Czas na słuchanie siebie. „Nie musimy być zaawansowanymi medytującymi, aby czerpać korzyści z medytacji”
Według jogi na wprowadzenie nowego nawyku potrzeba 40 dni, 90 dni na jego ustalenie i kolejnych 120 na potwierdzenie. Długo? Wcale nie. Bo w tym procesie nie chodzi o przymuszanie się do zmiany, a o pozytywną zmianę w pełni świadomą. Taką, która dostarczy nam radości również z pracy nad sobą.
Przedstawiamy fragment książki „Harmonia życia. Jak uzdrowić ciało, umysł, duszę” Beaty Abramczyk (wydawnictwo Luna), którą Hello Zdrowie objęło swoim patronatem medialnym.
Stresowe sytuacje a medytacja
Stresowe sytuacje sprawiają, że w naszej krwi natychmiast wzrasta stężenie kortyzolu i adrenaliny. To z kolei powoduje wzrost zawartości cukru we krwi, szybsze bicie serca, przyśpieszenie oddechu. Maleje dopływ krwi do układu trawiennego, a nasz układ odpornościowy ulega nagłemu osłabieniu. Ciało przygotowuje się do walki bądź ucieczki. W niektórych sytuacjach to reakcja zbawienna, ale nie wtedy, gdy stres jest permanentny. Tymczasem codzienność współczesności generuje go na okrągło, a on nas osacza i żywi się nami. Jak się wydostać z tego zamkniętego kręgu?
Tego właśnie uczy nas technika medytacji. Uczy nas stanu głębokiego relaksu. Bo gdy medytujemy, oddech, tętno, ciśnienie krwi i metabolizm się uspokajają. Medytacja jest jak podróż z chaosu do ciszy. Ja zanurzam się w tym głębokim relaksie codziennie, zachowując świadomy umysł. To stan, w którym moje ciało doświadcza uzdrowienia. Tętno i ciśnienie krwi się normalizują, oddech staje się głęboki i spokojny, przez co komórki ciała efektywniej wykorzystują dostarczany tlen, hormony stresu są produkowane w mniejszej ilości.
Moja odporność wzrasta. Głęboki odpoczynek medytacyjny uruchamia w mózgu neuroprzekaźniki, które poprawiają samopoczucie, koncentrację i dają wrażenie wewnętrznego spokoju. Uwolnione do krwiobiegu: dopamina, serotonina, endorfiny czy kwas gamma aminomasłowy, tworzą cudowną, uzdrawiającą falę.
Kiedy medytujemy regularnie, dostarczamy naszemu ciału wszystkich korzyści płynących z głębokiego odpoczynku. To pomaga nam uwolnić się od nagromadzonych skutków chronicznego stresu. Przestajemy gonić własny ogon i umożliwiamy organizmowi osiągnięcie naturalnego stanu równowagi i zdrowia. Nie musimy być zaawansowanymi medytującymi, aby czerpać korzyści z medytacji.
Moja codzienna praktyka medytacyjna uczyła mnie nie tylko tego, jak dojść do stanu relaksu, lecz także cierpliwości. Nie było to łatwe. Zawsze gdzieś się śpieszyłam, zawsze było tyle rzeczy do zrobienia. I jeszcze ta moja maksyma: „Czas to jedyna rzecz, która na nas nie czeka”! A tu nagle siedzisz 10, 20 minut i nie robisz nic. Myśli kłębią się jak poplątane kable, zaczynają dochodzić do głosu różne emocje. Niekiedy bywało mało komfortowo.
Minęło sporo czasu, zanim poczułam choć kilka momentów całkowitej ciszy. Ale to właśnie ta technika najlepiej służyła mi w nauce zwalniania tempa życia, ogarniania stresu, przepracowywania go. Pozbywania się lęków. Uczyłam się i uczę cierpliwości, kiedy każdego poranka siadam na macie, aby zacząć kryję i medytację. Czy zawsze robię to z ochotą i euforią? Oczywiście, że nie. Ale już wiem, że organizm mi za to bardzo szybko podziękuje.
