Nie tylko nieudawany orgazm…Poznaj łóżkowy savoir-vivre!
Wiemy, jak wygląda kultura osobista w codziennych relacjach, ale często brakuje nam pomysłu, jakby to mogło wyglądać w relacjach intymnych. Oto cztery seksualne cnoty kardynalne.
Naszych rodziców trochę usprawiedliwia ich własna niewiedza i niepewność w zakresie tego, co można by przekazać potomstwu. Nawet nie mówię o edukacji seksualnej, bo jest ona nauką głównie o anatomii i fizjologii. Kiedy mówię o seksualnym savoir-vivre, nie mam na myśli przestarzałych zasad, które mówią, na której randce powinien odbyć się seks albo kto go może inicjować. Mam na myśli jakości, którymi powinni cechować się dobrzy kochankowie, żeby zasłużyć na to miano. A jeżeli tych jakości nie posiadają, powinni jak najszybciej zacząć je ćwiczyć.
Empatia – gdy jej brakuje, pojawia się sarkazm
Jest niezbędna do powstania poczucia bezpieczeństwa, bez którego nie będzie ani rozwoju, ani odważnych eksploracji seksualnych. Dzięki niej wiemy, jak czuje się druga strona. Dopuszczamy, że może widzieć coś i czuć inaczej, niż my to widzimy i czujemy. Empatia to zdolność postawienia się w czyjejś sytuacji i zrozumienia emocji, jakie temu towarzyszą. Zdecydowanie nie jest użalaniem się nad kimś ani też niezdolnością obrony własnych granic, kiedy nasze działania są nakierowane tylko na przyjemność drugiej strony.
Gdy jej brakuje, pojawia się sarkazm, złośliwości albo pasywna obrona polegająca na oporze. Dzieje się tak dlatego, że często nasze własne urażone uczucia uniemożliwiają odczuwanie empatii. A z tego stanu najłatwiej przejść do kontrofensywy – atakować albo uciekać. Drugim powodem nieobecności empatii w polskich łóżkach jest niedocenianie jej, zwłaszcza przez mężczyzn, i mylenie z rozgadaną, emocjonalnie niepozbieraną „babskością”.
Niezależnie od stopnia zaawansowania związku rozmowy o seksie i emocjach są możliwe tylko wtedy, gdy czujemy zaufanie oparte na empatii. Żadna nowość nie pojawi się w związku, żadne fantazje seksualne nie zostaną zrealizowane, jeżeli nie jesteśmy empatyczni i nasz partner nie posiada tej jakości. Rozwijać ją można przez unikanie wrednych komunikatów i działań wynikających ze złości, rozmowy prowadzone w duchu komunikacji bez przemocy, słuchanie drugiej osoby i aktywne działania w celu jej zrozumienia. Empatię rozwija także wyraźne, choć nie agresywne, wyrażanie własnych potrzeb i obrona własnych granic.
Ciekawość – by nie przedawkować poczucia bezpieczeństwa
Udane życie seksualne jest mieszanką poczucia bezpieczeństwa i ryzyka, w której składniki są odmierzone z wielką starannością. Poczucie bezpieczeństwa zyskujemy dzięki empatii, możliwość podejmowania ryzyka jest nierozerwalnie związana z ciekawością. Potrzebujemy ciekawości siebie i swojego ciała. Ciekawości wobec partnera. Wobec nowych obszarów seksualności, nieznanych technik, nieodwiedzanych miejsc, wrażeń. Bez tego możemy przedawkować poczucie bezpieczeństwa i skończyć jak para, w której mężczyzna i kobieta są niczym brat z siostrą.
Chociaż się z nią rodzimy i jako dzieci korzystamy z niej bez przeszkód, to niezwykle łatwo można ją zaprzepaścić. Ciekawości nie sprzyja zarówno tempo życia – wobec „bardzo poważnych zadań” niepraktyczny zachwyt światem i radość z odkrywania go nie mają najmniejszych szans – jak i nasze osobiste lęki i niepokoje. Dla wielu kobiet seksualność bywa tak dużym wyzwaniem, że nie chcą się o niej więcej uczyć ani dowiadywać. Ich ciekawość sama nie wróci, o ile nie zaproszą jej do swojego życia.
Ponowne odkrywanie ciekawości dla siebie zależy głównie od tego, czy damy sobie zgodę na powrót do czasów głupich pytań, próbowania na sobie wszystkiego, co nas zainteresowało, odwagi i porcji szaleństwa. Czy wykazałaś się rozsądkiem, dotykając językiem zamarzniętą klamkę? Oczywiście, że nie. Ale na pewno pamiętasz takie eksperymenty, które skończyły się zachwytem, odkryciami i fascynacjami zostającymi z tobą na lata.
