„Mężczyzna nie może tylko stać z boku i ewentualnie asystować kobiecie w chorobie” – mówi onkolożka dr Agnieszka Jagiełło-Gruszfeld
Rak piersi nie przestaje być groźny: każdego roku diagnozę słyszy ok. 20 tys. Polek. Część z nich umiera. I choć coraz więcej osób ma tego świadomość, wciąż wiele nie zgłasza się na badania. – Pierwsza przyczyna to strach, że zostanie u nich zdiagnozowana choroba. Druga przyczyna to brak czasu – zauważa dr n med. Agnieszka Jagiełło-Gruszfeld, onkolożka kliniczna, wieloletnia ekspertka kampanii „BreastFit. Kobiecy biust. Męska sprawa”.
Ewa Podsiadły-Natorska: Kampania Fundacji OnkoCafe – Razem Lepiej „BreastFit. Kobiecy biust. Męska sprawa” organizowana jest już po raz szósty. W tym roku do udziału w warsztatach profilaktycznych zostali zaproszeni mężczyźni. Skąd ten pomysł?
Dr n. med. Agnieszka Jagiełło-Gruszfeld: Chodziło o to, aby pokazać, że nowotwór nie jest tylko sprawą kobiety i by w mężczyznach obudzić odpowiedzialność za zdrowie ich partnerek. Uznaliśmy, że mężczyzna nie może tylko stać z boku i ewentualnie asystować kobiecie w chorobie. Powinien zadbać o to, by jego partnerka poszła do lekarza, jeśli coś ją w wyglądzie piersi zaniepokoi. I żeby uczestniczyła w badaniach profilaktycznych – mammografii, ewentualnie USG, a ponadto systematycznie wykonywała samobadanie piersi. Również mężczyzna, jeśli zauważy coś niepokojącego u partnerki, powinien zdopingować ją do podjęcia odpowiednich kroków.
W tegorocznej odsłonie kampanii w siedzibach kilkunastu kół gospodyń wiejskich odbywają się warsztaty profilaktyki raka piersi. Przeszkolono w sumie blisko 50 ambasadorek profilaktyki BreastFit z małych miejscowości. W ten sposób przypominacie, że na raka piersi chorują nie tylko mieszkanki dużych miast.
Oczywiście. Nasza kampania w poprzednich latach w małym stopniu docierała do mieszkanek wsi – głównie dlatego, że są one słabo zaangażowane w media społecznościowe. Bardzo chcieliśmy dotrzeć do tych środowisk. W ramach kampanii przeprowadzamy pięćset bezpłatnych badań USG dla kobiet z różnych regionów. Dzięki temu pomagamy tym kobietom, które same sobie badań nie zafundują, bo po prostu ich na to nie stać. W październiku ukaże się również kalendarz charytatywny „Power of Community” na rok 2022, który świetnie ilustruje ideę BreastFit, a cały dochód z jego sprzedaży jak co roku zostanie przeznaczony na rzecz pacjentek chorujących na raka piersi, podopiecznych Fundacji OnkoCafe.
”Nowotwór nie jest tylko sprawą kobiety. Mężczyzna powinien zadbać o to, by jego partnerka poszła do lekarza, jeśli coś ją w wyglądzie piersi zaniepokoi. I żeby uczestniczyła w badaniach profilaktycznych – mammografii, ewentualnie USG, a ponadto systematycznie wykonywała samobadanie piersi. Również mężczyzna, jeśli zauważy coś niepokojącego u partnerki, powinien zdopingować ją do podjęcia odpowiednich kroków”
Październik to Miesiąc Świadomości Raka Piersi. Skoro więc mowa o tym mowa– Polki są świadome, jak dużym zagrożeniem jest rak piersi? Chodzą na badania kontrolne?
Na pewno jest postęp; przybywa kobiet świadomych, które się badają i robią wszystko, żeby ewentualnego raka wykryć we wczesnym stadium. Wciąż przed nami jest jednak dużo pracy. Są kobiety, które w ogóle nie robią żadnych badań. Oczywiście świadomość choroby istnieje, trudno mi sobie wyobrazić, żeby jakakolwiek kobieta w obecnych czasach nie wiedziała, że można zachorować na raka piersi. Natomiast Polki nie zgłaszają się na badania z dwóch przyczyn. Pierwsza przyczyna to strach, że zostanie u nich zdiagnozowana choroba. Druga przyczyna to brak czasu.
