„Dla niektórych mężczyzn kobieta po porodzie staje się niezwykle apetyczna, erotyczna, pociągająca właśnie z tego względu, że jest tą «krainą mlekiem i miodem płynącą»” – seksuolożka Agata Loewe o tym, jak młodzi rodzice mogą „wylogować się” do łóżka
Opieka nad dzieckiem często odbiera partnerom nie tylko ochotę, ale również siłę na intymne zbliżenia. Trafiają do łóżka i zasypiają. Tymczasem rodzicielstwo nie musi oznaczać końca upojnych nocy. O tym, jak na nowo rozniecić płomień, jak zadbać o intymny świat, przełączyć się z trybu mama na tryb kochanki, rozmawiamy z Agatą Loewe. – Kiedy w naszym życiu pojawia się destabilizator w postaci dziecka, musimy dodatkowo wykonać jakiś wysiłek. Musimy przekonać swoje ciała, że nasz partner czy partnerka jest osobą, z którą chcemy w tą erotyczną przestrzeń wejść. Seksu nie możemy traktować jako przykrego obowiązku. To ważny element dla naszej relacji – wyjaśnia seksuolożka, psycholożka kliniczna i założycielka Instytutu Pozytywnej Seksualności.
Marta Dragan: Wiele młodych matek przyznaje, że w temacie seksu po porodzie wszystko się zmienia. Weźmy na przykład piersi. Kiedy kobieta karmi, to o swoich piersiach myśli częściej w kategoriach przechowalni pokarmu, niż obiektu seksualnego.
Agata Loewe: Dziecko zmienia absolutnie wszystko, a niemożność przewidzenia tego, jak wpłynie na nasze relacje, rodzi wiele obaw i stawia nas w sytuacji podbramkowej, kiedy to „na gorąco” i nieco pod presją musimy zmierzyć się z nowym doświadczeniem. Między matką karmiącą a dzieckiem tworzy się silna więź, która przyczynia się do większej niż zwykle produkcji oksytocyny. Taki pierwszy wyrzut oksytocyny notuje się już w trakcie porodu. Oksytocyna odpowiedzialna jest za poczucie bliskości, ciepła, ale też w przypadku kobiet – pożądania. W momencie, kiedy ta bliskość zostaje zaspokojona między matką a dzieckiem, to ciało matki nie jest już tak bardzo spragnione, by „dzielić się” nim z innymi. Staje się niedostępne, nie komunikuje o chęci intymności.
To jest niewątpliwie trudna sytuacja zarówno dla niej jak i dla niego. Bo nawet jeśli kobieta deklaratywnie decydowała się na zostanie mamą, bardzo pragnęła tego dziecka i chciała spełnić się w tej roli, na boku zostawiła cały świat, wokół którego przed porodem kręciło się jej życie. Związane z tą zmianą trudne emocje, nawet jeśli są często niechciane, wpływają na seksualność. Matka czuje się zależna, ograniczona w pewien sposób przez to dziecko. Bije się z myślami, że jej ciało w pewnym sensie już nie jest tylko jej, że musi dzielić się nim z potomkiem. Dużo zależy od tego, jak wyglądała intymność i seksualność takiej pary zanim pojawił się plan „dziecko”. Jeśli potrafili rozmawiać o niej bez skrępowania i na bieżąco rozwiązywali problemy, to trudność – związaną ze zmianą „przeznaczenia” niektórych części ciała – również pokonają.
Załóżmy, że przed ciążą stymulacja brodawek i całych piersi była dla tej kobiety najlepszą formą gry wstępnej. Po porodzie w jej głowie zrodziła się obawa, że wypłynie mleko, co ją raczej odpycha niż zachęca do seksu.
To prawda, dla części kobiet ta forma stymulacji po porodzie staje się seksualnie wycięta, wyparta. Czy to dobrze, czy źle – nie nam to oceniać, ale warto zadać sobie pytanie, skąd ta obawa? Dlaczego to mleko miałoby być w jakiś sposób nieseksowne? Dla niektórych mężczyzn kobieta po porodzie staje się niezwykle apetyczna, erotyczna, pociągająca właśnie z tego względu, że jest tą „krainą mlekiem i miodem płynącą”. I element „wpuszczania” partnera do swoich wydzielin, płynów i tej bliskości związanej z dosłownym wymienianiem się jakąś częścią siebie, bywa naprawdę intrygujący.
