„Serotonina nie tylko poprawia nastrój, zmniejsza też wrażliwość na negatywne sytuacje” – mówi psychiatra Piotr Woźniak
Serotonina powszechnie nazywana jest hormonem szczęścia. Czy to oznacza, że wystarczy mieć jej w organizmie odpowiednio dużo, by czuć się szczęśliwym człowiekiem? Czy jej rola ogranicza się do wpływu na nasz nastrój? Czy niski poziom serotoniny zawsze wiąże się depresją? Na te pytania odpowiada lekarz specjalista psychiatrii Piotr Woźniak ze Szpitala Bielańskiego w Warszawie.
Dorota Zabrodzka: O serotoninie myśli się jak o substancji uszczęśliwiającej. Jednak, czy faktycznie tak jest i czy jej rola to wyłącznie poprawianie nam nastroju?
Piotr Woźniak: Nie ma naukowych dowodów, które pozwalałby formułować tak proste wnioski. Serotonina odgrywa jakąś rolę w powstawaniu depresji, ale wcale nie wiadomo, czy kluczową, ponieważ teorii powstawania tej choroby jest kilkanaście. Ale jedna z nich, tzw. hipoteza monoaminowa zakłada, że u źródeł depresji leżą zaburzenia równowagi w mózgu trzech głównych neuroprzekaźników: serotoniny, noradrenaliny i dopaminy. Dziś wiemy, że neuroprzekaźników w mózgu jest znacznie więcej, są to np. aminokwasy pobudzające, endogenne kanabinoidy i neurosteroidy, ale też substancje, których jeszcze nie znamy. One też mają wpływ na nastrój. W terapii depresji stosuje się wprawdzie leki, które powodując zmiany metabolizmu serotoniny, poprawiają nastrój, ale to jeszcze za mało, aby sądzić, że w każdym przypadku wysokie stężenie serotoniny oznacza dobry nastrój.
Ale mózg reaguje w jakiś sposób na jej niedobór, prawda?
Tak, spada aktywność niektórych jego części. Komórki produkujące serotoninę skupione są w mózgu w strukturze zwanej jądrem szwu. Z tego obszaru, jak z kłębka, wychodzą tysiące zakończeń prowadzących m.in. do ośrodków odpowiadających za pamięć emocjonalną, należących do tzw. układu limbicznego. Badając osoby z depresją z użyciem czynnościowego rezonansu magnetycznego, stwierdzano zaburzenia czynności, a nawet zmniejszenie poszczególnych struktur tego układu, m.in. hipokampa oraz kory czołowej. W depresji zaburzeniu ulega regulacja emocji, co oznacza (w dużym uproszczeniu) gorsze rozeznawanie i słabsze hamowanie pobudzenia emocjonalnego, wywołanego negatywnymi informacjami.
Leki stosowane w leczeniu depresji to, jak czytamy w ich opisach na ulotkach „inhibitory wychwytu zwrotnego serotoniny”. Czy mogłabym prosić o przetłumaczenie tego sformułowania na język zrozumiały dla laika?
Najłatwiej to opisać, porównując wymianę informacji między komórkami nerwowymi w mózgu do rozmowy drzew, świetnie opisanej przez Petera Wohllebena w książce „Sekretne życie drzew”. Otóż, gdy nadchodzi niebezpieczeństwo, drzewo rosnące na skraju całej grupy wysyła sygnał dla innych drzew. Informacja wędruje dwiema drogami: zapachowo drogą powietrzną oraz przez system korzeniowy, który wysyła bodźce elektryczne. To samo dzieje się w mózgu, który funkcjonuje na zasadzie sieci – komórki nerwowe rozmawiają ze sobą. Mogą przesyłać informacje drogą elektryczną, ale też drogą chemiczną, wysyłając do siebie różne substancje. Taką właśnie rolę odgrywa m.in. serotonina.
Jest ona zmagazynowana w pęcherzykach znajdujących się w zakończeniu komórki. Kiedy komórka chce coś zakomunikować innej, wyrzuca pęcherzyki, z których uwalnia się serotonina. Druga komórka łapie ją po drugiej stronie synapsy, którą możemy porównać do jeziorka oddzielającego obydwie komórki. Na drodze serotoniny pływają jednak enzymy, których zadaniem jest osłabienie tej komunikacji. Od ich aktywności zależy, czy informacje przekazywana z komórki do komórki będzie silna, czy słaba. Kiedy informacja już dotrze, komórka, która wyrzuciła serotoninę, zgarnia ją z powrotem. To jest właśnie wychwyt zwrotny. Pozwala on, by za chwilę można było znowu przesłać informację, bez konieczności produkowania nowej porcji serotoniny, co jest pracochłonne i czasochłonne.
