Anita Wojtkiewicz, psycholożka w spektrum: Na autystów i na osoby neurotypowe warto spojrzeć jak na dwie różne kultury
– Nie miałam pojęcia, dlaczego cały czas ktoś się do mnie przyczepiał, kiedy byłam dzieckiem, nastolatką. Dlaczego nieustannie byłam ofiarą żartów – mówi Anita Wojtkiewicz, psycholożka, autorka bloga „Psycholog na spektrum”. Diagnozę usłyszała wiele lat później. Opowiada o życiu w spektrum, pracy z osobami atypowymi i codzienności, która stawia wiele wyzwań.
Anna Korytowska: Spektrum autyzmu zostało u ciebie zdiagnozowane, gdy byłaś już dorosła. Co spowodowało, że zaczęłaś dociekać?
Anita Wojtkiewicz: To jest bardzo ciekawa historia. Jestem przecież po studiach psychologicznych. Tematy dotyczące spektrum autyzmu były przedstawiane na zajęciach, ale wyłącznie w kontekście dzieci. Zawsze wiedziałam, że chcę pracować z dorosłymi, więc nie wybierałam tych zajęć, jeśli były fakultatywne. Na obligatoryjnych zajęciach temat praktycznie nie istniał, chyba że jako definicja z DSM/ICD.
W tamtym czasie spotykałam się z chłopakiem. W pewnym momencie powiedział mi, że jestem do niego podobna. Jego znajomy, który jest psychiatrą, zasugerował, że on może mieć zespół Aspergera, stąd też mi polecił zainteresować się tym tematem. Ten chłopak to mój obecny mąż (śmiech). Wysłał mi wtedy nawet książkę o tytule: „Nieśmiali, skryci i społecznie niedopasowani” autorstwa Cynthii Kim. Była ona po angielsku, bo polskich publikacji na temat spektrum autyzmu było wtedy niewiele i pomyślałam: to jest o mnie. Zaczęłam czytać więcej i zapisałam się do Fundacji Synapsis (diagnozującej dzieci i dorosłych w spektrum autyzmu) na diagnozę. Po roku czekania na proces diagnostyczny i kilku miesiącach bycia w tym procesie, w końcu dowiedziałam się, że jestem w spektrum autyzmu. Był to 2016 rok.
Czy po tym, jak diagnoza została postawiona, zaczęłaś dostrzegać zachowania typowe dla spektrum, które przejawiałaś w przeszłości? Zastanawiam się, czy diagnoza przyniosła ulgę.
Oczywiście. Pochodzę z rodziny, która jest bardzo neuroróżnorodna. Moja mama przedstawia jeszcze bardziej wyraźnie cechy ode mnie, dlatego moje zachowania były uznawane za mniej atypowe. Jestem pewna, że też jest w spektrum. Ale wtedy myślałam, że jeżeli w moim domu tak się zachowujemy, to wszędzie tak jest. Jedynie mój ojciec pytał o różne rzeczy i zdawał się ciągle czemuś dziwić.
Anita Wojtkiewicz archiwum prywatne
Na przykład, czemu nie patrzę mu w oczy podczas kłótni. Nie rozumiałam, dlaczego o tym mówi. Ani ja, ani mama nie patrzyłyśmy zbyt często w oczy podczas rozmów, to było dla nas naturalne. Ojca, który kontaktu wzrokowego szukał, uznawałam za tego dziwnego. Musiałam dopytywać, o co mu chodzi, bo często nie rozumiałam jego komunikatów, były dla mnie zbyt ogólne albo nie miały dla mnie sensu. Często brakowało mi w nich wyjaśnienia, czemu coś jest ważne albo słuszne. On też nigdy nie umiał odpowiedzieć na pytania z tym związane. Babcia i dziadek, czyli rodzice mamy, zachowywali się podobnie do mnie i dla mnie taka komunikacja była tą bardziej typową.
A jak twoje zachowanie przekładało się na kontakty z osobami spoza rodziny?
Moje kuzynki widziały, że jestem „inna”. Dla nich byłam bardzo dziwna. Ale w mojej rodzinie nie czułam się specyficzna. Największe zderzenie nastąpiło, kiedy poszłam do szkoły. Nie byłam dzieckiem, które się maskuje, czyli próbuje dostosować swoje zachowanie do otoczenia. Czułam się bardzo nierozumiana przez nauczycieli, a szczególnie przez dzieci. Przerywałam w trakcie zdania, zawieszałam się, co pewnie też związane jest bardzo z moim ADHD, nie wiedziałam, o czym rozmawiać z rówieśnikami, a jak już do interakcji dochodziło, to wpadałam w monolog i dziwiłam się, dlaczego nie chcą mnie słuchać, w końcu to takie ciekawe! Niestety doświadczyłam też przemocy w szkole. Zawsze się wyróżniałam, więc byłam mocno wykluczana. A moja mama nie chodziła na wywiadówki, bo twierdziła, że nie ma po co, co na pewno nie wpływało na przychylność wobec mnie, szczególnie u nauczycieli.