Dokładnie, ale takie podejście mają – jak słusznie pani zauważyła – tylko niektórzy mężczyźni. Tymczasem większość świeżo upieczonych mam przyznaje, że odczuwają niechęć ze strony partnerów do takiej formy stymulacji. Co wtedy?
To jest kwestia przekonań i tego, co mamy w głowach, kiedy myślimy o seksie. Są pary, w których partner chce deklaratywnie uczestniczyć podczas porodu, nie zastanawiając się nad tym, jak to doświadczenie wpłynie na jego późniejsze poczucie bliskości z partnerką. Są pary, w których partner jakąś tam wiedzę z zakresu edukacji seksualnej posiadł, a mimo to obawia się czy może penetrować swoją partnerkę w ciąży. Bo niby racjonalnie wie, że „te obszary” nie stykają się, ale w jego głowie i tak pojawia się lęk. I bardzo podobnie jest z tym mlekiem. Jeśli uruchamiają nam się jakieś nieracjonalne lęki, to znak, że musimy sobie coś przepracować.
Zazwyczaj problemy seksualne pojawiają się wtedy, kiedy dochodzi do „ruchów tektonicznych” w relacji, tj. pojawienie się dziecka, zmiana pracy, zmiana miejsca zamieszkania, śmierć kogoś w rodzinie. Wszystkie tego typu destabilizatory mają wpływ najpierw na to, co dzieje się w obszarze bliskości i komunikacji, a później na to, co dzieje się w łóżku.
Para stanowi jeden unit, ale każdy z partnerów ma swoje osobne przekonania na swój temat i na temat siebie nawzajem. I oczywiście może się zdarzyć tak, że partner jawnie nam powie, że picie mleka jest dla niego zbyt perwersyjne czy intruzywne dla jego autonomii i obrzydza go. I ma do tego całkowite prawo. Zarówno on jak i ona powinni wykazać się swego rodzaju empatią i potraktować tę przeszkodę jako przejściową.
”Dla niektórych mężczyzn kobieta po porodzie staje się niezwykle apetyczna, erotyczna, pociągająca właśnie z tego względu, że jest tą „krainą mlekiem i miodem płynącą””
Czy w takim razie rozwiązaniem będzie przestawienie się tymczasowo na inną formę gry wstępnej?
Jeżeli dla tej kobiety stymulacja brodawek i piersi była czymś, bez czego ten seks już nie smakuje tak samo, a jej partner nie chce w tym partycypować, to jest problem z poziomu wartości i fundamentów. Podobnie, kiedy dla niej seks oralny (potocznie „mineta”) jest czymś, bez czego nie potrafi dojść, a on nie chce uprawiać z nią seksu oralnego, bo nie lubi zapachu pochwy. Na tym etapie relacji ich potrzeby i oczekiwania spychają się, więc muszą negocjować.
Warto podkreślić, że często problemy tego rodzaju mają swój zalążek przed ciążą, ale pary skutecznie je tłamszą. Nie mówiąc o swoich zachciankach, bagatelizują wiedzę na temat swojej seksualności. Często jest tak, że ona czy on czują, że jest jakaś trudność, ale tłumaczą sobie, że w zasadzie wszystkie jakości, jakie liczą się dla ich związku zostały spełnione, a że w łóżku „coś nie gra”, to nic takiego. W myślach odpowiadają sobie: „Seks przecież nie jest najważniejszy”. Tylko, o ile na co dzień udawało im się przymykać oko na te trudności, to kiedy pojawia się destabilizator jakim jest dziecko, muszą dodatkowo wykonać jakiś wysiłek. Muszą przekonać swoje ciała, że ten partner czy partnerka jest osobą, z którą chcą w tę erotyczną przestrzeń wejść. Jeśli to im się z żadnego powodu – mówiąc brutalnie – nie opłaca, bo rodzi więcej bólu i obaw niż przyjemności, bo muszą się nagadać, żeby wytłumaczyć, jak „to” ma być zrobione – to machają ręką i odpuszczają.
Błędem, który kobiety często popełniają – może nie z premedytacją, a raczej z braku poczucia swoich seksualnych kompetencji – jest to, że tolerują. Potrafią latami zgadzać się na coś, co im się nie podoba, co jest dla nich irytujące, drażniące i wstrętne. Dla jednych będzie to lekceważenie braku orgazmu („nie mam orgazmu, trudno”), dla innych różnego rodzaju ból podczas stosunku. Są kobiety, które ze względu na swoją anatomię, po każdym zbliżeniu seksualnym łapią infekcje dróg moczowych. Wówczas seks zaczyna im się źle kojarzyć, a wszystkie okoliczności związane z ciążą i macierzyństwem są dla nich tylko „dobrą wymówką”. I wtedy dziecko staje się rodzajem odwrócenia uwagi od tego, co się w parze nie układało przed ciążą. A relacyjnie może to rodzić bardzo poważne konsekwencje.
