Przejdź do treści

„Słynęłam z tego, że jestem twardą babką, ale coś we mnie pękło”. Justyna Święty-Ersetic walczy z depresją, w Paryżu powalczy o medal

Justyna Święty-Ersetic - Hello Zdrowie
Justyna Święty-Ersetic / fot. Getty Images
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Wszyscy mnie irytowali. Chodziłam nabuzowana emocjami. Rano wstawałam i płakałam. Zasypiając, płakałam. Wtedy sama poprosiłam panią psycholog o więcej spotkań. Z rozmowy na rozmowę było mi coraz łatwiej z nią współpracować. Starałam się spojrzeć na to wszystko z boku. Praca z nią pomogła mi zrozumieć, że może to jest właśnie ten moment, żeby po 20 latach treningów zatrzymać się i odpocząć – mówi Justyna Święty-Ersetic, „królowa polskiej sztafety”. W rozmowie z Anną Morawską-Borowiec w programie „Twarze depresji” przyznała, że na igrzyskach olimpijskich w Paryżu wystartuje, biorąc leki antydepresyjne i korzystając z psychoterapii.

 

Anna Morawska-Borowiec, psycholożka, prezeska Fundacji Twarze Depresji: Dziękuję, że dołączyła pani do drużyny „Twarzy Depresji”.

Justyna Święty-Ersetic, mistrzyni i wicemistrzyni olimpijska, multimedalistka świata i Europy w biegu na 400 m: Dziękuję za zaproszenie. Jestem dumna, że mogę być częścią tego projektu.

Medal podczas 3. Charytatywnego Biegu z Twarzami Depresji ma pani gwarantowany, bo w naszym biegu zwycięzcą jest każdy, kto przebiegnie czy przejdzie 5 kilometrów w Zimnych Dołach w Nadleśnictwie Chojnów. Ma pani w swojej kolekcji niezwykle dużo medali. Czy one ciążą, czy dodają skrzydeł przed zbliżającymi się igrzyskami olimpijskimi w Paryżu?

Teraz medale tylko i wyłącznie dodają mi skrzydeł. Troszeczkę się śmieję, że jestem „babą ze Śląska”, a my jesteśmy tu zachłanne i chcemy więcej i więcej. Poprzednie medale motywują mnie, dają „kopniaka w tyłek” i chciałoby się powtórzyć te sukcesy teraz w Paryżu.

Jaka jest pani metoda na poradzenie sobie ze stresem?

Mam to szczęście, że przez tyle lat mojej kariery nigdy stres mnie nie paraliżował. Wręcz przeciwnie – motywował mnie. Gdy wychodziłam na stadion, widziałam tłumy kibiców. To mnie napędza i podczas biegu daję z siebie jeszcze więcej. Zawsze tak miałam. Na treningu bywało raz lepiej, raz gorzej, ale na zawodach ta presja mnie motywowała. Czasami, jak się w ogóle nie stresuję, mówię sobie: „Halo, coś jest nie tak!” i walę się rękoma po twarzy. Mówię do siebie: „Święty, zmotywuj się, zestresuj się, a wtedy będzie dobrze!”. (śmiech)

Niesamowite jest, jak pani to robi. Oglądałam film z jednego z pani startów. Wydawało się, że pani konkurentka jest już na mecie, a pani ma do niej dwa metry, ale to pani wygrała w tak pięknym stylu.

Tutaj głowa i wiara odgrywają kluczową rolę. Nauczyłam się przez lata kariery, że trzeba wierzyć do samego końca. Są różne zawodniczki. Niektóre dają z siebie na początku maksa, a później odpuszczają na końcówce. Ja biegam równomiernie. Nie jestem typem sprinterskim. I na końcówce, mimo że jest już ból piekielny, staram się zawsze do samego końca walczyć. Niejednokrotnie udowadniałam, że tym finiszem udało mi się osiągnąć bardzo wiele.

W 3. Charytatywnym Biegu z Twarzami Depresji wezmą udział wybitni olimpijczycy: Justyna Święty-Ersetic i Paweł Korzeniowski

Co wydarzyło się w lipcu zeszłego roku?

