Seks i rutyna – to normalne! Dlaczego nuda w łóżku pcha nas w kierunku przygód?
Jak to możliwe, że zgodne pary ze sobą nie sypiają, a te kłócące się często kończą w łóżku i godzą się za pomocą seksu? Z jakiego powodu ludzie zadowoleni ze swoich związków dalej chcą uprawiać seks na boku? Dlaczego rutyna, której przecież potrzebujemy, pcha nas w kierunku poszukiwania nowych przygód?
Bezpieczeństwo i przygoda
Trudno jest znaleźć wytłumaczenie dla wszystkich rodzajów problemów natury seksualnej. Znaleźć wspólny mianownik dla powodów, przez które popadamy w rutynę, dla których nasz seks więdnie, gdy zostajemy rodzicami, albo dla których szukamy przygód na boku. Jednak można zobaczyć ten problem jako dynamikę dwóch przeciwstawnych sił i dzięki temu nieco lepiej go zrozumieć.
Dwie ludzkie potrzeby, które kształtują formę naszych związków, to potrzeba bezpieczeństwa i potrzeba przygody – nowości, ryzyka. Mamy je obie, nie da się ich w całości pogodzić, nasze życie nieustannie będzie rozdarte pomiędzy nimi. O tym paradoksie dużo pisze Esther Perel, a ja nieco rozwinę jej refleksje.
Konflikt będzie zawsze
Po pierwsze – nie znajdziemy jednego, działającego na długo rozwiązania. Cała sztuka polega na nauce balansowania pomiędzy nimi i ciągłego wybierania tego, co aktualnie dla nas najlepsze – na daną chwilę. Bo w każdym z nas mieszka taka sama potrzeba przygody, nowości, ryzyka, jaką mamy wobec komfortu, bezpieczeństwa i pewności. Życie seksualne ludzi jest rozciągnięte pomiędzy dwoma biegunami, które są jak Syberia i Amazonka – różnią się wszystkim. Co więcej – każdy z nas ma własną definicję „bezpieczeństwa” i „przygody”, sobie właściwą i zmieniającą się w czasie w zależności od okoliczności.
Matka małych dzieci będzie potrzebowała dużo bezpieczeństwa, komfortu i spokoju. Chętnie odda za to seksualne porywy, które ze względu na wpływ hormonów mogą jej się nie wydawać tak bardzo atrakcyjne jak wcześniej. Jednak ta sama kobieta, gdy jej dzieci osiągną pewien poziom samodzielności, może rzucić się w wir przygód (niekoniecznie erotycznych), aby realizować swoją potrzebę ryzyka i nowości. Brak zrozumienia tej prawidłowości jest powodem ciągłych frustracji i niezadowolenia z tego, co mamy.
Marzenia kontra rzeczywistość
Obiekty, które mamy już w zasięgu ręki, nie budzą aż takich pragnień jak te, o których marzymy. Chociaż pragnienie i ciekawość nie muszą oznaczać podniecenia i żądzy, dla niektórych bywają tożsame. Ryzyko i nowość wstrząsają naszym systemem hormonalnym, który dostaje komunikat, że trzeba się ocknąć, że czas na ruch i działanie. Czasem pojedynczy SMS wyprostuje nam sylwetkę lepiej od najlepszej siłowni. Sama świadomość, że „coś się szykuje” powoduje, że chce nam się odchudzać, lepiej ubierać, w ogóle, że nam się chce.
Ostatnio rozmawiałam z ponad 30-letnim mężczyzną. Od roku mieszka z dziewczyną, która właśnie przestała być „nowa”. Znają sie od dwóch lat, mają za sobą wiele wspaniałych momentów, ale on szuka racjonalnych powodów dla pragnienia nowości, które zaczął właśnie odczuwać. Wszystko, co kiedyś podobało mu się właśnie w tej dziewczynie, nadal istnieje i nadal jest doceniane. Ale mój rozmówca rozgląda się za możliwością przewietrzenia swojej seksualnej rzeczywistości. I nie ma w tym nic dziwnego. Duża część z nas by to robiła, gdyby nie restrykcje, którym podlegamy.
Skrajności są niezdrowe
Bycie bardzo blisko ma wiele zalet. Jedną z nich może się okazać antykoncepcja. Ale rozliczne pary tak mocno pielęgnują swoje bezpieczeństwo i stabilizację, że po jakimś czasie temat seksu przestaje być aktualny. Zaczynają przypominać brata i siostrę, którzy rozumiejąc się bez słów, nie potrzebują ze sobą gadać. Takie rodzeństwo nie będzie się wygłupiać z erotyczną bielizną i eksperymentami, bo to przyczyni się do ich zakłopotania. Na podobnej rafie rozbijają się pary, które dochowały się dzieci. Ponieważ troska o bezpieczeństwo i stabilność jest głównym zmartwieniem rodziców, toną w niej i tracą seksualne napięcie, które kiedyś między nimi istniało. Ponieważ bezpieczeństwo wyklucza dreszcze ekscytacji.
Inni ludzie wiedzą, że w domowych pieleszach przygody zdarzają się rzadko. Nie chcąc rezygnować z nich na rzecz intymności, wybierają kurs na pełne morze braku zobowiązań. Idą za swoimi fascynacjami, czasem przekraczają zasady czy tabu. Na jakimś etapie zaczynają odczuwać pustkę z tego wynikającą. Bo żyjąc w świecie, w którym można zmienić obiekt westchnień w mniej niż dobę, nieuchronnie poszukujemy stałości. Ta potrzeba może się nie ujawnić, gdy mamy lat trzydzieści czy czterdzieści, ale później, gdy refleksje zabarwia gorycz związana ze zmarnowanymi szansami.
Potrzebujemy obydwu tych jakości, żeby nasze związki miały więzi, ale też napięcie, żebyśmy budując razem przyszłość, nadal się chcieli, czuli zainteresowanie, pragnienie. Jedynym wyjściem wydaje się nieustanne poszukiwanie równowagi między skrajnościami. Jak go szukać? Eksperymentując z dystansem. Gdy go za dużo – nie ma związku. Gdy za mało – nie ma żądzy. Oddzielenie bywa najmocniejszym afrodyzjakiem, szczególnie dla ludzi, którzy żyją ze sobą długo. Dlatego właśnie pary, które dbając o intymność, potrafią pielęgnować swoje pasje, mają swoje przestrzenie, w których szukają spełnienia bez towarzystwa partnera/partnerki. I to właśnie takie pary żyją razem stosunkowo najdłużej i stosunkowo szczęśliwie.
Polecamy
„Zacisnąć zęby i przetrwać”. Kasia Koczułap wymienia, co słyszą kobiety, kiedy mówią, że seks je boli
„Sztukę flirtowania trzeba aktualizować” – mówi seksuolożka Patrycja Wonatowska
Medroxy: „Ludzie mają mnóstwo ohydnych określeń na to, co robimy i kim jesteśmy, a ja chcę, żeby wiedzieli, że praca seksualna to mój wybór”
„Wiecie, że kobiety mają jeden otwór więcej niż mężczyźni?”. Wpis dziennikarza wywołał poruszenie w sieci
się ten artykuł?