BDSM na każdym polu, czyli w seksie i związkach ciągle gramy o władzę
W te role – dominacji i uległości – trzeba chcieć wejść. Ryzyko nie wyklucza tu bezpieczeństwa. Granice wyznaczamy sami i przestrzegamy ich. Inaczej ta pikantna gra może nas po prostu poturbować…
Jeśli ścigasz króliczka, kto decyduje o kierunku? Oczywiste, że nie ty, nawet jeżeli jesteś dzielnym i silnym myśliwym, zaprawionym w bojach. O kierunku pościgu decyduje króliczek. Jeśli by sytuację z pościgiem przełożyć na ludzi, a konkretnie na ich zachowania seksualne, króliczek – choć słabiutki i malutki – nie dość, że wybiera kierunek, to decyduje ostatecznie o finale pościgu. Jego „tak” albo „nie” oznacza ewentualny sukces lub porażkę myśliwego. Po angielsku taka zabawa nazywa się toping from the bottom i określa ten rodzaj dynamiki relacji seksualnych, gdy to ktoś uległy tak naprawdę decyduje o tym, co się dzieje.
BDSM – gra o władzę
W naszych seksualnych związkach i układach ciągle gramy w grę o władzę. Mąż, który twierdzi, że to wina żony, że nie uprawiają seksu. Kobieta, która zdradza, żeby wywołać jakiś efekt. Facet zwlekający z telefonem do świeżo poznanej dziewczyny – żeby sobie nie pomyślała, że mu zależy. To wszystko jest dynamika podległości i władzy, przyjmująca różne formy. Rzecz w tym, że my w walkę o władzę gramy w sposób niejawny. Zaś BDSM-owe pary z dynamiki władzy i podległości, w które wchodzi się świadomie, zrobiły rytuał. Jest bowiem coś dziwnego i kręcącego w dwóch literkach skrótu BDSM. D – to dominance (dominacja) i S – submision (podległość). Ta praktyka seksualna została rozpowszechniona w dużej mierze przez sukces „50 twarzy Greya”, który to sukces utorował drogę do powszechnej świadomości czemuś, co dotąd było uważane za co najmniej nietypowe.
Gra pomiędzy osobą dominującą a uległą tym się różni od naszych domowych walk o władzę, że posiada dość konkretną strukturę i zasady. O ile w domu gramy do ostatniej kropli krwi, walcząc o to, żeby nasze było zawsze na wierzchu, o tyle uczestnicy układu opartego na dominacji i uległości mają świadomość ról, w które wchodzą, więc dynamika ich relacji nie jest psychicznym czy fizycznym znęcaniem się nad sobą. Obowiązuje zasada SSC – safe, sane and consensual, czyli – bezpieczne, przy zdrowych zmysłach i za obopólną zgodą. Podstawowy warunek dobrego BDSM – konsensualność, czyli świadomość tego, w co się wchodzi i co się dzieje. Tu nie ma kogo obarczyć winą, co w życiu jest częstym zwyczajem.
SSC – „bezpieczny, przy zdrowych zmysłach i za zgodą”
To, co robimy, ma być bezpieczne i zdroworozsądkowe – pozornie stoi w sprzeczności z dreszczami ryzyka i erotycznego podniecenia. Tak naprawdę jednak dopełniają się one w ściśle określonych proporcjach, które zależą od osobistych upodobań ludzi. Jedni będą woleli więcej ryzyka, inni więcej pewności, żeby wejść w pożądany stan otwarcia seksualnego i psychicznego. Psychicznego, ponieważ nie wszystko, co robi BDSM-mowa para, jest od razu seksem – czasem może być wstępem do niego, czasem elementem życia.
Gra jest regulowana dwoma hasłami bezpieczeństwa, w których jedno oznacza „podoba mi się, ale jest za mocno”; drugie to „przestań natychmiast”. Asortyment aktywności jest niezwykle szeroki i bardzo zależy od tego, czy para ze sobą żyje, czy też spotyka się wyłącznie na BDSM-ową randkę. W tym drugim przypadku będzie się działo więcej zabaw erotycznych i seksualnych – wiązanie, chadzanie w uprzęży czy na smyczy czy też na przykład chłosta. W pierwszym dom/ domina regulują także zwykłe aspekty uległego życia – przysłowiowe niezakładanie bielizny do pracy czy decyzja o czasie powrotu do domu i ewentualna kara za niedotrzymanie terminu.
