„Wzrost przestępczości i agresji to zaledwie początek listy społecznych konsekwencji zmian klimatycznych”. Jak wpływa na nas pogoda, mówi ekspert IMGW
Pogoda to często temat numer jeden w Polsce. A to jest za zimno, a to za gorąco. Pada intensywny śnieg, a za dwa dni słońce kusi obietnicą wiosny. I to w środku zimy. Możliwe, że łatwiej byłoby nam akceptować te kapryśne zmiany, gdy nie to, że lwia część ludzkości intensywnie odczuwa nagłe skoki temperatury i zmiany ciśnienia. Nie da się uciec przed pogodą i od niej odciąć, dlatego zapytałam dr. Grzegorza Kalińskiego z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, dlaczego tak wielu z nas odczuwa przykre dolegliwości meteopatyczne i czy z meteopatii można „się wyleczyć”.
Alicja Cembrowska: Mam wrażenie, że na tle innych narodów Polacy wyjątkowo emocjonalnie podchodzą do pogody. Czy my żyjemy w jakiejś wyjątkowo skrajnej i nieprzewidywalnej strefie klimatycznej?
Grzegorz Kaliński: Polska usytuowana jest w środkowej Europie, a to sprawia, że klimat naszego kraju jest umiarkowany i ma charakter przejściowy pomiędzy odmianą morską na zachodzie i kontynentalną na wschodzie. Oznacza to, że jesteśmy na pograniczu wpływu klimatu morskiego – kształtowanego przez Morze Bałtyckie i Ocean Atlantycki – i wpływu kontynentalnego. Takie położenie niestety sprawia, że pogoda nad naszym krajem kształtowana jest przez ścierające się różne rodzaje powietrza i częsty napływ mas charakteryzujących się zróżnicowanymi właściwościami fizycznymi. Jest to przyczyną dużej zmienności pogody w cyklu dziennym, miesięcznym i rocznym. Dlatego mamy wrażenie, że pogoda w Polsce jest nieprzewidywalna. Jeżeli jednak chodzi o skrajności, to są na świecie miejsca o znacznie bardziej dynamicznym klimacie.
Czy w związku z tym, że klimat w różnych miejscach planety potrafi robić różne psikusy, istnieją dane na temat tego, gdzie jest najwięcej meteopatów?
Niestety nie dysponuję takimi danymi. Nie wiem, jaki jest odsetek meteopatów w innych krajach, ale w Polsce szacuje się, że dolegliwości związane z pogodą odczuwa od 40. do nawet 80. procent Polaków. Odsetek meteoropatów jest różny w poszczególnych grupach wiekowych. Najwięcej meteoropatów jest wśród osób starszych, a najmniej wśród osób w średnim wieku. Procentowo więcej meteoropatów jest wśród mieszkańców miast, niż wśród mieszkańców wsi.
Od czego jeszcze zależy, czy będziemy czuć zmiany pogody, czy nie?
Przede wszystkim jest to związane z ogólną kondycją i stanem zdrowia. Do meteopatii predestynują nas choroby przewlekłe. Uznaje się również, że częściej dotyczy to kobiet niż mężczyzn. Być może panie są bardziej wrażliwe albo panowie nie przyznają się do dolegliwości podczas badań.
Lub nie wiedzą, że to, co czują, może wynikać z pogody. Jakie są objawy meteopatii?
Meteopatia to nadwrażliwość na zmiany pogodowe albo na długo utrzymujący się dany typ pogody, na przykład fale upału lub fale mrozu. Ta nadwrażliwość może przybierać formę objawów zarówno psychicznych, jak i fizycznych. Do objawów psychicznych zaliczamy: pogorszone samopoczucie, obniżony nastrój albo rozdrażnienie. Wśród objawów fizycznych możemy zaobserwować wydłużenie czasu reakcji, nadmierną senność, bóle głowy, zębów, stawów, kości, a także blizn pooperacyjnych. Niektórzy zgłaszają bóle związane z dawnymi złamaniami, zdarzają się nawet przypadki bólów fantomowych.
Co się dzieje w ciele, że tak silnie reaguje na nadchodzący deszcz czy falę upału?
