Maria Kaczorowska o psychopozytywności: „Myślom i emocjom pozwalajmy być dokładnie takimi, jakie są. Nie ruszajmy ich”
– Myślenie pozytywne zakłada, że mając długi, afirmujemy, że jutro się obudzimy i będziemy bogaci. Psychopozytywność natomiast mówi: „Czujesz lęk, uznaj go, jest na niego miejsce”. (…) I robi to miejsce na wszystkie uczucia i myśli: przyjemne, nieprzyjemne, nawet szalone – mówi Maria Kaczorowska, psycholożka, twórczyni @MiłychObrazków, autorka poradnika „Psychopozytywność. O mądrym i czułym byciu przy sobie”.
Aleksandra Tchórzewska: „Złość piękności szkodzi”, „Przestań się w końcu mazać”, „Nie ma co się smucić”. Wielu z nas słyszało to od dziecka. Wiele lat byłam przekonana, że w naszym życiu nie miejsca na złe emocje. A tu, za sprawą pani książki, dowiaduję się, że nie dość, że jest miejsce, to jeszcze żadne emocje nie są złe!
Maria Kaczorowska: Właśnie taki cel przyświecał pisaniu tej książki. Żeby te wieści, które od kilku lat rozprowadzam przez internet na profilu @Miłe obrazki, miały formę drukowaną i dotarły do osób, które nie korzystają z social mediów albo nie dotarły na profil. Wiedza o tym, że niektóre nasze myśli, emocje i niektóre zachowania nie są złe – są po prostu użyteczne. Bo tu właśnie o tę użyteczność chodzi: czy coś pomaga nam dobrze żyć, czy stoi na przeszkodzie do dobrego życia?
Definiuje pani psychopozytywność jako „założenie, że nie ma żadnej myśli, emocji ani zachowania, które jest same w sobie moralnie złe lub szkodliwe”. A jak czuję ogromną zazdrość i mi z tym źle? Bo ja naprawdę zazdroszczę sąsiadom tego domu z basenem!
Wtedy warto zauważyć tę swoją myśl: „Mam taką myśl, że moi sąsiedzi nie zasługują na taki ładny dom. Ta myśl mi się nie podoba. Nie chciałabym, żeby ci ludzie się kiedyś o tym dowiedzieli. I ja też o sobie nie chcę myśleć jako o kimś, kto ma zazdrosne lub zawistne myśli”.
Mogę położyć sobie rękę na klatce piersiowej lub brzuchu i powiedzieć: „Mam taką myśl. Ona jest o tym, że nie mam w życiu czegoś, co jest dla mnie bardzo ważne”. Mogę to przytulić i zobaczyć, że jest to trochę jak wołanie dziecka. Dziecko czasem krzyczy, złości się, a matka myśli, że musi je wychować, utemperować. Ale doświadczona mama lub wprawny pedagog kiedy usłyszy „Jesteś najgorszą matką na świecie” albo „Idź stąd” od dwulatka, to się nie obrazi, nie powie, że to porażka wychowawcza, bo będzie rozumiała: „Ooo, przeoczyliśmy poobiednią drzemkę”. Będzie wiedzieć, że te słowa nie są wypowiedziane w złej wierze, tylko są prośbą o pomoc, o nawiązanie relacji. Może niezbyt przyjemną, ale najlepszą, jaką dziecko zna.
I nasze emocje można potraktować bardzo podobnie: że to jest sposób, w jaki nasze ciało i psychika kontaktują się z nami i mówią, że czegoś nie ma, czegoś jest za dużo albo że czegoś potrzebują. Opowiadają nam historię o braku i nadmiarze.
Chcę stosować psychopozytywność w swoim życiu. Od czego mam zacząć? Jakie są główne techniki stosowane podczas praktykowania tej postawy?
