr Wanda Matras-Mastalerz, prezes Polskiego Towarzystwa Biblioterapeutycznego?
Ewa Podsiadły-Natorska: Czym jest biblioterapia?
Dr Wanda Matras-Mastalerz: Samo pojęcie biblioterapia to połączenie dwóch słów: biblios, czyli książka oraz therapeo – leczę, umacniam, wspomagam. Istnieją dwa rodzaje biblioterapii: biblioterapia kliniczna i biblioterapia ogólnorozwojowa, wychowawcza. Mówiąc najprościej, biblioterapia to wykorzystanie literatury w terapii dzieci, młodzieży, dorosłych i seniorów, czyli każdej grupy wiekowej. Tak naprawdę biblioterapia jest pokrewna logoterapii, tzn. terapii poprzez słowo, którą zapoczątkował Viktor Frankl, wiedeński psychiatra, autor „Woli sensu”. Dzieląc biblioterapię ze względu na odbiorcę, mamy bajkoterapię i baśnioterapię dla dzieci, biblioterapię dla młodzieży poruszającą problemy wieku adolescencji, czyli dojrzewania, wreszcie biblioterapię dla dorosłych oraz seniorów, czasami z elementami psychoterapii.
Czy biblioterapia może naprawdę leczyć?
Istnieje pojęcie „books on prescription”: „książki na receptę”. W Polsce używamy go raczej metaforycznie; czasami pojawia się określenie „apteczka literacka”, „książki pierwszej pomocy”, jednak na świecie naprawdę istnieją recepty na książki. W 1989 roku w Bostonie dwóch lekarzy pediatrów: Barry Zuckerman i Robert Needlman, dzięki środkom otrzymanym z Amerykańskiego Departamentu Edukacji, zapoczątkowało projekt Reach Out and Read (ROR). W wyniku tych działań każdy młody człowiek do 18. roku życia, jeśli przebywał w jakiejś placówce leczniczej, oprócz recept na leki otrzymywał receptę na książki z zachętą do lektury. Obecnie podobne działania realizowane są także w wielu innych krajach – najgłośniejszy projekt tego typu odbywa się Wielkiej Brytanii, gdzie w bibliotekach oraz księgarniach wydzielane są księgozbiory książek na receptę. Lekarze otrzymują wykazy tych książek i zakreślają tytuły sugerowane danej osobie do przeczytania. Z taką receptą idzie się następnie do biblioteki albo do księgarni.
Widziałaby pani coś takiego w Polsce?
To moje marzenie. Udało się co prawda założyć w Krakowie Centrum Leczenia Czytaniem razem z Fundacją Poemat – Słowa na wagę. Nie są to jednak działania medyczne. Myślę, że sama świadomość, jak wiele możemy zdziałać przy pomocy książki i w ogóle sztuki, ma wielkie znaczenie. Jako biblioterapeuci zwracamy uwagę na możliwość terapeutycznego oddziaływania literatury.
Wróćmy na chwilę do biblioterapii klinicznej. Czym ona jest?
Biblioterapia kliniczna to rodzaj psychoterapii. Wykorzystywana jest ona w pracy z pacjentami zmagającymi się z problemami psychicznymi i psychofizycznymi. Na świecie prowadzona jest przez klinicystów, czyli psychologów klinicznych, którzy dodatkowo kształcą się właśnie z zakresu biblioterapii.
W biblioterapii chodzi o czytanie konkretnych książek?
Książka jest pretekstem do rozmowy; literatura stwarza podstawę do rozmowy z samym sobą i z drugim człowiekiem, a przez to kieruje każdego z nas w stronę nieustannego rozwoju. W biblioterapii nie chodzi tylko o polecenie książki, ale o pracę z nią. Oczywiście możemy też sami sięgnąć po książkę, bo każdy z nas odbierze ją inaczej w zależności od emocji, empatii oraz doświadczeń życiowych, istnieje jednak kanon lektur polecanych na świecie jako książki terapeutyczne.
Znając listę książek terapeutycznych, możemy po nie sięgnąć sami czy też potrzebna jest praca z terapeutą?
Generalnie zachęcam do czytania i wybierania różnych książek. Wszystko zależy od tego, czego oczekujemy od literatury: odpoczynku czy raczej stymulacji do działania, a może chcemy dowiedzieć się, jak rozwiązać nurtujący nas problem? Jeśli jednak ma być to początek procesu terapii, to warto uczestniczyć w zajęciach prowadzonych przez specjalistów, bo w tym wypadku chodzi nie tyle o sam proces przeczytania, ale o przepracowanie zagadnień, które znajdują się w książce. Praca z biblioterapeutą może mieć charakter indywidualny lub grupowy. Zajęcia z grupą mają najczęściej charakter biblio-edukacyjny, biblio-wychowawczy albo biblio-profilaktyczny; książki mogą być wykorzystywane także w celu promocji zdrowia lub w profilaktyce uzależnień. Indywidualne spotkania z literaturą terapeutyczną mogą być ściśle dostosowane do potrzeb konkretnego czytelnika, podnosi to niewątpliwie skuteczność działania.