Na początku należy przyjrzeć się, jak przebiega cały proces przystosowania się do zmieniającego się środowiska atmosferycznego. Większość procesów w naszych organizmach zachodzi w ściśle określonych warunkach. Człowiek jest istotą stałocieplną. To znaczy, że dla procesów fizycznych i chemicznych zachodzących w naszych organizmach optymalną temperaturą jest średnio 36,6 stopnia Celsjusza. Wtedy nasze wewnętrzne układy działają jak należy.
Wyzwanie zaczyna się, kiedy temperatura jest zbyt wysoka, czyli na przykład gorączkujemy albo mamy stan podgorączkowy. Lub odwrotnie – jest za zimno, a nasz organizm jest nadmiernie wychłodzony. Wtedy ciało bada sytuację i próbuje wrócić do równowagi. Wyobraźmy sobie, że jesteśmy na równoważni – staramy się utrzymać równowagę, ale pogoda i inne warunki zewnętrzne cały czas próbują nas z tej równowagi wytrącić. Ciągłe próby zachowania homeostazy stanowią obciążenie dla naszych układów przystosowawczych. A trzeba pamiętać, że pogoda oddziałuje na nas nieustannie i nie jesteśmy w stanie w 100 procentach się od niej odizolować. Cały czas oddziałują na nas np. ciśnienie atmosferyczne, temperatura i wilgotność powietrza. W tych warunkach środowiskowych organizm stara się utrzymać balans, ale zmieniające się środowisko atmosferyczne stale mu to utrudnia. Jest nam komfortowo i ciepło, czujemy się dobrze, a nagle przychodzi ochłodzenie. Wtedy nasz organizm musi „zmienić ustawienia”, żeby przystosować się do nowej temperatury.
Jak na przykład?
Ciało czuje, że musi się ogrzać, więc wzmaga metabolizm, organizm zaczyna działać na podwyższonych obrotach, bo próbuje z dostarczanego mu pożywienia i ze swoich zapasów uzyskać więcej energii. Dąży do tego, żeby podnieść wewnętrzną temperaturę ciała, żeby to 36,6 stopni zostało osiągnięte i zachowane. Ciało reaguje zatem na bodziec atmosferyczny. Dzięki termoreceptorom czujemy, że jest nam zimno. Z receptorów informacja w formie impulsu elektrycznego trafia do podwzgórza w mózgu, do ośrodka termoregulacji i jest przetwarzana. Ośrodek termoregulacji podejmuje decyzję, że zwiększamy metabolizm po to, żeby wytworzyć dodatkową porcję ciepła, która utrzyma stałość warunków wewnętrznych. Ta „procedura” będzie trwała tak długo, aż homeostaza nie zostanie przywrócona, a jeżeli ciało wciąż będzie się wychładzać, to procesy będą podkręcane. Pojawią się dreszcze, szczękanie zębami. Wtedy musimy podjąć dodatkowe czynności: wypić ciepłą herbatę, okryć się kocem, zwiększyć aktywność fizyczną.
Gdy jesteśmy zdrowi, te procesy przystosowawcze zachodzą bez naszej wiedzy i nie odczuwamy żadnych objawów. Jeżeli jednak jesteśmy osłabieni, chorzy, skrajnie zmęczeni, wtedy ten proces może nie przebiegać tak sprawnie jak powinien i organizm będzie potrzebować więcej czasu, żeby się przystosować do zmieniającego się środowiska zewnętrznego. Może wtedy być tak, że nie jesteśmy w stanie nadążyć za szybkimi zmianami i pogoda zaczyna nas niejako wytrącać z równowagi. Ten brak równowagi może skutkować pojawieniem się dolegliwości meteorotropowych.
Niektórzy uciekają przed chłodem polskiej zimy do ciepłych krajów. Ich organizm nastawiony jest na mróz i śnieg, a w ciągu kilku godzin trafia w wysokie temperatury i wilgoć. W kontekście tego przestawiania się na inne warunki atmosferyczne takie wyjazdy to dobry pomysł? Czy możemy bardziej sobie zaszkodzić?