Jeśli ten wychwyt przyhamujemy, między komórkami będzie pływać więcej serotoniny, ale jej ilość będzie ulegać mniejszym wahaniom, bo mniej serotoniny będzie wyrzucane i mniej zabierane z powrotem. Miejsca na tej drugiej komórce, w których serotonina wywołuje zmianę, nazywamy receptorami serotoninowymi. Dotychczas odkryto kilka klas tych receptorów, dodatkowo mają one jeszcze swoje podtypy, więc ten układ biochemiczny jest całkiem skomplikowany.
”Na początku XXI wieku wykazano zmniejszoną wrażliwość poszczególnych receptorów serotoninowych u osób z depresją. Oznacza to, że niektóre receptory serotoninowe u tych osób są mniej wrażliwe na jej działanie, wówczas nawet duże ilości serotoniny nie wywołają pożądanego efektu”
A więcej serotoniny to przecież lepszy nastrój…
Tak, ale nie tylko, także mniejsza wrażliwość na negatywne sytuacje. Jedna z częściej stosowanych teorii czynnościowych depresji mówi, że w jej przebiegu dochodzi w mózgu do uwrażliwienia na negatywne bodźce zewnętrzne. Hamowanie wychwytu zwrotnego serotoniny sprawia, że mózg zaczyna być na owe bodźce mniej wrażliwy.
Czy wystarczy wyregulować poziom serotoniny, aby pokonać depresję?
Nie, bo jest ona zjawiskiem wielowymiarowym, ma różne postacie: są depresje zależne od sytuacji życiowej, uwarunkowane biologicznie, powodowane chorobami ogólnoustrojowymi, związane z zaburzeniami równowagi hormonalnej, przeplatane okresami wzmożonej aktywności, jak w chorobie afektywnej dwubiegunowej. Są depresje związane z długotrwałym używaniem substancji psychoaktywnych, np. z codziennym paleniem marihuany, bo każdy środek, który szybko poprawia nastrój, po dłuższym czasie stosowania będzie powodował zaburzenia nastroju. Każda z tych depresji ma inną neurobiologię, będzie więc wymagać trochę innego sposobu leczenia. Inna rzecz, że często sytuacji życiowej nie da się zmienić szybko, odstawienie narkotyków wywołuje znaczne cierpienie, a zewnętrzna suplementacja hormonalna nie działa tak, jakbyśmy tego chcieli – wtedy zazwyczaj lekarz psychiatra próbuje zastosować jeden z inhibitorów wychwytu serotoniny, uzyskując lepszy lub gorszy skutek.
Czy udział w regulacji funkcji psychicznych, takich jak m.in. nastrój, to jedyne zadanie serotoniny w naszym organizmie?
Absolutnie nie, ma ona też inne funkcje: reguluje m.in. łaknienie, sen, temperaturę ciała, ciśnienie tętnicze. Serotonina produkowana w mózgu to jedynie 2 proc. serotoniny w naszym organizmie. 90 proc. produkowane jest w przewodzie pokarmowym (w błonie śluzowej jelit), a reszta w płytkach krwi (trombocytach), a także w szyszynce. Każdy receptor dla serotoniny ma inną funkcję i tylko niektóre biorą udział w regulacji czynności psychicznych. Zaburzenia aktywności serotoninowej stwierdzano u osób z zaburzeniami uwagi, nadmierną impulsywnością, natręctwami, kompulsywnym objadaniem się – mówimy tutaj o objawach, które mogą wystąpić zarówno jako składnik depresji, jak też pojedynczo, czyli w sposób izolowany.
”Gdy nadchodzi niebezpieczeństwo, drzewo rosnące na skraju całej grupy wysyła sygnał dla innych drzew. Informacja wędruje dwiema drogami: zapachowo drogą powietrzną oraz przez system korzeniowy, który wysyła bodźce elektryczne. To samo dzieje się w mózgu, który funkcjonuje na zasadzie sieci – komórki nerwowe rozmawiają ze sobą. Mogą przesyłać informacje drogą elektryczną, ale też drogą chemiczną, wysyłając do siebie różne substancje. Taką właśnie rolę odgrywa m.in. serotonina”
Jaką rolę odgrywa serotonina produkowana w przewodzie pokarmowym?