Moja ulubiona podstawowa technika brzmi: „Mam taką myśl” lub „Mam takie uczucie” – jestem w jakiejś sytuacji, bardzo się stresuję np. przed wywiadem. Mogę pomyśleć: „Ale jestem zestresowana”. Umysł, nasza maszyna do szukania rozwiązań, podpowie nam: „A może ja się do tego nie nadaję?”, „Odwołajmy to spotkanie”, „Wyjadę w Bieszczady!”. Jeśli sytuacja jest trudniejsza niż przyjemny wywiad, umysł może zaproponować jeszcze bardziej drastyczne rozwiązania, nawet typu „Nie chcę żyć!”, „Rezygnuję, bo życie to cierpienie”. Mogę albo za tą myślą pójść i próbować przekonać „krzyczącego trzylatka”, że mamusia nie jest najgorsza na świecie, albo zauważyć: „Oho! Ale mi teraz mi wali serce. Mam taką myśl, że to jest przerażające, że się do tego nie nadaję”. Pozwolić tej myśli być. A potem zrobić to, co dla mnie ważne – w tym przypadku udzielić wywiadu.
Mogę potraktować myśl jak kota siedzącego na parapecie. Jeśli ktoś ma w sobie przestrzeń i czuje taką możliwość, to może zastanowić się: „Skąd ten kot przyszedł?”. Może widziałam go już wcześniej w domu rodziców? Mogę się zaciekawić tą myślą, a nawet docenić ją, zauważyć, że kot ma ładne futerko. Podziękować swojemu umysłowi, że próbuje mnie chronić. I zacząć działać, ale nie podejmując działania przeciwko tej myśli, tylko ku takiemu życiu, które jest dla mnie ważne.
Czyli zaakceptować te myśli?
Pracuję nurtem terapii akceptacji i zaangażowania i widzę, jakie emocje na całym świecie wzbudza słowo „zaakceptować”. Akceptacja źle nam się kojarzy. Ludzie myślą, że zaakceptować oznacza polubić coś. Jeśli coś akceptuję, to znaczy, że się z tym zgadzam, że określa mnie to jako człowieka. Jeśli pozwolę sobie na myśl o zniszczeniu domu sąsiada i się nią zaciekawię, to znaczy, że jestem złym człowiekiem.
Nasz umysł jest szybki do oceniania. A według mnie, określają nas dopiero nasze wybory: co zrobimy z tą myślą.
Jeżeli czuję zazdrość, zawiść, mogę powiedzieć sąsiadce na grillu: „A wiesz, jak tak patrzę na ten wasz trawnik, to kiedyś aż tak sobie pomyślałam, że bym go przejechała traktorem, bo jest taki piękny!”. Mogę to więc przekuć w zachowanie, w którym uznaję, że ma coś pięknego, co ja tak bardzo chciałabym mieć, co bardzo cenię. Kiedy nie idę za tą myślą, nie rozlewam smoły na trawnik, tylko biorę tę myśl pod pachę, idę z ciastem do sąsiadki i szczerze jej mówię o tej myśli, to może ona pogłębić więź z tą sąsiadką i sprawić, że ona poczuje się lepiej. Może szczera rozmowa o moich uczuciach zmieni jej perspektywę i bardziej doceni swój trawnik. Jej życie stanie się piękniejsze. A to była przecież zła, niedobra myśl!
W jaki jeszcze sposób psychopozytywność może wpłynąć na nasze relacje z innymi?
Kiedy odklejamy się od historii na nasz własny temat i na temat świata, możemy zdjąć okulary swoich oczekiwań i zobaczyć większe bogactwo otaczającej nas rzeczywistości.
Psychopozytywność sprawia, że nie opowiadamy sobie historii o teściowej, starej ropusze, tylko możemy zobaczyć w niej oprócz tego człowieka, który ma swoją bardzo złożoną historię, przed którym może nie musimy się wcale bronić. Z ofiary możemy stać się kimś, kto wybiera sposób bycia z innymi ludźmi. Kimś, kto sobie od nich bierze różne rzeczy, kto może im dawać. Taka sprawczość jest czymś, co bardzo łączy się z naszą satysfakcją z życia. Możemy się zaskoczyć!
Jaka jest różnica między psychopozytywnością a pozytywnym myśleniem?
Myślenie pozytywnie w pop-instagramowym doradztwie i coachingu mówi o tym, że są dobre i złe emocje. Zakłada ono, że jest dobra część psychiki, którą musimy pielęgnować, i zła, z którą musimy walczyć. Pozytywne myślenie zakłada, że jest miejsce tylko na to, co jest przyjemne, fajne i dobre. Wszystko, co nie ma tej etykiety, musimy zwalczyć i zapomnieć.
