Przejdź do treści

Joanna Górska: „Życie po raku to szukanie i odbudowywanie na gruzach dawnej siebie”

Joanna Górska i Robert Szulc w objęciach pozują na tle szarej ściany HelloZdrowie
Joanna Górska opowiada o tym, jak po wygranej walce z rakiem piersi zasypywała deficyty i na gruzach czegoś, co było kiedyś budowała zupełnie nowy świat / Zdjęcie: Materiały prasowe
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Pokutuje przekonanie, że pacjentka onkologiczna, która pokonała raka, powinna cieszyć się, że żyje, i za dużo nie wymagać od życia. No nie! Chcemy dawnej normalności i życia w pełni. Jednak zamiast tego pojawiają się schody, które trzeba pokonać. Mój organizm był bardzo osłabiony, doszły stany lękowe, dolegliwości fizyczne, choroby, które pewnie były skutkiem ubocznym leczenia onkologicznego. Nikt mi wcześniej nie powiedział, że aż tak różne będzie moje życie po raku od tego sprzed raka – mówi Joanna Górska pięć lat po zakończeniu leczenia onkologicznego. Z dziennikarką rozmawiamy o nowej książce i zmaganiach związanych z powrotem do normalności.

 

Kiedy w 2017 r. usłyszała diagnozę, była u szczytu kariery dziennikarskiej, wszystko układało się po jej myśli w życiu rodzinnym, była szczęśliwa. Dziękowała Bogu, że po burzliwych latach ma wewnętrzny spokój. Dziś, pięć lat po zakończonym leczeniu, Joanna Górska może powiedzieć, że jest zdrowa. Odeszła z telewizji, założyła swoją firmę i fundację. Żyje na własnych zasadach, najpiękniej jak umie. Dojście do tego nie było łatwe. Po drodze musiała przezwyciężyć paraliżujący strach przed nawrotem choroby, uwolnić się ze spirali ciągłego kontrolowania swojego stanu zdrowia i poradzić sobie z wieloma skutkami ubocznymi leczenia. W rozmowie z Hello Zdrowie opowiada, jak naprawdę wygląda jej życie po raku.

Marta Dragan: „Żyję najpiękniej jak umiem. To jest najważniejsze” – mówiłaś w rozmowie z moją redakcyjną koleżanką Ewą Wojciechowską. To było 4 lata temu, w 2019 r. Czym dziś jest dla ciebie to piękne życie? Jak ono wygląda?

Joanna Górska: Po zakończeniu leczenia onkologicznego usłyszałam od lekarza: „Jak dla mnie jest pani zdrowa, proszę pięknie żyć”. Latami szukałam odpowiedzi na pytanie, co to właściwie znaczy „pięknie żyć”. Postanowiłam słuchać siebie i swojej intuicji, przestać robić rzeczy, które mnie uwierały, które kosztowały dużo energii, przy których się spalałam. Żyć tak, jakby każdy dzień był najważniejszy. Ale to nie było łatwe, wymagało dużo pracy.

Dlaczego?

Naiwnie myślałam, że jak skończę leczenie, będzie w końcu normalnie, a dla mnie normalnie to było tak, jak przed rakiem. Jednak dość szybko przekonałam się, że to życie sprzed raka absolutnie nie wróci. Ono już było, minęło, a teraz na tych gruzach muszę na nowo odbudować siebie. Życie po raku zaczęło dyktować mi nowe warunki, do których albo musiałam się dostosować, albo je zaakceptować. Część zaakceptowałam i funkcjonuję, biorąc pod uwagę swoją kondycję psychiczną i fizyczną, a z częścią poradziłam sobie farmakologicznie albo terapeutycznie. Musiałam wykonać bardzo solidną i mozolną pracę z samą sobą. Poznać swoje emocje i intencje. Do tego potrzebna mi była psychoterapia, medytacja, różne techniki wyciszenia się i pracy z oddechem. Zadbałam o dietę, o ruch, ale też o to, kim się otaczam, kogo chcę mieć obok siebie, a kogo wykluczyć ze swojego życia. To był początek bardzo wielkich zmian w moim życiu. To były podstawy, od których zaczęłam budowanie tego „pięknego życia”.

