Przejdź do treści

Agnieszka Sikora: Niejedna z naszych podopiecznych przez wiele miesięcy mieszkała na dworcach i spała w nocnych autobusach

Tekst o pomocy bezdomnym kobietom i młodzieży. Na zdjęciu: Kobieta w czerwonej koszulce - HelloZdrowie
Agnieszka Sikora / arch. prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Młode matki i ciężarne kobiety zgłaszają się do Fundacji, bo ich partnerzy stosują przemoc albo są w zakładach karnych, a one nie mają się gdzie podziać. Zdarzają się też niepełnoletnie dziewczyny przebywające w placówkach wychowawczych albo domach dziecka. Nie każdy dom dziecka jest gotowy, by zajmować się takim maleństwem – mówi Agnieszka Sikora, założycielka Fundacji Po Drugie, która już wkrótce rozpocznie budowę domu dla matek i ich dzieci.

 

Marianna Fijewska: Fundacja Po Drugie pomaga młodym ludziom między 18. a 25. rokiem życia, którzy znaleźli się w kryzysie bezdomności lub bardzo trudnej sytuacji życiowej. Zapewniacie im nie tylko wsparcie psychologiczne i prawne, ale też oferujecie tzw. mieszkania treningowe. Na czym polega ta inicjatywa?

Agnieszka Sikora, założycielka Fundacji Po Drugie: Zakwaterowanie w mieszkaniach treningowych oferujemy młodym, którzy nie mają się gdzie podziać. Nie chcemy kierować ich do schronisk dla bezdomnych, bo to nie są miejsca dla młodzieży, która powinna się usamodzielnić. Oczywiście warunkiem takiej pomocy jest trzeźwość. Zwykle nasi podopieczni to osoby, które właśnie opuściły placówki opiekuńcze lub wychowawcze, albo osoby, które musiały odejść z domu rodzinnego ze względu na bardzo ciężką sytuację osobistą. W tej chwili na terenie Warszawy mamy pięć mieszkań treningowych.

W jakiś sposób przydzielacie lokatorów do danych mieszkań?

Kryterium podziału jest płeć. Kilka razy zdarzyły się sytuacje koedukacyjne- pamiętam dziewczynę, która nie miała dokąd pójść, a jedyny wolny pokój znajdował się w męskim mieszkaniu. Tymczasowo zastosowaliśmy takie rozwiązanie, bo alternatywą była ulica. Nie mam jednak wątpliwości, że podział na chłopaków, dziewczyny i osoby LGBT+, jest najlepszym rozwiązaniem. Potwierdzają to nasi podopieczni, którzy mówią, że najswobodniej czują się z osobami tej samej płci. Nie dziwię się – lokatorzy muszą dzielić łazienkę, kuchnię, a czasem również sypialnię, bo zwykle są to mieszkania trzypokojowe dla czterech osób.

Do wyświetlenia tego materiału z zewnętrznego serwisu (Instagram, Facebook, YouTube, itp.) wymagana jest zgoda na pliki cookie.Zmień ustawieniaRozwiń
Powiedziałaś o mieszkaniu dla osób LGBT+, czy to nowa inicjatywa Fundacji?

Rozpoczęliśmy ten projekt w marcu bieżącego roku, ponieważ do Fundacji coraz częściej zaczęły zgłaszać się osoby transpłciowe. Ich sytuacja jest najtrudniejsza. System patrzy na dowód osobisty, a nie na to, jaką dana osoba ma tożsamość. Poza tym większość osób LGBT+, z którymi mamy do czynienia, doświadczyło homo- i transfobii, czego konsekwencją są często problemy psychiczne albo uzależnienia. Tym osobom bardzo trudno odnaleźć swoje bezpieczne miejsce.

Sami się o tym przekonaliśmy, ponieważ początkowo dołączaliśmy je do mieszkań damskich lub męskich, ale zarówno one, jak i mieszkający tam już wcześniej lokatorzy, byli tą sytuacją skrępowani. Czasem nawet zdarzały się nieeleganckie zachowania. Postanowiliśmy poprosić o radę fundacje zajmujące się osobami LGBT+, m.in. KPH, Fundację Lambda i Stowarzyszenie My Rodzice. Odzew był natychmiastowy – otrzymaliśmy wsparcie finansowe, które pomogło nam w utworzeniu kolejnego mieszkania treningowego wyłącznie dla osób LGBT+. Dziś przebywa w nim troje młodych ludzi.

Dominik Haak

Kto zajmuje większość mieszkań treningowych?