Z drugiej strony bywa też tak, że kobiety zmuszają się do seksu, żeby nie stracić partnerów, bo „jak mu nie dam, to pójdzie do innej”. Pani zdaniem to forma poradzenia sobie z problemem czy pogłębienia problemu?
Przekonanie, że mężczyzna jest jak zwierzę, więc czasem trzeba odbyć przykry obowiązek, z pewnością nie pomaga. Jeżeli kobieta czuje, że jest w niej taka złość na męskość czy poczucie, że faceci są „jacyś”, że chcą nas uprzedmiotowić, posiąść a potem porzucić albo wykorzystać, oznacza, że powinna popracować nad swoim zaufaniem do partnera. Bo nie wszyscy faceci tacy są, a ona ma do czynienia z konkretnym facetem, który stał się ojcem jej dziecka. I jeżeli zależy jej na tej relacji, to nie powinna pomijać jego uczuć i emocji. Mężczyźni przez seks nie tylko załatwiają sobie „spuszczenie napięcia”, ale dla nich jest to też ważny element, jeśli chodzi o budowanie więzi, bliskości, poczucia bycia potrzebnym i ważnym. Chcą czuć, że nie utracili roli kochanka, na rzecz bycia tylko ojcami.
”Zazwyczaj problemy seksualne pojawiają się wtedy, kiedy dochodzi do „ruchów tektonicznych” w relacji”
Nie pomaga też irytowanie się na biologiczne uwarunkowania kobiet i mężczyzn. To, że pojawia się w nas poczucie niesprawiedliwości i złość, nie oznacza, że musimy naszym facetom wbijać szpile przy pierwszej lepszej okazji. Robić wyrzutów, że oni wychodzili sobie z kumplami i robili, co chcieli, a my 9 miesięcy przechodziłyśmy w ciąży, teraz przez kolejne musimy karmić, nie możemy pić alkoholu, a do tego dziecko nie chce zejść nam z rąk.
Jeżeli w łóżku coś nie gra, to oznacza, że dochodzi do zatajania konfliktu, bo dwie strony mają głód atencji na siebie nawzajem, ale jedno jest głodne o coś innego niż drugie. Zdarza się, że dwie strony tuptają dookoła tematu seksu tak długo, aż któraś wybuchnie. I czasami są to kobiety, bo czują, że chciałyby już wrócić do seksu, a partner na przykład nie inicjuje. Ale zdecydowanie częściej to mężczyzna czeka, aż jego kochanka „wróci”, a ona jest zmęczona, utyrana i najchętniej by poszła spać.
Zatem, jak przy natłoku obowiązków i kompleksów związanych z nowym wyglądem ciała, kobiety mogą wylogować się do łóżka i przełączyć z trybu mama na tryb kochanki?
Wiele kobiet mówi, że dla nich najlepszym afrodyzjakiem jest sen. Marzą o takim momencie, kiedy nikt nie przyjdzie, nikt ich nie obudzi, nie będzie zadawał pytań o to, gdzie są śpioszki dla dziecka czy worki na śmieci. Marzą o tym, by się po prostu wyłączyć. Mieć przestrzeń dla swojej kobiecości. I to jest z jednej strony rada dla panów, żeby taki czas swoim partnerkom zagwarantować, a z drugiej wskazówka dla pań, żeby od czasu do czasu nieco odpuściły.
Kiedy obserwuję młode pary, to dość często identyfikuję u nich problem, który roboczo nazywam syndromem „Matki Polki”, czyli kiedy ona nie odstępuje dziecka na krok, bo jest przekonana, że zrobi to lepiej. W praktyce wygląda to tak, że nie dopuszcza partnera do obowiązków, bo „on na pewno coś schrzani”, tylko sama wszystko „ogarnia”. Tymczasem warto w ogóle wyjść z takiego schematu, że coś ma być zrobione. Czasami pewne rzeczy mogą zaczekać albo może je zrobić ktoś inny – być może zrobi je inaczej, nawet gorzej, ale zrobi. Nie możemy dać się sterroryzować zewnętrznemu przekazowi, że mamy być perfekcyjne w każdej roli.
