„Dla osoby głuchej język polski jest językiem obcym. We własnym kraju czujemy się jak obcokrajowcy” – mówi Zuzanna Szymańska z Akademii Młodych Głuchych
– Ludzie uważają, że głusi nie potrafią czytać ani pisać, nie potrafią pełnić ról społecznych, prowadzić samochodu, że komunikują się poprzez machanie rękami i są upośledzeni. Brzmi to strasznie, ale tak niestety się o nas myśli. Bo o naszej niepełnosprawności się nie mówi, jakby nas nie było. A jesteśmy – zauważa Zuzanna Szymańska, koordynator ds. działań Fundacji Akademia Młodych Głuchych.
Ewa Podsiadły-Natorska: Jak żyje się głuchej osobie w świecie dźwięków?
Zuzanna Szymańska: Nie zawsze łatwo, ale tak naprawdę każdy z nas odczuwa to inaczej. Codzienne napotykamy jakieś bariery. To dla nas, głuchych, całkowicie naturalne, choć nie ukrywam, że miewam dni, kiedy mam już dość.
Co panią najbardziej męczy?
To, że głuchych nie widać. Nasza niepełnosprawność nie rzuca się w oczy jak inne. Dostrzegana jest dopiero, kiedy zachodzi potrzeba komunikacji. Nie mam pretensji do słyszącej części społeczeństwa, że tak mało o nas, głuchych, wie. No bo skąd? Jednak w Polsce żyją głusi, którzy potrzebują wsparcia, mimo że nie wszyscy w równym zakresie. Część głuchych znakomicie radzi sobie sama z załatwieniem różnych spraw, dodatkowo walcząc o swoje prawa. Część jednak czuje się zagubiona i oni tego wsparcia potrzebują bardziej.
O jakie wsparcie chodzi?
Nie mam na myśli np. pomocy asystenta. Chodzi o pełne wsparcie i dostępność komunikacyjno-informacyjną. O pełną dostępność do tłumaczy PJM (polskiego języka migowego – przyp. red.) w przychodniach, szpitalach, pracy, urzędach, szkołach i uczelniach. Tłumacze PJM nie są potrzebni tylko nam, głuchym. Potrzebują ich także słyszący do komunikacji z nami. Komunikacja to przecież proces dwustronny. Smuci mnie, że jako głucha obywatelka Polski nie mogę swobodnie komunikować się w moim kraju. W szkole muszę uczyć się języka polskiego, ale nikt nie uczy dzieci PJM, jego gramatyki, stylu i kultury głuchych, historii związanej ze środowiskiem niesłyszących. Nikt nie dba o to, by słyszący systemowo uczyli się języka migowego – abyśmy wszyscy, głusi i słyszący Polacy, mogli się swobodnie ze sobą porozumiewać. Przez to ja, głucha Polka, czuję się w Polsce jak obcokrajowiec. Fajnie by było, gdyby ludzie chcieli się uczyć języka migowego. Wtedy życie nas, osób głuchych, byłoby łatwiejsze, a słyszący mogliby poznać nasz świat, naszą kulturę.
Nie słyszy pani od urodzenia?
Urodziłam się jako osoba słysząca, ale po roku straciłam słuch. Myślę, że mam to w genach. Cała moja najbliższa rodzina jest głucha: tata, dziadek, babcia i mój brat bliźniak. Słyszy tylko moja mama – jest CODA, co znaczy, że jest słyszącym dzieckiem głuchych rodziców. Nie straciłam słuchu w wyniku choroby czy przyjmowanych leków. Jestem genetycznie obciążona.
