Przejdź do treści

Naklejki z imionami dzieci na szybie samochodu to beznadziejny pomysł. Dlaczego? Wyjaśnia Cezary Lasota

Naklejka na szybę auta z informacją o imieniu dziecka - Hello Zdrowie
Naklejki z informacjami o członkach naszej rodziny na szybie auta stanowią realne zagrożenia dla bezpieczeństwa malucha / Zdjęcie: Hello Zdrowie
Podoba Ci
się ten artykuł?

„Jedzie z nami Franio”, „Zosia w aucie” – to przykładowe hasła, które znajdują się na naklejkach widocznych na szybach wielu samochodów. Jeśli jesteś rodzicem i masz tego typu wlepki z imionami dzieci, natychmiast je usuń. Przynoszą więcej szkody niż pożytku, o czym przypomina Cezary Lasota, autor profilu @pogotowie.handlowe na TikToku. „Nikogo nie obchodzi to, ile bąbelków wieziesz w swoim aucie i jak mają na imię. Poza jedną osobą” – przestrzega.

Rodzicu, nie przyklejaj do szyby naklejki z imieniem dziecka

Wielu rodziców lubi informować innych uczestników ruchu drogowego, że podróżuje ze swoim dzieckiem. W tym celu kupują personalizowane naklejki z imionami pociech i naklejają je w widocznym miejscu na tylnej szybie auta.

Entuzjaści tego typu pomysłu tłumaczą, że wlepki mają być cenną informacją dla innych kierowców. Jaki konkretnie przekaz mają dawać? Ich zdaniem mają one skłaniać innych uczestników ruchu drogowego do większej cierpliwości i wyrozumiałości wobec potencjalnie powolnej jazdy auta z dzieckiem na pokładzie. Jeszcze inni twierdzą, że taka naklejka może być cenną informacją m.in. dla służb ratunkowych w przypadku ewentualnego wypadku – ma pomóc w szybszym dotarciu do malucha i udzieleniu mu pomocy.

Cezary Lasota, autor profilu @pogotowie.handlowe na TikToku, twierdzi jednak, że korzyści, które mogą teoretycznie płynąć z naklejki z imieniem dziecka, są zdecydowanie mniejsze niż zagrożenie, jakie może z niej wynikać.

„Kojarzycie na pewno te różnego rodzaju naklejki, przyssawki na szybę: 'Jedzie z nami Franio’, 'Jedzie z nami Benio’. Niektórzy mają w ogóle całą rodzinę wytapetowaną na tylnej klapie, żeby wiadomo było, że jedzie pies, kot, mama, tata. Wszyscy po kolei są, jakby ten, co jedzie za wami, widząc taką naklejkę, stwierdził: 'a to nie przywalę. Miałem mu się wpakować w zderzak, ale jak wiezie dzieci, to nie będę'” – ironizuje Lasota. „Nikogo nie obchodzi to, ile bąbelków wieziesz w swoim aucie i jak mają na imię. Poza jedną” – podsumowuje.

I wyjaśnia, jakie realne zagrożenie stwarza taka niepozorna wlepka.

„Ułatwiacie drogę niebezpiecznym osobom”

Zdaniem Lasoty, osoby decydujące się na umieszczenie na szybie pojazdu specjalnej naklejki, informującej o dzieciach w pojeździe, powinny zdać sobie sprawę z ryzyka, jakie może ona nieść. Nie jest to bowiem – jakby się mogło wydawać – jakaś tam niewinna naklejka. „Tam są zapisane imiona dzieci” – zaznacza mężczyzna, sugerując, że na szali stawiana jest kwestia ich bezpieczeństwa.

Weźcie sobie pod uwagę jedną rzecz: robiąc coś takiego, bardzo ułatwiacie drogę do waszego dziecka komuś, kto ma według niego jakieś zamiary inne niż te, które są społecznie akceptowalne” – tłumaczy autor profilu @pogotowie.handlowe. „Ułatwiacie drogę niebezpiecznym osobom” – podkreśla.

Lasota za przykład podaje przykładowe sytuacje, w których taka informacja może być dla potencjalnego porywacza zaproszeniem. Znając imię dziecka, w łatwy sposób będzie mógł przełamać barierę komunikacyjną z malcem.

Możecie swoje dziecko podwozić do szkoły tym samochodem, ktoś stanie za wami i przyjdzie po wasze dziecko do żłobka, szkoły odebrać albo w parku gdzieś zobaczy, jak się bawi i powie: 'Hej, Franiu, chodź wujek coś ci pokaże’. Zwiedzie uwagę waszego dziecka, używając jego imienia” – tłumaczy.

Porywacz będzie mógł tą informacją manipulować, np. wykorzystać ją przy próbie zdobycia zaufania dziecka. Wystarczy, że powie: „Franiu, mama nie mogła przyjść po ciebie, bo musiała zostać dłużej w pracy. Prosiła, żebym odprowadził cię do domu”. Dziecko słysząc, że taka osoba zna jego imię, będzie bardziej ufne i skłonne do wykonania ewentualnych poleceń.

Do wyświetlenia tego materiału z zewnętrznego serwisu (Instagram, Facebook, YouTube, itp.) wymagana jest zgoda na pliki cookie.Zmień ustawieniaRozwiń

„Największą prewencją jest budowanie kontaktu i relacji z dzieckiem”

Skala takich zagrożeń jest naprawdę duża. Według danych policji w zeszłym roku w całym kraju odnotowano 2208 zaginięć dzieci.

„Większość zaginionych zostaje odnaleziona w ciągu pierwszych 14 dni po zaginięciu. 95 proc. dzieci w ciągu pierwszych siedmiu dni z powrotem trafia do swoich domów” – informuje nadkomisarz Konrad Gajda z Centrum Poszukiwań Osób Zaginionych Komendy Głównej Policji.

Te pięć procent, które przepada bez śladu, w skali roku w liczbach oznacza setkę dzieci i nastolatków. O tym, co rodzice i opiekunowie mogą zrobić, aby zapobiegać porwaniom i  zminimalizować ryzyko zaginięcia dziecka, mówiła w rozmowie z Hello Zdrowie Aneta Bańkowska, psycholożka z Zespołu Poszukiwań i Identyfikacji Fundacji ITAKA – Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych.

– Największą prewencją nie tylko zaginięć, ale też różnych tragedii, które mogą się wydarzyć, jest budowanie kontaktu i relacji z dzieckiem. Bardzo istotne jest również to, żeby z małym dzieckiem wypracować hasło bezpieczeństwa. Na przykład: podchodzi dorosły, rzekomo przysłany przez mamę, i zaprasza dziecko na lody. Jeżeli nie użyje on ustalonego hasła, to znaczy, że nie mówi prawdy – tłumaczyła.

Psycholożka podkreślała, że równie ważne jest, by nie wyrabiać w dziecku lęku przed mundurowymi, w stylu „przyjdzie pan policjant i cię zabierze.

Czy uważasz, że naklejka z imieniem dziecka na aucie to dobry pomysł?

Tak, to urocze
Nie, to głupie
Zobacz wyniki ankiety

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?