Przejdź do treści

Psycholożka do rodziców nastolatków: „Czasem nowa jakość w relacji z dzieckiem może się zacząć od jednego prostego pytania”

na zdjęciu: matka z córką siedzą w oknie, tekst o relacjach rodziców z nastolatkami - Hello Zdrowie
Psycholożka do rodziców nastolatków: „Czasem nowa jakość w relacji z dzieckiem może się zacząć od jednego prostego pytania” /fot. Adobe Stock
Podoba Ci
się ten artykuł?

– O ile rodzice maluszków często korzystają z różnych form wsparcia, o tyle rodzice nastolatków myślą, że muszą poradzić sobie sami. Szkoda, bo wychowanie młodego człowieka jest często równie trudne jak opieka nad niemowlakiem, tyle tylko, że nastolatek nie jest już uroczym, przytulającym się do mamy bobasem – mówi psycholożka i psychoterapeutka Aleksandra Milczarek, autorka książki „Nastolatki na rozdrożu”. A rozmawiamy o tym, jak dogadać się z nastolatkami i jak ich zrozumieć.

 

Aleksandra Zalewska-Stankiewicz: Czytając pani książkę pt. „Nastolatki na rozdrożu”, uświadomiłam sobie, że chyba najtrudniejsze w byciu rodzicem dorastającego człowieka jest uświadomienie sobie, że nie na wszystko mamy wpływ. Niby każdy to wie, ale trudno się z tym pogodzić.

Aleksandra Milczarek: To prawda! Myślę, że ten ograniczony wpływ to jeden z najtrudniejszych aspektów rodzicielstwa! Szczególnie trudne jest to w okresie dojrzewania dziecka, kiedy krok po kroku staje się ono coraz bardziej niezależne. Myślę, że to, co może przynieść w tej kwestii nieco ulgi, to akceptacja tego, że w życiu naszego dziecka może się zdarzyć i na pewno zdarzy się wiele rzeczy, na które nie mamy wpływu. Część z nich będzie dla niego dobra, a część nieprzyjemna lub niebezpieczna. Możemy oczywiście być przy naszym dziecku i towarzyszyć mu w trudnych chwilach, ale po prostu nie jesteśmy w stanie go od nich całkowicie uchronić. Dodatkowo, kiedy dziecko jest już nastolatkiem, ten nasz zmniejszający się wpływ jest dla niego tak naprawdę pomocny, bo pozwala mu się rozwijać i stać się dorosłą osobą. W pewnym momencie musimy pogodzić się z tym, że nastolatek coraz więcej decyzji podejmuje sam, czy nam się to podoba, czy nie.

I wtedy łatwo o kłótnię. Dlaczego nastolatki tak szybko wybuchają?

Regulacja emocji jest bardzo trudna, kiedy jest się nastolatkiem. Dodatkowo w okresie dorastania wiele się zmienia i niełatwo się w tych zmianach odnaleźć. Nastolatki z jednej strony wiedzą, że nie są już dziećmi, z drugiej, jeszcze nie są dorośli. Trwają w zawieszeniu i niepewności, a to bywa frustrujące. Kształtuje się ich osobowości i próbują odkryć, kim tak naprawdę są. Dodatkowo cały czas zwiększa się ich autonomia, a co za tym idzie – odpowiedzialność. To wszystko sprawia, że panowanie nad własnymi emocjami nie tylko nie jest dla nich najważniejsze, ale też jest po prostu bardzo trudnym zadaniem. Jako dorośli możemy wspierać ich w nauce tej umiejętności.

psycholożka i psychoterapeutka Aleksandra Milczarek - Hello Zdrowie

Aleksandra Milczarek / fot. archiwum prywatne

Jako mama dorastających dzieci uważam, że każdy rodzic powinien przejść kurs z wiedzy o tym, jak wspierać nastolatka i samemu nie zwariować. Jest na to złota rada?

