Przejdź do treści

Choroba śmiertelnie wstydliwa

Justyna z synkiem na rękach na tle morza. Justyna jest bohaterką reportażu o depresji okołoporodowej
"Początki mojego macierzyństwa mają czarny kolor i zamykają się w jednym słowie: samotność" - zaczyna swoją historię Justyna / archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?

Myślisz „macierzyństwo”, widzisz pluszowe misie i rozkosznego bobasa przy piersi. Kobiety utopionej w jeziorze nie widzisz, rodziny pogrążonej w żałobie nie widzisz. I tysięcy matek sparaliżowanych cierpieniem też nie widzisz. 37-latka ze Szczecina. 23-latka z Prudnika. 21-latka z Tarnowa. 31-latka z Białegostoku. Każda z historii tych kobiet dowodzi, że depresja poporodowa nie bierze jeńców. I choć nie mówimy o niej prawie wcale, jest śmiertelnie niebezpieczna.

 

Cześć, mam na imię Justyna, to moja historia

Początki mojego macierzyństwa mają czarny kolor i zamykają się w jednym słowie: samotność. Głęboka, dojmująca, przenikliwa. Takiej samotności nie doświadczyłam nigdy wcześniej ani nigdy później, choć ludzi dookoła było bardzo dużo. Ciocie, babcie, kuzynki. Wiadomo, każdy chce zobaczyć dziecko. A ja nie umiałam wydusić z siebie, jaka jestem samotna. Nie umiałam wydusić z siebie nic, bo ciągle płakałam. Ale już nie płaczę. Cześć, mam na imię Justyna, mogę opowiedzieć ci o mojej samotności. Może kiedyś jej doświadczysz, a może doświadczasz teraz i będziesz dzięki temu odrobinę mniej samotna.

Gaz, okno, tory

Depresja poporodowa to zaburzenie, które może wystąpić nawet rok po porodzie lub zacząć się jeszcze w ciąży, dlatego właściwszą nazwą jest depresja okołoporodowa. Obniżone samopoczucie, brak odczuwania przyjemności i przytłaczające zmęczenie to jej najczęstsze objawy. Dominującym nastrojem obok smutku i przygnębienia staje się drażliwość, która z kolei prowadzi do poczucia winy.

– Często pojawiają się również zaburzenia snu i apetytu, problemy z motywowaniem się, poczucie winy, przekonanie, że jest się złą matką, oraz nadmierny niepokój o dziecko i wygórowane oczekiwania wobec siebie – wylicza Magdalena Chrzan-Dętkoś, psychoterapeutka i jedna z koordynatorek projektu Przystanek MAMA, którego celem jest pomoc kobietom i szerzenie świadomości dotyczącej depresji okołoporodowej.

Jak dodaje, depresja okołoporodowa i baby blues to często pojęcia mylone. Baby blues objawia się zmianami nastroju, płaczliwością, poczuciem przytłoczenia, lękiem, czasem rozżaleniem z uwagi na zależność od dziecka. Pojawia się zwykle między trzecią a piątą dobą po porodzie i utrzymuje maksymalnie przez dwa tygodnie. Baby blues związany jest ze zmianami hormonalnymi i psychicznymi, doświadcza go aż 80% matek. A ile doświadcza depresji?

Na to pytanie Magdalenie trudno odpowiedzieć. Wyniki badań prowadzonych w ramach Przystanku MAMA różniły się od siebie w zależności od tego, czy kobieta wypełniała ankietę dotyczącą swojego samopoczucia w obecności położnej (7%), czy przez internet (75%).

– Ta rozbieżność może sugerować, że matki wstydzą się swojej depresji i maskują objawy przed innymi osobami – tłumaczy psychoterapeutka. – Najlepiej więc przyjąć wskaźnik europejski, czyli 12-15%.

Grafika przestawia kobietę, której włosy układają się niczym chmura burzowa. tekst dotyczy depresji - Hello Zdrowie

Choć te liczby mogą być zaniżone. Badania pokazują jasno: im większe równouprawnienie (rozumiane m.in. jako możliwość zarządzania własnym ciałem, równy dostęp do pieniędzy i edukacji), tym mniejszy odsetek depresji okołoporodowej. W rankingu dotyczącym równouprawnienia (Gender Equality Index) prym wiodą kraje skandynawskie, ale nie Polska, która w 2023 zajęła 18. miejsce z wynikiem niższym niż średnia kontynentu.

