Ego – co warto o nim wiedzieć?
Ego to część osobowości, która decyduje o naszym realnym działaniu. Jeśli jej kondycja kuleje, wtedy grozi nam „3 razy E”, czyli: egoizm, egocentryzm i egotyzm. Brzmi potwornie, prawda? Sprawdź, czy faktycznie jest się czego bać.
Kto jest nienormalny – ja czy świat? Oczywiście, że świat. Ze mną jest wszystko w porządku. Ba! Jestem cudem, bo Ja to moje ego – balonik własnej wartości… w którym zamiast czystego powietrza możemy gromadzić duszący smog.
Ego – co to takiego?
Ja mam ochotę na spaghetti, ty wolisz pizzę – co zjemy na obiad? Gdyby chodziło o restaurację, nie byłoby problemu, ale jesteśmy w domu. Trzeba wybrać jedno danie. Ego z łaciny oznacza dosłownie „ja”. Ten termin psychoanalizy stworzony przez Zygmunta Freuda występuje obok id i superego. Wszystkie są komponentami osobowości. Ego ma w świecie rzeczywistym godzić biologiczne potrzeby id i aspekty moralne superego. W praktyce oznacza to wybór: spaghetti czy pizza, czyli które potrzeby i popędy zostaną zaspokojone. Po części procesy te są świadome, a po części kierowane spośród meandrów nieświadomości. I w tym sęk – w tym, co nieświadome. W nieświadomości kotwiczy cały wyparty przez nas materiał patogenny – traumatyczne zdarzenia, porażki, przykre wspomnienia itp. To też niewygodne ślady dzieciństwa w postaci niezaspokojenia w obrębie czterech podstawowych potrzeb – bezwarunkowej akceptacji, opieki i troski, autonomii i samodzielności oraz identyfikacji z własną płcią biologiczną.
Ponieważ doznania te zamieszkują nieświadomość, trudne emocje, jakie im niewątpliwie towarzyszą, zostają nieprzepracowane. Wskutek tego kształtują się pewne mechanizmy obronne, mające chronić nas przed zranieniem. To one w dużej mierze kierują naszymi wyborami, zachowaniami oraz budują ogólną strategię życiową. Jednym z takich mechanizmów jest kwestia dowartościowania ego. Według jednej z koncepcji analitycznych ego jest odpowiednikiem racjonalnego dorosłego, id – biologicznego dziecka, a superego – moralnego rodzica. W życiu dorosłym ego również powinno być dorosłe, tj. zauważać i szanować ego innych osób. Niezaspokojenie kiedyś id, czyli biologicznych i psychicznych potrzeb, może prowadzić do zaburzenia rozwoju ego, przez co i ocena moralna superego zostaje zachwiana. Co to oznacza? Że nasze poczucie własnej wartości może być bardzo niskie, a balonik ego zwyczajnie sflaczały. Wtedy ego domaga się głosu. I to jak! Za wszelką cenę dąży do wypełnienia balonika – do udowodnienia sobie i światu własnego znaczenia. Robi to na trzy sposoby.
E po raz pierwszy – egocentryzm
To postawa, w której własną osobę traktuje się jako centrum wszechświata. Otoczenie postrzegane jest tylko z własnej perspektywy. O empatii nie ma mowy. Jest to postawa godna przedszkolaka i dla niego to jest normalne. To tzw. egocentryzm myślenia – w teorii rozwoju Jana Piageta – charakterystyczny dla dzieci do 7. roku życia, które nie potrafią wejść w buty innej osoby. One bez problemu zdepczą pająka czy wbiją łokieć miedzy żebra, bowiem brak empatii odblokowuje agresję. Bywa, że ten etap rozwoju nie zostaje zamknięty. Dorosły egocentryk poglądy innych wrzuca do kosza. I to bardzo celnie – obraża, drwi, kpi. On najlepiej wie, co jest dla niego dobre, jak funkcjonuje świat i najlepiej, żeby to świat dostosował się do niego, nie odwrotnie. Swoje zdanie będzie narzucał, stawiał innych przed faktem, ignorował ich. On jest ponad, inni są tłem. Taki egocentryk, będąc gościem w obcym kraju, będzie żądał, by jego mieszkańcy mówili jego językiem. Postawa roszczeniowa jest jego domeną – uznaje, że wszystko mu się należy, bo tak. I już.
