Przejdź do treści

„Cztery bohaterki mojej książki już nie żyją. Najmłodsza miała 35 lat” – mówi Monika Sławecka, autorka reportażu „Alkohol. Piekło kobiet”

Monika Sławecka, autorka reportażu „Alkohol. Piekło kobiet” / Fot. Monika Osińska
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Kobiecy alkoholizm jest stygmatyzowany, wstydzimy się naszych pijanych matek, babć, cioć, szefowych. Milczymy, nie reagujemy. Wysłuchałam wiele opowieści, choćby sprzedawczyń ze sklepów sprzedających m.in. alkohol. Kobiety przychodzą tam rano, z dziećmi w wózkach, i mają specjalne termosy, do których przelewają mocny alkohol – opowiada Monika Sławecka, autorka książki „Alkohol. Piekło kobiet”, którą Hello Zdrowie objęło matronatem.

 

Monika Głuska-Durenkamp: Dlaczego zabrałaś się za temat alkoholizmu kobiet – trudny, ale tak bardzo spychany na margines?

Monika Sławecka: To wynika z mojej dość buntowniczej natury. Poprzednią książkę, też dość kontrowersyjną, napisałam o przemocy w szkole baletowej… Skoro nikt nie porusza takich tematów, muszę to robić sama. Jakiś czas temu pracowałam w jednej z największych telewizji w Polsce i w damskich toaletach, w koszach na śmieci, widziałam pełno buteleczek po wódce, tzw. małpek. Osoby, które wymyśliły taki koncept, to chyba geniusze marketingu. Niestety największą krzywdę zrobiono nam samym, ponieważ zinfantylizowano alkohol. Wódka zapakowana w buteleczkę z kolorową naklejką wydaje się nam mniej szkodliwa. W Polsce do godziny dziewiątej rano sprzedaje się sześć milionów małpek. To przerażająca liczba! Widzimy te małpki na co dzień, leżą na trawnikach jak „antykwiaty”.

Ze statystyk wynika, że pijemy nawet więcej niż w czasach PRL-u…

Statystycznie w Polsce w dużych miastach, takich jak Warszawa, pije się po 14 litrów alkoholu etylowego na osobę rocznie. W mniejszych to około 9 litrów na osobę rocznie. To dane zatrważające, bo rzeczywiście pijemy więcej niż w PRL-u, który kojarzył się z brakiem towarów, ale także właśnie z piciem wódki, bimbru, tanich mocnych win. Chcę podkreślić, że tylko dziś z powodu alkoholu umrze u nas w kraju 110 osób, 22 popełni samobójstwo, z czego 70 proc. z powodu alkoholu. Alkohol to cichy zabójca!

Czy zauważyłaś, pracując w mediach, że kobiety dużo piją?

Tak, nawet te z bliskiego otoczenia używały alkoholu nie tylko do zabawy, lecz koiły nim swoje niepowodzenia, gasiły lęk, odreagowywały toksyczne relacje z mężczyznami. Widziałam, jak świetne, mądre dziewczyny topiły ból istnienia w alkoholu. Chciałam zrozumieć, dlaczego tak się dzieje.

Kamila Pacuła i Łukasz Tchórzewski w Hello Zdrowie Podcasty - Hello Zdrowie

Dlaczego kobiecy alkoholizm jest tak głęboko skrywany?

Kobiety z chorobą alkoholową są piętnowane, dlatego bardzo długo to ukrywają. Zwykle aż do momentu, kiedy sytuacja staje się tragiczna. Kobiecy alkoholizm jest stygmatyzowany, wstydzimy się naszych pijanych matek, babć, cioć, szefowych. Milczymy, nie reagujemy. Wciąż pokutują też te wszystkie stereotypy, że kobieta ma mieć klasę, jest źródłem życia, bez żadnej skazy. Narzuca to nam kultura, społeczeństwo, a my pod presją obowiązków, pracy staramy się temu sprostać. Przecież to kobieta musi zawsze być aktywna, pracowita, a i dobrze wyglądać, bo inaczej się na nią źle patrzy…

Ciągle też pokutuje mit matki Polki.

Oczywiście, wciąż wobec kobiet są tysiące oczekiwań: bycia świetną żoną, kochanką i jeszcze najlepszą matką. Potem dochodzą kolejne obowiązki, które spadają wraz z czasem, czyli opieka nad starszymi rodzicami.