Joanna Górska pod szpitalem

Wydawałoby się, że osoba, która po zakończonym leczeniu słyszy „czysto”, może spać spokojnie, ale w twoim przypadku tak nie było. W najnowszej książce „Przeżyć raka. I co dalej?”, którą napisałaś wspólnie ze swoim narzeczonym Robertem, mówisz o strachu przed nawrotem, który paraliżował, o spirali ciągłego kontrolowania się, o atakach paniki, o tym, że daleko było ci do cieszenia się pełnią szczęścia.

Pokutuje przekonanie, że pacjentka onkologiczna, która pokonała raka, powinna cieszyć się, że żyje i za dużo nie wymagać od życia. No nie! Chcemy dawnej normalności i życia w pełni. Jednak zamiast tego pojawiają się schody, które trzeba pokonać. Mój organizm był bardzo osłabiony, doszły stany lękowe, dolegliwości fizyczne, choroby, które pewnie były skutkiem ubocznym leczenia onkologicznego. Nikt mi wcześniej nie powiedział, że aż tak różne będzie moje życie po raku od tego sprzed raka. Bałam się wszystkiego, ból głowy odbierałam jako bóle przerzutowe i już miałam najgorsze myśli. Panicznie reagowałam na czerwone płyny, zapachy i dźwięki, które kojarzyły mi się ze szpitalem.

„Dobiliśmy dziada, ale i ja oberwałam” – podkreślasz w książce. Co jeszcze znalazło się na liście konsekwencji leczenia onkologicznego?

Pojawiła się między innymi nerwica lękowa w związku z tężyczką. Z kolei tężyczka, jak powiedział neurolog, to efekt wypłukania organizmu z wszelkich minerałów i witamin, możliwe, że przez chemioterapię. Ataki tężyczkowe łapały mnie kilka razy dziennie, przy różnych codziennych czynnościach, na przykład na zakupach w sklepie spożywczym. Byłam sama, nie wiedziałam, jak silny będzie atak i czy jak upadnę na ziemię, ktokolwiek będzie w stanie mi pomóc. Zostawiłam koszyk na środku sklepu i poszłam do auta się uspokoić, zastosować techniki oddechowe. Po tym zdarzeniu zaczęłam bać się ataków, co było błędnym kołem, bo im bardziej o nich myślałam, tym były silniejsze. Wpadłam w spiralę, z której bardzo trudno było się wydostać.

Przepracowanie tego i znalezienie sposobu na choroby, które pojawiły się po leczeniu onkologicznym, to kolejna pielgrzymka od lekarza do lekarza, od terapeuty do terapeuty, żeby znaleźć tego właściwego. Na terapii Simontonowskiej dostałam narzędzia, które stosuję do dziś, które pomagają mi w odnalezieniu siebie, spokoju. Pracuję nad oddechem, nad świadomością, nad wyobrażeniami i przekonaniami.

Jednym z zaskoczeń w tym życiu po raku był zachwiany cykl miesiączkowy po menopauzie farmakologicznej. W którymś momencie powiedziano ci, że mimo iż byłaś kobietą zaledwie 40-letnią, nie wyjdziesz już z menopauzy. To była dla ciebie dobra czy zła wiadomość?

Byłam w menopauzie farmakologicznej przez prawie rok. Tak jak praktycznie wszystkie onkopacjentki, brałam lek chroniący jajniki przed chemią, to zatrzymuje miesiączkowanie. Wiedziałam, że stuprocentowa ochrona jajników nie jest możliwa, że będą uszkodzone, ale powinny podjąć pracę. Profesor, do którego poszłam po leczeniu onkologicznym, zbadał mnie, spojrzał na wyniki badań hormonów i powiedział: „Pani Joanno, tutaj już nic nie będzie. Jest pani w menopauzie i już tak zostanie”. To był dla mnie szok, bo przecież ciągle jeszcze byłam dość młodą kobietą.