Jeżeli chodzi o ciało, to na pewno wymaga ono akceptacji. I to jest proces, przez który każda kobieta musi przejść. To nie dzieje się nagle. Jeżeli czujemy, że to ciało nas zawodzi, to najlepiej sprawdzi się praktyka małych kroczków, polegająca na podchodzeniu do wszelkich zmian z delikatnością i wyrozumiałością. Powinnyśmy też dać udzielić sobie wsparcia. I nie mam tu na myśli koniecznie pomocy psychologicznej, a bardziej rozmowę z przyjaciółką. Zapewnienie sobie takiej przestrzeni na wyjście z tych pieluch i omówienie tematu ciała z inną kobietą. Zawsze też możemy udać się na warsztaty dla młodych mam, na których spotkamy różne kobiety. Jedne będą miały podobne kompleksy do naszych, a inne powiedzą, że czują się seksownie w takim nowym wydaniu. Zamiast chować się i udawać, że to ciało nie istnieje, powinnyśmy poprosić o czułość i troskę swoich partnerów. Podkreślić, że teraz szczególnie chciałybyśmy czuć pewność, że im się podobamy. W ogóle rozmowa jest zmianą!
Warto na moment zostawić dziecko za drzwiami sypialni i ustalić między sobą, z czego wynika ta przerwa od seksu i ile będzie trwała. Skonfrontować swoje trudności, bo może się okazać, że problem nie leży tylko w natłoku obowiązków, ale na przykład to kwestia hormonów, dostrajania się do nowych okoliczności czy innego punktu widzenia. Może partner w momencie, kiedy stał się ojcem, stracił w naszych oczach na atrakcyjności? Tak już jest, że jedni nam się podobają do rodzicielstwa, a inni na gorący seks. W takim przypadku czasem trzeba podjąć wysiłek udawania, że będzie fajnie, by w którymś momencie stwierdzić, że to nam pomaga podtrzymać uczucie zdrowia psychicznego. Owszem, fajerwerki mogą być inne, może wkraść się jakaś rutyna, ale warto próbować.
”My, kobiety nie możemy dać się sterroryzować zewnętrznemu przekazowi, że mamy być perfekcyjne w każdej roli”
Constance Hall, australijska dziennikarka i pisarka, matka czwórki dzieci w jednym ze swoich wpisów przyznała, że na seks z partnerem ma ok. 3,5 minuty, gdzieś pomiędzy zmianą pieluszki a gotowaniem obiadu. Może kluczem do udanego życia seksualnego młodych rodziców jest właśnie dobra organizacja czasu albo wpisanie seksu do grafiku?
W gabinecie często słyszę, że „umawianie się na seks” jest sztuczne i zabija spontaniczność, ale jeśli para trafia na terapię, to jesteśmy trochę w laboratoryjnej sytuacji. Musimy się wtedy nauczyć innego myślenia o seksualności. Zrozumieć, że to sfera, która nie jest z nadania „a nuż nam się przytrafi”, tylko musimy o nią zadbać i wygospodarować na nią czas. Chociażby te 3,5 minuty dziennie. I czy to będzie na zasadzie wpisywania „szybkiego numerka” w grafik, umawiania się na penetrację na konkretny dzień, czy na to, że będziemy bawić się swoimi ciałami, biorąc wspólnie prysznic, czy wreszcie na to, że nie pozwalamy sobie, by z łóżka wykopał nas pierwszy wrzask dziecka, tylko leżymy, przytulając się – nie ma większego znaczenia. Liczy się działanie.
Zapewnijmy sobie te kilka minut dziennie na to, by być dla siebie nawzajem. Nawet jeśli on ogląda serial, a ja czytam gazetę. Ważne, żebyśmy choć przez moment mieli poczucie, że coś przypomina nam ten czas przed pojawieniem się dziecka. Bo jako para stoimy przed nowym wyzwaniem i od tego, jak sobie z nim poradzimy, zależy przyszłość naszej relacji.
Ludzie mają skłonność do wyszukiwania sobie pretekstów do tego, by seksu nie uprawiać. A to za dużo pracy, a to dzieci za ścianą, a to zwierzęta, które wszędzie łażą. Jeżeli to są dystraktory, które stanowią wyzwanie dla tego, by być ze sobą blisko, to trzeba je wyeliminować.
Na przykład zamontować w drzwiach zamek, kiedy dziecko zaczyna być ciekawskie?