Przyszedł taki moment zawahania w mojej karierze. Od kilku lat męczą mnie kontuzje. Pierwsza pojawiła się przed igrzyskami olimpijskimi w Tokio. Po drodzy były COVID-y i inne infekcje, które myślałam, że mnie wykończą. Pandemia była dla mnie trudna. Pierwszy rok przetrwałam. Były igrzyska w Tokio. Wiedziałam, że więcej taka okazja może się nie powtórzyć, że pracowałam ze sztafetą wiele lat, żeby postawić przysłowiową „kropkę nad i”, więc moja motywacja była bardzo duża. Robiłam treningi zastępcze i po nich płakałam, ale ciągle było coś, co mnie napędzało. Po tych igrzyskach byłam bardzo zmęczona, jednak nie fizycznie. Bardzo wiele zdrowia psychicznego kosztowało mnie to wszystko.

W momencie, kiedy podjęłam się kolejnego sezonu bardzo ciężkich treningów, kiedy miałam zacząć startować, przytrafiła mi się kolejna kontuzja. To było dla mnie już zbyt wiele. Treningi też już nie sprawiały mi aż takiej frajdy. Czułam, że coś dzieje się ze mną nie tak. Kiedy pojechałam na zawody i znów zaczęła boleć mnie noga, miałam wrażenie, że już po prostu nie mam siły, że już kolejnego roku wspomagania się farmakologią, treningów zastępczych nie udźwignę, że to nie dla mnie. I popadłam w taki mega dół. Zadzwoniłam do trenera i powiedziałam, że rezygnuję z tego sezonu, choć on dopiero się zaczął. Po prostu nie miałam już siły. Po rozmowie z trenerem i psycholog okazało się, że to jest początek depresji. Ciężko mi było w to uwierzyć. Słynęłam z tego, że jestem twardą babką, nie do zajechania, ciągle uśmiechnięta, ale coś we mnie pękło.

Kiedy zrozumiała pani, że powinna sięgnąć po profesjonalną pomoc specjalisty zdrowia psychicznego?

U mnie nie do końca było tak, że ja sama zgłosiłam się po pomoc. Na jednym z obozów była z nami pani psycholog. Zapytałam ją, czy mogę wpaść na rozmowę. Pamiętam, że nie potrafiłam jej nic powiedzieć, tylko zalewałam się łzami. O czym nie zaczynałam mówić, od razu zaczynałam płakać. Nigdy tak wcześniej nie miałam. Nic konkretnego nie umiałam jej przekazać. Było mi tak cholernie ciężko, przykro. Nic mnie wtedy nie cieszyło. Wszystko mnie irytowało. Na treningi chodziłam, bo wiedziałam, że muszę. Inne dziewczyny też trenują, więc ja też muszę. Nie było zadowolenia, satysfakcji z siebie.

U pani psycholog po porostu się wypłakałam i zrobiło mi się trochę lepiej, bo była osobą, która patrzyła na to wszystko z boku. W momencie, kiedy odsunęłam się od sportu w zeszłym roku, to ona sama odezwała się do mnie. Napisała, czy możemy się zdzwonić. Po rozmowie z nią zrozumiałam, że coś ze mną się dzieje, że to może być początek stanu depresyjnego.

Wszyscy mnie irytowali. Chodziłam nabuzowana emocjami. Rano wstawałam i płakałam. Zasypiając, płakałam. Wtedy sama poprosiłam panią psycholog o więcej spotkań. Z rozmowy na rozmowę było mi coraz łatwiej z nią współpracować. Starałam się też spojrzeć na to wszystko z boku. Praca z nią pomogła mi zrozumieć, że może to jest właśnie ten moment, żeby po 20 latach treningów zatrzymać się i odpocząć. Być może poczuję się lepiej i znów będę chciała trenować, a jeśli nie, to już jest ten moment, kiedy trzeba powiedzieć „pas”. Z tygodnia na tydzień przepracowywałam te wszystkie rzeczy i uważam, że dzięki pani psycholog udało mi się już w miarę wyjść na prostą.

U mnie nie chodziło tylko o aspekty sportowe, tylko wiele rzeczy się nawarstwiło, również z życia rodzinnego. Wiem, że na pewno farmakologię utrzymam do igrzysk, a co będzie dalej, zobaczymy

W każdej edycji kampanii „Twarze depresji. Nie oceniam. Akceptuję” przypominamy, że połączenie farmakoterapii i psychoterapii jest najskuteczniejszą drogą leczenia depresji u osób dorosłych. Czy pani psycholog poprosiła panią, żeby udać się też po pomoc do lekarza psychiatry?

