Agentka Kryzysowa: „Gdy trafia do nas okaleczona 14-latka, wiemy, że potrzebna jest nie tylko terapia indywidualna, ale także rodzinna. Zwykle praca z rodzicami okazuje się najtrudniejszym elementem tej układanki”
– Z kryzysem jest jak z układaniem domina. Do pewnego momentu jakoś „ciągniemy”, a potem wszystko zaczyna się sypać – mówi Ewelina Capek, pielęgniarka psychiatryczna w NMC (Nursing&Midwifery Council), czyli instytucji zrzeszającej ponad 800 tys. pielęgniarek i położnych w Wielkiej Brytanii. Na Facebooku znana jako „Agentka Kryzysowa”.
Aleksandra Zalewska-Stankiewicz: Dlaczego zainteresowałaś się kryzysem psychicznym?
Ewelina Capek: Zanim przyjechałam do Anglii, a było to w 2005 roku, w Polsce skończyłam resocjalizację na Uniwersytecie Świętokrzyskim, poza tym zawsze interesowałam się psychologią. Ale wyjazd do Anglii związany był głównie z kryzysem sercowym i próbą odnalezienia siebie na nowo po toksycznym związku. Próbowałam ułożyć sobie życie na Wyspach, zaczęłam pracować jako kelnerka. Wtedy poznałam Alicję, pielęgniarkę psychiatryczną – Polkę, która przekonała mnie, że moje kwalifikacje zawodowe są dobrą podstawą do tego, aby w przyszłości pracować w brytyjskiej służbie zdrowia. Faktycznie, okazało się, że moje kwalifikacje z Polski są na bardzo wysokim poziomie, przyjęto mnie na studia na University of Greenwich.
Po studiach od razu znalazłaś pracę?
Tak, w Anglii brakowało pielęgniarek i nadal tak jest. Podobna sytuacja ma miejsce w Australii. Rozważałam wyjazd na ten kontynent, ale ostatecznie zostałam na Wyspach. Gdy zaczęłam pracę, okazało się, że byłam jedną z niewielu pielęgniarek psychiatrycznych – Polek w całym Kent na południu Anglii (hrabstwie położonym blisko Londynu).
Wtedy zostałaś „Agentką Kryzysową”?
W szpitalu zaczęło pojawiać się coraz więcej polskich pacjentów, którzy przechodzili życiowe kryzysy. Powody były różne: uzależnienia, długi, brak pracy, gwałtowna zmiana warunków życia, rozpad relacji (także z powodu wyjazdu do innego kraju), choroba. Gdy na oddział trafiała osoba z Polski, automatycznie zostawałam tłumaczem dla zespołów, które zajmowały się takim pacjentem lub pacjentką. Wieść o tym, że w Kent jest taka pielęgniarka, zaczęła rozchodzić się pocztą pantoflową. Którejś nocy odebrałam telefon od osoby w kryzysie, z prośbą o pomoc. Wtedy mój mąż skomentował: „Idź już spać, Agentko Kryzysowa”. I tak już zostało.
Jak wygląda i zachowuje się osoba w kryzysie psychicznym?
Wszystko zależy od tego, jaki to kryzys – objawy mogą być różne w zależności od tego, czy mamy do czynienia z traumą, szokiem pourazowym, psychozą, depresją… Każdy kryzys ma inną twarz. Najczęściej osoby w kryzysie mówią, że czują się przygniecione wieloma problemami. Mogą być nienaturalnie smutne, wycofane z życia czy przestraszone. Do tego dodajmy rozbiegane myśli, drżące dłonie, puste spojrzenie. Mogą kompulsywnie się objadać albo nie jeść od kilku dni. Skarżyć się na bóle głowy i bezsenność. Mieć wahania nastroju. Ludzie z bliskiego otoczenia mogą zauważyć zmiany w wyglądzie osoby w kryzysie – np. kobiety często przestają dbać o siebie, choć z drugiej strony makijaż może też być sposobem na ukrywanie emocji. Osoby z zaburzeniami emocjonalnymi często unikają najbliższych, nie odbierają telefonów, odcinają się od innych, mimo że wcześniej były towarzyskie.