Niestety, moim zdaniem jedna, uniwersalna złota rada nie istnieje. Każdy nastolatek jest inny, każdy rodzic jest inny, a więc każda rodzina potrzebuje trochę czegoś innego w czasie tej podróży przez dorastanie. Jednak, tak jak w każdej prawdziwej podróży, pomocne jest odpowiednie przygotowanie i korzystanie z przewodnika. Zgadzam się z tym, że dobrze byłoby, żeby każdy rodzic przeszedł kurs z wiedzy o tym, jak wspierać nastolatka. I choć takie kursy nie są tak rozpowszechnione jak np. szkoły rodzenia, to istnieje mnóstwo książek, warsztatów i specjalistów, z których wsparcia rodzice nastolatków mogą skorzystać. Właściwie to dokładnie z taką intencją pisałam książkę „Nastolatki na rozdrożu…”. Mam wrażenie, że o ile rodzice maluszków często korzystają z różnych form wsparcia, o tyle rodzice nastolatków myślą, że muszą poradzić sobie sami. Szkoda, bo wychowanie młodego człowieka jest często równie trudne jak opieka nad niemowlakiem, tyle tylko, że nastolatek nie jest już uroczym, przytulającym się do mamy bobasem.

Dziś często słyszymy o pokoleniu płatków śniegu, które jest bardziej kruche od pokolenia swoich rodziców, dziadków. Faktycznie współczesne nastolatki są jak te śniegowe płatki?

Myślę, że pokolenie dzisiejszych nastolatków po prostu mówi o swoich słabościach, o kryzysach psychicznych, o emocjach, o tym, że potrzebuje wsparcia. Często określenie o pokoleniu płatków śniegu więcej mówi o tych osobach, które je wypowiadają, czyli właśnie o współczesnych rodzicach. Kiedy słyszę obawę o to, że młodzi ludzie są zbyt wrażliwi, myślę o tym, że to bardziej my nie nauczyliśmy się w młodości okazywania emocji i radzenia sobie z nimi. I dlatego trudno nam udźwignąć wrażliwość i otwartość młodych ludzi. W mojej ocenie bardzo dobrze, że nastolatki potrafią przyznać się do swoich słabości. To oznaka siły.

W takim razie skąd w młodych ludziach tyle smutku, skąd tak duży wzrost diagnoz depresji?

U nastolatków obszary w mózgu odpowiedzialne za kontrolę emocji nie są jeszcze do końca wykształcone – dzieje się to dopiero po dwudziestym roku życia. Z tego powodu niektóre zachowania bardzo trudno jest młodym ludziom skontrolować, ponieważ nie mają do tego zasobów. Stąd właśnie pojawia się u nich natychmiastowa euforia albo zalewający smutek, albo ogromna złość. Dlatego potrzebują ram, w których mogą się poruszać i potrzebują też wsparcia w regulowaniu emocji. Na pewno pomoże im komunikat ze strony mamy i taty: „Słuchaj, zmienne nastroje są normalne dla twojego wieku. Gdy masz taką potrzebę, to płacz, a gdy chcesz krzyczeć z radości, to krzycz”.

Rzeczywiście dużo mówi się ostatnio o zdrowiu psychicznym młodzieży i o rosnącej liczbie depresji czy zaburzeń lękowych. Dobrze, że coraz więcej o tym wiemy. Myślę jednak, że wciąż za mało uwagi poświęcamy nastolatkom tak po prostu, nie przez pryzmat ich zdrowia psychicznego. Jestem pewna, że gdybyśmy doceniali spontaniczność i otwartość młodych ludzi i gdybyśmy widzieli ich wtedy, kiedy potrzebują nas w zwykłych, codziennych wyzwaniach, znacznie mniejszy procent z nich miałby po jakimś czasie objawy depresji.

