Lekarze mówią o pladze zakażeń bakteryjnych. „W środowisku szpitalnym namnażają się co 8 minut”
W Polsce lawinowo przybywa zakażeń szpitalnych. W jednym z województw odnotowano blisko 40-krotny wzrost przypadków. Za główny czynnik przenoszenia patogenów uznaje się niewystarczające przestrzeganie zasad higieny rąk wśród personelu. „To największa bolączka szpitali, zwłaszcza że nie jesteśmy w stanie kontrolować każdego pracownika non stop” – podkreśla dr n. med. Joanna Jursa-Kulesza z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w rozmowie z abcZdrowie.
Niepokojący wzrost zakażeń szpitalnych
Rocznie ok. 400 tys. pacjentów ulega zakażeniom szpitalnym, a koszty bezpośrednie ich leczenia to ok. 800 mln zł – wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli „Zakażenia w podmiotach leczniczych”. Z roku na rok przybywa zakażeń. W ubiegłym roku zarejestrowano 2827 ognisk zakażeń szpitalnych, podczas gdy w 2019 r. było ich 692.
Niepokoi szczególnie szerzenie się zakażeń wywołanych przez pałeczkę Klebsiella pneumoniae. To pałeczka zapalenia płuc, która należy do grupy bakterii jelitowych. Bakteria ta żyje na skórze i w przewodzie pokarmowym, jest wydalana z kałem. Jak informuje sanepid, może powodować nosicielstwo, nie wywołując objawów zakażenia, ale może też być przyczyną m.in.: zapalenia płuc, zakażenia układu moczowego, zakażenia miejsca operowanego (rany, odleżyny), może też doprowadzić do sepsy.
Klebsiella pneumoniae odpowiada za 27,8 proc. zakażeń wywołanych przez bakterie. Alarmujący, bo blisko 40-krotny, wzrost przypadków wywołanych przez tę bakterię odnotowano w województwie lubelskim. Sanepid informuje, że w tym roku (stan na koniec października) było 1700 przypadków zakażeń Klebsiella pneumoniae, podczas gdy w 2017 r. ich liczba wynosiła 45. Te liczby pokazują, z jak poważnym problemem epidemiologicznym mamy do czynienia.
Dr n. med. Joanna Jursa-Kulesza z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w rozmowie z WP abcZdrowie zwraca uwagę, że często statystyki o zakażeniach szpitalnych są błędnie interpretowane.
„Szpitale, które mają najwięcej wykrytych zakażeń, są uważane za te złe. Tymczasem jest odwrotnie: to świadczy o tym, że przykładają się do wytycznych epidemiologicznych i po prostu robią badania” – tłumaczy. „Nie ma obecnie szpitala, w którym nie ma zakażeń, są tylko takie, które nie kontrolują problemu, przez co narażają pacjentów” – dodaje.
Podkreśla też, że wciąż wiele polskich szpitali nie raportuje zakażeń, bo nie spełnia minimum badań mikrobiologicznych w ciągu roku w przeliczeniu na łóżko.
„W konsekwencji szpital nie podejmuje działań, które ograniczają te zakażenia, np. izolacji pacjentów z zakażeniem alarmowym patogenem, czy wdrożenia działań zapobiegających transmisji zakażeń” – zaznacza dr Jursa-Kulesza. „Rejestracja zakażeń szpitalnych jest nadal najsłabszą stroną nadzoru epidemiologicznego” – podsumowuje.
„Bakterie namnażają się co 8 minut”
Zakażenia szpitalne zwykle są skutkiem zdarzeń niepożądanych tj. zranienia, zakłucia, skaleczenia czy kontaktu z toksycznymi lekami, do których dochodzi w szpitalach. Za główny czynnik przenoszenia patogenów dr Jursa-Kulesza wskazuje jednak niewystarczające przestrzeganie zasad higieny rąk przez personel medyczny.
„To największa bolączka szpitali, zwłaszcza że nie jesteśmy w stanie kontrolować każdego pracownika non stop. Tymczasem bakterie namnażają się w środowisku szpitalnym błyskawicznie, co 8 minut, można więc sobie tylko wyobrazić do jak poważnego zagrożenia może dojść w ciągu doby. Jeśli personel nie przestrzega higieny rąk, to błyskawicznie przenosi patogeny, wykonując dosłownie 'pieczątki’ z bakterii, w tym lekoopornych” – podkreśla ekspertka.
Najczęstszą bowiem drogą transmisji drobnoustrojów jest właśnie droga kontaktowa. Dlatego kluczowe, by personel dbał o higienę rąk i prawidłową dekontaminację środowiska szpitalnego, a pacjenci i osoby odwiedzające stosowali się do obowiązku mycia i dezynfekcji rąk, jak również zakładania maseczek.
„Odwiedzający potrafią być agresywni, jeśli zwraca im się uwagę, by dezynfekowali ręce czy zakładali maseczki. Nie mają świadomości, że bakterie, które mogą wywołać śmiertelnie niebezpieczne zagrożenia dla pacjenta, mogą być nawet na telefonie komórkowym” – alarmuje dr Jursa-Kulesza.
Ekspertka podkreśla, że apele o właściwą higienę nie są czczą gadką, ponieważ zakażenia szpitalne powodują powikłania prowadzące często do niepełnosprawności, a w skrajnych przypadkach do śmierci, są też przyczyną wydłużenia pobytu w szpitalu i zwiększają koszty świadczonych usług.
„Do uruchomienia stanu zapalnego może dojść nawet w ciągu kilkudziesięciu minut, co może skończyć się zgonem pacjenta” – ostrzega.
Wspomniana bakteria Klebsiella pneumoniae należy do grupy najniebezpieczniejszych opornych na antybiotyki patogenów.
„Sytuacja już jest bardzo niepokojąca. W wielu szpitalach zdarza się, że izolujemy od pacjenta z materiału klinicznego (np. z krwi, z moczu – red.) bakterie, na które nie ma w tej chwili żadnego dostępnego antybiotyku, są one oporne na wszystkie antybiotyki. Co więcej, prognozy WHO wskazują wyraźnie, że do 2050 roku umrze na świecie 50 mln ludzi z powodu braku możliwości ich leczenia” – podkreśla dr Jursa-Kulesza.
Źródło: WP abcZdrowie
Zobacz także
Trzyletnia dziewczynka ważąca 8 kg trafiła na OIOM. „Nie dostawała jeść ze względów ideologicznych”
„Nie możesz, nie dasz rady, zostań w domu”. To codzienność 5 milionów Polaków. Czas na nastanie epoki dostępności!
Lekarz potrącił ciężarną kobietę i jej córeczkę. Nie udzielił im pomocy. Ukarano go… naganą
Polecamy
Trzyletnia dziewczynka ważąca 8 kg trafiła na OIOM. „Nie dostawała jeść ze względów ideologicznych”
Tragedia w meksykańskich szpitalach. Nie żyje trzynaścioro dzieci. Kroplówki prawdopodobnym źródłem zakażenia
Anna Lewandowska przeszła operację. „Wrócę jeszcze silniejsza”- zapowiada
Zmutowany groźny wirus w warszawskich ściekach. GIS wydał pilny komunikat
się ten artykuł?