Dużo jest osób w kryzysie?
Coraz więcej. Mam wrażenie, że popularyzuje się nazywanie wszystkiego „depresją i lękami”. Zespół, którym zarządzam, codziennie ma zgłoszenia od lekarzy pierwszego kontaktu, policji, pogotowia i innych służb do pacjentów w życiowych kryzysach. Często są to osoby uzależnione, z objawami manii i hipomanii czy psychozy. Czasem objawy, które wyglądają na zaburzenia psychiczne, trzeba sprawdzić z punktu widzenia zdrowia fizycznego, żeby wykluczyć infekcje, zatrucia narkotykami, problemy z tarczycą, hormonami czy zmiany organiczne mózgu. Po tym, co widziałam przez ostatnich 12 lat, mogę śmiało powiedzieć, że dziś kryzys psychiczny może dotknąć każdego. Naszymi pacjentami są zarówno dyrektorzy, policjanci, lekarze, pielęgniarki czy nauczyciele.
Proszą o pomoc czy raczej zakładają maski i mówią, że tak naprawdę nie potrzebują pomocy?
Gdy do nas trafiają, zwykle sami zrzucają maski i błagają o pomoc. To już jest ten etap, kiedy nie mają siły, aby oszukiwać siebie i udawać, że wszystko jest w porządku. I z takimi pacjentami, którzy już chcą pomocy, pracuje się bardzo efektywnie. Ale są też osoby, które nie są gotowe na zaangażowanie się w terapię i pracę nad sobą, nad swoimi problemami. Nie są zmotywowane, aby lepiej funkcjonować, ponieważ mają wiele do stracenia, np. dofinansowania czy benefity.
Jest też niekojący trend wśród młodzieży i młodych osób, które często stosują szantaż emocjonalny. Często używają takiej frazy: „I will end up on a cliff, if I don`t… ”. W Kent jest takie znane miejsce, gdzie było kilka prób samobójczych. Informacje o tym miejscu da się znaleźć w internecie. Tak naprawdę mało kto decyduje się na skok, jednak mnóstwo osób tam przychodzi. Na szczęście o tym „klifie samobójców” wiedzą służby i wolontariusze, którzy często tam patrolują i rozmawiają z osobami w kryzysie psychicznym. Od moich pacjentów wiem też, że niektórzy próbowali znaleźć w internecie instrukcję, jak odebrać sobie życie.
”Po tym, co widziałam przez ostatnich 12 lat, mogę śmiało powiedzieć, że dziś kryzys psychiczny może dotknąć każdego. Naszymi pacjentami są zarówno dyrektorzy, policjanci, lekarze, pielęgniarki czy nauczyciele”
Może nie robiliby tego, gdyby zdrowie psychiczne wciąż nie było tematem tabu.
Tak, to wciąż temat tabu, wiążący się z poczuciem wstydu. Jest to bardzo widoczne wśród Polonii, zwłaszcza u panów. Często biorę udział w szkoleniach i konferencjach. W wystąpieniach mówię, że jestem również pielęgniarką psychiatryczną. Normą jest, że uczestnicy podchodzą do mnie po mojej prelekcji lub podczas przerwy, niby skomentować treść wystąpienia. A gdy zaczynamy prowadzić dialog, okazuje się, że są w głębokim kryzysie. Wśród nich są inwestorzy, prezesi, ludzie, którzy odnieśli duży sukces. Mają środki i możliwości ku temu, aby skorzystać z pomocy specjalisty, lecz powstrzymuje ich przed tym poczucie wstydu.
Co zwykle jest powodem kryzysu psychicznego?