I nie wiem, jak to się stało, ale wizytę u pana profesora miałam w sierpniu, a dokładnie 10 września, pamiętam, bo byliśmy na ślubie przyjaciół, zaczęłam miesiączkować. Tu znowu zaskoczenie, bo nikt mi nie powiedział, że to pierwsze miesiączkowanie i kolejne również będzie tak bolesne i intensywne, prawie nie do zatamowania. Zapytałam moją onkolog czy to normalne, czy tak to powinno wyglądać.

I co usłyszałaś?

Że to normalne, bo jajniki, które nie pracowały przez rok, nagle zaczynają „wariować” i trzeba poczekać, aż wrócą do siebie. Ale one nie wracały, miesiączkowałam bardzo nieregularnie, odstępy między krwawieniami miałam zaledwie kilkudniowe. Nie wiedziałam, kiedy pojawi się okres, ile będzie trwał mój cykl. Nie wychodziłam z domu bez środków higienicznych.

Życie po raku zaczęło dyktować mi nowe warunki, do których albo musiałam się dostosować, albo je zaakceptować.

Jakie emocje i fizyczne skutki wiązały się z zaburzoną gospodarką hormonalną?

Bałam się, że dojdzie do anemii. Znalazłam panią onkolog ginekolog, która specjalizuje się w prowadzeniu trójujemnych pacjentek po leczeniu onkologicznym, miała już takie jak ja. Powiedziała, że są dwa wyjścia: odpowiednia dieta i sport albo hormonoterapia, która nakieruje mój cykl na dobre tory. Robert, który był wtedy ze mną w gabinecie, bardzo się ucieszył na to, że jest wyjście z sytuacji. Lekarka dokładnie wiedziała, przez co przechodzi. Byłam rozdrażniona, miałam wahania nastroju, a w domu bywałam wredną małpą. Rzeczywiście Robert wcześniej zwracał mi uwagę: „Asia, jesteś agresywna”, oczywiście sama tego nie zauważałam, ale jak mój syn Kacper potwierdził, że jestem momentami wredna, postanowiłam działać.

Mając receptę od tej pani doktor, poszłam do swojej onkolog klinicznej dr Katarzyny Pogody i zapytałam, co mam zrobić. Usłyszałam: „Jak to weźmiesz i dostaniesz tym razem hormonozależnego raka, to szukaj kogoś, kto cię będzie leczył. Bo to działanie na swoją szkodę, nie chcę o tym słyszeć”. Zdecydowałam się na dietę, a dokładnie post dr Dąbrowskiej, który mi pomógł wyregulować cykl. Do dziś raz na pół roku robię post pełny i dzięki temu mam stabilną sytuację.

W książce prowadzicie z Robertem intymną rozmowę o seksie, który w kontekście problemów onkopacjentek bywa często spychany na drugi plan. Dodajesz, że ta sfera niespecjalnie też interesuje onkologów. Dlaczego był to dla was temat zasługujący na miejsce w drugiej książce?

I dla mnie, i dla Roberta było to bardzo istotne, aby ten rozdział pojawił się w książce. Żyjemy w takim kraju, gdzie o seksie mało się mówi, robi się z tego tabu, a po chorobie albo w trakcie jest odbierany jako fanaberia. A to niezwykle ważna część naszego życia i nasz powrót do normalności wiązał się także z powrotem do życia intymnego. Chcieliśmy na nowo odnaleźć się jako mężczyzna i kobieta, a nie jako osoba wspierająca i osoba zdrowiejąca. Nie chciałam, żeby mój mężczyzna dalej patrzył na mnie jak na pacjentkę onkologiczną, którą trzeba się zaopiekować, z którą trzeba ostrożnie postępować i nie wiadomo, czy można dotknąć.