Zdecydowanie chłopaki. Dziewczyny stanowią jakieś 20 proc. wszystkich podopiecznych, ale zwykle zostają na dłużej, to znaczy, że trzeba więcej czasu, aby się usamodzielniły i „poszły na swoje”. Ich sytuacja jest trudniejsza na rynku pracy. Nasi panowie szybciej znajdują zajęcie i zarabiają więcej, mają też znacznie większy wybór jeśli chodzi o pracę fizyczną. Dziewczyny najczęściej zatrudnia się do sprzątania, a takie usługi nie są zbyt dobrze płatne. Poza tym mam wrażenie, że dziewczyny mają za sobą trudniejsze doświadczenia. Choć wszyscy nasi podopieczni doświadczyli przemocy – począwszy od zaniedbań (brak jedzenia, brak czułości), po bardzo drastyczne doświadczenia – to one znacznie częściej spotykały się z molestowaniem seksualnym, co mocno rzutuje na ich dobrostan psychiczny.

Do wyświetlenia tego materiału z zewnętrznego serwisu (Instagram, Facebook, YouTube, itp.) wymagana jest zgoda na pliki cookie.Zmień ustawieniaRozwiń

W jakich sytuacjach życiowych trafiają do was młode kobiety?

Jeszcze kilka lat temu najczęściej trafiały do nas dziewczyny, które wyszły z domów dziecka bądź placówek wychowawczych i nie miały dokąd pójść. Dziś większość stanowią osoby, które mają rodziny i całe życie wychowywały się w swoich własnych domach, w których jednak nie działo się dobrze. Wiele dziewczyn od małego doświadczało bicia i poniżania przez rodziców, a następnie wchodziło w związek z przemocowym partnerem. Po jakimś czasie nie wytrzymywały – albo zostały tak dotkliwie skrzywdzone, że uciekały prosto do nas, albo na ulicę.

Niejedna z naszych podopiecznych przez wiele miesięcy mieszkała na dworcach i spała w nocnych autobusach, zanim trafiła do Fundacji. Są też dziewczyny, które wpadały w uzależnienia, przez co bliscy wyrzucali je z domów. Są też takie, które mają za sobą próby samobójcze i pobyty w szpitalach psychiatrycznych, w których dochodziły do wniosku, że więcej do domów nie wrócą.

Ile lat ma wasza najmłodsza podopieczna?

Zajmujemy się wyłącznie młodzieżą pełnoletnią. Najmłodsza lokatorka domu treningowego ma 18 lat, jest w liceum, został jej jeszcze rok nauki. Aktualnie nie pracuje, tylko chodzi do szkoły i uczy się do matury. Uciekła z domu ze względu na to, jak traktowała ją rodzina. Dziewczyna korzysta z pomocy socjalnej i alimentów, które płacą na nią rodzice. Częściowo jest też utrzymywana ze środków Po Drugie. Bardzo zależy nam, żeby skończyła szkołę i mogła ułożyć sobie życie na nowo.

Czy zdarza się, że agresywna rodzina lub partner starają się nachodzić wasze podopieczne?

Część z nich bardzo się tego boi i dba o to, by przypadkiem nie pojawić się na naszym Facebooku czy Instagramie. Nigdy jednak nie zdarzyło się, żeby oprawca przyszedł do Fundacji. Nie dziwi mnie to – osoby stosujące przemoc to często tchórze, którzy są silni i pewni siebie tylko wtedy, gdy mają słabszego przeciwnika. Do nas nie odważyliby się przyjść.

Osoby stosujące przemoc to często tchórze, którzy są silni i pewni siebie tylko wtedy, gdy mają słabszego przeciwnika

Agnieszka Sikora

Czy zdarzają się sytuacje, w których trafia do was matka z dzieckiem bądź kobieta w ciąży?

Tak, ale niestety musimy odsyłać je do innych placówek – nasze mieszkania treningowe nie są przystosowane dla maluchów. Choć tu również zdarzają się wyjątki. Jakiś czas temu przyjęliśmy dwie młode kobiety. Obie były w bardzo podobnej sytuacji życiowej – ich dzieci przebywały w rodzinach zastępczych, a młode mamy miały ograniczoną władzę rodzicielską. Gdy zamieszkały w mieszkaniu treningowym, powoli zaczęły stawać na nogi. Obie podjęły decyzję, by zawalczyć o maluchy i rzeczywiście po jakimś czasie sąd dał im szansę, a dzieci wróciły pod ich opiekę. Nie mogliśmy ich wyrzucić tylko dlatego, że odzyskały dzieci. Mieszkały zatem z nimi w naszym mieszkaniu treningowym.

Do wyświetlenia tego materiału z zewnętrznego serwisu (Instagram, Facebook, YouTube, itp.) wymagana jest zgoda na pliki cookie.Zmień ustawieniaRozwiń

Jakie są najczęstsze powody tego, że dziewczyny z dziećmi – już urodzonymi, bądź jeszcze nie – zgłaszają się do Fundacji?