Brak czasu częściej dotyczy mieszkanek dużych miast?
Niekoniecznie, bo tutaj nie chodzi tylko o aktywność zawodową. Kobiety mają różne obowiązki, np. zajmują się chorymi członkami rodziny. Czasem spotykam się z pacjentkami z bardzo zaawansowanym nowotworem piersi. Pytam wtedy, dlaczego tak późno się do mnie zgłosiły. Odpowiedzi są różne, często w stylu: „Wydawało mi się, że to nic takiego, więc to zlekceważyłam”, a czasem słyszę: „Mój mąż ciężko chorował, niedawno zmarł i dopiero teraz mogę zająć się sobą”. Widzę w kobietach ogromne poświęcenie dla bliskich – dzieci, mężów, ojców, matek. Ich zaangażowanie w opiekę nad członkami rodziny jest tak wielkie, że te kobiety nie widzą żadnych szans na to, by znaleźć czas dla siebie.
Co nieprawdziwego lub zdumiewającego o raku piersi najczęściej słyszy pani w gabinecie?
Najczęściej: „Przecież mnie nie bolało”. Kobiety wyobrażają sobie, że rak musi boleć. Zdarza się, że wyczują w piersi guzek, ale nie odczuwają bólu, więc sądzą, że to nie może być nowotwór – nawet jeśli guz jest duży, z owrzodzeniem skóry. Rzeczywiście w chorobie nowotworowej może pojawić się ból, jednak najczęściej spowodowany jest on przerzutami, choroba musi być w bardziej zaawansowanym stadium. Na początku bólu nie ma. Dlatego kiedy pojawia się guzek, jakaś zmiana w wyglądzie piersi, wyciek z brodawki, trzeba natychmiast zgłosić się do lekarza.
Rak piersi wciąż jest najczęstszym typem nowotworów złośliwych diagnozowanych u Polek?
Tak, to się nie zmieniło. Rocznie w Polsce na raka piersi umiera ok. 6 tys. kobiet, a zachorowalność wynosi ok. 20 tys.
Statystyki w ciągu ostatnich lat się nie poprawiły?
Wręcz pogorszyły. Różnice w zapadalności może nie są bardzo duże, natomiast pandemia koronawirusa sprawiła, że mniej kobiet zaczęło zgłaszać się na badania i leczenie. COVID-19 spowodował ogromne opóźnienie w diagnostyce raka piersi. Do tego doszły obiektywne trudności ze zgłoszeniem się do lekarza, ponieważ część gabinetów w pandemii nie funkcjonowała normalnie. Jest coś jeszcze. Nawet jeśli kobieta wyczuje czy zauważy w piersi coś niepokojącego, to na ogół w pierwszym rzucie nie idzie do onkologa. Każdy chce wykluczyć, że zachorował na raka, dlatego kobiety zwykle idą do gabinetu diagnostycznego, gdzie dostają skierowanie na badania od ginekologa albo od lekarza pierwszego kontaktu. Czasem idą też prywatnie zrobić sobie USG.
W ten sposób upływa bardzo dużo czasu.
Oczywiście. To jest droga, powiedziałaby, zygzakowata, choć psychologicznie jest to zrozumiałe, że z guzkiem pacjentki nie zgłaszają się do onkologa. Ale to niestety wydłuża ścieżkę diagnostyczną, która w pandemii wydłużyła się jeszcze bardziej. A trzeba pamiętać, że ośrodki onkologiczne w pandemii w większości funkcjonowały i funkcjonują jak dotychczas.
Pani pacjentki wiedzą, że raz na miesiąc powinny robić samobadanie piersi?
Generalnie wiedzą.
Ale czy robią?
Nie wszystkie, choć kobiet, które wykonują samobadanie piersi, mimo wszystko jest coraz więcej. Może nie zawsze robią to regularnie, czyli każdego miesiąca, ale pewien postęp w tym zakresie widzę.
Od którego roku życia należy wykonywać USG piersi i jak często?