Kiedy tłumaczę rodzicom, że sytuacje, które przeżywają ze swoimi dziećmi, są normalne, widzę, jak spada im kamień z serca. Wychodzą z gabinetu z poczuciem ulgi

W jaki sposób poruszać z nastolatkami tematy związane z ciałem, seksualnością? Zwykle gdy rodzic zaczyna o tym mówić, słyszy: „Nie jestem już dzieckiem”.

To prawda. Dlatego moim zdaniem warto stwarzać bezpieczną atmosferę do rozmowy na intymne tematy, nie traktować tej rozmowy jako czegoś, co koniecznie trzeba odhaczyć, bo „ona już dorasta”. Bo prawda jest taka, że choć z pozoru często tego nie widać, to młodzi ludzie bardzo potrzebują rozmów na temat seksualności. Często wydaje się nam, że nastolatki znają odpowiedzi na wszystkie pytania, ale wcale tak nie jest.

Kiedy pracowałam w Telefonie Zaufania, wielokrotnie spotykałam się z pytaniem od dziewcząt: „Czy pierwsza miesiączka oznacza, że będę miała dziecko?”. Z kolei chłopcy pytali, z pozoru dla żartu, o biały płyn, który leci im z penisa, albo zabrudzoną pościel. W ten sposób chcieli oswoić tematy, które budziły ich ciekawość, ale trudno im było o nie zapytać w swoim otoczeniu. Naprawdę nie wszystkie zmiany zachodzące w obrębie ciała nastolatków są dla nich zrozumiałe, a internet nie zawsze jest dobrym doradcą. Dlatego bądźmy otwarci na rozmowy na takie tematy.

Również w zakresie seksu?

Z rozmów z nastolatkami wiem, że najczęściej słyszą od dorosłych o tym, że warto czekać ze współżyciem, ale z drugiej strony podkreślają, że nigdy nikt im nie powiedział, jak wygląda stosunek płciowy. Nastolatek potrzebuje dorosłego, mądrego spojrzenia rodziców na sferę seksualności. Zarówno dziewczynki, jak i chłopcy powinni usłyszeć od rodzica, że nikt nie ma prawa dotykać ich bez ich zgody, że nie muszą robić niczego, na co nie mają ochoty. Gdy pojawią się pytania dotyczące orientacji seksualnej czy płci, też warto o tym porozmawiać, bez rzucania oskarżeń czy zadawania pytań mogących wywołać wstyd.

Nastolatka

Nie zawsze nastolatek chce rozmawiać. Tak jest w przypadku naszej czytelniczki Iwony, która ma 15-letnią córkę. „Nastolatka całe dnie spędza w swoim pokoju, wychodzi tylko po posiłki, które zjada u siebie. Czy to jest normalne?” – pyta jej mama.

W wieku nastoletnim dzieci mniej chętnie rozmawiają z rodzicami. To zupełnie normalne, że przestają traktować dorosłych jako jedyny, nieomylny autorytet. Bardziej liczą się wtedy ze zdaniem rówieśników i z nimi wolą spędzać czas. Ale oczywiście w tym konkretnym przypadku należy sprawdzić, czy w życiu nastolatki nie wydarzyło coś trudnego, co wymaga wsparcia. Ważne jest też, aby pani Iwona zastanowiła się, w jaki sposób zachęca córkę do kontaktu. Czasem jako dorośli nieświadomie zniechęcamy dzieci do rozmowy, choćby poirytowanym tonem swojego głosu, wskazującym na brak zainteresowania.

Na przykład pytamy: „Co u ciebie?” i, nie czekając na odpowiedź, wygłaszamy komunikat w stylu: „W garnku jest pomidorowa, nalej sobie”.