”Biblioterapia kliniczna to rodzaj psychoterapii. Wykorzystywana jest ona w pracy z pacjentami zmagającymi się z problemami psychicznymi i psychofizycznymi. Na świecie prowadzona jest przez klinicystów, czyli psychologów klinicznych, którzy dodatkowo kształcą się właśnie z zakresu biblioterapii”
Od czego zacząć? Znaleźć specjalistę biblioterapii w swojej okolicy?
W Polsce istnieje Polskie Towarzystwo Biblioterapeutyczne z siedzibą we Wrocławiu. Na stronie PTB zamieszamy wiele różnych informacji związanych z biblioterapią i bajkoterapią. Organizacja ta ma 12 kół terenowych w całym kraju, więc w wielu miejscach są już osoby wykwalifikowane z zakresu pracy z książką terapeutyczną. Warto też zaglądać na strony, blogi poświęcone biblio- i bajkoterapii.
Co można leczyć poprzez biblioterapię?
Książki wspomagają proces leczenia, odzyskiwania utraconych sił, budowania odporności psychicznej, podnoszenia się po trudnych doświadczeniach życiowych. Pierwsza grupa to teksty uspakajające – sedativa; druga – stimulativa, czyli książki pobudzające do działania, zachęcające do zmiany czegoś w życiu. Do trzeciej grupy zaliczane są teksty refleksyjne tzw. problematica, które służą do przemyślenia jakiegoś problemu. Często wyodrębnia się jeszcze tzw. książki sacrum, które powodują silne wzruszenie natury religijnej lub świeckiej i stwarzają możliwość odkrycia czegoś dla siebie. Tutaj warto zaznaczyć, że każdy czytelnik ma osobiste pole sacrum, ale są pewne tytuły książek, które umiejscawiane są często w tej grupie, m.in. „Przebudzenie” Anthony’ego de Mello czy „Biegnąca z wilkami” Clarissy Pinkoli Estés.
A jakie teksty wykorzystywane są w pracy z dziećmi i młodzieżą?
Przede wszystkim teksty psychoedukacyjne, które mają dać konkretny wzór, jak poradzić sobie z danym problemem oraz uczą inteligencji emocjonalnej. Bardzo często w tekstach psychoedukacyjnych pojawia się postać eksperta. Książki psychoedukacyjne wykorzystywane są szczególnie w działaniach grupowych. Typowo terapeutyczne są natomiast bajki i opowiadania psychoterapeutyczne, które mają pomóc dziecku poradzić sobie z lękiem – mogą być to lęki związane m.in. z pójściem do przedszkola albo szkoły, narodzeniem się rodzeństwa, ciemnością, chorobą, śmiercią czy rozwodem rodziców. Druga grupa tekstów psychoterapeutycznych związana jest z radzeniem sobie ze zmianą w życiu. Już Heraklit z Efezu powiedział, że jedyne, co jest w życiu pewne, to zmiana, w związku z czym nie tylko dzieci i młodzież, ale również dorośli i seniorzy muszą nauczyć się funkcjonowania w sinusoidalnym świecie.
Możemy tego uczyć poprzez biblioterapię psychoterapeutyczną?
Tak. Trzecia grupa tekstów dla dzieci i młodzieży to teksty relaksacyjne, wyciszające, uspokajające, a czwarta grupa, którą bardzo lubię, to bajki, przypowieści i opowiadana filozoficzne. Stawiają one pytania, na które nie ma łatwej odpowiedzi, odnoszą się do różnych kultur, religii i tradycji. Istnieje nawet pojęcie „bajkozofia”, czyli połączenie bajki oraz filozofii. Przykładowe książki z tej grupy to „Ja, co to takiego?” czy „Życie, co to takiego?”, które napisał francuski filozof Oscar Brenifier.
To trafia do dzieci?
Bardzo. W ostatnim roku w ogóle widzę ogromne zainteresowanie bajkoterapią i biblioterapią. Być może wpływ na to mają pandemia oraz stan psychiczny, w którym wszyscy się znajdujemy. Biblioterapia ma służyć budowaniu rezyliencji, czyli odporności psychicznej dzieci, młodzieży i dorosłych. Tak naprawdę to my, dorośli powinniśmy nauczyć sprężystości psychicznej dzieci, ale najpierw sami musimy być rezylientni.