Każdy kij ma dwa końce. W naszej szerokości geograficznej zimą Słońce znajduje się nisko nad horyzontem i w naszym klimacie o tej porze roku mamy dużo pochmurnych dni. Na skutek ograniczonego dopływu bezpośredniego promieniowania słonecznego możemy cierpieć na niedobór witaminy D3, co może powodować np. pogorszenie odporności. Ograniczenie naturalnych bodźców świetlnych również niekorzystnie wpływa na nasz nastrój i samopoczucie. Tegoroczna zima jest także wyjątkowo ciepła, co również może niekorzystnie wpływać na nasze organizmy. Ewolucyjnie jesteśmy przystosowani do następujących po sobie pór roku. Po jesieni spodziewamy się, że będzie zimniej (w końcu w naszej strefie klimatycznej zimą powinno być zimno), a utrzymywanie się wysokiej temperatury powietrza zimą może być dezorientujące dla naszych organizmów.
I podobnie jest z zagranicznym wyjazdem do innej strefy klimatycznej – z jednej strony wyeksponujemy ciało na promienie słoneczne, więc dostarczymy solidną dawkę witaminy D, a to wpływa chociażby na poprawę nastroju, ale jest to jednocześnie wytrącenie organizmu z równowagi, czyli zaburzenie homeostazy spowodowane przelotem, zjawiskiem jet lagu, a później aklimatyzacją, czyli powolnym przystosowaniu się organizmu do zmienionych warunków zewnętrznych.
Najjaskrawszym przykładem obrazującym to, jak ważna jest aklimatyzacja, jest wspinaczka wysokogórska. Wspinacze nie mogą przylecieć z innej strefy klimatycznej np. do Himalajów i od razu zaatakować szczytu, ponieważ to byłby duży szok dla ich organizmów, który skończyłby się to dla nich chorobą wysokogórską, a w najgorszym przypadku nawet śmiercią. Dlatego też ich wspinaczka jest odpowiednio zaplanowana i rozłożona w czasie (stąd zakładanie obozów na różnych wysokościach), aby organizm miał czas się przystosować, czyli zaaklimatyzować.
”„Odczuwanie” zbliżającej się burzy jest możliwe. Zmiany zachodzące w polu elektrycznym atmosfery na skutek zbliżania się burzy mogą działać pobudzająco na osoby wrażliwe na zmiany pogodowe”
Ile organizm potrzebuje czasu na to przestawienie się?
Jeśli chodzi o aklimatyzację, to może ona trwać kilka dni, zwłaszcza jeśli chodzi o wyjazd do innej strefy klimatycznej. Nie jestem jednak w stanie podać konkretnych wartości, bo wszystko zależy od cech osobniczych i stanu zdrowia danej osoby. Niebagatelny wpływ mają również warunki w nowym miejscu. Im środowisko będzie bardziej odmienne od tego, w którym ostatnio przebywaliśmy, czyli na przykład ze strefy równikowej wybierzemy się prosto na koło podbiegunowe, tym większemu obciążeniu będzie poddawane nasze ciało i tym dłużej będzie trwał proces aklimatyzacji. Podobnie zresztą jak bycie meteopatą.
Niektórzy są w stanie szybko się przystosować do zachodzących zmian. Mają zdrowe organizmy, nie odczuwają dolegliwości i nawet wyrwani z Polski i wysłani na Saharę już po 4 dniach poczują się doskonale. Inne osoby są w słabej kondycji zdrowotnej, chorują na otyłość, cukrzycę czy mają nadciśnienie i wtedy nie tylko będą czuć się źle, ale również może się to rozciągać w czasie – a nawet trwać do momentu wyjazdu i powrotu do domu.
Meteopata reaguje tylko na pogodę tu i teraz? Czy prawdą jest, że niektórzy „czują”, że idzie burza?
