Czym możesz zarazić się od swojego zwierzaka i czym on może zarazić się od ciebie. „Powszechne przekonanie, że psia ślina wyleczy ludzką ranę, jest mitem”
Jeśli nie przypilnujemy higieny lub przesadzimy z czułościami, jest możliwość zarażenia się od czworonoga bakteriami i pasożytami. W drugą stronę też trzeba uważać – zwłaszcza kiedy mamy grypę lub przeziębienie. O tym, co nam grozi i czym my możemy zarazić swojego pupila, rozmawiamy z lekarką Anną Pospieszałowską-Furtak, internistką z Centrum Medycznego Scanmed oraz z lekarką weterynarii Magdaleną Kraińską.
Masz w domu czworonożnego przyjaciela? Świetnie! Badania potwierdzają, że posiadanie zwierzęcia pomaga łagodzić napięcie i niepokój – już 10 minut głaskania pupila zmniejsza poziom kortyzolu we krwi, czyli hormonu stresu. Sprawia, że czujemy się mniej samotni i szczęśliwsi (właściciele psów mają wyższe stężenie neuroprzekaźników odpowiadających za dobry nastrój niż osoby bez zwierzaka).
Z analiz wynika, że ludzie z psami rzadziej chorują na serce i dłużej żyją. Czworonóg zmusza do codziennej aktywności fizycznej, co też przekłada się na zdrowie. W połowie gospodarstw domowych w Polsce jest co najmniej jedno zwierzę domowe. Większość stanowią psy i koty, z przewagą tych pierwszych. Jednak warto mieć świadomość, że przebywanie ze zwierzętami może prowadzić do zakażenia różnymi chorobami. Jakimi?
Zoonozy, czyli co nam grozi
Po zabawie ze swoim psem nie umyłaś rąk, a potem zjadłaś np. owoc lub dotknęłaś nieświadomie ust? Do tego twój pupil często podczas spacerów biega bez kagańca, a może i bez smyczy, przez co nie masz stuprocentowej pewności, gdzie wsadzał pysk lub co zjadł w krzakach? To razem sprawia, że pojawia się ryzyko „złapania” czegoś od zwierzęcia.
– Właściciele psów czy kotów dosyć rzadko zarażają się chorobami odzwierzęcymi, czyli tzw. zoonozami, ale jest to możliwe. Chociaż zwierzę w domu nie jest aż tak dużym zagrożeniem, trzeba mieć świadomość, że w odpowiednich warunkach może dojść do przeniesienia pasożytów czy bakterii. W praktyce najbardziej zagrożone są małe dzieci, ze względu na mniejszą kontrolę ich higieny, jak choćby mycie rąk, ale dorośli też mogą zachorować – tłumaczy lek. Anna Pospieszałowska-Furtak.
Co w takim razie najbardziej nam grozi, jeśli mówimy o chorobach, którymi możemy zakazić się od zwierząt domowych? – Największym niebezpieczeństwem jest robaczyca, czyli glisty i tasiemce. Możemy je złapać zarówno od psa, jak i kota, głównie przez zaniedbania higieniczne. Jaja pasożytów wydalane są przez zwierzę z kałem. Żeby się zarazić, trzeba połknąć jajo, więc głównym czynnikiem przenoszącym są nieumyte po kontakcie ze zwierzęciem ręce, ale też zbyt wylewne czułości z pupilem. Jeśli pies czy kot mył się, a potem polizał nas po twarzy, jest to potencjalne zagrożenie – mówi ekspertka.
Spośród zwierzęcych pasożytów najgroźniejszy dla człowieka jest tasiemiec bąblowiec psi. Wywołuje on bąblowicę. Jego jaja potrafią znajdować się na pysku zwierzęcia lub w jego sierści. Jeśli po zabawie z psem nie umyjemy rąk, możemy je wprowadzić do swojego organizmu, gdzie przekształcają się w larwy i rosną latami. Najczęściej zagnieżdżają się w wątrobie, bywa że i w płucach. O ile dla psa bąblowiec nie jest groźny, łatwo się leczy, to u ludzi choroba wygląda już inaczej. Zakażenie przez wiele lat może przebiegać bezobjawowo. My nic nie wiemy, a w tym czasie z jaj tasiemca tworzą się torbiele. W skrajnych przypadkach wymagają one usunięcia poprzez zabieg chirurgiczny.