Dokładnie tak, nie dajemy dziecku szansy na udzielenie odpowiedzi. Mamy tak długą listę zadań, że myślami jesteśmy już gdzieś indziej. Nie polecam też pytania: „Jak było w szkole?” – to nie jest forma zachęcająca do kontaktu. Lepiej zacząć: „Hej! Opowiedz mi o dzisiejszym dniu. Co ważnego dla ciebie się dziś wydarzyło?”. A kiedy jest to adekwatne, można też powiedzieć wprost: „Dawno nie rozmawialiśmy, wiem, że nie jesteś już dzieckiem, ale tęsknię za tobą” albo po prostu: „Martwię się”. Wtedy jest większa szansa, że dziecko się przed nami otworzy.

Od rodziców nastolatków zebrałam jeszcze kilka pytań. Karolina, mama 14-letniej Sary, była zaskoczona, kiedy zobaczyła na Instagramie konto swojej córki. Zdziwiło ją, że nastolatka publikuje tam dość wulgarne posty na temat literatury young adult.

Samo to, że nastolatki używają mediów społecznościowych, może być pomocne w ich rozwoju. Nastolatki potrzebują przestrzeni do tego, aby wyrażać swoje opinie, mówić o sobie i być w tym słyszalnym i zaakceptowanym. Na różne sposoby komunikują rodzicom i znajomym, kim są. Kiedyś takim najbardziej popularnym sposobem był wygląd, stąd popularność skinów czy punków, dziś są to także media społecznościowe. Zakładając kolejne kanały, nastolatki sprawdzają, co odbiorcy sądzą na temat ich opinii. Po drugie, w ten sposób sprawdzają, jak czują się z wartościami i cechami, które prezentują. Ważne jest jednak, aby rodzic był obecny w tym, czym jego dziecko żyje na co dzień. W tym przypadku doskonale rozumiem niepokój rodzica, jeśli zauważył posty, które są wulgarne i, jak rozumiem, nieadekwatne do wieku. Ważne, żeby doszło do rozmowy z córką na ten temat, jednak nie w atmosferze krytyki. W pierwszej kolejności dobrze by było, gdyby rodzice zapytali córkę o treści, które publikuje, i spróbowali dowiedzieć się, z jakiego powodu to robi. Zakładam, że są jakieś potrzeby nastolatki, których zaspokojenie stoi za taką aktywnością z sieci. Jednocześnie rodzice mają prawo, a nawet obowiązek dbać o bezpieczeństwo swoich nastoletnich dzieci. W sytuacjach podobnych do tej, która dotyczy Sary, pomocna może być rozmowa na temat tego, z czym może wiązać się taka aktywność w sieci (np. z narażeniem się na nawiązanie niebezpiecznych kontaktów z obcymi osobami), a także – wspólne z córką – ustalenie zasad dotyczących korzystania z social mediów.

Jestem pewna, że gdybyśmy doceniali spontaniczność i otwartość młodych ludzi i gdybyśmy widzieli ich wtedy, kiedy potrzebują nas w zwykłych, codziennych wyzwaniach, znacznie mniejszy procent z nich miałby po jakimś czasie objawy depresji

Inna nasza czytelniczka, Anna, ma następujące wątpliwości: „Moje 16-letnie bliźnięta wszędzie chodzą z telefonem i nawet kiedy przebywają z rówieśnikami, kontaktują się wyłącznie przez komunikatory. Po co zapraszają ich do domu, skoro nawet nie rozmawiają?”.

Kluczowe jest, aby rodzice zrozumieli, że dla ich dzieci internet jest tak samo ważny, jak dla nich było wyjście na podwórko w latach 90. Internet czy telefon to często główna przestrzeń nawiązywania relacji rówieśniczych. Z drugiej strony z moich wyliczeń wynika, ze te nastolatki w pandemii były w szóstej i siódmej klasie podstawówki, a wtedy rozpoczyna się etap intensywnego wchodzenia w relację. Wtedy niestety nie mogli tego robić na żywo i być może z tego powodu dziś preferują wirtualną formę kontaktu? Jeśli tak jest, to tym bardziej warto zachęcać dzieci do innych sposobów spędzenia czasu, tworząc ku temu okazje i przestrzeń, w której dzieje się coś ciekawszego niż korzystanie ze smartfona.