BDSM – wiem, czego chcę
Dodajmy do tego świadomość własnych potrzeb. Nie można wziąć kontroli nad kimś lub oddać władzy nad sobą komuś, jeżeli się nie wie, czego się chce. Gdy ktoś kogoś rozstawia po kątach, mamy do czynienia z agresorem, gdy ktoś daje się rozstawiać, znaczy że pozostaje w roli ofiary, zaś układ opiera się o manipulację. Żadna z tych rzeczy nie mieści się w świadomych praktykach dominacji i uległości, które czerpią swoją siłę z tego, że uczestniczące w nich osoby wiedzą wiele o sobie i same wybrały swoje role. Zarówno dominująca, jak i uległa osoba wychodzą z miejsca mocy, wiedzy o sobie, odwagi i świadomości zarówno bezpieczeństwa, jak i ryzyka, które wspólnie nadają niepowtarzalny smak grze.
Przez określony czas, według określonych zasad osoba podległa oddaje dominującej władzę nad swoim życiem. Nie robią tego, by poczuć się źle. Robią to dlatego, że czują się z tym lepiej, bardziej w pełni siebie. Są ludzie, którzy bawią się w BDSM wieczorami, odpoczywając od swoich tradycyjnych wcieleń, są też tacy, którzy dla których BDSM to styl życia. Żyjące w stałych relacjach dominy czy domowie mówią o stanie umysłu, który cechuje się wyjątkową koncentracją i pogłębieniem doznań. Osoby uległe mówią o głębokim uspokojeniu i odczuciu uniesienia. Obydwie strony deklarują, że BDSM-owe praktyki zbliżają je do siebie i emocjonalnie związują mocniej, niż można by to osiągnąć bez nich.
BDSM – jak to zrobić?
Od razu zastrzegam, że piszę tutaj tylko o wyrywku całej teorii BDSM. Dla tych, którzy już się znają, ten tekst nie będzie odkrywczy. Tym, którzy chcą się naprawdę poznać i sprawdzić na sobie, polecam najpierw lekturę książki „Inna rozkosz” (wyd. Czarna Owca, G. Brame, J. Jacobs, W. Brame), a potem wizytę na jednym z warsztatów w Instytucie Pozytywnej Seksualności, gdzie można BDSM zgłębiać w praktyce.
Nie polecam ostrego wchodzenia w BDSM bez przygotowania – może się skończyć niejedną trudnością psychiczną lub zupełnie prozaiczną awarią, gdy na przykład zaczniemy stosować wiązanie linami oglądane dotąd tylko na instruktażowych filmikach z YouTube’a. Odradzam też oddawanie się igraszkom opartym na dominacji i uległości z osobami, których się nie zna lub zna bardzo słabo. Pozornie miła osoba, gdy nagle dostanie do ręki kontrolę nad twoim zdrowiem lub życiem, może się okazać kimś zupełnie innym.
Jeśli jednak jesteście w parze i któremuś z was marzy się nieco dominacji lub uległość, po prostu o tym porozmawiajcie. Może nie w poniedziałek rano nad miską płatków śniadaniowych, ale spokojnie, gdy macie przestrzeń dla siebie i czas do namysłu. Fakt, że ktoś kogoś zwiąże lub wymierzy mu karę, jeszcze nie oznacza, że jesteście BDSM-ową parą. Najwyżej, że eksperymentujecie z kinky seksem. Zabawa z dominacją i uległością jest najczęstszą fantazją wśród ludzi, więc wszystko z wami w porządku. Rozmawiajcie i określcie potrzeby, nie tylko własne fantazje. Ustalcie maksymalnie dokładnie, jak to będzie wyglądało, jakie słowa będą waszymi bezpiecznikami. Spróbujcie zaczynać od prostych, ale kręcących scenariuszy – np. jedna osoba jest częściowo unieruchomiona, ma zasłonięte oczy i poddaje się pieszczotom drugiej osoby. Na początek zupełnie wystarczy.
Pamiętajcie, żeby po całej zabawie szczerze rozmawiać – także o tym, kiedy czuliście się niepewnie, baliście się czegoś albo coś was szczególnie podnieciło. Szczerze, bo udawanie może spowodować, że partner / partnerka będzie was szczypał w sutki przy każdej następnej okazji, nie mając wiedzy o tym, że szczypanie wam się nie podobało. Nawet jeżeli w nocy z soboty na niedzielę prowadziliście domową grę o władzę w seksie, rano wstaniecie jako normalni ludzie. Nadal możecie być rodzicami, pracownikami, szefami. Kluczem jest bezpieczeństwo, zdrowy rozsądek i konsensualność.
Polecamy
„Sztukę flirtowania trzeba aktualizować” – mówi seksuolożka Patrycja Wonatowska
Medroxy: „Ludzie mają mnóstwo ohydnych określeń na to, co robimy i kim jesteśmy, a ja chcę, żeby wiedzieli, że praca seksualna to mój wybór”
WHO alarmuje: Nastolatki uprawiają seks bez zabezpieczenia. „Zbieramy gorzkie owoce zaniedbania edukacji seksualnej”
Renata Orłowska: „My, osoby z niepełnosprawnościami, jesteśmy wykluczane nawet przez grupy, które same walczą z wykluczeniem”
się ten artykuł?