Obserwacja własnych myśli i emocji
W trakcie medytacji staję się obserwatorem własnych myśli, emocji. Nie angażuję się w nie, po prostu przyjmuję, nazywam i odpuszczam. Czasami są jak chmury, które szybko rozwiewa wiatr, a czasami powracają usilnie, projektowane przez umysł, bym mogła dogłębnie i z pełną świadomością dostrzec, co się pod nimi kryje. Jaka emocja, jakie doświadczenie i jakie powtarzające się moje reakcje na nie. Wspaniale jest zauważyć, że jest się czymś więcej niż tylko swoimi myślami, emocjami, nastrojami. Wspaniale zobaczyć te wszystkie cudowne możliwości oczyszczania, przebaczania, bycia wdzięcznym. Medytacja uczy, jak być w teraźniejszości, co uwalnia nas od zamartwiania się przeszłością i lękania o przyszłość.
Kiedy w trakcie choroby doświadczałam tak zwanej mgły mózgowej, właśnie dzięki tej technice mogłam trenować mózg, tak by pozostawał skupiony na jednym zadaniu, na przykład na oddechu. To sprawiało, że byłam bardziej zrelaksowana, mogłam się skoncentrować, a przez to zoptymalizować efektywność działania.
Medytacja to również niesamowite narzędzie pomagające w zmianie nawyków. Ma je każdy z nas, zapisane głęboko w umyśle. Działają automatycznie, z każdą nawiedzającą nas myślą. To właśnie one generują nasze emocje, a następnie działanie, przez które nabieramy doświadczenia. Doświadczenie to zapisuje się w naszym umyśle, sercu, duszy jako pewien obraz, który doskonale znamy.
I właśnie dlatego w powtarzających się sytuacjach czujemy się komfortowo, bezpiecznie i reagujemy odruchowo. Kiedy jednak pragniemy zmienić schematy nawyków, musimy nad nimi świadomie pracować krok po kroku. Codziennie. Planowanie zmian i wdrażanie ich w życie są jak przemalowywanie istniejącego obrazu. Gdy chcemy go poprawić, musimy wiedzieć, jak powstał. Czy został namalowany farbami olejnymi, czy akwarelami? A może zwykłą kredką lub ołówkiem?
Ma to ogromne znaczenie, bo w pierwszej kolejności musimy nasz obraz oczyścić. W zależności od tego, czym został namalowany, ten proces będzie przebiegać inaczej. Na przykład kredkę czy ołówek można łatwo usunąć gumką, ale farby olejne wymagają znacznie poważniejszych zabiegów, nawet użycia papieru ściernego. I jeszcze oczyszczone miejsce trzeba przygotować na nowe, delikatne pociągnięcia pędzlem. Jak widać, zmiana nawyków to proces niełatwy, niewygodny i mało komfortowy. Nawet bolesny, o ile nasze przyzwyczajenia są zakorzenione głęboko. Ale gdy podarujmy sobie czas i miłość, przejdziemy przez oczyszczenie i opatrzymy rany, będziemy gotowi na piękniejszy obraz nas samych. I będziemy mogli zacząć malować go świadomie.
Na swojej ścieżce rozwoju ja także musiałam się zmierzyć z nawykami i wiele z nich zmienić. Wspomagały mnie i wspomagają do dziś joga, medytacje, mudry (energetyczne kombinacje, gesty dłoni, które oddziałują terapeutyczne na ciało i umysł).
Według jogi na wprowadzenie nowego nawyku potrzeba 40 dni, 90 dni na jego ustalenie i kolejnych 120 na potwierdzenie. Długo? Wcale nie. Bo w tym procesie nie chodzi o przymuszanie się do zmiany, a o pozytywną zmianę w pełni świadomą. Taką, która dostarczy nam radości również z pracy nad sobą.
Beata Abramczyk – dietetyczka, dietetoterapeutka, terapeutka Access Bars, refleksologii, certyfikowana terapeutka Jogi Nidry, nauczycielka jogi Kundalini, jogi Yin. Jest skarbnicą wiedzy o hashimoto – przez wiele lat walczyła z chorobą aż udało jej się wyzdrowieć. Zakochana w naturze, zdrowym jedzeniu, świadomym życiu tu i teraz. Jej najnowsza książka pokazuje holistyczną drogę do harmonii z uwzględnieniem dbałości o ciało, umysł, duszę.
Polecamy
Filip Cembala: „Komu z nas nie brakuje ulgi w czasach zadyszki wszelakiej?”
Sara James porusza temat zdrowia psychicznego w najnowszym singlu. „Mam 15 lat i brak mi tchu” – śpiewa artystka
3. Charytatywny Bieg z Twarzami Depresji – dla dzieci i młodzieży. Zacznijmy działać już teraz!
Jennifer Aniston padła ofiarą swattingu. Na czym polega ta forma przemocy?
się ten artykuł?