Seks – 5 błędów, które popełniają kobiety
Błędy popełnia każdy. Chodzi o to, by je w porę dostrzec i umieć wyciągać wnioski. Zazwyczaj naprawdę nie chodzi o złą technikę…
Powinnam być doświadczonym i dojrzałym mężczyzną, żeby wymienić najważniejsze błędy, jakie kobiety popełniają, uprawiając seks. Ale nim nie jestem, więc w tej sytuacji mogę się pokusić co najwyżej o pewne refleksje. Zacznę od pierwszych spotkań, ponieważ nawet wtedy, pomimo zapału i seksualnych fajerwerków w naszym ciele i umyśle, zdarza się, że popełniamy grzech pierwszy…
- Grzech pierwszy. Gdy uprawiam seks, daję to, co lubię sama brać
- Grzech drugi. Dobry seks równa się orgazm. Choćby udawany
- Grzech trzeci. By seks był udany, muszę wyglądać idealnie
- Grzech czwarty. Nie chcę, by źle mnie ocenił. Bezpieczniejszy jest więc bierny seks
- Grzech piąty. On powinien wiedzieć, jaki był mój seks z byłymi partnerami
Grzech pierwszy. Gdy uprawiam seks, daję to, co lubię sama brać
Istnieje taka zasada, że przy pierwszym seksualnym spotkaniu warto uważnie obserwować drugą osobę i zwrócić szczególną uwagę na sposób, w jaki dotyka, pieści i całuje, ponieważ zazwyczaj odzwierciedla to jej własne pragnienia i preferencje. To jest oczywiste, że przy kompletnej nieznajomości upodobań nowego partnera/partnerki można jedynie kierować się własnymi. Ta zasada jest dobrym punktem wyjścia, ponieważ jest źródłem cennych informacji o prawdziwych upodobaniach tej osoby.
Z biegiem czasu fizyczna zmysłowość powinna być jednak budowana na rzeczywistym porozumieniu, a nie subiektywnych wyobrażeniach i domysłach. Dopasowywanie partnera do własnych scenariuszy wymyślanych według tego, co same lubimy najbardziej, może przynieść gorzkie rozczarowanie. W pełnej, udanej seksualnej relacji musi się gdzieś znaleźć miejsce na wzajemną otwartość, poczucie bliskości i swobodny dialog – o tym, jaki seks lubimy. I chociaż może się okazać, że mężczyzna niekoniecznie lubi lizanie ucha lub wbijanie paznokci w plecy, to może za to kompletnie się rozkleja pod wpływem lekkiego uciskania jąder i drapania po lędźwiach.
A może on lubi czasami zamianę ról (cokolwiek to znaczy)? I chociaż nie cierpi wspólnych kąpieli w wannie, to za to cudownie pieści piersi (bo to bardzo lubi)? Odkrywanie męskiej perspektywy i szukanie tych doznań, które trafiają w sam środek męskiej tarczy, bywa niezwykle podniecające… W tym wypadku sprawdza się zasada, że udane prezenty to wyłącznie te chciane.
Grzech drugi. Dobry seks równa się orgazm. Choćby udawany
Tylko po co udawać orgazm? Część kobiet zakłada, że w ten sposób może bardziej podniecić partnera. Inne sądzą, że w ten sposób dodadzą mężczyźnie pewności siebie i nie pozwolą, żeby zwątpił w to, co robi. Niestety, pomimo szlachetnych intencji skutki udawanych orgazmów są opłakane. Po pierwsze, pewność siebie nie jest czymś, po szukanie czego powinniśmy kierować się w stronę łóżka. Nie do tego służy seks… Ba, jest wręcz odwrotnie! To pewność siebie, przekonanie, pragnienie bliskości powinno nas w kierunku łóżka popychać.
Skuteczniej wzmocnić mężczyznę w jego męskości wcześniej – poza łóżkiem – żeby wtedy, kiedy już tam się znajdzie, mógł się skupić na przyjemniejszych rzeczach. Po drugie, kiedy mężczyzna zorientuje się, że ekspresja naszych doznań jest odgrywana, to straci zaufanie (a z nim seksualną pewność siebie) i z biegiem czasu będzie coraz bardziej doszukiwał się podstępu w każdym spazmie (pseudo)rozkoszy. Dramatycznymi skutkami takiego udawania mogą być utrata zaufania i naruszenie męskiej pewności siebie. Jest też trzeci powód, o którym warto wiedzieć. Udawanie orgazmu jest warunkowaniem mężczyzny na niechciane pieszczoty, co w konsekwencji oddala partnerów od siebie, zamiast zbliżać.