Jednak mimo różnic między krajami, w całej Europie główną przyczyną śmierci kobiet w pierwszym roku po urodzeniu dziecka jest samobójstwo. W Polsce zabija się rocznie od 70 do 80 kobiet, które w ciągu ostatnich 12 miesięcy zostały matkami. Zwykle wyskakują z okien, duszą się gazem lub kładą na torach. Umierają w wyjątkowo okrutny sposób, tak jak umarła Olga. W sierpniu 2020 roku ciało 37-latki ze Szczecina wyłowiono z jeziora Rusałka. Kobieta cierpiała na depresję poporodową. Popełniła samobójstwo, osieracając trzymiesięcznego synka. Wyjątek? Wcale nie. 23-latka z Prudnika. 21-latka z Tarnowa. 31-latka z Białegostoku. W kronikach policyjnych z ostatnich lat podobnych historii jest znacznie więcej. Każda z nich dowodzi, że depresja poporodowa nie bierze jeńców. I choć nie mówimy o niej prawie wcale, jest śmiertelnie niebezpieczna.

Ciągle zadaje sobie pytanie – dlaczego nikt mi nie powiedział, jak wygląda macierzyństwo, że jest tak przepełnione samotnością

Justyna

Bajzel w głowie [Historia Justyny]

Przedwczoraj urodziłam synka. Leżę na szpitalnym łóżku i doświadczam bezsilności. Wszechogarniającej niemocy. Płaczę. Mam problemy z laktacją, więc proszę o pomoc położną. W odpowiedzi słyszę, że nie będzie dotykać moich „cycków”. Dobija mnie to. Płaczę do końca pobytu w szpitalu, a później płaczę w domu. Boję się zostać sama z dzieckiem, nie wiem, czy dam radę się nim opiekować. Płaczę cały czas- gdy usypiam syna, gdy usiłuję karmić, gdy karmienie mi nie wychodzi i gdy słyszę od bliskich mi kobiet, że przesadzam i że powinnam się zmusić do karmienia. Tylko mąż widzi, jak się męczę. Zaciąga mnie do lekarza po tabletki na zatrzymanie laktacji. Dajemy małemu mleko modyfikowane i wtedy to już płaczę pełną gębą. Że nie jestem taką matką, jaką powinnam być. Ciągle zadaje sobie pytanie – dlaczego nikt mi nie powiedział, jak wygląda macierzyństwo, że jest tak przepełnione samotnością. Płaczę, że laski z Instagrama wyglądają fenomenalnie w swoich czystych pokoikach z dziećmi, które ciągle śpią. Czuję, że płaczę też z innych powodów, ale nie umiem określić, jakich. Mam bajzel w głowie.

Patrzę wstecz i nie mogę się nadziwić, ile szczęścia zabrała mi depresja – mówi Justyna / fot. archiwum prywatne

Czerwone flagi

Położna środowiskowa Dorota Misterkiewicz to specjalistka nie tylko od opieki okołoporodowej, ale również od zapominania. Zapomina materiałów szkoleniowych, dziecięcej wagi, butelek i smoczków dla podopiecznych. Zapomina nagminnie i celowo. Zapomina, by rzucić mimochodem do ojca dziecka: „Choć przejdziemy się razem do mojego samochodu, pomożesz mi przynieść to, czego zapomniałam”. Droga do auta zajmuje zazwyczaj dwie minuty, ale tyle wystarczy, by zapytać mężczyznę, jak ocenia stan swojej partnerki i wcisnąć karteczkę z numerem telefonu.

– Większość kobiet wstydzi się mówić o objawach depresji okołoporodowej – tłumaczy Dorota Misterkiewicz. – Przez cierpienie, które w sobie noszą, czują się „zepsutymi” i „niepełnowartościowymi” matkami. Przecież wszyscy mówili, że macierzyństwo jest takie piękne… ale one tego piękna nie dostrzegają. Wstydzą się.

Wstydzą się tak, że swoje objawy wolą ukrywać przed światem. Dlatego ojciec dziecka to dla Doroty drugie najważniejsze źródło wiedzy na temat stanu psychicznego kobiety. Pierwszym jest jej wyrobiona 25-letnim stażem spostrzegawczość.

– Na początku każdej wizyty proszę podopieczną, by pokazała mi dziecko. Matki reagują różnie: czasem lecą po noworodka, a czasem z obojętnością wskazują miejsce, w którym leży, przyzwalając mi, obcej przecież osobie, na to, żebym sama je obejrzała. To jedna z czerwonych flag. Kolejna pojawia się wtedy, gdy narzekają, że rozbudzę maleństwo, które dopiero zasnęło, jakby ponad wszystko pragnęły chwili spokoju. A trzecia, gdy w domu jest za brudno lub za czysto.