W domu od zawsze posługiwaliśmy się dwoma językami, czyli PJM i językiem polskim. Z tatą, bratem i dziadkami migałam w PJM, a do mamy przez większość czasu mówiłam. Moja rodzina jest niesamowita, dzięki jej poświęceniu i zaangażowaniu razem z bratem od wczesnych lat chodziliśmy na rehabilitację mowy i słuchu. Moja babcia jest głucha, ale bardzo ładnie mówi, dlatego zawsze pilnowała mnie, bym mówiła i migała. Mój dziadek woził nas do szkoły i do logopedy, a popołudniami siedział ze mną i z bratem nad matematyką. Tata był bardziej od zabaw, układał z nami klocki, rysował. Jego rysunki były bardzo pomocne w naszej rehabilitacji mowy. Jeśli natomiast chodzi o moją edukację i rehabilitację mowy, to nieocenioną pomocą i zaangażowaniem wykazała się mama, która jest i zawsze była dla mnie olbrzymim wsparciem, moim nauczycielem, psychologiem, przyjaciółką.
Co zawdzięcza pani mamie?
Wychowywała głuche bliźniaki i na pewno przez te wszystkie lata naszego dzieciństwa nie było jej łatwo. Ale dzisiaj jestem pewna, że czuje dumę, gdy widzi, że jej nauka nie poszła w las. Jestem jej bardzo wdzięczna za to, jaką osobą się stałam. Potrafię mówić po polsku, dzięki czemu mogę się dogadać z osobami słyszącymi. Dzięki jej wsparciu czytam książki bez najmniejszego problemu z ich zrozumieniem. Za namową mamy poszłam na studia. To, czym teraz zajmuję się zawodowo, to też jej zasługa, bo zawsze motywowała mnie do nauki. Dzięki niej razem z bratem jesteśmy dwujęzyczni – migamy i mówimy. Dlatego popieram i walczę razem z głuchymi o dwujęzyczną edukację w Polsce. Chodziłam do oddziału dla słabosłyszących w szkole masowej. Nie ukrywam, że było mi ciężko się uczyć, gdy musiałam całą lekcję czytać z ust. Szłam do szkoły, a potem w domu uczyłam się słów, pisałam zdania w języku polskim i uczyłam się mówić. Dzięki tylu latom nauki dzisiaj bez problemu mówię po polsku.
Ale nie każda osoba głucha posługuje się językiem polskim.
Nie. Dla osoby głuchej język polski jest językiem obcym. My, głusi na co dzień używamy PJM. To nasz pierwszy i naturalny język. W domu nauczyłam się dwóch języków. Z tatą rozmawiałam w PJM, a w kontakcie z mamą używałam języka polskiego. Skończyłam liceum, poszłam na studia do Siedlec, tam ukończyłam pedagogiczne studia licencjackie na specjalności opiekuńczo-wychowawczej z terapią. Później zrobiłam magisterkę w Bydgoszczy z pedagogiki dla osób niepełnosprawnych. W czasie studiów miałam tłumacza PJM.
Uważam, że w Polsce edukacja dla głuchych jest na słabym poziomie, bo nie jest dostosowana do ich potrzeb. Dlatego jest taka różnica w wykształceniu głuchych i słyszących. Polska szkoła nie jest przygotowana do edukacji głuchych, nie ma wystarczającej liczby nauczycieli biegle migających w PJM, książki też nie są dostosowane dla głuchych. W szkołach dla głuchych nie ma przedmiotów związanych z głuchymi. Dlatego to stowarzyszenia czy fundacje działające na rzecz osób głuchych walczą o właściwy poziom edukacji dzieci głuchych w Polsce.
Należy pani do Fundacji Akademia Młodych Głuchych. Czym się zajmujecie?