Młode matki i ciężarne kobiety zgłaszają się do Fundacji, bo ich partnerzy stosują przemoc albo są w zakładach karnych, a one nie mają się gdzie podziać. Zdarzają się też niepełnoletnie dziewczyny przebywające w placówkach wychowawczych albo domach dziecka. Nie każdy dom dziecka jest gotowy, by zajmować się takim maleństwem. Kilka razy mieliśmy sytuacje, w których pracownicy placówki dzwonili do nas, mówiąc, że mają „kłopot” i proszą, byśmy ten „kłopot” od nich zabrali.

To bardzo przykre, bo przecież dom dziecka ma być dla młodych prawdziwym domem, a nie miejscem, z którego usuwa się tych niewygodnych. Choć nie przyjmujemy ciężarnych i dzieci, dostrzegamy, że taka potrzeba istnieje. Dlatego już wkrótce Fundacja rozpocznie budowę domu dla matek i ich dzieci. Kupiliśmy już ziemię, teraz czekamy na pozwolenie na budowę oraz pozyskujemy kolejnych partnerów. Do tej pory bardzo pomogła nam m.in. Fundacja Unaweza Martyny Wojciechowskiej, Rossmann i duńska Fundacja Velux.

Czym to miejsce będzie różniło się od domów samotnych matek?

Nasz dom będzie ukierunkowany na pracę z młodymi kobietami do 25. roku życia. To zdecydowanie inna grupa, która potrzebuje innego sposobu oddziaływań. Te dziewczyny zwykle nie skończyły jeszcze szkoły i powinny być wspierane w kontynuowaniu swojej edukacji. Praca z dziewczynami-mamami w naszym domu będzie ukierunkowana na ich aktywizację i naukę samodzielności. Będziemy dla nich organizować różne zajęcia – indywidualne i grupowe, które pozwolą im przygotować się do dorosłości i prawidłowego wypełniania roli matki. Warto też dodać, że w naszym domu będzie przebywało wyłącznie sześć mam. My nie chcemy tworzyć instytucji, ale coś na zasadzie rodzinnej formy wsparcia.

Edyta Zając

Rozumiem, że właśnie w tej rodzinnej, kameralnej formie wsparcia widzisz największą szansę dla młodych matek.

Bardzo cenię wszelkie organizacje, które zajmują się opieką nad samotnymi matkami. Jednak martwi mnie fakt, że poznaję tak wiele dzieci, które się w tych domach wychowało.

Chcesz powiedzieć, że te dzieci, jako młodzi dorośli trafiają do Fundacji?

Niestety. Trafiają do nas, powtarzając przy tym schemat, który doskonale znają z własnych domów. Nasza działalność ma być z założenia wyłącznie wyciągnięciem ręki, by dana osoba, jak najszybciej stanęła na nogi i usamodzielniła się. Jednak wielu naszych podopiecznych- zarówno chłopaków, jak i dziewczyn – przez to, że sami wychowywali się w domach samotnych matek, nie zdają sobie sprawy, że znaleźli się w kryzysie i powinni zrobić wszystko, by jak najszybciej z tego kryzysu wyjść. Dla nich jest to coś normalnego. Chcemy, by nasz dom dla matek był miejscem, które odmieni ich myślenie o życiu i uchroni maleństwa przez powieleniem rodzinnego schematu.

Wielu naszych podopiecznych, przez to, że sami wychowywali się w domach samotnych matek, nie zdają sobie sprawy, że znaleźli się w kryzysie i powinni zrobić wszystko, by jak najszybciej z tego kryzysu wyjść. Dla nich jest to coś normalnego

Agnieszka Sikora

W jaki sposób można to osiągnąć? Co jest kluczem do wywierania pozytywnego wpływu na twoich podopiecznych? Mówię tu nie tylko o matkach.

Lata pracy z młodymi nauczyły mnie, że rozmowa przynosi marne efekty. Wiele osób słuchając  porad i mądrości, po prostu się uśmiecha, a później robi dokładnie odwrotnie. Młodych trzeba zarażać miłością do życia. Pokazywać im, że świat może wyglądać zupełnie inaczej niż dotychczas. Że opłaca się być uczciwym i przyzwoitym, że można zarabiać dobre pieniądze, że można fajnie spędzać czas, że budzenie się na kacu albo u boku nieznanego chłopaka, to nie jest sposób na udany weekend. A w przypadku młodych mam, trzeba pokazywać, jak ważne jest, by ich dzieci dobrze się rozwijały, ile przyjemności płynie z macierzyństwa i że jest w nich siła i moc, by stworzyć własną, fantastyczną rodzinę.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?