W czasie leczenia onkologicznego nie uprawialiśmy seksu, ale mieliśmy swoją intymność i czułość. To nam wtedy wystarczyło. Byłam wyniszczona, obolała, słaba. W moim przypadku brak zainteresowania seksem w czasie leczenia wynikał tylko i wyłącznie z mojej fizyczności. Powrót do siebie nawzajem był czymś, do czego bardzo tęskniliśmy. Mamy to, czego oboje chcieliśmy. Dr Robert Kowalczyk o seksie i intymności w czasie leczenia i po leczeniu mówi w naszej książce bardzo ciekawie i profesjonalnie. Zwraca uwagę na to, jak postrzegają siebie kobiety i że widzą siebie, swoje ciało i swoją atrakcyjność zupełnie inaczej niż ich partnerzy, gorzej. To bardzo istotne, bo przecież seks zaczyna się w głowie.

Pani Katarzyna Grochola powiedziała mi, że rak nauczył ją cieszenia się z drobiazgów i wdzięczności. A czego ciebie to doświadczenie nauczyło?

Oj tak! Człowiek widzi wiele spraw zupełnie inaczej. Przeżywamy głębiej coś, co kiedyś wydawało się zwyczajne, oczywiste. Potrafię się bardzo cieszyć z porannej kawy wypitej w spokoju, z pięknej jesieni, zachwycam się tym, że mogę patrzeć, jak rozwija się mój syn, jestem wdzięczna za każdy uśmiech w moją stronę i fajną emocję. Ale przede wszystkim nauczyłam się, że zawsze trzeba szukać rozwiązania i nie poddawać się. Umiem poprosić o pomoc. Przed rakiem każdą sprawę chciałam załatwiać sama. Nikogo nie potrzebowałam, bo jak sama zrobię, to będzie najlepiej, Zosia Samosia. Choroba pokazała mi, że mam spore grono przyjaciół, na których mogę liczyć i których mogę prosić o wsparcie.

Dziś robię swoje, działam po swojemu, żyję na własnych warunkach, co jest oczywiście konsekwencją zderzenia się z kryzysem zdrowotnym, ale absolutnie nie mówię, że rak mi to dał. Nie mówię, że tak wspaniale jest zachorować na raka, bo można sobie całe życie ustawić na nowo, przejść przemianę. Mi rak nic nie dał. Wszystko, co w tej chwili dzieje się w moim życiu, wypracowałam sama. Nie potrzebowałam raka do tego, żeby normalnie funkcjonować w tym zwariowanym świecie. Natomiast wdzięczna jestem lekarzom, mojej rodzinie, bliskim, że to wszystko wytrzymaliśmy, że żyję. Poukładałam dosyć zgrabnie to życie po raku. Odważnie podjęłam decyzję o odejściu z telewizji, z zawodu, który kocham. Poszłam na studia podyplomowe z kształcenia głosu i mowy, co w mojej firmie jest bardzo przydatne, zostałam wykładowcą na dziennikarstwie na Uniwersytecie SWPS, a w naszej Fundacji „SILNI SOBĄ” robimy tak fantastyczne rzeczy, jak akcja #onkowyprawka.

Na czym będzie polegać?

Będziemy rozdawać onkowyprawki pacjentkom i pacjentom, by podczas chemioterapii nikt nie marzł, bo leki, które podawane są dożylnie, są zimne, a rozchodzą się po całym ciele. Pamiętam dokładnie to przeszywające zimno. W onkowyprawce będzie ciepły, duży, miły w dotyku koc, którym każdy będzie mógł przykryć się po same uszy. Będzie też kosmetyczka na potrzebne rzeczy, chusta dla pań i czapka z daszkiem dla panów, butelka na ciepłe i zimne napoje oraz ulotka z najważniejszymi kwestiami dotyczącymi leczenia onkologicznego, a także torba do szpitala, która pomieści wiele przydatnych rzeczy. To jest projekt, o którym marzyłam już w czasie mojego leczenia.