Fundacja Akademia Młodych Głuchych działa na rzecz rozwoju dzieci, młodzieży, dorosłych głuchych i słabosłyszących. Niwelujemy bariery spowodowane naszym ubytkiem słuchu, integrujemy społeczeństwo i aktywizujemy w zakresie działalności kulturalnej, artystycznej, edukacyjnej, zawodowej, informacyjnej, sportowej i rekreacyjnej. Dzięki naszym działaniom chcemy wzmacniać pozycję społeczną młodych głuchych w naszym kraju, wpływać na polepszenie warunków ich życia i zwiększać perspektywy rozwoju. Mieliśmy okazję współpracować m.in. z Fundacją FAQM przy realizacji międzynarodowego projektu „Inclusive Youth Work”, od kilku lat współpracujemy z Fundacją Kultury bez Barier. W 2020 roku rozpoczęliśmy współpracę z twórcami projektu Imago. Ta współpraca ma na celu zmniejszenie bariery komunikacyjnej między osobami niesłyszącymi a lekarzami. Stworzyliśmy też słownik gamingowy w PJM do gry „Counter Strike: Global Offensive”.
”Dla osoby głuchej język polski jest językiem obcym. My, głusi na co dzień używamy PJM. To nasz pierwszy i naturalny język. Nikt nie dba o to, by słyszący systemowo uczyli się języka migowego (...) Przez to ja, głucha Polka, czuję się w Polsce jak obcokrajowiec”
A jaka jest pani rola w fundacji?
Jestem wolontariuszką. Działam na rzecz głuchej młodzieży, jestem koordynatorką w zespole projektowym Różowy Orzech – feminizm głuchych kobiet. Prowadziłam też projekt „Bez tabu”. To cykl 20 filmów, które poruszają tematy związane m.in. z dojrzewaniem, menstruacją, tożsamością płciową. Seria filmów „Bez tabu” w PJM to szansa na zwiększenie świadomości i wiedzy osób głuchych w zakresie tematyki związanej z ciałem człowieka i seksualnością. Podanie treści w PJM pozwoli większej liczbie osób zrozumieć przekaz, który wcześniej był tylko w formie tekstów. Projekt „Bez tabu” to pierwsza w Polsce inicjatywa, która umożliwi osobom głuchym dostęp do rzetelnej edukacji seksualnej w naturalnym języku, w dogodnym dla nich czasie i miejscu. Projekt został sfinansowany przez The Global Resilience Fund. Partnerem merytorycznym jest fundacja SEXED.PL.
Proszę opowiedzieć więcej o Różowym Orzechu.
Różowy Orzech powstał w ramach projektu dofinansowanego przez Fundusz Feministyczny, a z czasem stał się zespołem działającym w Fundacji Akademia Młodych Głuchych. Działania rozpoczęły się w grudniu 2018 roku i trwają do dziś. Naszym celem jest zwiększanie świadomości i wiedzy wśród głuchej społeczności na temat feminizmu. Chcemy wpływać na rzeczywistość tak, by kobiety miały równe szanse w życiu prywatnym i zawodowym, by prawa kobiet były respektowane.
Skąd taka nazwa – Różowy Orzech?
Jak to często w życiu bywa, zadecydował zbieg okoliczności. W trakcie wideorozmowy, która trwała kilka dobrych godzin, główkowałyśmy m.in. nad tym, jak nazwać projekt. W pewnym momencie zaczęłam jeść orzechy i rozłupałam orzech włoski. Wymieniłyśmy spojrzenia i od razu stało się jasne, że to jest to. Twarda łupina orzecha to nasza skorupa, bronimy się przed tym, co nas dotyka, przed krzywdzącymi słowami, spojrzeniami, zachowaniami. W środku skrywamy naszą miękką część (miąższ orzecha), czyli nasze uczucia, charakter, wnętrze, serce. A dlaczego różowy? To proste, róż kojarzy się z kobiecością.
A feminizm, bo…
Zauważyliśmy, że większość głuchych kobiet i mężczyzn nie ma wiedzy na temat feminizmu – w Polsce materiały z tego kręgu tematycznego w ogóle nie są tłumaczone na PJM. Otrzymane wsparcie finansowe wykorzystujemy tak, by zwiększać świadomość środowiska, a tym samym wpływać na sposób postrzegania świata przez osoby głuche. Zauważyliśmy, że jest w środowisku głuchych potrzeba spotkań na żywo. Na spotkaniach, które już się odbyły, głuche kobiety mogły zapytać o kwestie związane z feminizmem. Dostajemy prośby o kolejne spotkania w innych miastach. Chcemy stworzyć głuchym kobietom przestrzeń do dyskusji, aby wiedziały, że mają prawo mówić o sobie, by wiedziały, czym jest równouprawnienie i czym są prawa kobiet. By również zobaczyły, że my, głuche kobiety działamy, a to znaczy, że one też mogą. Branie udziału w naszych warsztatach pozwala zwiększać świadomość, budować poczucie wartości i motywację.