Jak to wykluczanie na ciebie wpływało?
Bardzo dezorientująco. Nie miałam pojęcia, dlaczego cały czas ktoś się do mnie przyczepiał, dlaczego nieustannie byłam ofiarą żartów. Nie wiedziałam, czym się różnię od innych dzieci. Mówi się, że dziewczynki i kobiety częściej niż mężczyźni maskują swoje cechy wynikające z rozwoju w spektrum autyzmu. Ale to wynika tylko i wyłącznie z socjalizacji i wychowania. Ja, dorastając w swojej rodzinie, tego elementu byłam pozbawiona. Nie byłam wychowywana na grzeczną dziewczynkę. Inne standardy miałam w domu, a co innego działo się w szkole. Każdy oczekiwał ode mnie czegoś innego. Moja mama uważała, że wcale nie zachowuje się ekscentrycznie, tymczasem inni mieli zgoła inne zdanie.
Ani w domu, ani w szkole nie czułaś się sobą?
Wielu autystom towarzyszy poczucie alienacji i mi także ono towarzyszyło, szczególnie poza domem. Szkoła była koszmarem, czułam się, jak kosmitka. Pamiętam, że szukałam osoby, z którą będę mogła się zaprzyjaźnić. Tak zwanej osoby-parasola czy też kotwicy, jak wiele moich klientów ten rodzaj przyjaciela ma zwyczaj nazywać, czyli bezpiecznej osoby w niebezpiecznym czy też nieprzewidywalnym otoczeniu. Każde wyjście z domu nadal stanowi dla mnie pewne wyzwanie. Nie wiem przecież, co się stanie, co mnie spotka. Co ciekawe, okazuje się, że moje osoby-parasole z przeszłości albo same teraz diagnozują się na jakiś obszar neuroróżnorodności, albo mają dzieci w spektrum.
Wspomniałaś wcześniej o podziale spektrum autyzmu na kobiece i męskie. Czy rzeczywiście można mówić o wyraźnych różnicach w zachowaniach obu płci?
Jako psycholożka i jako autystka, nie posługuję się rozróżnieniem na kobiecy i męski autyzm. Autyzm nie ma płci. Jest też odmiennością rozwoju, a nie zaburzeniem osobowości. Warto o tym pamiętać. Autyzm ma charakter neurologiczny, dotyczy przede wszystkim mózgu. Nie jest osobowością, na nią składa się o wiele więcej czynników. Ekspresja i nasze zachowanie to cechy wtórne, które zależą również od naszego temperamentu, wychowania, doświadczeń życiowych, nie tylko od rozwoju. Nie ma czegoś takiego jak kobiecy i męski autyzm. To tak, jakby robić podział na damskie i męskie zapalenie płuc. Możemy różnie opowiadać o tym doświadczeniu, ale geneza doświadczenia jest przecież podobna. Co więcej, nie jesteśmy chodzącym autyzmem. Sam autyzm praktycznie jest jeden, za to autyści potrafią być bardzo różni.
Co zatem składa się na tę jedność autyzmu?
Na pewno to, czym charakteryzuje się autystyczny umysł. My autyści, uczymy się przez analizę, szczególnie w kontekście społecznym. To nie przychodzi nam tak po prostu, bezwysiłkowo, z samej intuicji. Dużo zależy od tego, co dana osoba dostanie od środowiska, ale też od jej chęci. Od tego, czy dąży do poznania, zrozumienia innych. Potrzebujemy logiki, sensu i jasnej instrukcji. Szukamy wzorców i zależności. Osoby w spektrum mogą też wyróżniać się sposobem wypowiedzi. Jak zaczęłam studiować, to słyszałam od kuzynek, że mówię za bardzo książkowo, naukowo. Czytałam dużo książek wymaganych na studiach, więc naturalnie zaczynałam mówić takim językiem. Ciężko mi było się przełączyć, przez to brzmiałam, jakbym ciągle czytała z podręcznika do psychologii.