Bardzo dużym problemem jest brak umiejętności budowania relacji albo rozluźnienie więzi z najbliższymi. Bardzo dużo pracujemy, żyjemy w biegu, nie mamy czasu dla partnerów, dzieci, rodziców. A to prowadzi do poważnych problemów – rozwodów, zabierania sobie dzieci, poczucia, że coś przegraliśmy, że nie poszło w życiu tak, jak zaplanowaliśmy. Jeśli nie mamy umiejętności radzenia sobie ze stresem i wspierającego środowiska, to udawać można tylko przez chwilę, ale to, co dzieje się w głowie i sercu osoby z nawarstwiającymi się problemami, często prowadzi do prób samobójczych. Najczęściej te problemy ukrywa się w domach, zamiast poszukać pomocy. W ten sposób powstaje efekt domina – do pewnego momentu jakoś „ciągniemy”, a potem wszystko zaczyna się sypać.
Często w kryzysie są też osoby, które mają dzieci z niepełnosprawnością. Tak bardzo walczą o swoje pociechy, że zapominają o sobie, a potem nie mają zasobów, aby się podnieść. A system nie oferuje zbyt dużego wsparcia dla dzieci i rodziców.
Czy kryzys zawsze równa się depresja?
Nie zawsze, są kliniczne kryteria, które decydują o tym, co jest depresją, a co kryzysem. W Wielkiej Brytanii zanim lekarz postawi diagnozę, to najczęściej pielęgniarki robią solidny wywiad z pacjentem i jego bliskimi, a następnie konsultują się z lekarzem. Ale z moich obserwacji wynika, że depresja diagnozowana jest znacznie częściej niż powinna. Tymczasem 80 procent pacjentów, którzy do nas trafiają, to nie są osoby z chorobami psychicznymi. To są pacjenci, którzy mają trudności z wyrażaniem emocji, a do tego problemy, które im się nabudowały w różnych warstwach życia. Bo np. stracili kogoś bliskiego i mimo że upłynął rok od tego momentu, nadal czują smutek. Nie dają sobie czasu, chcą szybkiego rozwiązania. Albo nie mają pieniędzy, ich małżeństwo się sypie, praca dołuje, a długi rosną. Do tego mają lęki o to, jak będzie w przyszłości, i nie zawsze wiedzą, jak zaplanować wychodzenie z tych życiowych zakrętów.
Skąd wiadomo, że to kryzys a nie zwykły smutek?
Kryzysy są wtedy, gdy uzbiera się za dużo problemów w najważniejszych dziedzinach. A te najważniejsze to relacje, finanse i zdrowie fizyczne. Jeśli jesteś w kiepskim momencie w życiu i masz długi, ale jesteś w stanie poszukiwać innej pracy albo pożyczyć od kogoś pieniądze, to znaczy, że masz poczucie sprawczości. Ale jeśli nic z tym nie zrobisz, bo nie wiesz od czego zacząć, w końcu zacznie brakować ci na chleb i na rachunki. W efekcie możesz zostać bez domu, a do tego może jeszcze istnieje ryzyko, że sięgniesz po alkohol lub inne substancje, uzależnisz się. I ja takie przypadki widziałam wielokrotnie. Miałam też kontakt z pacjentami po podtruciach czy próbach samobójczych, co również może zdarzyć się w czasie kryzysu.
Jak wygląda leczenie kryzysu psychicznego na oddziale?
Najpierw szukamy przyczyn medycznych. Powodem stanów depresyjnych lub stanów psychotycznych może być zdrowie fizyczne. Menopauza albo problemy z tarczycą czy zaburzenia hormonalne często objawiają się wahaniami nastroju, niekiedy jest to związane z otyłością czy niską samooceną. Zadaniem i celem zespołu jest pomoc w szukaniu rozwiązań, ale nie wykonywanie pracy za pacjenta. Jeśli pacjent wymaga hospitalizacji ze względu na wysokie ryzyko – najczęściej są to osoby w stanach psychotycznych, które są niepoczytalne, albo po bardzo poważnej próbie samobójczej – wtedy jest potrzebny okres obserwacji i stabilizacji, często farmakologicznej i psychologicznej.