Wygląda na to, że wpisałyście się w potrzeby swojego środowiska.
To prawda. Wiele osób z naszego środowiska sygnalizuje, że nie miało świadomości i wiedzy na temat praw kobiet w Polsce i na świecie, dlatego też mamy takie przeświadczenie, że stałyśmy się w pewnym sensie oknem na świat dla wielu kobiet. Już czas, aby głuche kobiety zaczęły zabierać głos w ważnych sprawach dotyczących właśnie kobiet – są przecież kobietami, a to, że nie słyszą, nie może być powodem do dyskryminacji i niemożności zabierania głosu. Dlatego też jesteśmy bardzo mocno zmotywowane do dalszej pracy. Działamy dla innych, ale i również dla siebie. W listopadzie 2020 roku wystartowałyśmy z cyklem spotkań „W kręgu kobiet – rozmowy Różowego Orzecha”. Z powodu pandemii były to spotkania online z aktywnymi głuchymi kobietami oraz mężczyznami; przedstawili oni swoje zdanie na temat feminizmu, mieliśmy też spotkania pod nazwą „Głuche kobiety w przeszłości”.
”Zauważyliśmy, że większość głuchych kobiet i mężczyzn nie ma wiedzy na temat feminizmu – w Polsce materiały z tego kręgu tematycznego w ogóle nie są tłumaczone na PJM”
Jaka jest sytuacja głuchych kobiet w Polsce?
Niestety nie najlepsza. W Polsce największy problem jest z brakiem dostępu do psychologa, psychiatry czy innego wsparcia w języku migowym. Problemem jest też brak edukacji kobiet w zakresie przepisów – bardzo wiele kobiet nie zna swoich praw, przez co mają niskie poczucie właśnie wartości. Nie znają definicji przemocy i ich rodzajów. Dzięki działaniom Różowego Orzecha zwiększamy wiedzę i świadomość kobiet, bo często wstydzą się one mówić o swoich problemach.
Z czego wynika ten wstyd?
Po pierwsze, tak zostały wychowane, a po drugie, trudno opowiadać o swoich problemach poprzez tłumacza. Kiedy głuche kobiety doświadczają przemocy, nie mają gdzie zgłosić się po pomoc ad hoc. Problemem jest także brak systemowego wsparcia tłumaczy PJM 24/7. O to też walczymy. Ograniczenia sprawiają, że głuche kobiety przestały szukać pomocy i rozwiązują swoje problemy na własną rękę.
Niedawno znany fotograf Marcin Tyszka publicznie skrytykował tłumaczkę PJM występującą w telewizji, uznając ją za zbyt ekspresyjną.
Myślę, że to typowe myślenie osób słyszących. Przede wszystkim sposób wypowiedzi tego pana daleki jest od poszanowania pracy innych. Tłumacz języka migowego to zawód. Bardzo trudny i wymagający. Podobnie jak zawód fotografa. Z pewnością ten pan poczułby się dotknięty, gdyby jakiś laik wypowiadał się o technice jego pracy. Niestety, tłumacze języka migowego narażeni są na ocenę i to nie ze strony nas, osób głuchych. Oceniają ich nieznający tematu słyszący. A przecież nie można oceniać czyjejś pracy bez znajomości zasad wykonywanego zawodu. Dlatego w moich działaniach popularyzuję głuchych jako środowisko i PJM, by nie dochodziło w przyszłości do takich przykrych sytuacji.