Przykład: mamy zadłużoną kartę kredytową na 20 tys., pożyczkę na wysoki procent, ale – zgodnie z pozytywnym myśleniem – afirmujemy, że jutro się obudzimy i będziemy bogaci. Psychopozytywność natomiast mówi: „Czujesz lęk, uznaj go, jest na niego miejsce. Być może ta myśl ma ci coś do powiedzenia. Co możesz zrobić, żeby sobie pomóc? Jakim chcesz żyć życiem? Czy weźmiesz odpowiedzialność za to, co się dzieje?”.
Psychopozytywność więc robi miejsce na wszystkie uczucia i myśli: przyjemne, nieprzyjemne, nawet szalone, w stylu: napadnę na bank. Taka myśl nie jest przydatna, użyteczna, ona po prostu jest. Nie muszę przecież za nią iść. Psychopozytywność zakłada, że wszystkie trudne emocje, typu strach, lęk, są nieodłącznymi elementami życia. Kierunkiem działania jest to, jakim chcę być człowiekiem.
Wspólną rzeczą jest wpływ na wybory, które podejmujemy. Tylko że w psychopozytywności ten wpływ wynika z tego, jakie podejmuję działania, a w pseodupozytywności jest myślenie życzeniowe, boskie prawa, energie.
W swojej książce wspomina pani, że od pozytywnego myślenia woli elastyczne: żeby móc przyglądać się swoim myślom z różnych perspektyw. Jak to zrobić?
Nie jestem wrogiem tego, żeby myśleć o sobie dobrze. Ale nie lubię, kiedy pozytywne myślenie dominuje. Jestem zwolenniczką, żeby myśleć o sobie dobrze wtedy, kiedy robię rzeczy, które nie są złe. Załóżmy, że sprawiam komuś przykrość i mówię: „Sorry, widzę że ci przykro, ale ze mną jest wszystko w porządku. A skoro ze mną jest wszystko w porządku, a ty się źle czujesz, to wiadomo, z kim jest coś nie tak”. To paskudne, jeśli ludzie myślą o sobie tylko w superlatywach! Czym innym jest myślenie o sobie w sposób życzliwy, przyzwolenie na to, żeby czuć różne rzeczy. Branie pod uwagę innych, poczucie wspólnoty jest bardzo ważne. Branie odpowiedzialności za to, że wpływa się na innych ludzi.
Żeby było elastycznie, trzeba się odkleić od historii, nie można być z nią sztywno związaną. Zauważyć wspomniane: „Mam taką myśl, mam takie uczucie”. Mogę swoje historie opowiadać innym osobom i być otwartą na to, co one widzą i słyszą. Mogę czytać książki i szukać nowych perspektyw, których wcześniej nie widziałam. Bo bohater książki zachowuje się w sposób, który mi nigdy nie przyszedł do głowy. Mogę zapisywać swoje myśli o sobie: w momencie, kiedy są na kartce, nie ma ich już w mojej głowie. Mogę wtedy myśl przysunąć, oddalić, zobaczyć, jak będzie wyglądała, kiedy wrócę do biurka po zrobieniu herbaty.
Jeśli mam myśl, że „jestem głupia i do niczego się nie nadaję”, nie niszczę jej, ale odkładam na chwilę na kolana. I obserwuję, czy jeszcze oprócz niej pojawia się coś innego. Mogę wtedy skierować uwagę na to, co czuje moje ciało, jak mi się oddycha, jaką przyjmuje postawę. Mogę popatrzeć, gdzie jestem, posłuchać dźwięków, które są dookoła, powąchać sweter albo poduszkę. Czyli zastosować techniki znane z kursów uważności. Ona nam pokazuje, że kiedy przerzucamy swoją uwagę, to zmienia nam się perspektywa.
Myśl: „jestem do bani” przesłania wszystko. Ale jeśli potuptam sobie nogami, pojawia się: „Mam myśl, że jestem do bani, a pod nogami czuję dywan”. Wtedy okazuje się, że ta myśl nie jest taka duża, bo jeszcze się mieści dotyk dywanu. Mieści mi się jeszcze to, że mam ciepłe skarpetki, że boli mnie trochę kręgosłup, że czuję zapach szamponu, że jest ładne światło.
Przerzucamy swoją uwagę nie po to, żeby uciec, tylko zobaczyć, że ta myśl to jedna z rzeczy, która mnie spotyka w tej chwili. Ale spotyka mnie w tej chwili także dużo innych rzeczy.