Reguluje pracę jelit, wpływa na dostosowanie ich czynności do aktualnego stanu psychicznego. Powiązanie między tymi dwoma układami jest w tej chwili jeszcze słabo poznane i prawdopodobnie odbywa się zarówno drogami nerwowymi, jak i hormonalnymi. Ale choć rola serotoniny produkowanej w jelitach znacznie różni się od tej produkowanej w mózgu, bywają sytuacje, kiedy stosujemy leki przeciwdepresyjne, by działały na przewód pokarmowy, dzieje się tak np. w zespole jelita drażliwego.
Jedni twierdzą, że po lekach wpływających na produkcję serotoniny chudną, inni, że tyją. Gdzie leży prawda?
Pośrodku. Większość tych leków zwiększa łaknienie, pojedyncze je zmniejszają, ale ten efekt nie utrzymuje się długo. Fluoksetynę (słynny preparat Prozac) próbowano stosować jako lek na odchudzanie i o ile przez pierwsze dwa-trzy miesiące obserwowano hamowanie łaknienia, to potem następowało jego wzmożenie i wzrost wagi.
A jakie znaczenie ma serotonina znajdująca się w płytkach krwi?
Uwalniana jest w procesach krzepnięcia krwi. Leki przeciwdepresyjne hamujące wychwyt serotoniny mogą zmniejszać krzepnięcie i powodować u niektórych kobiet bardziej obfite miesiączki.
Czy jedynym sposobem na podniesienie poziomu serotoniny w organizmie jest przyjmowanie leków antydepresyjnych?
Takie leki przepisuje psychiatra i to wyłącznie wtedy, gdy istnieją ku temu wskazania. Ale ponieważ do produkcji serotoniny wykorzystywany jest szeroko występujący w produktach spożywczych aminokwas tryptofan, możemy podnieść jej poziom, jedząc pokarmy z wysoką zawartością tryptofanu. Do tej grupy należą banany, ananasy, pestki dyni, a także czekolada.
A jeśli ktoś nie jada tych rzeczy?
W pożywieniu występują małe ilości tryptofanu, występują w licznych produktach, ale wydaje się, że dla potrzeb mózgowej produkcji serotoniny są one zupełnie wystarczające. Oczywiście, ktoś, kto się głodzi i w ogóle nie dostarcza organizmowi tryptofanu z zewnątrz (a nasz organizm nie umie niestety go wyprodukować), będzie miał gorszy nastrój. W aptekach można kupić suplementy diety zawierające tryptofan. Wydaje się on środkiem względnie bezpiecznym, jednak nie oznacza to, że powinniśmy przyjmować go bez ograniczeń. Szeroka suplementacja tryptofanu w postaci tabletek wydaje się sztuczna i niefizjologiczna. Poza tym tryptofan może powodować interakcje z niektórymi lekami.
Jakimi?
Przeciwdepresyjnymi, ale także niektórymi lekami przeciwkaszlowymi, niektórymi przeciwbólowymi, np. tramadolem, a także lekami OTC zawierającymi dziurawiec. To w Europie najczęściej stosowany ziołowy lek na smutek.
Czym grozi przedawkowanie tryptofanu?
Wystąpieniem tzw. zespołu serotoninowego. Obserwujemy wtedy trzy grupy objawów: najpierw pojawiają się zaburzenia czynności przewodu pokarmowego, takie jak ból brzucha, biegunka, nudności, wymioty, potem stan podgorączkowy, a następnie objawy mięśniowe: drżenie, skurcze, sztywność. W badaniu neurologicznym widoczne są bardzo żywe odruchy ścięgniste. Na dalszym etapie występują zaburzenia świadomości: dezorientacja i omamy, a w końcu możliwy jest napad padaczkowy. Trzeba wówczas natychmiast odstawić wszystkie leki. Podobne objawy mogą powodować niektóre narkotyki lub dopalacze, zwłaszcza gdy połączy się je z lekami przeciwdepresyjnymi. Niebezpieczny wzrost poziomu serotoniny powodować może także zespół rakowiaka.
