Przejdź do treści

Jak skutecznie zajść w ciążę? Odpowiada psychoterapeuta

kobieta patrzy w obiektyw
Jak zajść w ciążę? Monika Szadkowska . Zdj: archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?

– W swojej praktyce terapeutycznej coraz częściej spotykam kobiety, które nie mogą zajść w ciążę – mówi psycholog, psychoterapeuta i trener Maria Król- Fijewska. – Jeśli miałabym określić, co je łączy, powiedziałabym, że zadaniowe podejście do życia. Ślub wzięty, mieszkanie kupione, praca zapewniona. Zostało jeszcze dziecko. Ale ciąża to nie projekt. Nasze ciało nie rządzi się logiką racjonalności, tylko logiką potrzeb, a podchodząc do życia projektowo, bardzo często spychamy je na margines. 

Jak skutecznie zajść w ciążę? To nie takie proste

Plan był taki: Monika kończy studia. Nie idzie do pracy. Zachodzi w ciążę. Odchowuje. Posyła do żłobka. Idzie na kurs księgowości. Znajduje pracę z etatem. Po dwóch może trzech latach ponownie zachodzi w ciąże.

Ale plan nie wyszedł. Przynajmniej nie w całości, bo Monika rzeczywiście skończyła studia i rzeczywiście nie poszła do pracy. Zajmowała się domem. Minął rok. Minął drugi. Monika co miesiąc patrzyła na test pokazujący o jedną kreseczkę za mało i co miesiąc zadawała sobie pytanie: „Czym sobie na to zasłużyłam?!”. Lekarze mówili przecież, że wszystko jest w porządku. Że powinna zajść, ale nic z tego.

Monika łapała się kolejnych dorywczych prac. Nie chciała nigdzie zatrudniać się na stałe, przecież w każdej chwili mogła zajść w ciążę. Teoretycznie. Minęło sześć lat, a ona wciąż trwała w zawieszeniu. Miała tylko jeden cel. Rozwój zawodowy i relacje – tym wszystkim miała zająć się później. Życie Monika całkowicie się zatrzymało i stało walką o dziecko. Walką, którą miesiąc w miesiąc przegrywała.

Co zrobić, aby skutecznie zajść w ciążę?

Z medycznego punktu widzenia niepłodność, niezależnie od przyczyny, diagnozuje się wtedy, gdy nie dochodzi do zapłodnienia po roku regularnego współżycia płciowego z częstotliwością około trzech lub czterech stosunków tygodniowo bez stosowania metod antykoncepcji.

Ginekolog i endokrynolog Katarzyna Skórzewska od 20 lat zajmuje się leczeniem niepłodności.

 

Każda miesiączka, badania ginekologiczne czy nowe leki wywołują u kobiet bardzo silne emocje. Do tego widok innych ciężarnych oraz niestosowne pytania krewnych: „A ty, kiedy planujesz dziecko? Zegar tyka!”. I partner, który nie zawsze odnajduje się w chaosie niesprecyzowanych potrzeb i emocji. To wszystko jest niezwykle trudne

Monika Szadkowska, coach płodności

Do jej gabinetu zgłaszają się pary, które nie mogą doczekać się ciąży. Diagnostykę rozpoczyna się zwykle od badania nasienia mężczyzny. Później kobieta przechodzi przez szereg badań hormonalnych i ginekologicznych, których celem jest odnalezienie przyczyn problemu, np. zespołu policystycznych jajników lub endometriozy. Jeśli wyniki są prawidłowe, pacjentka przyjmuje hormony pobudzające owulację, a lekarz prowadzi tzw. monitoring, czyli badania USG, które potwierdzają, że pęcherzyki jajnikowe rosną i dojrzewają prawidłowo.

– Placówki leczenia niepłodności to kolejny krok na drodze starania się o dziecko. Moi pacjenci są często zmęczeni i zrezygnowani, bo mają za sobą czas pełen strachu i napięcia. Zawsze staram się zaszczepić w nich nadzieję. To bardzo ważne, by nie rezygnowali po pierwszej nieudanej próbie. Najczęściej do zapłodnienia dochodzi w trzecim lub czwartym cyklu od momentu trafienia do placówki. Ale nie zawsze. Czasem psychika stwarza problemy, które bardzo trudno rozwiązać medycznymi metodami – mówi dr Skórzewska.

Życie tu i teraz

Po sześciu latach bezowocnych starań o dziecko, Monika trafiła do specjalisty, który jako pierwszy zadał jej pytanie: „Jak się pani czuje? Tak psychicznie”. Wtedy nie wytrzymała. Wybuchła płaczem i wylała z siebie smutek, który gromadziła przez ostatnie lata. Wyznała, że czuje się coraz gorzej. Że ma żal do świata, no bo dlaczego innym się udaje, a jej nie? Że czuje się niekobieco. I że bardzo boi się, że jeśli nie zajdzie w ciążę, już nigdy nie będzie szczęśliwa. I że ma już tego wszystkie dość.