Też byłam na konsultacjach u psychiatry. Po dwóch miesiącach pracy z panią psycholog, dałam się przekonać. Uważałam długo, że nie potrzebuję leków, że poradzę sobie ze wszystkim sama, jak zawsze. Ale nie mogłam w nocy spać, nie byłam już w stanie funkcjonować, więc dałam się namówić. Pojechałam na drugą stronę Polski specjalnie na tę wizytę. Zostałam przekonana, że dobrze, abym na pierwszej wizycie mogła porozmawiać z lekarzem twarzą w twarz, a nie zdalnie. Z perspektywy czasu wiem już, że był to bardzo dobry ruch. Dzięki temu, że do dziś pracuję z panią psycholog i jestem wspomagana farmakologicznie, funkcjonuję normalnie i znów potrafię się cieszyć małymi rzeczami.

Agnieszka Kobus-Zawojska, ambasadorka kampanii „Twarze depresji. Nie oceniam. Akceptuję”, w Tokio zdobyła srebrny medal, będąc na lekach antydepresyjnych i pozostając w kontakcie ze swoją psycholożką. Czy pani również wybiera się na igrzyska olimpijskie do Paryża, biorąc leki antydepresyjne?

Tak, taki jest plan. Czuję się już dobrze. Nie wiem, czy gdybym odstawiła leki, byłoby równie dobrze. Postanowiłam pomoc farmakologiczną utrzymać na pewno do Paryża, bo nie chciałabym się znowu wykoleić w ostatnim momencie i później czegoś żałować.

Czyli cały czas ma pani proces leczenia depresji w toku.

Tak, to jest proces na wiele miesięcy, a czasami i lat pracy nad sobą, nad przepracowaniem różnych spraw, które wiążą się z depresją. U mnie nie chodziło tylko o aspekty sportowe, tylko wiele rzeczy się nawarstwiło, również z życia rodzinnego. Wiem, że na pewno farmakologię utrzymam do igrzysk, a co będzie później, zobaczymy. Po konsultacjach z lekarzem na pewno zdecydujemy wspólnie, co robimy dalej.

Lubi pani rozmawiać z bliskimi o tym, co czuje?

Jestem taką osobą, która zazwyczaj wszystko tłumi w sobie. Staram się nad tym teraz pracować. Wiem, że to jest moją wadą. Czasami szlak jasny mnie trafia od środka i zamiast to powiedzieć, tłamszę to w sobie i odchodzę, nic nie mówiąc. A później przychodzi taki moment, że wybucham i to po całości.

Było mi tak cholernie ciężko, przykro. Nic mnie wtedy nie cieszyło. Wszystko mnie irytowało. Na treningi chodziłam, bo wiedziałam, że muszę. Inne dziewczyny też trenują, więc ja też muszę. Nie było zadowolenia, satysfakcji z siebie

Kiedy zachorowała pani na depresję, jak zareagowała na to rodzina? Czy miała pani wsparcie od najbliższych?

Kiedy wiedziałam, że mam pojechać do psychiatry, powiedziałam tylko mężowi, że muszę pojechać na spotkanie do innej miejscowości. Zapytałam, czy pojedzie ze mną. Powiedział, że okej, że ma tego dnia wolne. Podjechaliśmy pod gabinet psychiatry i dopiero wtedy powiedziałam mu, że mam depresję i potrzebuję wsparcia. Widziałam, że to go przerosło. Nie wiedział, jak się zachować. Nie mam o to pretensji, bo to była totalnie nowa sytuacja, ale starał się mnie wspierać. Pokazywał drugą stronę medalu, że świat na sporcie się nie kończy. Powtarzał, że jestem wartościową osobą i poradzę sobie w życiu. Pamiętam, że strasznie denerwowało mnie, gdy ludzie mówili do mnie: „Wszystko będzie dobrze”. Chcieli jak najlepiej, ale na mnie to działało źle. Ja wtedy nie czułam, że będzie dobrze.

Jakie zachowanie męża i bliskich było dla pani najbardziej wspierające?

To, kiedy traktowali mnie normalnie, a nie kiedy ktoś mnie wypytywał o wszystko i dokręcał śrubę. Ciągłe pytania: „A jak dziś się czujesz?”, w tamtym czasie tego nie potrzebowałam. Potrzebowałam normalności, życia spokojnego na co dzień. Szukałam sobie ciekawych zajęć, na które nie mogłam sobie pozwolić latami. Dziś się z tego śmieję, ale posprzątałam dom od A do Z. Miałam możliwość podróżowania, odwiedzenia znajomych. To też było moją miniterapią.