Drugim etapem w leczeniu kryzysu, po wyjściu ze szpitala, jest współpraca z zespołem środowiskowym „Crisis Team”, co w praktyce oznacza, że przez 3 lub 4 tygodnie pielęgniarka codziennie odwiedza pacjenta w domu. To jest bardzo ważny etap oparty na edukacji i pracy nad planowaniem tego, jak dana osoba będzie rozwiązywała swoje problemy. Monitoruje się też efekt działania leków, jeśli były przepisane. Taka praca w domu pacjenta jest najbardziej efektywna – można skupić się na praktycznych aspektach życia, czyli rutynie i zajęciach dnia codziennego.
”Którejś nocy odebrałam telefon od osoby w kryzysie, z prośbą o pomoc. Wtedy mój mąż skomentował: „Idź już spać, Agentko Kryzysowa”. I tak już zostało.”
Kto częściej wpada w kryzys – kobiety czy mężczyźni?
W początkowych etapach kryzysu do specjalisty przychodzi zdecydowanie więcej kobiet. Jednak my mamy większe przyzwolenie na wyrażanie emocji, np. w postaci płaczu. Natomiast mężczyźni przychodzą po pomoc znacznie później niż kobiety, ponieważ mają wdrukowane, że muszą być silni i że nie płaczą. Oni też częściej uciekają w używki.
Jakie?
Alkohol nie jest już na pierwszym miejscu. Coraz popularniejsze są tzw. uzależnienia w białych rękawiczkach – od narkotyków (w tym od marihuany), od pornografii, także hazard. Natomiast wśród kobiet można obserwować coraz więcej przypadków kompulsywnego robienia zakupów. Gdy codziennie nie przyjdzie do nich paczka z Amazona, czują się niepełne. Niestety, zakupoholizm to wypełniacz niezaspokojonych potrzeb. Też może być sygnałem ostrzegawczym o zbliżającym się kryzysie.
Wśród pacjentów jest wiele dzieci?
Do nas trafiają nastolatki, które są coraz mniej odporne na sytuacje stresowe. Często spotykana u nich oznaka kryzysu to pocięte ciało. Gdy trafia do nas okaleczona 14-latka, wiemy, że potrzebna jest nie tylko terapia indywidualna, ale także rodzinna. Zwykle praca z rodzicami okazuje się najtrudniejszym elementem tej układanki. Na szczęście w naszym systemie pracujemy w zespołach terapeutycznych, dzięki czemu łatwiej o dobry efekt.
Na FB napisałaś „Większość stresu, jaki odczuwamy, nie wynika z tego, że mamy zbyt wiele do zrobienia. Stres wynika z nieskończenia tego co się zaczęło”. Co konkretnie miałaś na myśli?
Jesteśmy przytłoczeni nadmiarem obowiązków, a do tego mamy problem z zarządzaniem swoim czasem. Jeśli przygniata nas liczba zadań do wykonania, powinniśmy decydować, co jest priorytetem, a co może poczekać. Czasem dotyczy to nawet tak banalnych wyborów jak: czy mam rozpakować zmywarkę, czy zrobić obiad? Jeśli nie nauczymy się decydować w najprostszych sprawach, to stres będzie się w nas zbierał, aż w końcu puści. Jesteśmy tylko ludźmi, a nasz organizm ma swój limit. Nikt nie może być najlepszy w każdej dziedzinie.
”Drugim etapem w leczeniu kryzysu, po wyjściu ze szpitala, jest współpraca z zespołem środowiskowym „Crisis Team”, co w praktyce oznacza, że przez 3 lub 4 tygodnie pielęgniarka codziennie odwiedza pacjenta w domu”
W jakich sytuacjach organizm daje nam znać, że jesteśmy blisko tego limitu?