Czyli od czego zaczynamy? Od czytania w domu – najpierw dla siebie, a potem dzieciom?
Dziecko uczy się poprzez obserwację, więc jeśli dla rodzica książka jest wartością, to istnieje prawdopodobieństwo, że stanie się wartością również dla dzieci. Ponadto jeśli książka jest ważna w życiu rodziny, to młody człowiek będzie po nią chętnie sięgał.
Moim synkom czytałam od pierwszych miesięcy życia, ale czasem słyszałam komentarze, że takie małe dziecko nic nie rozumie.
Absolutnie należy czytać od pierwszych miesięcy, tygodni, a nawet dni życia! Czy wręcz jeszcze wcześniej, gdy dziecko znajduje się w brzuchu mamy. Ono może nas nie rozumieć, ale słyszy tembr głosu; jeśli znajduje się w łonie matki, to czuje spokój i pewien nastrój towarzyszący czytaniu. Bo tutaj nie chodzi tylko o przeczytanie samego tekstu, ale o bliskość, o relację, która się wytwarza pomiędzy rodzicem a dzieckiem. Jest taka książka „Co czytali sobie, kiedy byli mali”. Prof. Jerzy Bralczyk opowiada w niej, że kiedy był 5-letnim chłopcem, tato czytał mu „Trylogię”.
I on to pamięta.
Nie tylko pamięta, ale wręcz stwierdził, że były to najpiękniejsze chwile w jego życiu. Nieważne, że nie wszystko rozumiał, ale tato poświęcał czas tylko jemu. W dodatku tato tak się tą „Trylogią” ekscytował, że on rozumiał, że to jest dla niego ważne.
Czy rodzic, który nie czyta, pozbawia czegoś własne dziecko?
Myślę, że sam też traci – przede wszystkim możliwość rozmowy z własnym dzieckiem. Poprzez przygody bohaterów możemy prowadzić bezpieczny dialog, nie zawsze odnosząc się bezpośrednio do własnych doświadczeń. Pisała o tym Doris Brett w „Bajkach, które leczą”, a później Maria Molicka w „Bajkoterapii”. Książka może być nicią łączącą rodziców, opiekunów z dziećmi i nastolatkami.
”Każdy uczestnik warsztatów wkłada cukierek do buzi, a kamień do buta, pod stopę – tak, aby był wyczuwalny. Potem proszę wszystkich, żeby chodzili po sali i pytam: co czujecie? Każdy mówi, że źle, że uciska, że niewygodnie, a nikt nie mówi, że cukierek jest dobry”
Warto, by książki dla młodzieży czytali również rodzice?
Oczywiście. Co więcej, niektóre książki są nawet bardziej adresowane do rodziców niż do młodzieży. Np. książka Katarzyny Ryrych „Pas startowy” opowiada o nastolatkach, którym rodzice zaplanowali życie, ale oni chcą dokonywać własnych wyborów, chcą mieć własny pas startowy, a nie latać tylko wytyczonymi torami. W pracy z młodzieżą jednym z częściej wykorzystywanych tekstów jest „Szklany człowiek” Beaty Krupskiej. To krótka opowieść o Szklanym Człowieku, który szedł przez świat, był bardzo dobry, mądry, ale i bardzo wrażliwy. Pewnego dnia ktoś rzucił w niego Złym Słowem niczym kamieniem. Szklany Człowiek rozpadł się na drobne kawałki. Książka kończy się zdaniem: „Nigdy nie mówcie nikomu nic złego, nie wiecie przecież, kto z nas jest Szklanym Człowiekiem”. A ja bym poszła dalej i powiedziała, że każdy z nas jest Szklanym Człowiekiem i nigdy nie wiadomo, które słowo spowoduje, że ktoś rozpadnie się na drobne kawałki, ale jeśli już tak się stanie, to można je pozbierać i powstanie człowiek-witraż, człowiek-mozaika. Wszyscy jesteśmy takim witrażem. Ja, wykorzystując ten tekst, prowadziłam cykl zajęć dla młodzieży „Ja jako witraż, mozaika, po co nam etykiety”.
Zaangażowali się w to?