„Boli mnie, że córka bardziej liczy się ze zdaniem swojej mamy chrzestnej niż z moim. Mają ze sobą bardzo dobry kontakt. Ostatnio dowiedziałam się, że córka powierza właśnie jej sekret. Zrobiło mi się smutno. Jak z nią o tym porozmawiać?” – pyta Justyna.

Rozumiem smutek tej mamy, ma prawo do tych emocji. Domyślam się, że mogła poczuć, że w pewnym sensie traci swoje dziecko, skoro ze swoimi trudnościami zgłasza się ono do osób trzecich, a nie do niej. Takie poczucie straty jest wpisane w rodzicielstwo, bo tak naprawdę z każdą zmianą etapu, na którym jest dziecko, tracimy jakiś wymiar naszej relacji. Oczywiście, zyskujemy nowe wymiary, ale to nie sprawia że nie możemy czuć jakiegoś rodzaju żalu i tęsknoty za poprzednim etapem. Panią Justynę zachęcałabym do tego, żeby pozwoliła sobie na te emocje i dała sobie czas na to, aby je przeżyć. Być może warto też porozmawiać o swoich emocjach z nastolatką. Ważne tylko, żeby ta rozmowa skupiona była na tym, że córka jest kimś ważnym dla pani Justyny i żeby oprócz powiedzenia o swoich emocjach, dać nastolatce przestrzeń do powiedzenia o swoich. I oczywiście jeśli nie będzie ona chciała powierzyć mamie swoich sekretów, trzeba to uszanować. Rodzic musi zrozumieć, że w pewnym momencie przestaje być jedynym autorytetem dla swojego dziecka.

„Na zdjęciach z Marszu Równości widziałam mojego 17-letniego syna. Wcześniej nie przyznał się, że się tam wybiera. Zapytałam, co tam robił, ale zareagował agresywnie. Jak powinnam się zachować?”. To kolejne pytanie naszej czytelniczki.

Z całą pewnością trudno jest mi odnieść się do tej sytuacji, ponieważ nie znam kontekstu i nie wiem, jak wygląda sytuacja tej rodziny, np. to, jaki jest stosunek rodziców do osób LGBT. Ciekawi mnie też, jak dokładnie syn zareagował i czy z jego perspektywy to zachowanie było agresywne. Mama mówi o tym, że była zaskoczona widokiem syna na zdjęciach, on prawdopodobnie był zaskoczony tym, że mama go zobaczyła. Być może stąd gwałtowna reakcja syna? A być może sam Marsz Równości jest czymś, co wywołuje silne emocje u domowników i wtedy na ten temat można by porozmawiać.

To, co mogę powiedzieć na podstawie tego krótkiego opisu, to to, że z pewnością obecność syna na marszu, a także to, że nie powiedział o tym mamie, wywołuje emocje i zapewne dotyka spraw, które ważne są zarówno dla niej, jak i dla chłopaka. Dobrze byłoby porozmawiać na ten temat w atmosferze wzajemnego szacunku, zrozumienia i ciekawości. Jeśli taka spokojna rozmowa jest wyzwaniem, często pomocne jest spotkanie z psychologiem, który pomoże zadbać o to, żeby członkowie rodziny mogli naprawdę usłyszeć siebie nawzajem.

Mam kolejne ciekawe pytanie od jednej z mam. „17-letnia córka zapytała mnie wprost, ilu miałam partnerów seksualnych. Byłam zaskoczona i przerażona, nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Jak zachować się w tej sytuacji?”.