– Warto też wspomnieć o lambliach. To pasożyty układu pokarmowego, które bytują w przewodach żółciowych. Zakażenia nimi są nagminne u psów, łatwo do nich dochodzi przez kontakt z zakażoną glebą lub odchodami chorych zwierząt. A wiadomo, że psy chodzą po różnych zakamarkach, wszędzie wąchają. W ten sposób mogą się zakazić na spacerze, a potem zarazić nas – tłumaczy lek. Pospieszałowska-Furtak.
Bywa, że organizm ludzki sam radzi sobie z lambliami i dochodzi do samowyleczenia. W wielu przypadkach lamblioza manifestuje się biegunką i bólem brzucha, osłabieniem, wzdęciami, nudnościami, brakiem apetytu. U niektórych osób mogą pojawić się symptomy nietypowe, jak pokrzywka. Poza leczeniem objawowym włącza się środki przeciwpasożytnicze. Kurację powinniśmy przejść, kiedy wykryto u nas te pasożyty, bez względu na to, czy doświadczamy objawów, czy nie.
Kolejną chorobą, którą możemy zarazić się od swojego zwierzaka domowego, jest leptospiroza. Źródłem zakażenia jest bakteria, przenosi się przez błony śluzowe lub uszkodzoną skórę, która miała kontakt z płynami ustrojowymi chorego zwierzęcia, ale też przez glebę zanieczyszczoną jego moczem. Krętki bakterii Leptospira w organizmie ludzkim przedostają się do krwi, a z nią dalej do narządów: wątroby, nerek. – Jednak u osób zupełnie zdrowych, bez deficytów odporności, zakażenie zwykle będzie miało przebieg bezobjawowy lub z lekkimi dolegliwościami podobnymi do grypy, jak bóle mięśni, stany podgorączkowe, dreszcze, bóle głowy. Po około tygodniu samoistnie ustępują. Poza tym, jeśli mamy do czynienia z własnym psem czy kotem, a nie obcym lub dzikim, to ryzyko zakażenia tą chorobą nie jest duże – tłumaczy ekspertka.
Dla kociarzy istotna jest jeszcze wiedza na temat toksoplazmozy i choroby kociego pazura. Ta pierwsza jest wywoływana przez pierwotniaka. – Żeby się zarazić, musielibyśmy połknąć cysty wydalone z kocim kałem. Już dokładne mycie rąk po kontakcie ze zwierzęciem jest więc czynnikiem zabezpieczającym. Warto mieć świadomość, że realne zagrożenie istnieje tylko wtedy, jeśli nasz kot jest kotem wychodzącym. Domowy, załatwiający się do kuwety, nie ma się gdzie zarazić, więc i my możemy czuć się bezpieczni – wyjaśnia lekarka.
Z kolei podłoże bakteryjne ma choroba kociego pazura. Szacuje się, że około 50 proc. zdrowych kotów jest nosicielem bakterii wywołujących to schorzenie. Powszechnie uważa się, że zagraża przede wszystkim dzieciom, ale dorośli też mogą się zarazić.
– Jak wskazuje nazwa, po zadrapaniu kocim pazurem na ciele w miejscu urazu dochodzi do infekcji, zaczerwienienia i obrzęku. Może pojawić się wydzielina. Po jakimś czasie boleśnie powiększa się węzeł chłonny zbierający chłonkę ze zranionej okolicy. W nim powstaje stan zapalny, któremu towarzyszy obrzęk i pojawienie się wydzieliny ropnej – guza, który może sam ulec perforacji. W chorobie kociego pazura możemy mieć dodatkowo gorączkę, bóle mięśni, głowy. Przy ciężkim przebiegu uruchamiane jest leczenie antybiotykami – mówi Anna Pospieszałowska-Furtak.
”Spośród zwierzęcych pasożytów najgroźniejszy dla człowieka jest tasiemiec bąblowiec psi. Wywołuje on bąblowicę. Jego jaja potrafią znajdować się na pysku zwierzęcia lub w jego sierści”
Ty, zwierzak i czułości
Co najmniej połowa właścicieli czworonogów przyznaje, że śpi w łóżku ze swoim pupilem. Według kanadyjskich naukowców z uniwersytetu w Montrealu poprawia to jakość snu, uspokaja i relaksuje. Ale czy zawsze jest bezpieczne?
