Niewolnica humorów, odwrócony mężczyzna, histeryczka z wędrującą macicą – jak przed wiekami leczono choroby kobiet
Zestaw najbardziej powszechnych kobiecych chorób nie zmienia się od wieków. Medycyna ciągle ma jednak z czym walczyć, a wydarzenia ostatnich lat pokazały to nad wyraz dobitnie. W nowym cyklu HelloZdrowie zapraszamy Was na wycieczkę do przeszłości w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: Jak kiedyś leczono kobiety!
Wszystko zaczęło się już w czasach Galena. Chyba nie za bardzo umiał wyobrazić sobie, że mężczyzn i kobiety anatomicznie dzieli prawie wszystko, uznał więc, że to, co mężczyzna ma „na wierzchu”, u kobiety ukryte jest w jej wnętrzu. Dowodził nawet, że gdyby dokonać odwrócenia i przenicowania kobiety, mielibyśmy ją dokładnie taką samą jak mężczyzna. Pogląd, że kobieta to mały mężczyzna zdominował postrzeganie niedomagań kobiecego ciała na całe wieki. „Kobieta to nieudany mężczyzna!” – wtórował Arystoteles, a św. Tomasza z Akwinu dodawał: „Kobiety są błędem natury… z tym ich nadmiarem wilgoci i ich temperaturą ciała świadczącą o cielesnym i duchowym upośledzeniu… są rodzajem kalekiego, chybionego, nieudanego mężczyzny… Pełnym urzeczywistnieniem rodzaju ludzkiego jest mężczyzna”. Największy upadek pozycji kobiety w historii Europy przyniosło Odrodzenie. To wtedy publicznie postawiono pytanie: „Czy kobiety są ludźmi?”.
Oczywiście kobieta miała „coś”, co odróżniało ją od mężczyzn, czyli macicę. Jednak i w jej sprawie męskie poglądy były osobliwe – Platon nazywał ją bestią, która chce rodzić dzieci, Areteusz z Kapadocji – zwierzęciem zawieszonym w podbrzuszu na skrzydłach. Przez wieki uważano też, że macica wędruje po ciele, jest przyczyną wielu dolegliwości, a kiedy usycha, ożywi ją… masturbacja.
Nic dziwnego, że lekarze-mężczyźni z dużym dystansem podchodzili do leczenia chorób, na jakie zapadały kobiety. Skoro kobieta była „małym mężczyzną” leczono ją tak jak mężczyznę, upuszczając np. dwa litry krwi, by wyrównać „humory”. Inne choroby leczono kupą, moczem, rtęcią, pijawkami, alkoholem i oczywiście ziołami. Arsenał tych metod był wyszukany i – z naszego, współczesnego punktu widzenia – co najmniej archaiczny. Nic dziwnego, że miliony kobiet nie przeżywały tych eksperymentów.
Na przestrzeni dziejów było jednak wiele kobiet-lekarek, które pozostawiły po sobie opisy ówczesnego leczenia. Istotny wkład w rozwój medycyny wniosły: Aspazja (ok. IV w.) i Kleopatra Metrodora (II-III w. lub VIII w.), choć do dziś trwa spór o to, czy w ogóle istniały. Żyjącej w średniowiecznym Salerno Trotuli de Ruggiero, pierwszej położnej i ginekolożce odmawiano nawet płci, utrzymując, że była mężczyzną. Wiadomo na pewno, że w XI-XII wieku, bo na ten czas datuje się jej życie, w Salerno prężnie działała jedna z nielicznych wówczas szkół medycznych i kobiety mogły tam zdobywać wykształcenie.
Napisane przez Trotulę traktaty medyczne krążyły po Europie jeszcze kilka wieków później i były tak rozpowszechnione, że do dziś można podziwiać je w niektórych bibliotekach medycznych na świecie. Lekarce z Salerno medycyna kobieca zawdzięcza traktat „De passionibus mulierum ante in et post partum” (O cierpieniu kobiety przed, w trakcie i po porodzie). Uważa się, że właśnie ten dokument dał początek nowej dziedzinie wiedzy medycznej, jaką było położnictwo.
Trotula nie była jedyną kobietą wymienianą w źródłach historycznych jako ginekolożka. Światową sławą cieszy się do dzisiaj lecząca ziołami opatka Hildegarda z Bingen.