Uczciwość – zacznijmy od nieudawania orgazmów
Teoretycznie polega ona na tym, żeby się nie zdradzać i nie robić sobie świństw. Jednak uczciwość ma różne twarze. Zacznijmy od uczciwości wobec siebie. Oznacza ona, że – na przykład – nie udaję orgazmów, jeżeli ich nie przeżywam. Nawet jeżeli nie czuję się pewnie mówiąc o tym, to w trosce o uczciwość, decyduję się na rozmowę. Taka postawa nie tylko jest w porządku wobec mnie samej, partnera i związku, ale też jako jedyna jest strategią, która umożliwia poradzenie sobie z problemem. Wcale nie tak często chcemy pozostawać uczciwi wobec siebie. Dużo częściej wybieramy różne formy samooszukiwania się, chociażby dlatego, żeby nie czuć się odpowiedzialnymi albo nie musieć robić trudnych rzeczy.
Uczciwość wobec partnera oznacza nie tylko nieoszukiwanie, ale także dzielenie się dobrymi rzeczami, wzmacnianie. Informowanie o tym, co działa dobrze, z czego się cieszymy. Umacnianie i komplementowanie się w parze nie tylko zasila drugą osobę, ale napędza wspólny rozwój. Mimo to zdarza się niezwykle rzadko. Najczęściej, gdy wszystko dobrze działa, po prostu milczymy, uznając, że właśnie tak powinno być. Dopiero gdy pojawiają się kłopoty, wzrasta w nas ochota na informowanie partnera o niedociągnięciach i zaniedbaniach.
Ćwiczenie uczciwości jest bardzo proste, choć wymaga systematyczności. Umów się ze swoim partnerem/partnerką, że codziennie wieczorem będziecie mówić sobie jedną rzecz, która była między wami dobra i – jeżeli się taka zdarzy – trudna. Zaczynajcie od słów „Czuję się bardzo szczęśliwa / zaopiekowana / zadowolona – konkretny opis stanu, kiedy – tu następuje opis sytuacji z zaznaczeniem roli drugiej osoby”. Słuchający po prostu odpowiada „Dziękuję”. To samo trzeba zrobić z nieprzyjemnymi zdarzeniami „Czuję się opuszczona / zezłoszczona / smutna – konkretny opis stanu, kiedy – opis sytuacji z zaznaczeniem roli drugiej osoby. Ważne! Nie wdajecie się w dyskusje ani o dobrych, ani o złych wydarzeniach. Po prostu mówicie sobie „Dziękuję, że mi to mówisz”.
Wielkoduszność seksualna – najrzadsza z form wielkoduszności
Wielkoduszność to stare słowo, które powoli wychodzi z obiegu. Pewno dlatego, że coraz mniej jest ludzi, których można by nazwać wielkodusznymi. Seksualna wielkoduszność jest najrzadszą z form wielkoduszności. Ludzie, którzy się z nią zetknęli, nigdy nie zapominają tego doświadczenia. Nie ma nic wspólnego z użyczaniem swoich wdzięków wszystkim chętnym ani z gotowością do przyjęcia każdej formy adoracji i zakończenia jej w łóżku.
Seksualna wielkoduszność to chęć robienia jednego kroku więcej. Dawania nie tylko tego, o co się jest proszonym albo co się chce – ku swojej chwale – zaprezentować, ale dzielenia się dlatego, że można to zrobić. Trochę pieszczot więcej bez oczekiwania na zwrot z inwestycji. Zero handlu przysługami – jak ja tobie seks oralny, to ty też mi seks oralny.
Niestety ostatnia z jakości jest niezwykle trudna do wyćwiczenia, ponieważ wynika z autentycznej potrzeby dzielenia się i z otwarcia na drugiego człowieka. Nikt, kto jest prawdziwie wielkoduszny, nie robi tego dla osiągnięcia korzyści, bo wtedy działania zamieniają się w manipulacje. Dlatego życzę wam – i sobie – wielu wielkodusznych spotkań. Nie tylko w łóżku.
Podoba Ci się ten artykuł?
Powiązane tematy:
Polecamy
„Zacisnąć zęby i przetrwać”. Kasia Koczułap wymienia, co słyszą kobiety, kiedy mówią, że seks je boli
„Sztukę flirtowania trzeba aktualizować” – mówi seksuolożka Patrycja Wonatowska
Medroxy: „Ludzie mają mnóstwo ohydnych określeń na to, co robimy i kim jesteśmy, a ja chcę, żeby wiedzieli, że praca seksualna to mój wybór”
„Wiecie, że kobiety mają jeden otwór więcej niż mężczyźni?”. Wpis dziennikarza wywołał poruszenie w sieci
się ten artykuł?