”Autyzm predysponuje nas do rozwoju pewnej kultury – kodu językowego, postrzegania rzeczy w taki, a nie inny sposób. Ale też pamiętajmy o tym, że nawet wśród jednej kultury osoby mogą się różnić”
Często mam wrażenie, że my, osoby w spektrum autyzmu, mamy często tylko jeden słownik językowy. Jak otaczamy się jakimiś słowami, zaczynamy mówić tylko nimi, jakby trudno nam było stworzyć kilka słowników i dostosować przez to wypowiedź do kontekstu, do rozmówcy. W badaniach, które mamy, chociaż nie mamy ich ciągle zbyt dużo, coraz wyraźniej wskazuje się na charakterystyczną tendencję autystycznego umysłu do wzmacniania połączeń lokalnych w mózgu, które lubią się zapętlać. To bardzo widać, bo osoby w spektrum często się zapętlają, ogniskują na konkretnym temacie.
Zawsze czytałaś dużo książek?
Tak. Od dziecka lubiłam książki. Nie pamiętam, żeby ktoś mnie uczył czytać, możliwe, że sama się tego nauczyłam, co nie jest takie rzadkie w rozwoju w spektrum autyzmu. Kiedyś mama dała mi książkę, żebym z niej nauczyła się czegoś więcej o ludziach, nie umiejąc sama mi za dużo przekazać. To była książka z obszaru poradnictwa psychologicznego, a dokładnie jej tytuł brzmiał: „Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi”. Tak się to zaczęło, zaczęłam czytać coraz więcej na temat psychologii, co mi pomogło nauczyć się wiele o ludziach. W życiu nie wpadłabym na te treści samodzielnie.
To w ogóle jest bardzo typowe dla osób w spektrum, że uczą się o świecie społecznym z książek. Warto również zaznaczyć, że osoby w spektrum nie mają upośledzonej funkcji uczenia się, w tym tego społecznego. Mam wrażenie, że to kolejny stereotyp. Ja te stereotypy chcę przełamywać. Z czasem zauważyłam, że wiele książek nie zawiera rzetelnej wiedzy, obiektywnie przedstawionych treści czy opisów badań, a ich interpretacje, subiektywne przedstawienie tych wszystkich danych, które czasami wypaczają pierwotny sens. Mnie zależy na tym, żeby znaleźć źródło, podstawę tej wiedzy, bo to jest niezwykle istotne. Pracuję nad swoją książką. Mam kilku redaktorów i opiekunów merytorycznych, którzy sprawdzają, czy nie odpłynę w subiektywne dywagacje. Oczywiście będą tam biograficzne wątki, ale przede wszystkim duża dawka wiedzy, którą uznaję za niezbędną w tworzeniu jakichkolwiek treści.
Pracę nad książką łączysz z pracą psycholożki. Konsultowanie pacjentów w spektrum było dla ciebie oczywistym wyborem?
Widzisz, tu wychodzi moje ADHD. O tym, że mogę mieć ADHD, pomyślałam już w trakcie diagnozy spektrum autyzmu. Czułam, że jestem impulsywna, chaotyczna. Plan? Nie znałam takiego słowa. Znalazłam lekarza diagnostę specjalizującego się w ADHD, który potwierdził moje przypuszczenia. Pewnego dnia wstałam i pomyślałam o nazwie „Psycholog na spektrum”. Tak mi się ta nazwa spodobała, że założyłam blog, totalnie bez planu. Nie miałam pojęcia, o czym będę tam pisać. To był rok 2018.
Potem przybywało followersów i pytań, czy prowadzę konsultacje. Nie prowadziłam, ale miałam przecież uprawnienia i odpowiednie wykształcenie. Zaczęłam prowadzić doradztwo, w którym dominowało zadaniowe podejście we wspieraniu klienta. Pracowałam wtedy na etacie w firmie niezwiązanej z moim wykształceniem, ale nie czułam, że się realizuję. Byłam też zmęczona i przebodźcowana, łącząc konsultacje z pracą. Paradoksalnie pandemia dużo mi ułatwiła. Skupiłam się już wtedy wyłącznie na konsultacjach i doskonaliłam swój warsztat, chodząc na liczne szkolenia i zapoznając się z najbardziej aktualną wiedzą z obszaru zdrowia psychicznego i neuroróżnorodności.
”Nie ma czegoś takiego jak kobiecy i męski autyzm. To tak, jakby robić podział na damskie i męskie zapalenie płuc”
Zrezygnowałam z pracy na etacie. Zaczęłam prowadzić konsultacje zdalnie i nawet po całym tygodniu miałam energię. Nie przesypiałam całego weekendu, jak miało to miejsce, kiedy pracowałam w biurze. W domu jestem w bezpiecznym środowisku, nie jestem przebodźcowana. Od pięciu lat konsultuję klientów. W nurcie humanistycznym, w którym pracuję, nie mówimy o pacjentach, lecz o klientach.