Podam przykład z życia wzięty. Na początku studiów, gdy jeszcze z kolegami z grupy nie zwracaliśmy uwagi na sytuację synoptyczną, zauważyliśmy, że gdy jedną osobę zaczynała boleć głowa, to wraz z upływem czasu, dolegliwości pojawiały się u kolejnych osób. To anegdota, ale pokazuje, jak różni jesteśmy. Nasze ciała reagują w różnym tempie, więc ktoś może poczuć się źle nawet po tym, jak front już przeszedł. „Odczuwanie” zbliżającej się burzy jest możliwe. Zmiany zachodzące w polu elektrycznym atmosfery na skutek zbliżania się burzy mogą działać pobudzająco na osoby wrażliwe na zmiany pogodowe. Dodatkowymi elementami działającymi pobudzająco na ośrodkowy układ nerwowy człowieka są bodźce świetlne i dźwiękowe związane z wyładowaniami atmosferycznymi w czasie burzy.
Ma to związek z niekorzystnym biometem?
O biomecie, czyli o niekorzystnych warunkach biometeorologicznych, mówimy, kiedy bodźce pogodowe są na tyle silne, że u niektórych mogą wywoływać przykre objawy. Pogoda działa na nas akordowo, co znaczy, że każdy z jej elementów oddziałuje na nas jednocześnie – tak jakbyśmy grali akord np. na pianinie. Dochodzi do kumulacji różnych czynników atmosferycznych, promieniowania słonecznego, prędkości wiatru, ciśnienia atmosferycznego, opadów, hałasu związanego na przykład z przechodzeniem burzy, temperatury powietrza, wilgotności. One wpływają na nas nieustannie i synergicznie, czyli ich oddziaływanie może się wzmacniać. Słabe bodźce same w sobie bywają dla nas nieodczuwalne, ale niekiedy mogą tworzyć kombinację, która wywołuje niewspółmiernie dużą reakcję ludzkiego organizmu.
Bodźce pogodowe mogą być słabe, umiarkowane lub silne. W zależności od ich natężenia wywołują różne reakcje. Słabe „rozhartowują” organizm, sprzyjając meteopatii. Przykładowo: kiedy upalnym latem cały czas przebywamy w klimatyzowanych pomieszczeniach, komunikacji publicznej czy aucie, czyli w stałej temperaturze około 20-24 stopnie, organizm nie ćwiczy, bo nie musi. W takim przypadku jesteśmy odizolowani od wysokiej temperatury powietrza.
Bodźcom umiarkowanym warto się poddawać cały czas, ponieważ są one swoistym treningiem dla organizmu i formą hartowania, która pomaga zwiększać odporność na zachodzące zmiany. Silne bodźce pogodowe działają obciążająco na organizm człowieka i niestety niekiedy mogą prowadzić nawet do zdarzeń zdrowotnych, czyli na przykład zawałów serca, udarów, odwodnienia.
”Organizm poddawany regularnemu hartowaniu stopniowo coraz mniej będzie odczuwał dolegliwości związane z temperaturą czy ciśnieniem. Bardzo pomocne są spacery, jazda na rowerze, gry i zabawy w plenerze, saunowanie, morsowanie i przede wszystkim – nieizolowanie się od naturalnego środowiska atmosferycznego”
Czyli możemy trenować ciało poprzez wystawianie się na bodźce umiarkowane i ograniczyć prawdopodobieństwo meteopatii?
Jak najbardziej. Meteopatia nie znajduje się w międzynarodowej klasyfikacji ICD-11, więc nie jest uznawana za chorobę. Niewiele osób wie, że można się skutecznie bronić przed nadwrażliwością na pogodę, a także efektywnie łagodzić jej objawy. Podstawą terapii powinno być podejmowanie różnych form aktywności fizycznej i spędzanie jak największej ilości czasu na świeżym powietrzu, stopniowo poddając się działaniu bodźców biometeorologicznych, zwłaszcza tych o umiarkowanym natężeniu.
Organizm poddawany regularnemu hartowaniu stopniowo coraz mniej będzie odczuwał dolegliwości związane z temperaturą czy ciśnieniem. Bardzo pomocne są spacery, jazda na rowerze, gry i zabawy w plenerze, saunowanie, morsowanie i przede wszystkim – nieizolowanie się od naturalnego środowiska atmosferycznego. To wszystko przynosi bardzo duże korzyści zdrowotne, które z pewnością odczujemy zarówno w sferze fizycznej, jak i psychicznej. Już samo czytanie książki nie na kanapie, a na ławce w parku, pozytywnie na nas wpływa.
