Przejdź do treści

„Poszukiwana długonoga bestyjka”. Polscy naukowcy zwrócili się z apelem do Polaków

Kleszcze Hyalomma - Hello Zdrowie
Kleszcze Hyalomma mogą stanowić bardzo poważne zagrożenie dla ludzkiego zdrowia źródło: Adobe Stock
Podoba Ci
się ten artykuł?

Sezon na kleszcze już się rozpoczął. Jak wiadomo, pajęczaki te są bardzo niebezpieczne dla ludzi, bo mogą przenosić szereg chorób. Jeszcze groźniejsze są kleszcze Hyalomma, które w odróżnieniu od naszych pospolitych, mogą dodatkowo przenosić gorączkę krwotoczną. Pomóc w ustaleniu, czy są już w Polsce, może każdy z nas.

„Biega szybko, śledzi ofiarę nawet przez kilkaset metrów”

Są duże, mają długie prążkowane odnóża, szybko się poruszają i aktywnie tropią potencjalnych żywicieli. Mierzą ok. 8 mm długości. Gdy są odżywione krwią mogą osiągać nawet blisko 2 cm. Mają różne odcienie: od rudobrązowego po czarny. Kleszcze Hyalomma nazywane są „monster ticks”. Jako że najbardziej lubią ciepłe i suche miejsca, najczęściej zasiedlają pustynie, półpustynie, stepy czy sawanny, dlatego też głównie zamieszkują Afrykę i Azję.

Jednak, jak donoszą naukowcy, egzotyczne kleszcze zaczynają opanowywać Europę: pojawiły się w Niemczech oraz Czechach. Przenoszone są przez zwierzęta gospodarskie. Wcześniej, bardzo szybko ginęły z powodu niskiej temperatury i wysokiej wilgotności. Jednak zmiany klimatyczne – powodujące ciepłe wiosny oraz upalne i suche lata – pozwalają im przetrwać.

„Uwaga! poszukiwana długonoga bestyjka: Hyalomma. Po opiciu krwią ofiary osiąga nawet 2 cm długości. Biega szybko, śledzi ofiarę nawet przez kilkaset metrów. Lubi krew koni, owiec, bydła i psów. Dla ludzi groźna – przenosi wirusa krymsko-kongijskiej gorączki krwotocznej. Ostatnio widziana za niemiecką granica, np. Frankfurt nad Odrą! Łapać w rękawiczkach i wysyłać fotki do nas! Bądźcie czujni!” – napisała w mediach społecznościowych prof. Anna Bajer z Zakładu Eko-Epidemiologii Chorób Pasożytniczych na Wydziale Biologii Uniwersytetu Warszawskiego.

„Narodowe kleszczobranie” – projekt polskich naukowców

Naukowcy Uniwersytetu Warszawskiego ruszyli z projektem, którego celem jest sprawdzenie, czy i gdzie dotarły „monster ticks”. Twórcy projektu podkreślają, że zaangażowanie społeczeństwa w program „Narodowe kleszczobranie” może przyczynić się do zebrania bezcennej wiedzy o nowych zagrożeniach ze strony kleszczy oraz do rozwoju nauki. Zebrana wiedza pozwoli na zapobieganie chorobom odkleszczowym i sporządzenie mapy zagrożeń.

W „narodowym kleszczobraniu” każdy może wziąć udział. Co trzeba zrobić? Wystarczy dokładnie obejrzeć siebie, a także swojego czworonoga po spacerze i – jeśli znajdziemy kleszcza – wysłać go do naukowców.

Jeśli decydujemy się na usunięcie kleszcza bez użycia dodatkowych narzędzi tylko przy pomocy palców, warto zrobić to w jednorazowych rękawiczkach. Jak informują naukowcy, to pozwoli „uniknąć kontaktu skóry z uszkodzonymi tkankami kleszcza i zmniejszyć możliwość zarażenia wirusem”. W tym celu najlepiej użyć pęsety kosmetycznej, ewentualnie innych specjalistycznych narzędzi np. haczyków zwanych kleszczołapkami.

„Ważne jest, aby kleszcz był uchwycony jak najbliżej skóry. To zapobiega zgnieceniu pajęczaka, a tym samym uwolnieniu potencjalnie niebezpiecznych płynów ustrojowych. Najlepiej wyciągać kleszcza powoli, unikając gwałtownych szarpnięć” – instruują naukowcy.

Osoby, które trafiły na nietypowe kleszcze, proszone są o przesłanie ich na adres Zakładu Eko-epidemiologii Chorób Pasożytniczych na Wydziale Biologii Uniwersytetu Warszawskiego.

Przed wysyłką kleszcza najlepiej zamrozić w torebce plastikowej przez co najmniej 24 godziny. Następnie zapakować z kartką z danymi: z jakiego zwierzęcia zdjęty, data, miejsce, adres zwrotny. Szczegóły znajdziesz TUTAJ.

Gorączka krwotoczna krymsko-kongijska

Dlaczego na egzotyczne kleszcze trzeba szczególnie uważać? Otóż, przenoszą one te same choroby, co nasze pospolite kleszcze tj. tj. kleszczowe zapalenie mózgu, boreliozę, anaplazmozę, babeszjozę, riketsjozę, ale dodatkowo także gorączkę krwotoczną krymsko-kongijska.

Jest to choroba wirusowa, której nazwa pochodzi od Krymu, na którym w 1944 r. wyryto pierwszy przypadek zarażenia patogenem. W 1956 r. pojawił się on również w Kongo, stąd drugi człon nazwy.

Wirus przenoszony jest głównie poprzez ukąszenie kleszcza. Jednak to nie jedyna możliwa droga zarażenia – może do niego również dojść w wyniku styczności z zarażonymi nim zwierzętami hodowlanymi i ich mięsem oraz drogą kropelkową.

Objawy gorączki krymsko-kongijskiej to:

Na zaawansowanym etapie choroby pacjenci są agresywni, mają nagłe zmiany nastroju i zaburzenia koncentracji, pojawiają się też krwotoki z nosa i wybroczyny. 

Jak podaje Główny Inspektorat Sanitarny śmiertelność choroby wynosi nawet 50 proc. Niestety nie wynaleziono jeszcze na nią szczepionki ani leku. Leczenie jest objawowe. 

Do wyświetlenia tego materiału z zewnętrznego serwisu (Instagram, Facebook, YouTube, itp.) wymagana jest zgoda na pliki cookie.Zmień ustawieniaRozwiń

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.
Podoba Ci
się ten artykuł?