Za czysto? – upewniam się, że dobrze usłyszałam.

– Za czysto. Sprzątanie to świetne narzędzie do maskowania objawów depresji! Najpoważniejszy przypadek w mojej karierze dotyczył kobiety, której mieszkanie wyglądało nieskazitelnie. Podłoga lśniła, a dziecko w ubranku z żurnala i jeszcze leżało tak równiutko, jakby je ktoś specjalnie ułożył. Poprosiłam matkę, by położyła syna na przewijaku, a ona, zamiast wziąć malucha, zaczęła szorować przewijak, żeby był jeszcze czystszy. Po trzech dniach zadzwonił mąż: „Dorota, przyjedź, żona się rozebrała i wyszła na balkon, siedzi tam od godziny, nie reaguje”. A był to środek zimy. Ściągnęliśmy ją z balkonu i wezwaliśmy karetkę. To była najostrzejsza postać depresji okołoporodowej, czyli depresja psychotyczna, która na szczęście nie zdarza się zbyt często. Dziewczyna musiała dostać leki, ustabilizować się. Potem kontynuowała leczenie na własną prośbę. Jej przykład świetnie pokazuje, że depresja okołoporodowa jest niezależna od kobiety. To nie jej widzimisię. To nie jej słabość. To nie jej wina.

Większość kobiet wstydzi się mówić o objawach depresji okołoporodowej. Przez cierpienie, które w sobie noszą, czują się „zepsutymi” i „niepełnowartościowymi” matkami

Dorota Misterkiewicz, położna środowiskowa

Zakładam maskę [Historia Justyny]

Od tygodnia jestem w domu. Mam pomięte ubrania i twarz spuchniętą od płaczu. Przyjaciele są obrażeni, że nie ma ze mną kontaktu. Nie rozumieją, czemu się chowam. Czuję samotność, niemoc i smutek. Idę pod prysznic zmyć z siebie chociaż trochę bólu i tam znów płaczę. Ale tym razem tak bardzo, że tracę panowanie nad swoim ciałem. Dostaję drgawek, nie jestem w stanie samodzielnie wyjść. Z łazienki wyciągają mnie mama i mąż. Wiem, że nie rozumieją, co się stało i ja też nie rozumiem. Tłumaczę sobie, że to ostry baby blues i że za tydzień minie.

Nie mija. Położnej, która przychodzi na ostatni patronaż, mówię, że dzieje się ze mną coś złego. Odpowiada, żebym poszła na spacer, a na pewno poczuję się lepiej. Zestawiam jej słowa z tym, co od kilku tygodni słyszę od znajomych kobiet: „Weź się w garść”, „Nie traktuj dziecka, jakby było wielkim problemem”, „Nie przesadzaj” i zaczyna być mi wstyd. Myślę, że faktycznie przesadzam. Zakładam maskę, którą będę nosić przez najbliższe jedenaście miesięcy. Zaprzyjaźniam się z moją samotnością. Przestaję walczyć z głębokim poczuciem smutku, którego kompletnie nie rozumiem. Bo przecież urodziłam zdrowe, piękne dziecko, a w życiu nic ważniejszego nie ma.

Czas leci. Myśl o tym, że mam problem i że powinnam udać się do specjalisty, ciągle do mnie wraca. Ale idę dopiero po roku, bo wcześniej nie mam siły. Cała moja energia, albo raczej jakieś żałosne resztki energii z poprzedniego życia są mi potrzebne do opieki nad dzieckiem. Nie zostaje już nic, by zaopiekować się sobą. Gdy synek robi się starszy, pojawia się trochę siły. Umawiam się do psychiatry i słyszę, że mam nieleczoną depresję poporodową. Dostaję leki, które początkowo zmiatają mnie z planszy. Potem pojawia się sinusoida – radość, smutek, radość, smutek, a potem mój stan się stabilizuje, a umysł wraca do siebie. Odstawiam leki. Zaczynam w pełni cieszyć się macierzyństwem. Patrzę wstecz i nie mogę się nadziwić, ile szczęścia zabrała mi depresja.

Depresja okołoporodowa jest niezależna od kobiety. To nie jej widzimisię. To nie jej słabość. To nie jej wina

Dorota Misterkiewicz, położna środowiskowa

Wystarczy niewiele, by przynieść ulgę w samotności

O to, co może się stać, gdy depresja okołoporodowa nie jest leczona, pytam Magdalenę Chrzan-Dętkoś. Odpowiada, że istnieją trzy główne scenariusze. Pierwszy, najbardziej optymistyczny: mama uzyskuje odpowiednie wsparcie w zależności od nasilenia objawów depresji. Wsparciem może być położna, grupa mam, psychoterapeuta czy lekarz. Drugi scenariusz: depresja „znika sama”. Średni okres trwania jej objawów wynosi wtedy około sześciu miesięcy.