Mama w tej sytuacji ma prawo być zaskoczona i ma prawo o tym powiedzieć córce. Zrozumiałe jest, jeśli nie zechce opowiadać córce o szczegółach swojego życia seksualnego, choć myślę, że ważne jest to, żeby takie pytanie nie pozostało zupełnie bez odpowiedzi. Bo skoro się pojawiło, zapewne jest jakiś powód. Być może córka szczerze jest ciekawa, może chce do czegoś mamę sprowokować, a może jest jeszcze jakiś inny powód. Niezależnie od tego, co stoi za tym pytaniem, na pewno nie warto zamiatać go pod dywan. Chyba najbardziej pomocna będzie po prostu szczera i otwarta komunikacja. Mama może np. powiedzieć, że zaskoczyło ją to pytanie i że zastanawia się, z jakiego powodu córka je zadaje. Myślę, że w podobnych sytuacjach ważna jest też świadomość tego, że nawet jeśli szczerze rozmawiamy z naszymi dziećmi o naszych doświadczeniach, to nadal robimy to jako rodzice, a nie jako przyjaciele. Opowiadamy im o różnych rzeczach nie po to, żeby im się zwierzać, ale po to, by pokazać im świat i żeby mogły nauczyć się czegoś na bazie naszych doświadczeń.

Teraz kolejna sytuacja, myślę, że też często spotykana w domach. „Jestem mamą siedemnastolatki. W podstawówce córka była bardzo grzeczną dziewczynką. Odkąd poszła do liceum, mam wrażenie, że jej charakter się zmienił. Ostatnio przy niedzielnym rodzinnym obiedzie zaczęła ostentacyjnie przeklinać. Bardzo nas to zaskoczyło. Jak powinniśmy zareagować? Dodam, że córka w szkole nadal jest bardzo grzeczna, poukładana i ma wzorowe zachowanie”.

Mam kilka różnych myśli na temat tej sytuacji. Z jednej strony być może dobrze, że dziecko pokazuje swoje ciemniejsze oblicze w domu. Może być tak, że tu czuje się bezpieczniej, więc nie musi się tak bardzo kontrolować. Ciekawi mnie też, co stało za tym przeklinaniem. Jeśli było to wyrażenie złości i jeśli takie przekleństwa mieszczą się w zakresie tolerancji rodziców, być może jest to jakiś sposób na wyrażenie emocji lub na pokazanie siebie jako buntującej się nastolatki, a nie już jako grzecznej dziewczynki. Jeśli natomiast były to przekleństwa wulgarne i w pewnym sensie nieadekwatne, to być może jest to jakiś ukryty komunikat o tym, że u nastolatki dzieje się coś trudnego i że potrzebuje wsparcia? Z pewnością fakt, że zachowuje się w taki sposób przy niedzielnym obiedzie, świadczy o tym, że chce, aby zostało to zauważone. Warto podjąć rozmowę, która może być też okazją do tego, aby wprowadzić w domu pewne zasady.

„Moja córka jest bardzo lękliwą osobą. Mąż mówi, że to przez moją ciągłą kontrolę. Zawoziłam ją do szkoły, odbierałam od razu po lekcjach. Teraz rozumiem, że nie do końca robiłam dobrze. Córka boi się sama nawet wejść do autobusu. Co mogę teraz z tym zrobić, aby dodać jej odwagi w codziennych sytuacjach?” – to pytanie od pani Anny.

Kiedy nadmiernie kontrolujemy dziecko, może to prowadzić do nadmiernego przeżywania przez nie lęku. Nastolatek powinien mieć przestrzeń do podejmowania własnych decyzji i samodzielnego radzenia sobie z codziennymi zadaniami. Jeśli nie doświadczy sytuacji, w których będzie musiał poradzić sobie z lękiem, to pójście na studia czy rozpoczęcie aktywności zawodowej może okazać się zadaniem ponad jego siły. Na miejscu tych rodziców szukałabym obszarów, w których nastolatka mogłaby próbować samodzielności. Na pewno nie można jej teraz zmusić do tego, żeby sama pojechała autobusem, ponieważ to tylko nasili jej lęk. Dobrym pomysłem będzie wspólne podróżowanie z opiekunem. Najpierw mogą przejechać razem trzy przystanki, później jeden. Za którymś razem sama wsiądzie do autobusu.