A jeśli tego wszystkiego nie zrobię, tylko stłumię emocje w sobie, to jakie będą tego skutki?
Walczenie z emocjami i z myślami to jedne z mechanizmów, które mogą podtrzymywać zaburzenia nastroju, depresję, zaburzenia lękowe. Taka postawa sprzyja też uzależnieniom, bo pojawia się mechanizm uciekania od trudnych emocji: zrobię wszystko, żeby nie czuć okropnego bólu. Jak odstawiam to moje ukojenie, pojawia się dyskomfort, więc muszę znów sięgnąć po alkohol, papierosa lub telefon. To jest zagrożenie, kiedy nie akceptujemy emocji, kiedy się ich boimy. Ból psychiczny jest nieodłączną częścią życia. Walcząc z nim, dodajemy go sobie zazwyczaj jeszcze więcej.
Na szczęście możemy nabywać nowe, pomocne umiejętności. Strategie, które wykorzystywaliśmy do tej pory i które nie najlepiej nam służyły, zostają jednak razem z nami. To, co my możemy zrobić, to wdrażać i utrwalać nowe umiejętności, a jednocześnie mieć w pamięci, że umysł potrafi też reagować inaczej i zauważać, kiedy pojawiają się niekorzystne dla nas strategie. Im więcej będziemy ćwiczyć uważność, życzliwe przyjmowanie myśli, tym szybciej stanie się to naturalne. Ale jeśli przez 30 czy 50 lat życia zachowywaliśmy się inaczej, czeka nas długi trening.
Jakie są najczęstsze problemy z emocjami, z którymi przychodzą do pani pacjenci?
Czasem słyszę od pacjentów prośbę: „Jestem smutna, mam niską samoocenę, niskie poczucie własnej wartości, boję się. Usuń to, Marysiu, zabierz, zmień”. Wtedy proponuję, że dam słoiczek z tabletkami, żeby pacjent już nigdy nie czuł nic trudnego, żeby zawsze już mu się buzia śmiała. Na początku pojawia się ekscytacja. Ale kiedy mówię: „Wyobraź sobie, że twoje ukochane dziecko poważnie choruje, cierpi, a ty bierzesz te tabletki i buzia się śmieje cały czas”, zdecydowana większość klientów w tym momencie stwierdza, że tak to jednak nie chce.
Są też osoby, które proszą, żeby pomóc im nie czuć niczego. Ale to przecież znaczy, że w ich życiu nie będzie nic ważnego, nic pięknego. I kiedy dochodzimy do tego, że duże emocje są nieodłączną częścią tego, co w życiu ważne, to też okazuje się, że klienci jednak tak nie chcą.
I potem okazuje się, że problemem nie jest to, że ktoś czuje smutek, lęk albo złość, tylko to, że żyje nie tak, jakby chciał. Albo że uciekając od psychicznego bólu, przestaje robić rzeczy, które są dla niego naprawdę ważne. Bo uwierzył w to, że da się uciec od bólu i jednocześnie mieć dobre życie. A ja stoję na stanowisku, że się nie da. Strata jest wpisana w nasze życie i jest ceną, jaką musimy zapłacić za posiadanie. Myślom i emocjom pozwalajmy być dokładnie takimi, jakie są. Nie ruszajmy ich.
Pisze pani: „W idei psychopozytywności chodzi o uznanie, że każda osoba zasługuje na życzliwy odbiór swojego życia psychicznego we wszystkich jego obszarach – myślach, emocjach, zachowaniach i odczuciach”. Co mam zrobić, jeśli tej życzliwości wśród bliskich nie widzę?
Jeśli ćwiczę na sobie życzliwość, mogę także przyjąć z nią inne osoby, mimo uczucia dyskomfortu. Jeśli wujek powie: „A czym ty się dziecko przejmujesz, weź się do roboty” – mogę przyjąć, że jestem biedna, a on nic nie rozumie. Ale mogę też przyjąć, że to jest 60-letni organizm, który myśląc w ten sposób, dożył dzisiejszego dnia. Ma swoją mądrość, wie o życiu coś, czego ja nie wiem. Przyjmuję słowa wujka z ciekawością i pozwalam sobie, mimo irytacji, nie odwracać się do niego plecami, mówić, że jestem mądrzejsza, że muszę zadbać o siebie. Bo ja dbam o siebie, jestem dla siebie czuła, a jednocześnie mam miejsce na to, że drugi człowiek ma inaczej.