– To teoretycznie ryzykowne zachowanie. Jednak jeśli pies czy kot nie przytula się do naszej twarzy, nie leży na poduszce, tylko śpi na przykład w nogach albo za naszymi plecami, to nie ma co przesadnie obawiać się chorób. Podchodziłabym do tego rozsądnie. Wystarczy, że często zmieniamy pościel, zwierzak jest zdrowy, zaszczepiony, odrobaczony i czysty – mówi Pospieszałowska-Furtak. Podobnie z innymi rodzajami bliskości i czułościami. Jeśli pies czasem poliże nas po twarzy, nie musimy od razu nerwowo biec do łazienki i myć się.
– Wiadomo, że flora bakteryjna u zwierząt jest inna niż nasza, ale jeżeli mamy psa od małego, to przyzwyczajamy się poprzez bliski kontakt do jego flory. To coś w rodzaju szczepienia. Potem drobnoustroje pupila nie są dla nas zagrożeniem, a nasz układ immunologiczny radzi sobie w takiej sytuacji. Zakładając oczywiście, że jesteśmy zdrowi – tłumaczy lekarka.
Przytulając się do swojego zwierzaka, śpiąc z nim czy całując go, powinniśmy pomyśleć też o jego zdrowiu. Lepiej ograniczyć bliski kontakt, kiedy jesteśmy przeziębieni, przechodzimy COVID-19 lub grypę. Zwierzę może się od nas zarazić wirusem, tak jak pozostali członkowie rodziny, drogą kropelkową.
– Mamy sporą wiedzę o chorobach, którymi mogą zarazić nas zwierzęta, ale stosunkowo mało mówi się o sytuacjach odwrotnych, gdzie człowiek może zarazić swojego pupila – uważa Magdalena Kraińska, lekarz weterynarii. – Dopiero niedawno, w dobie COVID-19, wielu właścicieli zwierząt zaczęło zadawać sobie pytanie, czy czworonogi mogą zarazić się od nas wirusem. Chociaż ciągle nie ma zbyt wielu badań naukowych na ten temat, to z dotychczasowych analiz wyłania się pewna teza. Naukowcy twierdzą, że ten typ wirusa, niebezpieczny dla ludzi, może być też groźny dla zwierząt. Mówi się przede wszystkim o tym, że SARS-CoV-2 niesie ryzyko zachorowania na COVID-19 u kotowatych i z obserwacji wynika, że przebiegi zakażenia bywają różne – tłumaczy.
– Mamy jeszcze grypę. Warto mieć świadomość, że jej zmutowany wirus może przechodzić na zwierzęta z osłabioną odpornością i powodować zapalenie w górnych drogach oddechowych: krtani, gardła – ostrzega ekspertka. Dlatego, jeśli jesteśmy chorzy, mamy gorączkę, kaszel czy katar, odpuśćmy na kilka dni czułości ze swoimi pupilami – dla ich dobra.
Czym jeszcze zarażamy swoje zwierzęta?
Poza wirusami są inne choroby, które mogą przechodzić z człowieka na zwierzę. Należy do nich na przykład grzybica. – Panuje przekonanie, że to koty są roznosicielami grzybów. Tymczasem człowiek, który choruje, też może zarazić swojego pupila. Dochodzi do tego przez bezpośredni kontakt, ale też pośrednio przez zakażone chociażby szczotki czy grzebienie. Warto zwracać więc uwagę na higienę – akcesoria do pielęgnacji zwierząt powinny być regularnie czyszczone i dezynfekowane – radzi lek. wet. Magdalena Kraińska. W zależności od gatunku grzyba, z jakim mamy do czynienia, objawy mogą być różne. Jeśli podejrzewamy, że mogliśmy zarazić swojego zwierzaka, najlepiej udać się do weterynarza. W gabinecie wykonywany jest wtedy specjalistyczny test na identyfikację gatunku grzyba i na tej podstawie włączane jest celowane leczenie.
– Warto jeszcze raz wspomnieć o lamblii. To pasożyt przewodu pokarmowego, który wbrew pozorom nie tylko przenosi się od zwierzęcia do człowieka, ale również my możemy zakazić nim swoje zwierzę – podkreśla Magdalena Kraińska. – Zagrożenie stanowi zainfekowany kał. Jeśli po skorzystaniu z toalety nie umyjemy rąk i zwierzę nas poliże, może dojść do infekcji. Choć jednak częstszym źródłem są niesprzątnięte odchody innych zwierząt w trawie, z którymi nasz pies ma kontakt podczas spaceru. Już samo zjadanie zainfekowanej trawy bywa zagrożeniem. Lambliozę łatwo się diagnozuje, wystarczy badanie kału. Jednak leczenie nie musi być już tak łatwe.