Fascynuje mnie człowiek. To nie jest tak, jak powszechnie się wydaje, że autyści nie lubią rozmawiać. My najczęściej nie lubimy powierzchownych rozmów. Do psychologa raczej nie przychodzi się porozmawiać o pogodzie. Rozmawiamy raczej głęboko i treści dotyczą czasem bardzo osobistych sfer. Wspólnie analizujemy, dochodzimy do źródła, szukamy rozwiązań. Pracuję z autystami, więc mamy często ten sam sposób komunikacji, to samo podejście do analizy tematów. Mam dużo satysfakcji z tego, co robię.
Nie robisz podziału na autyzm kobiecy i męski, ale widzę, że niejako oddzielasz świat osób w spektrum od świata osób neurotypowych.
Na autystów i na osoby neurotypowe warto spojrzeć jak na dwie różne kultury. Zdarzyło mi się pracować z osobami w spektrum z innych krajów. Dogadywaliśmy się po angielsku. I mimo że to nie jest mój pierwszy język, rozumiałam ich lepiej czasem niż neurotypowych z mojego własnego kraju. Autyzm predysponuje nas do rozwoju pewnej kultury – kodu językowego, postrzegania rzeczy w taki, a nie inny sposób. Ale też pamiętajmy o tym, że nawet wśród jednej kultury osoby mogą się różnić. Tak jak ja i mój mąż. Pochodzimy ze skrajnie różnych rodzin i one też wpływają na to, jacy jesteśmy. Pamiętajmy jednak, że poza różnymi ścieżkami rozwojowymi wszyscy jesteśmy ludźmi i mamy praktycznie te same potrzeby, typu potrzeby miłości, akceptacji, bliskości, samorealizacji, mimo że możemy je różnie realizować – patrząc w tych kategoriach, podział kompletnie zanika.
A jeżeli mogłabyś zmienić coś w myśleniu o spektrum, to co by to było?
Nie róbmy z autyzmu osobowości. Jesteśmy ludźmi i osobowość wykształca się u nas tak samo jak u osób neurotypowych, ma takie same uwarunkowania dotyczące jej integracji i te same kwestie mogą wpłynąć na trudności w jej kształtowaniu. Możemy mieć osobowość nisko zintegrowaną o strukturze narcystycznej czy schizoidalnej, ale też każdą inną. Autyści także mogą mieć zaburzenia osobowości, autyzm przecież przed tym nie chroni!
To, co najbardziej zmieniłabym w postrzeganiu wyzwań psychicznych, czy też pewnych grup zaburzeń, to to, że nikt nie chce cierpieć i każdy próbuje sobie radzić najlepiej jak potrafi. Chciałabym, żebyśmy jako ludzie byli życzliwi i otwarci. Nie jestem za tym, żeby wszyscy dostosowywali się do autystów. Nie jestem też za tym, żeby autyści dostosowywali się do neurotypowych. Chcę, abyśmy wszyscy czynili wysiłek w drodze do wspólnego życia, w którym każdy ma prawo do swoich potrzeb i do swojej specyfiki. Abyśmy chcieli znaleźć wspólny sposób na komunikację ponad podziałami. Nie wiesz – pytaj. Ta zasada działa w dwie strony. Nikt nie wie wszystkiego. Pytajmy.
Zobacz także
„Dużo ważniejsze od każdej terapii na świecie jest poczucie bezpieczeństwa i wzrastanie w akceptującym środowisku”. List do mamy dziecka z autyzmem
„Jestem łącznikiem ze światem autyzmu” – mówi Karol, 19-latek z zespołem Aspergera
„Całe życie towarzyszył mi natłok myśli. Jakby w mojej głowie grało radio” – mówi Paulina Pietrzak, psycholożka z diagnozą ADHD
Podoba Ci się ten artykuł?
Powiązane tematy:
Polecamy
Carl the Collector to kreskówkowy szop w spektrum autyzmu. Ma za zadanie budować zrozumienie i empatię
„Celem było zrobienie serialu, a to, że przy okazji dostałam obraz solidarnego świata, poruszało mnie do głębi”. O „Matkach Pingwinów” opowiada Klara Kochańska-Bajon
Filip Cembala: „Komu z nas nie brakuje ulgi w czasach zadyszki wszelakiej?”
Jak długo możesz stać na jednej nodze? Ekspertka: biorąc udział w tym wyzwaniu, ludzie mogą sami ocenić, czy są zagrożeni
się ten artykuł?