Potem wróciła do domu i po raz pierwszy od dawna poczuła się odrobinę lepiej. Wyrzucenie z siebie trudnych i tłumionych emocji w bezpiecznych warunkach okazało się niezwykle terapeutyczne. Wcześniej nie dawała sobie prawa do narzekania. Smutek, lęk i złość tłumiła głęboko w środku. Musiała przecież być silna, musiała walczyć o dziecko. Ale gdy wreszcie się wypłakała, poczuła wielką ulgę. Coś się w niej przełamało. Blokada emocjonalna odpuściła.

kobieta na porodówce

„Koniec tego!” – pomyślała, zebrała papiery i zapisała się na kurs „kadry i płace”. Jej życie musiało wreszcie ruszyć. Przepełniona energią do zmiany, wypożyczyła kilka książek na temat zdrowego żywienia. Umówiła się z koleżanką. Wyszła do kina. Zaczęła żyć.

Tak było 17 lat temu. Dziś Monika ma trójkę dzieci i pracuje jako coach płodności. Na kurs nigdy nie dotarła, ponieważ dowiedziała się, że jest w pierwszej ciąży.

Coach płodności

Monika Szadkowska po własnych doświadczeniach z niepłodnością postanowiła, ze zacznie pomagać kobietom, które bezskutecznie starają się o dziecko. Zdaniem ekspertki zadbanie o siebie i swoją strefę emocjonalną jest kluczowe w drodze do sukcesu. W swojej książce „Chcę mieć dziecko. Zajdź w ciążę szybciej” Monika opisuje, jak radzić sobie ze stresem, na który w sposób szczególny narażona jest kobieta walcząca o dziecko.

Tekst o psychologicznym podejściu do problemów z zajściem w ciążę. Na zdjęciu: Kobieta trzymająca książkę - HelloZdrowie

Monika Szadkowska i jej książka „Chcę mieć dziecko. Zajdź w ciążę szybciej”. Zdj: archiwum prywatne

– Każda miesiączka, badania ginekologiczne czy nowe leki wywołują u kobiet bardzo silne emocje. Do tego widok innych ciężarnych oraz niestosowne pytania krewnych: „A ty, kiedy planujesz dziecko? Zegar tyka!”. I partner, który nie zawsze odnajduje się w chaosie niesprecyzowanych potrzeb i emocji. To wszystko jest niezwykle trudne. Coaching płodności polega na tym, by nauczyć się dopuszczać do siebie smutek i złość. By płakać i narzekać, kiedy ma się taką potrzebę. Nie po to, by później od nowa napychać w siebie emocje, ale dlatego, żeby uczyć się regularnego uwalniania napięcia w bezpiecznych warunkach – mówi Monika.

Ekspertka w swojej pracy uczy kobiety, jak żyć w zgodzie ze sobą i swoim ciałem. Niezwykle ważna jest umiejętność wyrażania własnych potrzeb i emocji. Podczas sesji coachingowych Monika trenuje z klientkami, jak zachowywać się w trudnych sytuacjach, np. podczas kłótni z partnerem czy krępujących rozmów z bliskimi.

– Zasada jest prosta. Chodzi o to, by mówić, co się czuje. Jeśli ktoś drąży, czemu nie mamy dzieci, możemy odpowiedzieć, że nie chcemy o tym rozmawiać, albo że to dla nas bolesny temat, albo obrócić to w żart, jeśli mamy taką fanaberię. Gdy z kolei partner wydaje się nie rozumieć naszego płaczu, zamiast w duchu powtarzać: „no domyśl się i przytul mnie!”, powiedzmy mu wprost, że potrzebujemy bliskości. Grunt to nie tłumić w sobie emocji.

Chciałabym nauczyć kobiety powrotu do tu i teraz. Macierzyństwo jest bez wątpienia jednym z największych pragnień zakorzenionych w naszej płci. Jednak powtarzanie sobie, że będzie się szczęśliwym tylko wtedy, gdy zajdzie się w ciążę, jest strasznie ograniczające.

Monika Szadkowska, coach płodności

Ekspertka dodaje, że umiejętność mówienia o potrzebach i uwalniania napięcia nie spowoduje, że widok jednej kreski na teście przestanie być bolesny, ale sprawi, że nie będzie aż tak emocjonalny. Bardzo wysoki poziom lęki i stresu związany z kolejną nieudaną próbą zapłodnienia wywołuje jeszcze większy stres i lęk, a to z kolei jeszcze bardziej zmniejsza szanse na zapłodnienie. I koło się zamyka.