”Szacuje się, że około 50 proc. zdrowych kotów jest nosicielem bakterii wywołujących chorobę kociego pazura. Powszechnie uważa się, że zagraża przede wszystkim dzieciom, ale dorośli też mogą się zarazić”
Możliwe są też przeniesienia zakażeń bakteryjnych. Pospolitym i często spotykanym jest zakażenie gronkowcem złocistym. – Zarówno medykom ludzkim, jak i nam przysparza on problemów terapeutycznych. Może wywoływać infekcję skóry, ale potrafi też zasiedlać górne drogi oddechowe, powodować zapalenie płuc. Powikłania bywają groźne i dla ludzi, i dla zwierząt – mówi lek. wet. Magdalena Kraińska. Chociaż bakterie te w normalnych warunkach nie powodują problemów zdrowotnych, w pewnych sytuacjach, np. gdy dojdzie do uszkodzenia powierzchni skóry lub do spadku odporności organizmu, gronkowiec może wywołać chorobę lub zakazić ranę. W takich okolicznościach bez antybiotyku się nie obejdzie.
– Jeśli nasze zwierzę będzie miało kontakt z wydzielinami lub zakażoną raną, istnieje ryzyko przeniesienia. To może okazać się szczególnie niebezpieczne dla zwierząt w wieku seniorskim, z osłabionym układem odpornościowym, bądź, jeśli same cierpią na choroby skóry, np. na atopię. Wtedy są bardziej podatne na zakażenie – tłumaczy lekarz weterynarii. To oznacza, że absolutnie nigdy nie należy dawać do lizania psu naszych ran. Powszechne przekonanie, że psia ślina je wyleczy, jest mitem. Nie dość, że istnieje zagrożenie przeniesienia wspomnianego gronkowca na psa, to bakterie znajdujące się w ślinie zwierzęcia w kontakcie z uszkodzoną ciągłością skóry mogą u nas wywołać zakażenie.
To nie koniec przypadłości, na które może być narażone nasze zwierzę domowe. Okazuje się, że choroby cywilizacyjne, które dotykają ludzi, zagrażają też naszym pupilom. I tak pies nałogowego palacza jest bardziej narażony na schorzenia układu oddechowego niż taki żyjący w domu wolnym od dymu papierosowego. – Według badań bierny palacz z dymu bocznego otrzymuje od 5 do 15 razy więcej dwutlenku węgla i prawie 20 razy więcej nikotyny niż sam palacz. I to dociera też do naszych zwierząt. U psów i kotów, które mieszkają w domu palacza, zdecydowanie częściej występują choroby układu oddechowego. U takich zwierząt jest też większe prawdopodobieństwo rozwoju różnego rodzaju nowotworów – ostrzega lek. wet. Magdalena Kraińska.
Także nasz stres może przekładać się na psa i kota. Czworonogi potrafią rozpoznawać smutek i emocje swojego właściciela o wiele lepiej niż bliscy mu ludzie. – Jeśli się stresujemy, nasz pies doskonale to odczyta i znajdzie to odzwierciedlenie w jego nastroju i zachowaniu. Zresztą nie dotyczy to tylko psów – koty są także bardzo podatne na emocje. Dla nich nerwową sytuacją bywa zmiana kuwety czy remont u sąsiada, ale też właśnie silny stres u właściciela, co może się negatywnie odbijać na relacji zwierzę-człowiek. Kot do tego może prezentować nerwy np. w postaci objawów ze strony układu moczowego, czyli pod wpływem stresu może dojść u niego do zapalenia pęcherza moczowego. Dlatego dużo mówi się o takiej dziedzinie jak behawiorystyka zwierząt. Dzięki niej diagnozujemy lepiej niż kiedyś i mamy większą świadomość tego, jak relacje człowiek-zwierzę mogą wpływać na zdrowie naszych mniejszych przyjaciół – mówi Magdalena Kraińska.