Mamy jeszcze pytanie od taty Tomasza. „Do tej pory syn był średnio aktywny poza szkołą. Od kilku miesięcy to się zmieniło. Biega do schroniska jako wolontariusz. Zapisał się do partii młodzieżowej. Chodzi też z kolegami i koleżankami do domu seniora. Bardzo mnie to cieszy, ale jednak niepokoi ta nagła zmiana. O czym ona może świadczyć?”.

Zwiększone działanie może być elementem rozwoju i świadczyć o tym, że chłopak nabrał większej odwagi, albo być może nawiązał relacje z rówieśnikami, którzy są aktywni społecznie. To dobrze, że angażuje się w aktywności, które są pozytywne. Być może warto się jednak zastanowić, z czego wynika taka nagła potrzeba pomagania innym. Aktywności są elementem dorastania, uczą odpowiedzialności, budują wrażliwość, ale gdy występują w nadmiarze, łatwo się wypalić.

Co poradziłaby pani rodzicom nastolatków, którzy nie mogą porozumieć się ze swoimi dziećmi?

Aby najpierw szukali wsparcia dla siebie, zamiast szukać specjalisty dla swojego dziecka. Często trudności komunikacyjne wynikają np. z tego, że rodzice nie wiedzą czy to, co przeżywa dziecko, jest naturalnym etapem, czy powinno niepokoić. Jeśli jest to coś, co rzeczywiście wymaga głębszego wsparcia, wówczas pomoc rodziców jest najważniejsza obok lub nawet zamiast wsparcia specjalisty. A kiedy tłumaczę rodzicom, że sytuacje, które przeżywają ze swoimi dziećmi, są normalne, widzę, jak spada im kamień z serca. Wychodzą z gabinetu z poczuciem ulgi.

Inne złote rady dla rodziców?

Staram się nie dawać złotych rad, ale jestem przekonana, że zwykła rozmowa i prawdziwe bycie z tym nastolatkiem może zmienić bardzo wiele. Wspólne popołudnie, podczas którego powspominamy: „Słuchaj, jak byłaś mała, lubiłaś jeść lody pistacjowe w tej kawiarence na rynku. Może pójdziemy tam razem?”. Dobrym pomysłem jest zrobienie razem czegoś, na co nigdy nie było czasu. Albo wspólne wyjazdy i poznanie razem jakiegoś nowego miejsca. Nie musi to być od razu długa wyprawa, wystarczy weekend albo choćby kilka godzin. A może jest też coś, czego rodzic może nauczyć się od nastolatka? Dziecko nauczyło się od rodzica tak wielu umiejętności, może teraz czas na lekcję tenisa albo gry na perkusji z nastolatkiem w roli nauczyciela? Być może jest jakaś sfera życia, w której dziecko jest ekspertem? Na przykład ekologia – to często ważna dziedzina dla młodych ludzi. Czasem świetna przygoda i nowa jakość w relacji z dzieckiem może się zacząć od prostego pytania: „Co twoim zdaniem w naszym domu moglibyśmy zrobić inaczej? Zbudować kompostownik? Ok, zróbmy to w weekend”.

 

Aleksandra Milczarek – psycholożka i psychoterapeutka, trenerka warsztatów psychologicznych (Stowarzyszenie INTRA). Autorka książki „Nastolatki na rozdrożu. Jak się nie zagubić wspierając swoje dorastające dziecko?”, założycielka kameralnej poradni „Już Lepiej”. Doświadczenie zdobywała m.in. w Telefonie Zaufania dla Dzieci i Młodzieży Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. Wspiera rodziców w byciu spełnionymi towarzyszami swoich dzieci, a nastolatki i osoby dorosłe w dbaniu o swoje zdrowie psychiczne. Prywatnie mama i żona, czerpiąca energię z małych i dużych podróży.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?