Grzech trzeci. By seks był udany, muszę wyglądać idealnie
Kobieca pewność siebie to także nasze samozadowolenie – „wyglądam świetnie, czuję się świetnie”, to niewerbalne, ale jakże czytelne komunikaty mówiące: „chcę uprawiać z tobą seks”. To poczucie wynikające z zadbania o siebie i wprowadzenia się w specjalny nastrój sprawia, że kobieta czuje się pociągająco i jest pociągająca. I o to chodzi!
Problem pojawia się wtedy, gdy w już w trakcie seksualnego zbliżenia kobieta nie umie się cieszyć z bliskości i zmysłowych rozkoszy i zamiast tego myśli o tym, że fałdy na jej brzuchu tworzą artystyczny nieład, a w określonych ułożeniach ciała cellulitis jest nadmiernie wyeksponowany. A przecież udany seks to nie to samo co kontemplowanie sztuki. Ciało jest piękne w akcji i w przeżywaniu. Ciało, które wyzwala się z więzienia ubrań i wstydu, jest jeszcze piękniejsze. I to jest dopiero sztuka!
Grzech czwarty. Nie chcę, by źle mnie ocenił. Bezpieczniejszy jest więc bierny seks
Kobietom w naszej kulturze nie do końca wypada być aktywnymi seksualnie. Wciąż pokutuje wizja grzecznej i skromnej dziewczynki, która na hasło „seks” nabiera rumieńców. Kobieta, która potrafi się cieszyć z seksualnej przyjemności, bywa podejrzewana o „rozwiązłość” i brak przyzwoitości – czymkolwiek one są. I chociaż to oczywiste, że bez otwartości i aktywności trudno mówić o udanej relacji seksualnej, to ten stereotyp hamuje wiele kobiet w łóżku. Kobiety przede wszystkim obawiają się, że ich partner będzie zazdrosny i podejrzliwy.
Z męskiej perspektywy zimna seksualnie kobieta to kobieta, która jest „bezpieczniejsza” w związku (chociaż to nieprawda), rozbudzona staje się zagadką i ryzykiem. Ten grzech, powodowany wzajemnym brakiem zaufania i stereotypowym myśleniem, w oczywisty sposób zamyka partnerów na siebie. Zaufanie to podstawa. A kobieta aktywna w łóżku zwalnia swojego mężczyznę od całkowitej odpowiedzialności za jakość seksu! I w ten sposób robi się miejsce na bliskość, zabawę, miłość…
Grzech piąty. On powinien wiedzieć, jaki był mój seks z byłymi partnerami
W bliskiej relacji bardzo często ludzie starają się być szczerzy. Szczerzy do bólu… Co to znaczy? Że mówią sobie wszystko. Można się zastanawiać nad sensem takiego założenia, które może się sprawdzać w budowaniu relacji, ale nie znajduje zastosowania w odniesieniu do przeszłości, której przecież ani budować, ani zmienić się nie da. Przeszłość nas kształtuje i to dzięki niej jesteśmy właśnie tacy, jacy jesteśmy w chwili obecnej.
Opowiadanie o byłych partnerach, bez względu na to, czy jest ich wychwalaniem czy miażdżącą krytyką, zawsze jest ustawianiem kogoś innego obok obecnego partnera. I nawet jeśli on czuje, że jest najukochańszy i „najlepszy”, to nigdy nie jest przyjemnie „leżeć z byłymi” w jednym łóżku. Nie uprawiajmy więc martyrologii seksualnej, cieszmy się, że na bazie tego, co było, możemy tworzyć lepszą i mądrzejszą relację.
Polecamy
„Sztukę flirtowania trzeba aktualizować” – mówi seksuolożka Patrycja Wonatowska
Medroxy: „Ludzie mają mnóstwo ohydnych określeń na to, co robimy i kim jesteśmy, a ja chcę, żeby wiedzieli, że praca seksualna to mój wybór”
WHO alarmuje: Nastolatki uprawiają seks bez zabezpieczenia. „Zbieramy gorzkie owoce zaniedbania edukacji seksualnej”
Renata Orłowska: „My, osoby z niepełnosprawnościami, jesteśmy wykluczane nawet przez grupy, które same walczą z wykluczeniem”
się ten artykuł?