Czy w porównaniu z kobietami z innych krajów Polki piją więcej?

Polki piją coraz więcej, ale w porównaniu z innym Europejkami nadal mniej od nich. Według danych WHO Polki piją mniej niż Francuzki, Brytyjki i Dunki, ale więcej niż kobiety z krajów basenu Morza Śródziemnego – Włoszki i Greczynki.

Kiedy pisałam tę książkę, przeżyłam też rodzinną tragedię, zmarł mój przyrodni brat. Waldek miał wszystko: świetny wygląd, pieniądze, niesamowity głos. Przeżył 50. urodziny i w kolejnych dniach zapił się na śmierć. To bardzo mną wstrząsnęło, ale też dało niesamowitą motywację

Czego kobiety szukają w alkoholu?

W drinku czy w lampce wina na koniec dnia znajdują rodzaj nagrody. To sposób na rozluźnienie. A potem już każde wyjście, impreza czy samotny wieczór po pracy nie obywa się bez alkoholu.

W książce rozmawiasz ze specjalistami. Psychoterapeuta Robert Rutkowski mówi, że coraz powszechniejsza i popularna staje się celebracja, a co za nią idzie, euforyzacja poprzez alkohol. Co to znaczy?

W momencie, kiedy pijemy drinka, a potem drugiego, pojawia się swoista euforia. Nasze mięśnie się rozluźniają, człowiek się rozluźnia, bo tak działa etanol. Następuje wyrzut dopaminowy i serotoninowy, który daje pozorne odprężenie i wydaje się, że odpływają wszystkie problemy. Rutkowski porównuje to do płynięcia po chmurce dopaminowo-serotoninowej. Ten stan kończy się po około 40–50 minutach i następuje pragnienie jego podtrzymania. I stąd to przesiadywanie, bardzo często do późnych godzin nocnych. A alkohol ma to do siebie, że organizm szybko go zaczyna tolerować. I później potrzebujemy kolejnych dawek. Pojawiają się inne zachowania, które są jak z kubistycznych obrazów Picassa. Po prostu wyglądamy i zachowujemy się w sposób abstrakcyjny. I co najgorsze, wysyłamy zero-jedynkowy komunikat do naszych dzieci. Dla dzieci pijani wyglądają jak potwory, one są przerażone. Może od razu tego nie pokazują, ale podświadomie dziecko bardzo boi się pijanego człowieka.

Wiele z twoich bohaterek to dorosłe dzieci alkoholików. Widziały pijącą matkę, ojca, a ich dzieciństwo to wielka trauma…

Choroba alkoholowa częściej dotyka osoby bardzo wrażliwe, delikatne, które nie radzą sobie z rzeczywistością. Niestety dzieci alkoholików, przemocowców, lub dzieci, które zostały wykorzystane seksualnie, są całkowicie bezbronne. Gdy dorastają, są kompletnie same i często sięgają po alkohol jako jedyne znane im ukojenie.

W trakcie pisania często miałam styczność z ofiarami licznych traum, najczęściej z okresu dzieciństwa. Dopiero podczas terapii okazywało się, jaki bagaż emocjonalny musiały dźwigać, to zaś pomagało im zrozumieć potrzebę nieustającego znieczulania się. Czasem jednak nie pomaga nawet terapia w późniejszym wieku. Muszą same chcieć i nauczyć się definiować siebie na nowo. Trudno im odnaleźć sens życia, zacząć się czymś cieszyć.

Jeden z wywiadów to wstrząsająca rozmowa z pielęgniarką, która zajmowała się dzieckiem z FAS. Czy dużo kobiet w ciąży pije?

To była relacja mojej mamy Beaty Sławeckiej, która opiekowała się Maksymilianem. Bardzo go pokochała, a on dzięki tej miłości dużo lepiej niż inne dzieci w takim stanie się rozwijał. Mama już nie pracuje w klinice, w której przebywał, ale jest z chłopcem w kontakcie.

niemowlę w szpitalu - Hello Zdrowie

Z moich obserwacji i researchu do książki wynika, że niestety wiele kobiet pije w ciąży. Uzależnionym od alkoholu kobietom jest bardzo trudno zrezygnować z picia. Jest też wiele młodych matek, które szybko odstawiają dziecko od piersi, bo chcą wrócić do picia. A potem „umilają” sobie czas na urlopie macierzyńskim. Wysłuchałam wiele opowieści, choćby sprzedawczyń ze sklepów sprzedających m.in. alkohol. Kobiety przychodzą tam rano, z dziećmi w wózkach i mają specjalne termosy, do których przelewają mocny alkohol.