E po raz drugi – egoizm
„Wszyscy jesteśmy egoistami, tylko nie wszyscy się do tego przyznajemy” – rzekł Herkules Poirot – fikcyjna postać kryminałów A. Christie. Ale to… prawda. Jesteśmy egoistami, lecz także altruistami. To znaczy, że jesteśmy nastawieni na branie, ale także na dawanie. Czy jednocześnie? Najczęściej jeden z biegunów – egoistyczny lub altruistyczny – jest bardziej widoczny, podczas gdy drugi skrywany. Jeśli na wierzchu jest egoizm, wówczas nastawiamy się na czerpanie korzyści wyłącznie dla siebie, bez względu na konsekwencje dla innych. W związku partnerskim zazwyczaj występuje relacja dawca – biorca, ponieważ funkcje te niejako się uzupełniają. Jedno bierze, drugie daje. Egoista, który na przykład potrzebuje uwagi, tylko bierze, nie da tej uwagi partnerowi. Natomiast ten, kto daje uwagę, popadnie z czasem we frustrację, bo w zamian tej uwagi nie otrzyma. Wówczas oboje znajdą się w pozycji biorcy, potrzebując uwagi, ale żadne z nich nie będzie mogło jej dać. I zapewne będą szukać innego dawcy.
E po raz trzeci – egotyzm
W minionym tygodniu uniknąłem wypadku samochodowego, bo jestem świetnym kierowcą, ale wczoraj były takie dziury na drodze, że skończyło się kraksą na poboczu. To egotyzm atrybucyjny – typowa wymówka egotysty, kiedy sukces jest jego zasługą, ale porażka już nie jest jego winą. Stosuje on zaborczą autopromocję. Wyolbrzymia swoje zasługi, umiejętności i poziom wiedzy, przesadnie określa swoją wartość i mówi o sobie jedynie w superlatywach. Nachalnie zwraca na siebie uwagę, a do tego zachłannie domaga się pochwał na swój temat, przy czym nie stroni od arogancji. Nie uznaje też osiągnięć innych za ważne. Krytyka wywołuje u niego narcystyczny gniew – odbiera ją jako atak, zniewagę lub poniżenie. W relacji partnerskiej uznaje podwójne standardy, oczywiście uznaje je tylko wobec swojej osoby. Wówczas dozwolone jemu pewne zachowania nie mają racji bytu u partnera, co może być nazywane hipokryzją. Egotysta spokojnie również stosuje przymus i oszustwo. Nadmierny egotyzm nie bez powodu nazywany jest królową ludzkich wad.
Good bye ego
„Trzeba choć na chwilę zapomnieć o sobie dla kogoś innego” – napisał Albert Camus. Tak, niewątpliwie warto dbać o innych, ale swoje ego porzucać faktycznie tylko na przysłowiową chwilę. Ego, choć nacechowane pejoratywnie, potępiane społecznie, wpędzające w poczucie winy, może przybrać zdrowe oblicze. Egoizm może być asertywny, bowiem można dbać o swoje interesy, nie ignorując interesów innych. Pewna doza egotyzmu jest stabilizatorem naszej osobowości, bo przecież potrzebujemy wiedzieć, że inni dobrze o nas myślą. Natomiast pewny siebie egocentryzm niesie wiarę w to, że możemy zmienić świat, co sprawia, że rzeczywiście coś z tym światem robimy, zamiast się mu biernie przyglądać. Wszystko to sprawia, że wzrasta poczucie naszej wartości, wypełniając balonik „ego” życiodajnym powietrzem. Jak zwykle – najważniejsza jest równowaga…
Podoba Ci się ten artykuł?
Polecamy
„To choroba, której reguł codziennie uczymy się na nowo”. Katarzyna Kazimierowska i jej osobista historia cukrzycy typu 1
Filip Cembala: „Komu z nas nie brakuje ulgi w czasach zadyszki wszelakiej?”
„Owszem, dziś długość życia człowieka wzrasta, ale czy o taką jakość życia nam chodziło?” – pyta prof. Grzegorz Dworacki
„Rak prostaty to bat na twardzieli. Jak się spojrzy na PESEL-e, to dotyka ludzi, którzy łzy nie uronią, tacy panowie świata, tak wychowani. A tutaj, proszę, zwyczajne badanie”
się ten artykuł?