Posiadanie zainteresowań, bliskie relacje międzyludzkie, realne spotkania, aktywność fizyczna to przykładowe elementy ważne dla naszego dobrostanu psychicznego. Jest pani ambasadorką 3. Charytatywnego Biegu z Twarzami Depresji i razem z nami mówi pani o tym, jak ważna jest aktywność fizyczna dla zdrowia psychicznego.

To jak najbardziej pomaga. W czasie ruchu nasz organizm wytwarza endorfiny, nazywane hormonami szczęścia. To jest coś, czego potrzebujemy. Kiedy spotykam ludzi na ścieżkach biegowych, mówią, że wychodzą pobiegać dla frajdy, dla przewietrzenia głowy. Wszystkich zachęcam do aktywności fizycznej. Nieważne, czy to będzie 5, 10 czy 15 minut, ważne, żebyśmy się ruszyli. To robi bardzo dobrze dla głowy i nasz dzień wtedy też inaczej wygląda.

Dziękuję, że zaangażowała się pani w 19. edycję kampanii społecznej „Twarze depresji. Nie oceniam. Akceptuję”, w której będziemy mówić o zdrowiu psychicznym dzieci i młodzieży. Jakie są pani spostrzeżenia w tym temacie?

W dzisiejszych czasach główną rolę odgrywa internet. Uważam, że to nie jest okej, bo wiąże się to z wieloma wyzwaniami, z którymi dzieci muszą się zmierzyć. Widzę różnice między moim dzieciństwem, a życiem dzieci obecnie. Rozmawiałam o tym też z moją psycholog, która uważa, że dzieci mają teraz więcej problemów niż nasze pokolenie miało w dzieciństwie. Jest duże zapotrzebowanie na terapię dla dzieciaków, a jest z tym problem.

To prawda, a w przypadku depresji dzieci i młodzieży pierwszą drogą leczenia jest psychoterapia, dlatego zwiększenie dostępu do psychoterapeutów jest niezwykle ważne.

Patrząc z mojego sportowego punktu widzenia, młodzież uprawiająca wyczynowo sport ma psychologa, dietetyka, masażystę, fizjoterapeutę. Osiągają wiele we wczesnym wieku, a później następuje przestój w karierze i oni często nie potrafią sobie z tym poradzić. Następnie wylewa się na nich hejt w sieci, np.: „ona się już skończyła”, „a widzieliście, jak przytyła”, „była taka dobra, a teraz powinna już sobie darować” itp. Taki jest dziś internet. Sportowcy starają się nie czytać takich komentarzy, ale zawsze prędzej czy później to do ciebie dojdzie. Raz, drugi spłynie to po tobie, ale to później powoduje, że zamykasz się w sobie. I może nawet skończyć się depresją.

Jakie ma pani przesłanie dla młodych?

Żeby jeśli czują, że coś niepokojącego dzieje się z ich głową, nie bali się prosić o pomoc. To nie jest żaden wstyd pójść do psychologa! To specjalista, który pomoże nam zadbać o nasze zdrowie psychiczne. Nie dajcie sobie wmówić, że jesteście gorsi! Każda osoba jest wartościowa. Chciałabym, żeby dzieciaki i młodzież nie przejmowały się opinią innych, tylko patrzyły na siebie i tworzyły swoją własną piękną historię, w której będą twardo stąpały po ziemi i będą dumne z siebie, z tego co robią.

 

Justyna Święty-Ersetic dołączyła do grona ambasadorów kampanii „Twarze depresji. Nie oceniam. Akceptuję”. Razem z Pawłem Korzeniowski jest również ambasadorką 3. Charytatywnego Biegu z Twarzami Depresji. Zapisy na bieg ruszyły symbolicznie w Dniu Dziecka na stronie: https://twarzedepresji.pl/bieg/. Cały dochód ze sprzedaży pakietów startowych, jak co roku, będzie przeznaczony na konsultacje psychologiczne i psychiatryczne dla dzieci i młodzieży – podopiecznych Fundacji Twarze Depresji. Bieg odbędzie się 5 października w Zimnych Dołach koło Warszawy w Nadleśnictwie Chojnów.

Całą rozmowę Anny Morawskiej-Borowiec z Justyną Święty-Ersetic można obejrzeć na stronie: https://www.youtube.com/watch?v=7_swg3yrjxg

Organizatorami 3. Charytatywnego Biegu z Twarzami Depresji są: Fundacja Twarze Depresji i Lasy Państwowe, partnerem głównym: Nationale-Nederlanden, partnerami: Johnson & Johnson, sieć stacji paliw MOYA i Poradni Zdrowia Psychicznego HARMONIA.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?