Na przykład wtedy, gdy jedziemy na wakacje, a po dwóch tygodniach urlopu wracamy chore, więc zamiast wrócić wypoczęte do pracy, musimy wziąć zwolnienie. Zastanawiamy się, jak to możliwe, że zamiast się zregenerować, organizm zaczął cierpieć. To oznaka, że jesteśmy przeforsowane.
Jak można poradzić sobie z kryzysem?
Rozłóż swoje problemy na czynniki pierwsze i nazwij je. Być może pojawi się słowo lęk. Załóżmy, że boisz się, że masz za mało pieniędzy i w końcu ci ich zabraknie. Rozpisz na kartce, ile wydajesz i na czym możesz zaoszczędzić, aby stworzyć sobie jakąkolwiek poduszkę finansową. Jeśli nie ma takiej opcji, zadaj sobie pytanie, co możesz zrobić, aby zarabiać więcej. Trzeba nauczyć się pracować z lękiem. Dobrym przykładem są maturzyści. Wszyscy obawiają się matury, ale większość jednak się uczy, czyli pracuje z lękiem. Lęk może stać się twoim przyjacielem, tylko trzeba umieć go nazwać. Natomiast kryzys może stać się początkiem zmian w życiu.
Ale najpierw trzeba wyczuć moment, że potrzebujemy pomocy…
Dobrym porównaniem są sygnały ostrzegawcze na autostradzie. Gdy je widzisz, stajesz się bardziej czujna. Tak samo powinno być w życiu. Nie jesteśmy w stanie zbyt długo funkcjonować na pełnym speedzie. Nasz organizm jest mądry. Wsłuchujmy się w niego, a na pewno da nam znać, że jesteśmy u kresu sił. To mogą być bóle głowy, spadek wagi, problemy z koncentracją. Albo poczucie, że jeśli weźmiemy na swoje barki kolejny obowiązek, to eksplodujemy. O kryzysie może świadczyć też nagły spadek mocy, płacz bez powodu. Dlatego tak ważna jest profilaktyka zdrowia psychicznego – budowanie swoich granic, ustalanie limitów obowiązków, które na siebie bierzemy.
Z danych wynika, że co 4 osoba doświadczyła lub doświadczy kryzysu psychicznego. Każdy człowiek powinien mieć swojego terapeutę?
Kiedyś tak się mówiło w amerykańskich filmach, że każdy ma swojego terapeutę i każdy bierze Xanax. Nie jest aż tak źle. Czasem po prostu wystarczy wsparcie innej osoby, czasem konieczna jest famakoterapia, w niektórych przypadkach terapia. Kryzys może mieć różne gabaryty. Ale zawsze trzeba skonsultować swoje objawy ze specjalistą. To normalne w dzisiejszym świecie, że czasem nie dajemy rady. Wtedy psychika się załamuje i nie wytrzymuje. Ale można sobie z tym poradzić.
Zobacz także
Maja Staśko przez lata szukała źródła potwornego bólu brzucha. „Wiem, że nie jestem jedyna. Boję się o nas wszystkie” – podkreśla
Katarzyna Chotkowska: „Nawet jeśli chcielibyśmy jako społeczeństwo mówić niestygmatyzująco o osobach w kryzysach psychicznych, to nie mamy się gdzie tego nauczyć”
Polka wyświęcona na biskupa. To pierwszy taki przypadek w historii
Podoba Ci się ten artykuł?
Powiązane tematy:
Polecamy
Filip Cembala: „Komu z nas nie brakuje ulgi w czasach zadyszki wszelakiej?”
„Teraz radzę sobie o wiele lepiej”. Amanda Bynes po latach zmagań z problemami zdrowia psychicznego stara się wrócić do formy
„Co tam gwiazdeczko, nauczyłaś się?”. Julia Wieniawa gorzko o czasach szkolnych
„Wiek pierwszego kontaktu drastycznie się obniżył i dziś dotyczy nawet dzieci 7-, 8-letnich”. Z seksuolożką Aleksandrą Żyłkowską rozmawiamy o pornografii
się ten artykuł?