Jak to wszystko ma się do zmian klimatu? Będziemy coraz bardziej odczuwać skutki tego, że nie ma już tak zimnych zim, a latem przez Europę przetaczają się jęzory gorąca?
Na pewno zmiany klimatu na nas wpłyną i dotyczy to całej planety. Niestety, jesteśmy społeczeństwem starzejącym się i na ogół nie prowadzimy higienicznego trybu życia. Możemy się spodziewać, że odsetek meteopatów, zwłaszcza w miastach będzie rósł, ponieważ mamy coraz mniej kontaktu ze środowiskiem naturalnym. Ocieplenie klimatu oznacza też coraz większą chwiejność pogody, więc będziemy narażeni na coraz dynamiczniejsze i gwałtowniejsze zjawiska. Już od kilku lat to obserwujemy, a najpewniej to dopiero początek. Fale upałów, susze, powodzie to z jednej strony kataklizmy, które niszczą infrastrukturę czy konkretne gałęzie gospodarki, ale to wszystko odbija się też na naszym zdrowiu. Wysoka temperatura i gorące środowisko obciążają nasz układ termoregulacyjny, układ krwionośny, więc w najbliższych latach możemy spodziewać się natężenia przeróżnych zdarzeń zdrowotnych związanych z niekorzystnym działaniem pogody.
Badania pokazują, że wysokie temperatury sprawiają, że jesteśmy bardziej rozdrażnieni i skłonni do agresji, przez co w upalne dni częściej dochodzi do przestępstw i wydarzeń przemocowych.
Wysoka temperatura istotnie obciąża nasz układ termoregulacyjny, a to wpływa na pogorszenie samopoczucia. Dyskomfort sprawia natomiast, że łatwiej się denerwujemy i wpadamy w rozdrażnienie. Wzrastająca temperatura ma istotny wpływ na ludzkie zachowanie, a to zwiastuje problemy w przyszłości. Wzrost przestępczości i agresji to zaledwie początek listy społecznych konsekwencji, bo kolejnymi będzie chociażby większe zapotrzebowanie na usługi medyczne i specjalistów. To generuje coraz większe koszty dla podatników i państwa.
Dlatego warto już dziś pomyśleć o profilaktyce. Może nie mamy bezpośredniego wpływu na politykę społeczną, ale możemy zadbać o siebie – starać się prowadzić bardziej higieniczny tryb życia, zrzucić nadmiarowe kilogramy, zacząć uprawiać sport, spędzać więcej czasu na łonie natury, może przesiąść się z samochodu na rower. Warto już dziś poświęcić temu uwagę, bo nie da się odciąć od klimatu i pogody. One zawsze będą na nas oddziaływały i lepiej popracować nad tą relacją. Dla własnego zdrowia.
Dr Grzegorz Kaliński – biometeorolog Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, starszy specjalista Zespołu Prognoz Specjalistycznych
Zobacz także
„Kiedy jakaś marka mówi, że jest ekologiczna, to najczęściej jest to frazes. Nic nie jest ekologiczne, poza samą naturą”. O tym, jak kapitalizm robi z nas eko-idiotów, mówi Janusz Mizerny
„Potrzebujemy więcej zieleni. To nie jest już kwestia estetyki, a najlepszy sposób na ochronę przed katastrofalnymi skutkami upałów” – apeluje ekoaktywistka Paulina Górska
Łukasz Łuczaj: Warkot kosiarek przez całe lato jest zbędny. Łąka koszona raz w roku produkuje prawie tyle tlenu, co las
Polecamy
Zimowit jesienny może zabić. Leśnicy ostrzegają: „To roślinny arszenik, 5-10 nasion to dawka śmiertelna”
„Zaburzenia psychiczne nasilają się w okresie występowania ekstremalnie wysokich temperatur” – mówi Weronika Michalak z HEAL
Lawina zgłoszeń dotyczących szerszeni i os. Tak źle jeszcze nie było. „Wzrost nawet o 1000 proc.”
„To kolejne hot girl summer, ale nie w przyjemny czy zabawny sposób” – ostrzega Jane Fonda
się ten artykuł?