”To paskudne, jeśli ludzie myślą o sobie tylko w superlatywach!”
W jaki sposób psychopozytywność może wpłynąć na nasze zdrowie i samopoczucie? Jakie realne korzyści nam przynosi?
Jeżeli jestem psychopozytywna i przyjmuję sygnały z mojego ciała, bez walki z nimi, tylko je obserwuję i jestem ich ciekawa, to mogę dostosowywać swoje zachowanie i działanie do rzeczywistych potrzeb mojego ciała. I przez to lepiej odpowiadać na te potrzeby.
Jeśli mówię „Jestem zmęczona. Nie mogę być zmęczona! Muszę być zmotywowana!”, to zaprzeczam temu, że gorzej się czuję, że potrzebuję odpoczynku. Nie pójdę do lekarza, nie zbadam się, nie zadbam o to, co jest dla mnie ważne. Kiedy robimy rzeczy, które nie są oparte na wartościach, trudno nam utrzymać motywację. Dopuszczając do siebie złość, smutek i lęk, dopuszczam też przyjemność, radość, satysfakcję. A wtedy łatwiej mi dbać o swoje zdrowie.
Czy można przedobrzyć z psychopozytywnością?
Nie można. Psychopozytywność jako wartość sama w sobie nie jest szkodliwa. Ale procesy, które do niej prowadzą, mogą stać się nieużyteczne. Rozmawiałyśmy o przekierowywaniu uwagi na coś innego, np. na bodźce zmysłowe. Jeżeli np. szef mówi, że jeśli nie zmienię swojej strategii pracy, to będziemy musieli się pożegnać, a ja stwierdzam: „Czuję zapach wiśni, widzę fioletową zasłonkę”, to będzie dla mnie nieużyteczne. Teoretycznie jest to ćwiczenie na uważność, ale będzie służyło odwracaniu uwagi od tego, co jest trudne. Czyli nie będzie psychopozytywnością, ale będzie się za nią przebierało. To będzie unikanie.
Życzliwość jest dobra. Zawsze. Ale nie zawsze muszę stosować zachowania wspierające życzliwość. Mogę wybierać, kiedy coś służy dobremu życiu, a kiedy nie. Przecież nie otworzę drzwi złodziejowi na oścież tylko dlatego, że chcę być życzliwa.
Maria Kaczorowska – autorka „Miłych Obrazków”, psycholożka, terapeutka ACT (czyli terapii opartej na akceptacji i zaangażowaniu), członkini światowego Stowarzyszenia Nauk Kontekstualnych o Zachowaniu oraz jego polskiej gałęzi. Ukończyła psychologię na Uniwersytecie Łódzkim. Doświadczenie zdobywała pracując m.in. jako psycholog w świetlicy terapeutycznej, psycholog szkolny, pedagog ulicy. Prowadzi własną praktykę i warsztaty rozwojowe dla grup.
Zobacz także
Psychokosmetologia, czyli jak stres i inne emocje wpływają na stan skóry?
„Głębokie oddychanie może nam pomóc wtedy, kiedy chcemy się ożywić, a nie uspokoić”. Psycholożka wyjaśnia, jak oddychać, by ostudzić emocje
„Zejście na poziom ciała otwiera inną przestrzeń. Odkrywa, że jest w nas zupełnie inny, dużo łagodniejszy głos”. O myśleniu ciałem mówi Zuza Sikorska
Podoba Ci się ten artykuł?
Polecamy
Filip Cembala: „Komu z nas nie brakuje ulgi w czasach zadyszki wszelakiej?”
Sara James porusza temat zdrowia psychicznego w najnowszym singlu. „Mam 15 lat i brak mi tchu” – śpiewa artystka
Ludzie myślą, że mają rację, nawet jeśli się mylą. Naukowcy zbadali, dlaczego się tak dzieje
„Jeżeli nie słuchasz szeptów swojego ciała, to będziesz musiał usłyszeć jego krzyk” – mówi psychoterapeutka dr Agnieszka Kozak
się ten artykuł?