Jak chronić siebie i swojego pupila
Zaczynamy od podstaw, czyli regularnego szczepienia zwierząt domowych przeciwko wściekliźnie i odrobaczania ich. Na co dzień przestrzegamy zasad higieny, jak mycie rąk po zabawie z psem czy po głaskaniu kota. Na bieżąco pozbywamy się zawartości kuwety i czyścimy ją, żeby zalegające odchody nie stały się rezerwuarem postaci larwalnych czy jaj pasożytów. Niezbędne też jest kąpanie czworonoga – zwłaszcza chodzi o wychodzącego na zewnątrz psa. Można do tego używać specjalnych szamponów, które nie tylko myją sierść, ale jednocześnie unicestwiają jaja i larwy ewentualnych pasożytów. – To nie wszystko. Ważne jest zbieranie po swoim psie odchodów z trawy czy ziemi. I nie chodzi tu tylko o aspekt estetyczny. To dobra metoda chroniąca przed różnymi zakażeniami odzwierzęcymi i ograniczająca ich rozprzestrzenianie się – mówi lek. Anna Pospieszałowska-Furtak.
Kiedy jesteśmy chorzy, przeziębieni ograniczamy bliski kontakt z pupilem. – Jeśli kichamy czy kaszlemy, to nie róbmy tego prosto w pysk zwierzęcia. Starajmy się, aby nasze wydzieliny nie trafiały na sierść pupila. Gdy mamy gojącą się ranę, nie pozwalajmy zwierzęciu jej wylizywać – dodaje lek. wet. Magdalena Kraińska. Poza tym warto, aby każdy właściciel zwierzaka raz do roku zrobił przegląd zdrowotny swojemu pupilowi. – Pamiętajmy, że one żyją krócej: rok życia psa czy kota to jest około 7 lat ludzkich. Przynajmniej raz do roku psy i koty powinny mieć wykonywane badania krwi i moczu. W przypadku starszych zwierząt, powyżej 9. roku życia, zaleca się też badanie kardiologiczne oraz USG jamy brzusznej – mówi.
Poza tym bądźmy czujni i spostrzegawczy – wyłapujmy zmiany w zachowaniu naszych zwierząt i niepokojące objawy. Konsultujmy się z weterynarzem, kiedy wydaje nam się, że mogą chorować.
– Każde zwierzę będzie inaczej prezentowało objawy. Koty świetnie się maskują, to najlepsi aktorzy świata. Długo nie będą pokazywać, że coś im dolega. Jednak charakterystyczne przy różnych schorzeniach jest to, że przestają się myć. Jeżeli zauważamy, że nasz kot mniej czasu niż zwykle spędza nad higieną, to powinno zaniepokoić. Podobnie, gdy staje się nieobecny: kiedyś był na pierwszym miejscu, wchodził na kolana, a teraz unika kontaktu z człowiekiem. To sygnał, że coś się dzieje – mówi lek. wet. Magdalena Kraińska. – Psy z kolei lepiej prezentują objawy. Możemy przypuszczać, że coś im dolega, jeśli są osowiałe, nie chcą jeść, chowają się po kątach. Z reguły każde zachowanie odbiegające od normy lepiej skontrolować w gabinecie specjalisty.
lek. Anna Pospieszałowska-Furtak – internistka, lekarz medycyny rodzinnej, lekarz chorób wewnętrznych. Pracuje w Centrum Medycznym Scanmed
lek. wet. Magdalena Kraińska – absolwentka Wydziału Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. Doktorantka I Wydziału Lekarskiego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego w Katedrze Chirurgii Ogólnej i Transplantacyjnej. Specjalistka w dziedzinie nefrologii i urologii. W sieci prowadzi profil: https://www.facebook.com/magdalena.krainska.wetnefrolog/
Zobacz także
Natalia Budnik: Godzenie w mieście interesów ludzi, zwierząt i roślin jest bardzo trudne, ale za każdym razem trzeba negocjować ze sobą, z własnymi potrzebami, wygodą
Dorota Sumińska: Nie dzielę świata na zwierzęcy i ludzki. Uważam, że jest jeden, wspólny
Paula Dziubińska-Bartylak: Zostajesz ty i śmierć, która przychodzi z twoich rąk – mimo że zarywałaś noce, by wygrało życie
Podoba Ci się ten artykuł?
Powiązane tematy:
Polecamy
Ciężkie infekcje COVID-19 mają zaskakujący wpływ na rozwój raka
Ocieplenie klimatu odpowiada za rozprzestrzenianie się chorób tropikalnych. „Denga nadchodzi, a sytuacja pogorszy się”
Zmutowany groźny wirus w warszawskich ściekach. GIS wydał pilny komunikat
Nowa najgroźniejsza choroba zakaźna. Odpowiada za śmierć 1,25 mln osób
się ten artykuł?