Czy mimo odczuwalnych skutków leczenia onkologicznego da się pięknie żyć? Da się pięknie żyć, kiedy organizm nie zawsze daje radę działać na takich obrotach jak dawniej?

Mam wrażenie, że żyję najpiękniej jak się da i z takimi możliwościami jakie mam. Na nerwicę lękową i tężyczkę przyjmuję leki i suplementy, na insulinooporność stosuję kompletną dietę. Problem bolesnego i nieregularnego miesiączkowania rozwiązuję postami dr Dąbrowskiej. Na brak czucia w rękach i stopach pomogły mi wlewy kwasu alfaliponowego. Myślę, że na wszystko, co w jakimś stopniu utrudniało mi to piękne życie, udało się znaleźć sposób. Choć nadal stresuję się badaniami kontrolnymi, to nie mam na ich punkcie obsesji, nie wpadam w panikę, nie robię ich co trzy miesiące tak jak na początku. Poukładaliśmy wszystko, co mogliśmy, i mogę śmiało powiedzieć, że życie jest piękne. Nasza druga książka jest o tym, jak dwójka ludzi układa życie na nowo, jak zasypuje deficyty i na gruzach czegoś, co było kiedyś, buduje zupełnie nowy świat. Teraz jesteśmy bardziej uważni, rozważni, wdzięczni, ale i odważni w podejmowaniu decyzji. Każdy dzień jest najważniejszy, bo jest darem.

Okładka książki "Przeżyć raka. I co dalej?" Joanny Górskiej i Roberta Szulca

Książka Joanny Górskiej i Roberta Szulca „Przeżyć raka. I co dalej” to szczera opowieść o niewiarygodnie trudnym powrocie do normalności po wygranej walce z chorobą nowotworową / Zdjęcie: Materiały prasowe Wydawnictwa Luna

Joanna Górska – dziennikarka radiowa i telewizyjna, trener medialny i szkoleniowiec wystąpień publicznych, wykładowczyni SWPS. CEO firmy Departament Dobrego Wizerunku. Współautorka książek „Dziad. On silny, my silniejsi. O naszej walce z rakiem” i „Przeżyć raka. I co dalej?”. Prezeska Fundacji „SILNI SOBĄ”, która ma na celu wsparcie par po walce z rakiem w powrocie do normalnego życia.

Kobieta siedzi przy oknie. tekst dotyczy objawów depresji w menopauzie

KIOM, czyli Krótka Instrukcja. O Menopauzie

KIOM, czyli Krótka Instrukcja. O Menopauzie, powstała, żeby wspierać wszystkie kobiety, które przechodzą menopauzę, i te, które czują, że aktualnie doświadczane przez nie objawy mogą być z nią związane. Powstała także z myślą o osobach, które po prostu chcą się lepiej przygotować do tego etapu: czy dla siebie samych, czy po to, by wiedzieć, jak wspierać bliskie sobie kobiety.

Instrukcja jest po to, aby życzliwie, z troską i w sposób rzeczowy przedstawić Ci zagadnienia związane z menopauzą. Myślimy o niej jak o przyjaciółce, która już przeszła drogę, którą masz przed sobą. Dzieli się z Tobą wiedzą, doświadczeniem, podpowiada możliwości działania tak, żebyś mogła nawigować przez ten etap jak najlepiej dla siebie.

Instrukcję stworzyłyśmy wspólnie z ekspertkami wielu dziedzin, które w sposób jasny, ciekawy i merytoryczny wyjaśniły wiele aspektów menopauzy, a także wspólnie z kobietami, które podzieliły się doświadczeniem tego okresu.

Krótka Instrukcja. O Menopauzie jest darmowa. Możesz przeczytać ją na stronie krotkainstrukcja.pl lub pobrać ją w formie PDF-a.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.
Podoba Ci
się ten artykuł?