W książce rozmawiasz z kilkunastoma kobietami z tak różnych środowisk i tak wielu zawodów. Są szefowe dużych firmy, pielęgniarki, modelki, copywriterki. Czy coś je łączy?

Alkohol nie wybiera, a picie jest chorobą demokratyczną, może dosięgnąć każdego. Moje bohaterki różnią się w zasadzie wszystkim, ich życiowe drogi mogłyby się nigdy nie przeciąć, a łączy je jedynie obsesja picia.

Kilka z twoich bohaterek to wysokofunkcjonujące alkoholiczki. Co to znaczy?

Takich alkoholiczek jest najwięcej. To kobiety, które zaprzeczają stereotypowemu obrazowi pijącej kobiety – mają sukcesy w pracy, życie towarzyskie, często rodzinę i dom. Z pozoru prowadzą życie, o jakim większość osób mogłoby marzyć, są zaradne, lubiane. Godzą obowiązki zawodowe, domowe, ale podporządkowują swoje zdrowie i styl życia pod ciche picie. Sięgają po wino, piwo czy mocnego drinka codziennie. Piją w ukryciu wieczorami, gdy rodzina śpi. Wiele z nich to kobiety samotne, młode, które chodzą w tygodniu do pracy, a całe weekendy imprezują. Przepijają dni od piątku do niedzieli, dopóki mają czas i zdrowie.

Jakiś czas temu pracowałam w jednej z największych telewizji w Polsce i w damskich toaletach, w koszach na śmieci, widziałam pełno buteleczek po wódce, tzw. małpek

Ale jak one dają radę? Jak można wstać na kacu i iść do pracy jako inżynierka czy lekarka?

Jakoś się mobilizują w pracy. Ale nie są w stanie zapanować nad obsesją picia, wszystko pod nią podporządkowują. Często siedzą na zebraniach, robią ważne rzeczy, ale marzą tylko o tym, żeby się napić. Gdy wracają do domu, otwierają butelkę zimnego wina i się nasycają. Dopiero wtedy czują relaks, odprężenie.

Rozmawiałam ze swoimi bohaterkami, które alkohol prowokuje i budzi ich demony. Po winie czy drinkach wpadają w rozpacz, alkohol każe im wracać do niemiłych wspomnień. A mimo „odbliźnienia” traum, one wciąż to robią. Bo to jest choroba.

Czy są jakieś różnice pomiędzy pijącymi kobietami a mężczyznami?

Mężczyźni wolą wyjść na miasto i napić się z kolegami, a kobiety jednak najczęściej piją same, w ukryciu, ze względu na stygmatyzację. Różnic jest wiele, począwszy od tych na poziomie metabolizowania alkoholu – kobiety przez mniejszą ilość wody w organizmie szybciej się uzależniają i gorzej wychodzą z obsesji picia. Kobiety szybciej się upijają i są bardziej narażone na konsekwencje zdrowotne niż mężczyźni. Alkohol osiąga też wyższe stężenie w ich organizmie, gorzej się metabolizuje.

Czy twoje bohaterki opowiedziały swoje trudne historie bez oporów?

Te kobiety w większości żyły ze swoimi tajemnicami całkiem same. Czasem miały powiernika terapeutę czy kogoś bliskiego. Gdy jednak zdecydowały się na naszą rozmowę i mi zaufały, wówczas się otwierały.

Podkreślałam już to stygmatyzowanie kobiet, które piją. Dlatego wiele z nich wstydzi się swojej choroby, nie chce narażać na publiczny „lincz”. To sprawiło, że większość nazwisk jest zmienionych. Jednak podjęły się bardzo bohaterskiego kroku, bo podzieliły się światem swoich największych traum.