Mam to szczęście, że uczestnicy warsztatów, które prowadzę, najczęściej są bardzo zaangażowani w nasze działania i udaje mi się z nimi nawiązać dobry kontakt. Jest taki tekst „Perspektywa”, który w zależności od tego, czy czytamy go z góry do dołu czy z dołu do góry, będzie oznaczał coś zupełnie innego. Gdy czytamy go z góry, brzmi mniej więcej tak: „Dzisiaj był absolutnie najgorszy dzień i nie próbuj przekonać mnie, że w każdym dniu jest coś dobrego, bo jeśli przyjrzysz się bliżej, świat jest złym miejscem, nawet jeśli dobro przebija się czasami, radość i szczęście nie trwają długo! […]”. Całość wybrzmiewa dość pesymistycznie. Natomiast gdy czytamy tekst od dołu, ma zupełnie inny wydźwięk. Żeby uczestnicy warsztatów lepiej zrozumieli przekaz tego tekstu, robię proste ćwiczenie zatytułowane „kłucie w bucie”. Do tego ćwiczenia przygotowuję tyle kamieni i cukierków, ilu jest uczestników warsztatów. Każdy uczestnik wkłada cukierek do buzi, a kamień do buta, pod stopę – tak, aby był wyczuwalny. Potem proszę wszystkich, żeby chodzili po sali i pytam: „Co czujecie”? Każdy mówi, że źle, że uciska, że niewygodnie, a nikt nie mówi, że cukierek jest dobry. Tym działaniem chcę uświadomić, że jeśli w życiu spotyka nas coś dobrego i jednocześnie coś nieprzyjemnego, to zawsze koncentrujemy się na tym, co nas boli i uciska, a dopiero później doceniamy dobre chwile. Poprzez tekst połączony z ćwiczeniem psychologicznym możemy zwrócić uwagę na pewne prawdy, pogłębić przekaz.
Zapytam więc przewrotnie: jakie są skutki nieczytania?
To ja też odpowiem przewrotnie. Jest taka amerykańska reklama „Don’t vote”, która została spopularyzowana w Polsce przez Bibliocreatio z Warszawy. Reklama adresowana jest do młodzieży, zaangażowano w nią znane osoby z mediów, które mówią: „Nie czytaj – książki gryzą (ostatnio zacięłam się kartką). I tak to kiedyś zekranizują… Unikaj! Czytałeś? Nie jedź! Nie czytaj – to uzależnia! Nie czytaj – nie będziesz zadawał pytań. Nie czytaj – będziesz miał mniej marzeń… Raz rozbudzona wyobraźnia nie da się uśpić. No chyba nie chcesz być inteligentny! Bo jeszcze komuś zaimponujesz! Bo jeszcze osiągniesz sukces! Nie czytaj! Nie zmieniaj się! Wystarczy, że inni czytają…”. Słyszymy wielokrotnie to „nie czytaj”, aż wreszcie finalnie w reklamie pojawia się zdanie: „Czytaj, zobacz więcej!”. Ta przewrotność reklamy wynika z adresata. Jeśli powiemy: „Czytaj, proszę cię, czytaj”, to raczej nastolatek zrobi odwrotnie.
Jak budować dobre nawyki związane z czytaniem?
Po pierwsze, nie wolno kazać dzieciom czytać za karę, takie zachowanie raz na zawsze zniechęci młodego człowieka do czytania. Po drugie, warto, by dorośli rozmawiali z dziećmi i młodzieżą o książkach, może przywołają takie tytuły, które znacząco zmieniły coś w ich życiu? Warto pokazywać też, że książki są na każdy temat i możemy znaleźć wśród nich takie, które zaciekawią nawet najbardziej wybrednego czytelnika.
Dr Wanda Matras-Mastalerz – pasjonatka i propagatorka literatury, autorka kilkudziesięciu publikacji naukowych i popularnonaukowych z zakresu terapeutycznej funkcji książki. Pracuje w Instytucie Nauk o Informacji Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie. Doktor nauk humanistycznych w dziedzinie literaturoznawstwa. Prezes Zarządu Polskiego Towarzystwa Biblioterapeutycznego we Wrocławiu oraz kierownik Zespołu ds. Badań nad Książką w ramach Ośrodka Badań nad Mediami w Krakowie.
Polecamy
Filip Cembala: „Komu z nas nie brakuje ulgi w czasach zadyszki wszelakiej?”
Sara James porusza temat zdrowia psychicznego w najnowszym singlu. „Mam 15 lat i brak mi tchu” – śpiewa artystka
„Jeżeli nie słuchasz szeptów swojego ciała, to będziesz musiał usłyszeć jego krzyk” – mówi psychoterapeutka dr Agnieszka Kozak
3. Charytatywny Bieg z Twarzami Depresji – dla dzieci i młodzieży. Zacznijmy działać już teraz!
się ten artykuł?