Za pierwszą lekarkę ordynującą na ziemiach polskich uważa się żyjącą na przełomie XVII i XVIII wieku w Wieliczce Magdalenę Bendzisławską. Choć niewiele wiadomo o życiu i dokonaniach żupnej cyruliczki, możemy spodziewać się, że była wybitną specjalistką, ponieważ po śmierci męża to właśnie ona, a nie cyrulik płci męskiej, uzyskała królewski przywilej prowadzenia praktyki lekarskiej. W dokumencie napisano, że jest „chirurgiem w swym rzemiośle doskonałym”. Dziś nie do końca wiadomo, czy była bardziej dentystką czy lekarką. Z zachowanego zapisu kompletu narzędzi, do których należały: „puzdra z brzytwami, nożycami, grzebieniami, puszczadła dobre, kleszcze do zębów, nożyczki, szpadel, korcęgi do binczaygu i insze instrumenta do rzemiosła należące”, można się domyślić, że przynosiła ulgę we wszystkich chorobach: rwała bolące zęby, upuszczała krew, stawiała pijawki, sporządzała maści, mieszała zioła, przecinała czyraki, opatrywała rany. Wielicka lekarka zostałaby całkowicie zapomniana, gdyby nie wzmianka o niej w jednej z krakowskich gazet z 1834 roku. Inne materiały archiwalne mogące coś więcej o niej powiedzieć, spłonęły w pożarze w 1850 roku, a notkę w archiwalnym piśmie odkryto ledwie kilkanaście lat temu.
W czasach inkwizycji znaczenie kobiet w medycynie znacznie osłabło. Powołana przez Kościół katolicki instytucja tropiła i zabijała kobiety trudniące się ziołolecznictwem uważanym wówczas za magię. Chorych mogli leczyć tylko mężczyźni.
Dopiero pod koniec XIX wieku czasopisma medyczne zaczęły zauważać specyfikę chorób kobiecych. To wtedy uczelnie medyczne zaczęły nieśmiało uchylać drzwi pierwszym studentkom medycyny. Zmiany poprzedził intensywny rozwój badań naukowych i epokowe odkrycia, które zmieniły medycynę. Dzięki odkażaniu rąk znacząco obniżyła się śmiertelność okołoporodowa, szczepionki odkryte przez Ludwika Pasteura ograniczyły zakaźność cholery, dżumy i wścieklizny, a promienie Roentgena przyniosły rewolucję w diagnostyce. Powstały też, stosowane na coraz szerszą skalę, środki znieczulające. W tej atmosferze zaczęto zauważać specyfikę chorób trapiących kobiety, coraz więcej miejsca poświęcano ich anatomii, fizjologii i psychologii. Badania naukowe nie opisywały już, jak osiem wieków wcześniej Trotula, prostych faz życia kobiet, ciąży, porodu i połogu, ale różne stany fizjologiczne charakterystyczne tylko dla kobiet, takie jak menstruacja czy anemia.
Historia leczenia kobiet nie doczekała się zbyt wielu odrębnych opracowań. Po części dlatego, że przez całe wieki nie zauważano potrzeby takiej „specjalizacji” i – poza sferą położniczą – leczono kobiety tymi samymi metodami, co mężczyzn. Dopiero wiek XX przyniósł spostrzeżenia i badania dotyczące kobiecej tolerancji na leki, reakcji na ból i przebieg leczenia.
Anemia, bezpłodność, padaczka, cukrzyca, migrena, niewydolność nerek, gruźlica, zawał, zapalenie płuc, rak jajnika, przodująca macica… zestaw najbardziej powszechnych chorób kobiet nie zmienia się od wieków. Wraz z postępem nauki zmieniły się tylko sposoby leczenia, a coraz bardziej skuteczne leki i szczepienia sprawiły, że większość z tych chorób przestała być śmiertelna. Medycyna ciągle ma jednak z czym walczyć, a wydarzenia ostatnich lat pokazały to nad wyraz dobitnie. W nowym cyklu Hello Zdrowie zapraszamy Was na wycieczkę do przeszłości. Zajrzymy do annałów antycznej medycyny, sprawdzimy zapiski średniowiecznych cyruliczek, odwiedzimy chaty zielarek i zakonne pustelniczki. Pokażemy Wam, jak długa droga dzieli sterylne laboratorium medyczne z naszych czasów i chłopską izbę, gdzie akuszerka przyjmowała poród, a panaceum na wszystkie dolegliwości było upuszczanie krwi.
Polecamy
„Owszem, dziś długość życia człowieka wzrasta, ale czy o taką jakość życia nam chodziło?” – pyta prof. Grzegorz Dworacki
„Przeszłam przez ból migrenowy, stygmatyzację i medyczny gaslighting, i mam już dość”. Gwiazda filmów Marvela wspiera osoby chorujące na migrenę
Polki nie chcą robić mammografii. Ale to nie ich wina. „To rozwiązanie zostało nam zabrane”
Kobiety inaczej radzą sobie z bólem niż mężczyźni i są bardziej podatne na uzależnienia od opioidów
się ten artykuł?