Czasem po naszych rozmowach zaczynały do mnie dzwonić, zwykle po alkoholu. Zapraszały mnie, pomimo że ustaliłyśmy i rozmawiałyśmy, że tej granicy nie przekroczymy… To było bardzo trudne i starałam się ograniczać kontakt jak mogłam. Ale oczywiście przy różnych okazjach wracałyśmy do siebie i gdy potrzebowały, dawałam im wsparcie. Z wieloma moimi bohaterkami do dzisiaj utrzymuję kontakt, choć minęło już sześć lat – wtedy ukazała się pierwsza wersja książki. Cztery z nich już nie żyją, najmłodsza z nich miała 35 lat. Była dziewczyną, która miała wygodne życie i bardzo dużo pieniędzy. Jednak choroby alkoholowej nie zastopowała nawet ciąża i zostanie matką. Miała zniszczoną wątrobę, krwiaki przełyku, żołądka…

Bardzo trudno musi się pisać taką książkę…

To było ogromne wyzwanie. A kiedy ją pisałam, przeżyłam też rodzinną tragedię, zmarł mój przyrodni brat. Waldek miał wszystko: świetny wygląd, pieniądze, niesamowity głos. Przeżył 50. urodziny i w kolejnych dniach zapił się na śmierć. To bardzo mną wstrząsnęło, ale też dało niesamowitą motywację. Zadedykowałam mu tę książkę.

Kobiety z chorobą alkoholową są piętnowane, dlatego bardzo długo to ukrywają. Zwykle aż do momentu, kiedy sytuacja staje się tragiczna

Jak niektórym udaje się wyjść z choroby?

Walczą, ulegają pokusom, wracają… Gdy wychodzą z obsesji alkoholowej, zauważają pozytywne efekty, jakby zarzucały kotwicę, od razu lepiej się czują, wyglądają… Gdy to się uda, naprawdę idą przed siebie. Mężczyźni o wiele częściej wracają do nałogu, a kobiety nie, bo robią to dla dzieci, rodziny. Natomiast zauważam, że tak jak ze swoim alkoholizmem zostają same, tak również gdy im się uda, często w dalszym ciągu wszystko ukrywają. My, kobiety, musimy przyznać, że jeśli same sobie nie pomożemy, nikt tego za nas nie zrobi. Bo w naszym systemie społecznym chorym, niedołężnym, żyjącym z różnymi niepełnosprawnościami kobietom się nie pomaga, spycha się je na margines, jak towar niższej kategorii. Dlatego ujawnienie alkoholizmu, a potem terapii wiąże się dla nas z tak silnym obciążeniem.

A co radziłabyś im ze swojej perspektywy, autorki i czułej obserwatorki?

Nawoływałabym, żeby po prostu pomyślały o swoim lepszym jutrze. Lepsze jutro to życie na trzeźwo. To coś pięknego. Kiedy spotykamy się ze swoimi przyjaciółmi, znajomymi wcale nie musimy pić alkoholu. Chodźmy do ludzi cieszyć się z ich towarzystwa i zrozumienia, wspólnej zabawy, bez szukania dodatkowego stymulantu.

Co ważnego my, kobiety możemy znaleźć w twojej książce?

Chcę, żeby kobiety wróciły do siebie i zaczęły budować wspólne platformy przyjaźni i solidarności. Niestety czasem nie bywamy same dla siebie wsparciem. Wystarczy przejrzeć media społecznościowe, by zobaczyć, jak bardzo się krytykujemy, zjadliwie komentujemy… Stworzyłam tę książkę z miłości i solidarności wobec kobiet, abyśmy cieszyły się naszymi sukcesami i kibicowały sobie we wszystkim, czy to wyjście z nałogu, zdobycie ciekawej pracy czy to fajny portret na Instagramie.

 

Monika Sławecka (ur. 1987) – absolwentka filmoznawstwa i scenariopisarstwa. Od ponad piętnastu lat pracuje w branży filmowej i telewizyjnej. W zeszłym roku debiutowała swoją powieścią „Niewinna/ Inka”, która wkrótce będzie ekranizowana w formę serialu. Jest też autorką podcastu kryminalnego „Pętla zbrodni”, dostępnego na platformach YouTube i Spotify.

„Alkohol. Piekło kobiet” pod matronatem Hello Zdrowie, autor: Monika Sławecka, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, premiera 25 lutego 2025

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?