– Chciałabym nauczyć kobiety powrotu do tu i teraz. Macierzyństwo jest bez wątpienia jednym z największych pragnień zakorzenionych w naszej płci. Jednak powtarzanie sobie, że będzie się szczęśliwym tylko wtedy, gdy zajdzie się w ciążę, jest strasznie ograniczające. Kobiety walczące o dziecko zbyt często przestają się cieszyć codziennością. Kiedyś przeczytałam, że sam fakt, że jesteśmy na świecie, że się urodziliśmy, to przypadek równy jeden do czterystu tryliardów. Nie wiem, ile zer ma tryliard, ale wiem, że każdy z nas powinien czerpać radość z życia. Dlatego, że ta radość się nam należy. I dlatego, że wtedy łatwiej zajść w ciążę.

Lęk blokuje zajście w ciążę

Słowa Moniki znajdują potwierdzenie w medycynie. Doktor Katarzyna Skórzewska przyznaje, że wielokrotnie zdarzyło jej się prowadzić pacjentki, które mimo dobrych wyników badań i prawidłowego przebiegu owulacji nie mogły zajść w ciążę. W takich sytuacjach przyczyną najprawdopodobniej jest aspekt psychologiczny, który blokuje zapłodnienie.

Dr Skórzewska tłumaczy, że w reakcji na stres i lęk zarówno mózg, jak i nadnercza produkują specyficzne substancje hormonalne. Oś podwzgórze- przysadka- jajnik to układ odpowiadający za regulację gospodarki hormonalnej kobiecego organizmu. Mózg zestresowanego człowieka wydziela specyficzne neuromodulatory, które zaburzają działanie tego układu i dodatkowo wpływają na produkcję katecholamin, hormonów produkowanych przez jądra podwzgórza oraz nadnercza, także w reakcji na stres i lęk. Neuromodulatory i katecholaminy wpływają blokująco na proces owulacji. Oznacza to, że nawet jeśli ginekologiczne badanie USG wskazuje na prawidłowe dojrzewanie pęcherzyków, to na poziomie chemicznym owulacja może być zablokowana.

-Najdłuższy okres prowadzenia przeze mnie pacjentki wynosił półtora roku, czyli 18 miesięcy bezskutecznego starania się o ciążę – wspomina dr Skórzewska. – Pacjentka ta marzyła o dziecku i razem z partnerem bardzo się bali kolejnych niepowodzeń. Po 18 miesiącach stresu przyszli do mnie i powiedzieli, że trudno, akceptują możliwość, że nigdy nie zostaną rodzicami i że świat się dla nich nie skończy. Nie chcę powiedzieć, że zrezygnowali, bo nadal starali się o dziecko, ale już bez presji i stresu. Rozluźnili się, zeszło z nich napięcie. Miesiąc później moja pacjentka była w ciąży, a dziś ma już dwójkę wspaniałych dzieci – podsumowuje dr Skórzewska.

Logika potrzeb przy zachodzeniu w ciążę

Psychoterapeutka Maria Król- Fijewska od 20 lat pomaga m.in. kobietom, które nie mogą zajść w ciążę. Przyznaje, że z problemem niepłodności emocjonalnej z każdym rokiem spotyka się coraz częściej.

– Przyczyna takiego stanu rzeczy jest dość oczywista. Coraz więcej osób podchodzi do życia w sposób projektowy, nastawiony na realizację zadań – mówi psychoterapeutka. – To bardzo praktyczne podejście do świata. Można szybko zrobić karierę, wybudować dom, dorobić się dużych pieniędzy. Ale w ciążę się w ten sposób nie zajdzie.

Zdaniem Marii Król- Fijewskiej zadaniowość bardzo często wiąże się ze spychaniem uczuć i potrzeb na dalszy plan. Dochodzi do utraty kontaktu z ciałem i emocjami, co bardzo utrudnia zapłodnienie.

– Jeśli kobieta nie jest w harmonii ze sobą, jak zharmonizuje się z dzieckiem? Podczas psychoterapii staramy się odzyskać utraconą harmonię poprzez zwrócenie uwagi na potrzeby, które zostały zaniedbane. Często okazuje się, że to dziecięce potrzeby związane z czerpaniem radości z życia. Drobnostki takie jak spontaniczna wycieczka, wystawienie twarzy na słońce, pośpiewanie pod prysznicem czy wesołe pożartowanie z kimś bez żadnego celu. Wszystko to, co nas rozluźnia, a nie mobilizuje.

Maria Król- Fijewska tłumaczy, że podczas pracy z pacjentkami zauważa przewartościowanie dotychczasowych priorytetów i ponowne zwrócenie się ku sobie.

– Kiedy człowiek zaczyna zwracać uwagę na to, co ma w środku, kiedy zamiast realizować kolejne zadania, zaczyna słuchać swojego ciała i swoich potrzeb, rozpoczyna się pasjonująca przygoda, która zbliża go do szczęścia. W tym także do ciąży.

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?