USG piersi nie jest badaniem zalecanym jako screening (w celu ewentualnego wyłonienia choroby – przyp. red.) raka piersi, bo nie wykrywa choroby we wczesnych stadiach. USG jest dopełnieniem samobadania piersi. Oczywiście jeśli coś nas niepokoi, można je zrobić. Czasem kobiety wyczuwają palpacyjnie łagodne zmiany w formie guzków i chcąc zobaczyć, jak to wygląda w USG, więc zapisują się na takie badanie. Wtedy USG pomaga rozstrzygnąć, czy faktycznie są to guzki łagodne, czy złośliwe. Natomiast USG piersi samo w sobie nie jest badaniem profilaktycznym.
Czyli jeśli mam 35 lat, trzy miesiące temu byłam na USG piersi i usłyszałam, że wszystko jest w porządku, nie zwalnia mnie to z obowiązku regularnego wykonywania samobadania?
Dokładnie. Nie jest też powiedziane, że musi pani robić USG piersi regularnie, jeśli nie została znaleziona zmiana, którą trzeba by obserwować. USG piersi nie jest badaniem przesiewowym, wykrywającym raka piersi na wczesnym etapie. Samobadanie piersi jest najważniejsze – to pierwsza i najłatwiejsza forma diagnostyki raka piersi, która może ewentualnie pociągnąć za sobą dalsze działania.
Znam przypadek, gdy to mąż wyczuł w piersi swojej żony guzek. Okazało się, że kobieta ma nowotwór złośliwy.
Tak się zdarza. Miałam kilkadziesiąt pacjentek, u których właśnie mąż lub partner zwrócił uwagę na zmianę w piersi swojej partnerki. To pokazuje, że warto mężczyzn zaangażować w profilaktykę i leczenie – stąd działania, które podejmujemy w ramach naszej kampanii.
Czy wciąż pokutuje mit, że „jestem za młoda na raka piersi”?
Tak. To poniekąd jest zrozumiałe, bo statystycznie na nowotwory, w tym piersi, chorują głównie kobiety po menopauzie. Gdy młoda kobieta wyczuje coś w piersi, zwykle nie myśli, że to rak, przecież ma dopiero 30 czy 35 lat.
W jakim wieku miała pani najmłodszą pacjentkę z rakiem piersi?
25 lat. Ale bywają i młodsze. Natomiast chciałabym powiedzieć, że istnieje inny olbrzymi problem, który cały czas narasta, a który bardzo mnie niepokoi – to popularność terapii niekonwencjonalnych. Nie wiem, skąd to się bierze i dlaczego tak wiele ludzi w to brnie. Takimi metodami zazwyczaj fascynują się młode czy nawet bardzo młode kobiety i jest ich coraz więcej.
Rezygnują z operacji, chemioterapii itp.?
Rezygnują ze wszystkiego. Opowiem o dwóch przypadkach. Jedna pacjentka, trzydziestoparoletnia, w tej chwili ma bardzo zaawansowanego raka piersi, z przerzutami do płuc i otrzewnej, jest bardzo wychudzona. Wyczuła guzek na przełomie roku 2018 i 2019. To był wczesny rak piersi, wielkości ok. 2 cm, bez przerzutów do węzłów chłonnych. Przez rok nie podejmowała żadnego leczenia konwencjonalnego, bo leczyła się niekonwencjonalnie. Pokutuje przekonanie, powielane w internecie, że skoro rak jest zaburzeniem funkcjonowania organizmu, to należy go wyeliminować u podstaw, a nie operować. Stąd pomysły na różne diety, głodówki itp. Ta kobieta po roku takich „kuracji” zdecydowała się na leczenie operacyjne, jednak zaraz po operacji okazało się, że ma przerzuty do innych narządów. Dziś sprawa jest przegrana, choć wcale nie musiała być, bo w momencie rozpoznania rak był całkowicie do wyleczenia.
”W chorobie nowotworowej może pojawić się ból, jednak najczęściej spowodowany jest on przerzutami, choroba musi być w bardziej zaawansowanym stadium. Na początku bólu nie ma. Dlatego kiedy pojawia się guzek, jakaś zmiana w wyglądzie piersi, wyciek z brodawki, trzeba natychmiast zgłosić się do lekarza”
Druga pacjentka to kobieta po trzydziestce także z rozpoznanym rakiem piersi. Ona też nie podjęła leczenia, a gdy po pół roku zdecydowała się do nas dotrzeć, okazało się, że ma przerzuty. Zaproponowaliśmy jej nowoczesne leczenie w ramach badania klinicznego z immunoterapią. Wzięła w tym udział raz, ale stwierdziła, że słabo się czuje, więc nie będzie kontynuowała tego typu terapii, bo nie chce narażać się na skutki uboczne. Zaczęła więc leczyć się niekonwencjonalnie. To są rzeczy, które zdarzają się na porządku dziennym!