Chociażby, ale tutaj od razu nasuwa się pytanie, jakie mamy podejście do seksu: czy dla nas to coś, co może swobodnie się dziać, czy wręcz przeciwnie – obarczone jest całą ilością tabu. Jedni obawiają się, że zbezczeszczą niewinność swojego noworodka, który śpi i słyszy jak rodzice się kochają. Inni wychodzą z założenia, że seks tak, ale przy zgaszonym świetle, albo kiedy dzieci są u rodziców. Tylko wtedy nagle okazuje się, że robi się bardzo mało okazji do tego, by ten seks uprawiać.
Seksu nie można traktować jako przykrego obowiązku. To ważny element dla naszej relacji i coś, co lubimy razem robić. To forma spotkania, zobaczenia siebie nawzajem, dania sobie przyjemności. Jeżeli tak zaczniemy myśleć o seksie, to rozmowa o nim przyjdzie nam z dużo większą lekkością.
Już 22 kwietnia rusza program Seks bez Tajemnic. Będzie można zobaczyć mnie u boku Marty w 3 i 4 odcinku!:)
Gepostet von Agata Loewe am Freitag, 17. April 2015
Jak powinna wyglądać taka rozmowa o powrocie do seksu?
Przede wszystkim taka wymiana zdań powinna zakończyć się perspektywą konstruktywnych rozwiązań. Nie może zostać obśmiana, wykpiona czy okrzyczana. Potrzebna jest wyrozumiałość dla siebie i przekonanie, że w tę relację musimy zainwestować swój czas i swoje emocje.
I wtedy partnerka może powiedzieć: „Słuchaj, wiem, że tu jesteś, że na mnie czekasz, ale w tym momencie nie mam ci do zaoferowania tyle, ile ode mnie potrzebujesz. Czy możesz mi zaufać, że gdy tylko coś się zmieni, będę miała na to więcej miejsca, to jesteś pierwszą osobą w kolejności, którą zajmę się po dziecku?”. A partner: „Rozumiem, że teraz nie możesz, że ci się nie chce, że jesteś zmęczona, ale jeżeli za dwa miesiące będzie podobnie, to czy próbujemy coś z tym zrobić?”.
W związku powinniśmy dawać sobie poczucie sensu, bo każda sytuacja jest tak naprawdę do przejścia i na końcu każdej drogi nawet tej, usłanej cierniami, jest jakieś światełko albo są owoce, które później chcemy zbierać.
Kobiety martwią się, że przy współżyciu będzie towarzyszył im ból, że świeżo zagojone krocze będzie przeszkodą w odbyciu stosunku. Które pozycje mogą ułatwić zbliżenia po porodzie? I co może pomóc przełamać ten strach?
Przede wszystkim warto zastosować metodę małych kroków, wydłużyć pieszczoty całego ciała, nie skupiać się na tym, żeby dobrze wypaść i samej penetracji. Warto umówić się z partnerem na jasną i konkretną komunikację: „tutaj tak, tutaj wolniej, tu delikatniej, a tu szybciej”. Na hasło „STOP” zatrzymujemy wszystkie aktywności i sprawdzamy, co się dzieje. Podobnie jak w temacie sutków – same czujemy, co się dla nas sprawdza i na co mamy ochotę. Nawet jeżeli na początku to dziwne, nowe, uczucie – podążamy za ciałem, za przyjemnością i odbudowujemy zaufanie do bycia blisko seksualnie.
Agata Loewe – psycholożka kliniczna, seksuolożka, terapeutka systemowa rodzin. Seksuologię kliniczną ukończyła w San Francisco, gdzie uzyskała tytuł PhD. Kończy certyfikat SexCoacha w Los Angeles. Działa w organizacjach pozarządowych, specjalizuje się w badaniach nad płcią, orientacją seksualną, preferencjami seksualnymi i alternatywnymi stylami życia. Założycielka Instytutu Pozytywnej Seksualności.
Polecamy
„Zacisnąć zęby i przetrwać”. Kasia Koczułap wymienia, co słyszą kobiety, kiedy mówią, że seks je boli
„Sztukę flirtowania trzeba aktualizować” – mówi seksuolożka Patrycja Wonatowska
„Wiecie, że kobiety mają jeden otwór więcej niż mężczyźni?”. Wpis dziennikarza wywołał poruszenie w sieci
WHO alarmuje: Nastolatki uprawiają seks bez zabezpieczenia. „Zbieramy gorzkie owoce zaniedbania edukacji seksualnej”
się ten artykuł?