Jaki jest status prawny języka migowego w Polsce?
PJM jest naturalnym językiem komunikacji głuchych, ma wszystkie cechy języka, ale nie jest językiem urzędowym w Polsce. Od 1 kwietnia 2012 roku na mocy „Ustawy o języku migowym” osoby głuche w Polsce mogą deklarować PJM jako wybraną przez siebie formę komunikowania się. Szkoda jednak, że w polskich szkołach nie ma obowiązku uczenia się języka migowego tak jak np. angielskiego. Głusi czy słyszący – wszyscy jesteśmy Polakami, a porozumiewać musimy się przy udziale tłumacza!
Na stronie Akademii Młodych Głuchych czytam o pani: „Każdego dnia uczy się czegoś nowego, podejmuje wyzwania, stara się zmieniać świat na lepsze. Praca z ludźmi i dla ludzi to jej żywioł”. Ten opis dużo mówi o tym, jak stereotypowo myślimy o głuchych: że żyją w izolacji, są niezaangażowani społecznie itp. Z jakim stereotypami jeszcze się pani spotyka?
To fakt, że o głuchych niestety myśli się stereotypowo. Ludzie uważają, że głusi nie potrafią czytać ani pisać, nie potrafią pełnić ról społecznych, prowadzić samochodu, że komunikują się poprzez machanie rękami i są upośledzeni. Brzmi to strasznie, ale tak niestety się o nas myśli. Bo o naszej niepełnosprawności się nie mówi, jakby nas nie było. A jesteśmy. Jest nas wielu, mamy swój język. Niepełnosprawni jesteśmy na orzeczeniu, w życiu jesteśmy tylko głusi na dźwięki.
Ja jestem młodą aktywistką działającą na rzecz społeczności głuchych. Skupiam się bardzo na temacie PJM. Prowadzę kursy językowe (jestem lektorką), warsztaty na temat kultury głuchych, biorę udział w różnych spotkania i podejmuję wiele innych działań. Pracując w zarządzie głównym Polskiego Związku Głuchych, skupiam się na działalności Centrum Edukacji „Migaj Naturalne” i redagowaniu „Świata Ciszy” oraz na tematach dotyczących edukacji dzieci głuchych. Robię to wszystko, by pokazać głuchym kobietom, że nie są same i mają swoje prawa. Działam po to, aby zmienić myślenie u słyszących o głuchych i by podnosić świadomość głuchych o współczesnym świecie. Ale ja nie jestem jedyna. Jest nas wielu. I jestem im wdzięczna, że stanowimy jedność. Im nas więcej, tym jesteśmy bardziej słyszalni.
Zobacz także
„Marzy mi się świat, w którym 'gruba, stara i głucha lesbijka’ nikogo nie obraża” – pisze Ane Piżl
„Głusi bardzo często są odbierani jako nadmiernie ekspresyjni, a wręcz agresywni” – mówi Anna Gronowska-Karolkiewicz, pierwsza w Polsce niesłysząca psycholożka
„Głusi rodzice tego nie słyszą, ale ich słyszące dzieci wciąż dowiadują się, że są jacyś dziwni, zachowują się jak małpy, nie potrafią rozmawiać, robią dziwne miny, machają rękoma”
Polecamy
Aktorka wystosowała apel do przedstawicieli Gen Z: „Czy moglibyście odrobinkę ciszej? Bo starsi państwo się męczą”
„Celem było zrobienie serialu, a to, że przy okazji dostałam obraz solidarnego świata, poruszało mnie do głębi”. O „Matkach Pingwinów” opowiada Klara Kochańska-Bajon
Monika Olejnik przeprasza za pytanie o żonę Radosława Sikorskiego. „Od lat walczę z antysemityzmem”
Kino, mecz, pójście na ryby pomagają wychodzić z bezdomności. „Droga do normalności to długotrwały proces, bywa bardzo bolesny, ale często też jest uwieńczony sukcesem”
się ten artykuł?