Te kobiety nie dają się przekonać, że może dieta „oprócz”, a nie „zamiast”?
Nie. I, co trzeba podkreślić, obie kobiety, o których opowiedziałam, są wykształcone. Paradoksalnie to właśnie kobiety ze słabszym wykształceniem czy z małych miejscowości, gdy już zostaną zdiagnozowane, podchodzą do leczenia racjonalnie. Natomiast leczenie niekonwencjonalne podejmują zwykle wykształcone, dobrze sytuowane pacjentki z dużych miast.
Skąd czerpać wiedzę o raku piersi?
Czytać strony, które są prowadzone przez wiarygodne fundacje zajmujące się nowotworami czy przez duże szpitale. Szereg organizacji pacjenckich publikuje poradniki i również ma swoje strony internetowe. To znak naszych czasów, że gdy człowiek ma podjąć jakąkolwiek decyzję, najpierw sprawdza opinie w internecie. Mam wrażenie, że gdy pojawia się choroba, pierwszym odruchem wielu ludzi jest szukanie informacji właśnie w internecie. Tylko że czytanie opinii w przypadku chorób takich jak nowotwór nie sprawdza się. Co z tego, że ktoś napisze: „Miałam guzek, nic z nim nie zrobiłam, jest ok”? To nic nie znaczy.
Poza tym każdy przypadek i organizm jest inny.
Tak, a gdy słyszę, że ktoś miał guzek, który zniknął, bo ten ktoś przez pół roku np. nie jadł soli, to skąd w ogóle wie, że to był rak?
No i nie wiemy, czy te wpisy są prawdziwe.
Ależ oczywiście! Nie można ślepo wierzyć takim opowieściom. Dochodzą mnie też słuchy od organizacji pacjenckich, że „pseudolekarze” zwracają się do nich z prośbą o promocję. Część fundacji, tych racjonalnych, się na to nie zgadza, ale niektóre tak. Wtedy, gdy pacjent trafia na taki wpis, zaczyna w to wierzyć.
Może to dobry moment, by zaapelować do kobiet, żeby się badały i ufały lekarzom.
Tak, a ja nawet poszłabym dalej. Kobiety muszą o siebie zadbać, bo jeśli zachorują bardzo poważnie, to w posadach zadrży życie całej rodziny. Choroba unieszczęśliwia całą rodzin. Poza tym kobieta, jeśli ma mnóstwo obowiązków, a zwłaszcza jeżeli opiekuje się bliskimi, musi mieć siłę, żeby temu podołać. Musi być zdrowa!
Kampania Fundacji OnkoCafe – Razem Lepiej „BreastFit. Kobiecy biust. Męska sprawa” realizowana jest od 2015 roku. Nazwa „BreastFit” nawiązuje do popularnej dyscypliny sportu – crossfitu, która wymaga treningu oraz określonej filozofii: samodyscypliny, hartowania ducha i ciała, codziennej walki z własnymi słabościami oraz wypracowania niezwykle wysokiej sprawności fizycznej. Charytatywny kalendarz „Power of Community” 2022 już teraz można zamówić w przedsprzedaży tutaj. W tym roku na zdjęciach oprócz sportowców znajdą się również panie z kół gospodyń wiejskich. Zdjęcia zrobiono w 12 różnych regionach Polski.
Od 1985 roku październik na całym świecie uznawany jest za miesiąc świadomości raka piersi (ang. Breast Cancer Awareness Month). To tzw. różowy październik, któremu w mediach społecznościowych towarzyszy hashtag #thinkpink.
Podoba Ci się ten artykuł?
Powiązane tematy:
Polecamy
Polki nie chcą robić mammografii. Ale to nie ich wina. „To rozwiązanie zostało nam zabrane”
Myślała, że ból w plecach był spowodowany podnoszeniem dzieci. Diagnoza: rak piersi w czwartym stadium
Jenna Fischer o zmaganiach z rakiem piersi: „Gdybym czekała sześć miesięcy dłużej, to mogłoby się rozprzestrzenić”
Drew Barrymore poddała się mammografii na wizji: „To było bardzo budujące doświadczenie”
się ten artykuł?