Rakowiaki to stara nazwa, obecnie stosowana to guzy NET (ang. neuroendocrine tumours, pol. guzy neuroendokrynne). Mówimy o nowotworach produkujących serotoninę, które najczęściej rozwijają się w jelitach. Czasem chorobę tę trudno rozpoznać, gdyż duży wyrzut serotoniny objawia się napadem lęku: człowiek zaczyna się pocić, drżeć, wali mu serce, brakuje mu powietrza – taki stan nie kojarzy się nam przecież z nowotworem. W zespole rakowiaka pojawia się dodatkowo zaczerwienienie górnej połowy ciała, a więc twarzy, szyi, dekoltu oraz biegunka. W chorobie tej, na skutek dużego poziomu serotoniny, ulegają uszkodzeniu zastawki serca, zwłaszcza jego prawej połowy, a więc zastawka trójdzielna. Na szczęście zespół rakowiaka to schorzenie rzadkie.
Czy poziom serotoniny może zależeć od naszych genów?
Na początku XXI wieku wykazano zmniejszoną wrażliwość poszczególnych receptorów serotoninowych u osób z depresją. Oznacza to, że niektóre receptory serotoninowe u tych osób są mniej wrażliwe na jej działanie, wówczas nawet duże ilości serotoniny nie wywołają pożądanego efektu. Wydaje się, że wrażliwość tych receptorów może być uwarunkowana genetycznie. Innym istotnym czynnikiem genetycznym jest fakt, że możemy rodzić się ze zmniejszoną ilością czynników wzrostowych w układzie nerwowym, które w stanie zdrowia wspierają harmonijny rozwój mózgu jako całości, a w tej sytuacji powodują raczej niedorozwój niektórych jego obszarów i, co za tym idzie, gorszą regulację nastroju.
Czy popularnie polecane metody, takie jak gimnastyka, relaks, medytacja, pozytywne myślenie rzeczywiście mogą służyć poprawie nastroju?
Bardzo wierzę w metody niefarmakologiczne. O ile nie możemy w 100 proc. zapobiec rozwojowi depresji, jeśli mamy do niej skłonność genetyczną, o tyle w znacznym stopniu możemy zmniejszyć ryzyko, jeśli depresja jest związana z naszym sposobem reagowania na trudne emocje. Powiem rzecz oczywistą: łatwiej radzić sobie z życiem, gdy człowiek jest wyspany i najedzony, wyrównany poziom serotoniny zależy bowiem od dobrego snu i rozsądnej diety. Zaburzenia stężeń serotoniny wywołują natomiast nieprzespane noce i poważne niedobory żywieniowe. Należy też dbać o kontakt ze światłem słonecznym; zimą ważne jest wystawianie do słońca nawet tylko twarzy. Wysiłek fizyczny? Jak najbardziej, ale umiarkowany – łagodny sport 5 razy w tygodniu przez 45 minut. Sport wyczynowy uprawiany bez kontroli trenera jest szkodliwy, między innymi dlatego, że przyzwyczaja człowieka do stale wzmożonej produkcji endorfin, co nie jest przecież możliwe przez całe życie.
Piotr Woźniak – lekarz medycyny, specjalista psychiatra. Od 2000 r. zewnętrzny, a od 2015 r. stały współpracownik Kliniki Endokrynologii CMKP Szpitala Bielańskiego w Warszawie. Konsultant psychiatra w Szpitalu Bielańskim w Warszawie, wykładowca Studium Terapii Rodzin Stowarzyszenia OPTA w Warszawie (psychopatologia, psychofarmakoterapia). Od 2009 r. wykładowca Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego (psychofarmakoterapia).
„Serotonina” Michela Houellebecqa grana jest w warszawskim STUDIO. Pierwsza teatralna adaptacja najgłośniejszej książki roku. Szczegóły na stronie teatru!
Polecamy
Filip Cembala: „Komu z nas nie brakuje ulgi w czasach zadyszki wszelakiej?”
Tabliczki, które mogą ocalić życie. „Czasem wystarczy jedno słowo, gest lub tabliczka, aby pomóc komuś znaleźć siłę do walki”
„Nie mówiłem o tym nikomu”. Paweł Korzeniowski w szczerym wyznaniu na temat depresji
„Słynęłam z tego, że jestem twardą babką, ale coś we mnie pękło”. Justyna Święty-Ersetic walczy z depresją, w Paryżu powalczy o medal
się ten artykuł?