– Drugi scenariusz nie jest wcale tak optymistyczny – mówi Chrzan-Dętkoś. – Co prawda matka czuje się lepiej, jednak w okresie wielu wyzwań czuła się bardzo źle, a niemowlęta są przecież wrażliwe na stan emocjonalny głównego opiekuna, zwłaszcza że pierwszy rok życia to czas tworzenia więzi – przypomina.

Trzeci scenariusz: objawy depresyjne słabną, ale pojawia się łagodniejszy, chroniczny przygnębiony nastrój, któremu towarzyszy lęk, czyli tzw. dystymia. Objawy dystymii mogą trwać bardzo długo – obserwuje się je nawet u matek nastolatków.

Jest jeszcze czwarty scenariusz, związany z tym, że depresja jest chorobą śmiertelną i nieleczenie jej zagraża życiu.

By nie doprowadzić do scenariusza numer dwa, trzy i cztery, trzeba rzecz jasna udać się do specjalisty. Gdy depresja jest nasilona, zaleca się psychoterapię oraz wdrożenie farmakoterapii. W przypadku kobiet karmiących piersią leki zostają dobrane w taki sposób, by matka mogła kontynuować karmienie. Gdy depresja jest umiarkowana i łagodna, zaleca się psychoterapię, która nie musi wcale trwać długo – to może być kilka lub kilkanaście spotkań. Badania prowadzone w ramach programu Ministerstwa Zdrowia Przystanek MAMA pokazują, że nawet trzykrotny kontakt z psychologiem prowadzi do poprawy objawowej. Pomocny może być też kontakt z psychiatrą lub przeszkoloną położną czy pielęgniarką.

– Kobieta w depresji okołoporodowej potrzebuje być wysłuchana i zrozumiana, dlatego już pierwsza rozmowa zapobiega osamotnieniu i pomaga poradzić sobie z trudnymi uczuciami – mówi psychoterapeutka i tym razem to ona zadaje pytanie: – Tylko kto i gdzie ma tę kobietę wysłuchać?

Projekt Przystanek MAMA, w ramach którego kobiety z północnej Polski zmagające się z obniżonym samopoczuciem mogły bezpłatnie i od ręki skorzystać ze specjalistycznej konsultacji psychologicznej online lub stacjonarnie, zakończył się w 2023 roku. Finansowanie podobnych projektów na terenie całej Polski również dobiegło końca.

– Lekarz może skierować kobietę na konsultację psychiatryczną lub psychologiczną w ramach NFZ, ale to trwa bardzo długo, czasami za długo – mówi Chrzan-Dętkoś. – Wymaga załatwiania i czekania nawet kilka miesięcy, a kobiety w depresji nie mają siły wyjść z domu. W dodatku opiekują się dziećmi. Jestem pewna, że wiele z nich nie podejmie takiego wysiłku w pierwszych tygodniach po porodzie, a przecież im szybciej zacznie leczyć się depresję okołoporodową, tym lepiej.

Projektantka Agnieszka Bar pozuje w czerwonej sukience we wnętrzach Galerii SIC! BWA Wrocław

Jaki zatem jest plan na dalszą pomoc kobietom?

Magdalena Chrzan-Dętkoś: – Nasz zespół ocenia projekt Przystanek MAMA jako sukces. Mamy nadzieję, że Ministerstwo Zdrowia dalej będzie realizowało ten lub inny program profilaktyczny. Posiadamy gotowe materiały dla personelu, broszury dla rodziców, program szkoleń, wiemy, co się sprawdziło. Gdyby Ministerstwo lub gminy były zainteresowane kontynuacją lub wdrożeniem podobnego programu, bardzo chętnie się tym podzielimy.

O plany pytam również Justynę, która zgodziła się opowiedzieć historię swojej depresji i która dziś jest szczęśliwą mamą pięcioletniego chłopca.

Justyna: – Czy będę miała jeszcze dzieci? Zawsze marzyłam o większej rodzinie, chciałabym, żeby syn miał rodzeństwo. Kolki, nieprzespane noce, to wszystko da się przeżyć, ale kiedy wraca do mnie wizja tej okrutnej samotności, czuję się sparaliżowana. Boję się.

 

* Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej na temat depresji okołoporodowej lub wykonać test, który pomoże ci zorientować się w swoim samopoczuciu, zapraszamy na stronę www.przystanekmama.copernicus.gda.pl.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?