Szalone maszyny medyczne
XIX wiek zmienił medycynę. Zaskakujące odkrycia wynalazców trafiały do lekarskich gabinetów. Część z nich była jednak zwykłą szarlatanerią. Inne przetrwały do dziś, choć nie zawsze używa się ich w tym samym celu co wtedy.
Kellog holistyczny
Jednym z tych genialnych innowatorów był John Harvey Kellogg. Ten sam, który jako pierwszy, wraz z bratem Willem, opatentował płatki kukurydziane i masło orzechowe.
Zmienił jednak nie tylko dietę. Równie chętnie eksperymentował w sanatorium Battle Creek, którym kierował. Było to wyjątkowe miejsce, które na początku XX wieku cieszyło się wielkim powodzeniem. Przede wszystkim za sprawą nowoczesnych metod leczenia. Jakich? Na przykład… elektryczności.
Mechanizm działania klatki do leczenia polem elektrycznym, która była wówczas jednym z najnowocześniejszych urządzeń, był wzorowany na słynnej maszynie Arsene’a d’Arsonvala. Pacjenta zamykano wewnątrz urządzenia i uruchamiano prąd, który miał krążyć po przewodach. Wytworzone w ten sposób pole elektryczne miało pobudzać nerwy oraz mięśnie zamkniętego w środku delikwenta.
Uważano, że jest to terapia uniwersalna, która może pomóc niemal we wszystkim – od chorób psychicznych, przez paraliż, po krzywicę. Miała ona ten niewątpliwy plus, że wprawdzie nie pomagała, ale też nie szkodziła. Chyba że… ktoś postanowił złapać przewód.
Prasolarium
Kellogg wierzył w medycynę holistyczną. Uważał, że leczyć należy człowieka, a nie chorobę. Dlatego starał się łączyć różne terapie, które były wówczas modne. Opracował na przykład specjalne „rękawy powietrzne”. Jeden koniec specjalnej rury montowało się za oknem, a drugi nad łóżkiem, najlepiej tak, by zakrywał głowę śpiącego, co zapewniało stały dopływ świeżego powietrza do jego płuc. Ale w Battle Creek pojawiły się także pierwsze… solaria. A raczej prasolaria, czyli łóżka do fototerapii. Początkowo były one bardzo proste, ale z czasem stały się wyjątkowo wymyślne.
Wibrator na histerię
W epoce wiktoriańskiej pojawiła się jednostka chorobowa nazywana „kobiecą histerią”. Wiązano ją z niezaspokojeniem seksualnym, które w tym czasie było powszechnym problemem mężatek. Uważano bowiem powszechnie, że mężowi bardziej przystoi wizyta w domu publicznym niż spanie z własną żoną. Wielu lekarzy sądziło, że najlepszą metodą walki z przypadłością jest doprowadzenie pacjentki do orgazmu za pomocą… masażu. W pewnym momencie terapia stała się jednak bardzo popularna. Zmęczeni lekarze zaczęli mówić o konieczności opracowania sprzętu, który mógłby ich wyręczyć. Z pomocą przyszedł George Taylor, który wynalazł… napędzany parą wibrator.
Psychograf
Mniej więcej w tym samym czasie triumfy święciła frenologia, a więc pseudonauka twierdząca, że z kształtu czaszki da się odczytać informacje o ludzkich zdolnościach oraz charakterze. Jej przedstawiciele przypisali do określonych miejsc na głowie pewne cechy, a następnie mierzyli wypukłości oraz wklęsłości i na ich podstawie diagnozowali na przykład, czy ktoś jest mądry, czy raczej nie. Nie miało to oczywiście większego sensu, ale nie ma takiej głupoty, w którą ktoś by nie uwierzył. I za nią nie zapłacił. Zwłaszcza jeżeli stoją za nią efektowne i nowoczesne aparaty. Dlatego frenolodzy opracowali specjalny psychograf, który zakładano człowiekowi na głowę i na podstawie odczytów z maszyny opisywano charakter takiego delikwenta.
Revigator
Nie zawsze było tak nieszkodliwie. Autorzy niektórych wynalazków niebezpiecznie igrali z życiem i zdrowiem swoich klientów. Tak było na przykład z radioterapią, która w początkach XX wieku stała się niezwykle modna. W sklepach oraz aptekach można było kupić radioaktywne kremy do twarzy, pasty do zębów, sole do kąpieli, a nawet… zdrowotne czekolady z radem. Wśród wszystkich tych pomysłów wyróżniał się tzw. revigator – urządzenia służące do dodawania radu do wody pitnej.
Był to sprzęt dość popularny i jednocześnie bardzo szkodliwy. Nie tylko przez możliwość zatrucia radem oraz uranem. Także z tego powodu, że preparaty do tego oryginalnego „syfonu” przygotowywano w sposób, który powodował, iż w wodzie znajdował się także ołów, a nawet arszenik. Chorego, który chętnie przyrządzał sobie taką mieszankę, w najlepszym wypadku czekały wymioty, słabości oraz bóle głowy. W gorszym nawet niewydolność nerek i wątroby.
Polecamy
Chorych w domach będą wspierać roboty. „Z czasem staną się dostępne jak smartfony” – mówi prof. Aleksandra Przegalińska, specjalistka od AI
Lekarka Róża Hajkuś apeluje do rodziców: „Nauka do sprawdzianu nie jest warta zarywania nocy”
Naukowcy odkryli kolejną grupę krwi – MAL. Dzięki temu przetaczanie krwi stanie się bezpieczniejsze
Koniec z implantami! Lek na… porost zębów ma szanse trafić do sprzedaży już całkiem niedługo
się ten artykuł?