Przejdź do treści

Dr Joanna Kuschill-Dziurda: W pandemii więcej osób decyduje się na zabiegi medycyny estetycznej. Założymy maseczkę i nikt nic nie zauważy

Tekst o wpływie pandemii na medycynę estetyczną. Na zdjęciu: Kobieta z długimi blond włosami - HelloZdrowie
Podoba Ci
się ten artykuł?

Pandemia dotknęła wiele branż, ale jak się okazuje, rynkowi medycyny estetycznej wyszła ona na dobre. Szacunkowe dane mówią, że w 2020 r. wartość rynku anti-aging mogła wzrosnąć nawet o 15-20 proc. – Chyba taki urok Polek, że nie chcą się chwalić, że „coś sobie robią”. Więc pandemia to dla nich dobry czas, żeby coś sobie „poprawić” i żeby nikt się nie zorientował – mówi lekarka medycyny estetycznej dr n. med. Joanna Kuschill-Dziurda.

Więcej pieniędzy w portfelu na zabiegi?

Sądzisz, że przez pandemie kliniki medycyny estetycznej świecą pustkami? Nic bardziej mylnego. Jak mówi nam dr n. med. Joanna Kuschill-Dziurda z jej obserwacji wynika, że zainteresowanie zabiegami medycy estetycznej jest wręcz większe niż przed pandemią. Wynika to według niej z kilku czynników.

– Pierwszy to aspekt finansowy. Wbrew temu, co się słyszy – że rynek się załamał, ludzie tracą pracę, są niższe zarobki, tak naprawdę wiele firm wcale gorzej nie funkcjonuje, wręcz przeciwnie – niektóre z nich nawet w trybie on-line funkcjonują lepiej. Oczywiście są branże, gdzie sytuacja jest kiepska i to jest odczuwalne. Natomiast obserwując to, co dzieje się u mnie w klinice, można by wyciągnąć wniosek, że absolutnie nic nie tąpnęło – mówi ekspertka. 

Jak dodaje lekarka, wielu z nas siłą rzeczy ograniczyło wydatki: na restauracje, wakacje, ubrania – czyli takie rzeczy, na które dobrze zarabiająca część Polek i Polaków, wydawała dość dużo.

– Często gotujemy w domu, rezygnujemy z podróży ze względu na ograniczenia w przemieszczaniu się albo z obawy przed zarażeniem, a wychodzić po prostu nie mamy gdzie. Więc chodzimy w dresie i odpadają nam wydatki na szpilki, sukienki… W rezultacie zostaje nam więcej pieniędzy w portfelu – podkreśla dr Kuschill-Dziurda.

Mamy czas, żeby się sobie przyjrzeć

Przed pandemią wielu z nas żyło w pędzie: praca-dom, praca-dom, i tak w kółko. Lockdown okazał się szansą, żeby trochę zwolnić i się sobie przyjrzeć.

– Praca zdalna i lockdown sprawiają, że kobiety mają teraz więcej czasu, żeby się sobie przyglądać, chociażby w lustrze. A że często nie robią makijażu, to bardziej zwracają uwagę na jakość swojej skóry i widzą więcej niedoskonałości. I to też napędza je do odwiedzania klinik medycy estetycznej – zauważa specjalistka.

Jest jeszcze jeden powód, dla którego zdaniem lekarki chętniej decydujemy się na zabiegi. Teraz nie musimy się martwić o to, że ktoś nam powie, że „coś sobie zrobiłyśmy”, bo będziemy opuchnięte przez kilka dni czy tygodni. Można posiedzieć w domu, z nikim się nie trzeba spotykać. A jeśli już konieczne jest spotkanie zawodowe, to zazwyczaj w formie wideokonferencji – zawsze można wyłączyć kamerkę.

– Chyba taki urok Polek, że nie chcą się chwalić, że „coś sobie robią”.  Więc pandemia to dla nich dobry czas, żeby coś sobie „poprawić” i żeby nikt się nie zorientował. Ułatwia to też noszenie maseczek. Możemy sobie wykonać zabieg w obrębie prawie całej twarzy i nikt nic nie zauważy, nawet jeśli będziemy mieć jakiś obrzęk. Widzę, jak pacjentki ode mnie wychodzą i mówią: „Usta mam trochę opuchnięte, ale w sumie zakładam maseczkę, to mogę iść jeszcze na zakupy – mówi dr Kuschill-Dziurda.

Zniekształcony obraz siebie

Jak mówi dr n. med. Joanna Kuschill-Dziurda, pacjentki często motywują decyzję o zabiegu tym, że widzą się na ekranach komputerów podczas wideorozmów i się sobie nie podobają. I nie chodzi tylko o to, że częściej i dłużej na siebie patrzą. Ale też o to, że kamerki i aplikacje do wideokonferencji sprawiają, że kobiety widzą się z innej perspektywy niż w lustrze.

„Wydaje im się, że mają większy nos, mniejsze policzki albo widzą zmarszczki, kiedy się uśmiechają. Zdarzają się też pacjentki, które narzekają, że nie podobają im się ich usta, kiedy widzą, jak mówią na wideokonferencjach. Zaczynają też dostrzegać bruzdy nosowo-wargowe, przez które twarz wydaje się smutna” – tłumaczy ekspertka.

W gabinetach zdarzają się rozmowy na temat tego, czy to aby na pewno nie jest wynik zniekształcenia obrazu twarzy przez kamerkę.

– Prawdopodobnie pacjentki, które zauważają u siebie jakieś mankamenty i tak by przyszły do mojego gabinetu, tylko trochę później. Kamerki tylko wyostrzają pewne cechy twarzy i przyśpieszają wizyty, bo pozwalają kobietom wcześniej je zauważyć – dodaje.

Do wyświetlenia tego materiału z zewnętrznego serwisu (Instagram, Facebook, YouTube, itp.) wymagana jest zgoda na pliki cookie.Zmień ustawienia

Jakie zabiegi Polki najczęściej wykonują w pandemii?

Jak się okazuje, maseczki czy ograniczony kontakt z rodziną i znajomymi często warunkują to, na jakie zabiegi medycyny decydują się Polki.

Wykonujemy dużo zabiegów na usta, bo można je zasłonić maseczką. A poza tym, kobiety często widzą, jak je układają podczas wideorozmów, i chciałyby, żeby były większe. Ale bardzo dużo pacjentek zgłasza się teraz też na zabiegi na oczy, których przecież nie można już zasłonić maseczką. Częściej niż wcześniej robią botoks na kurze łapki i lwią zmarszczkę – mówi dr Joanna Kuschill-Dziurda.

Dziewczyna z maseczką na twarzy

Jak tłumaczy, wynika to z tego, że kobiety często noszą maseczki, np. w pracy, gdzie wiele razy w ciągu dnia przeglądają się w lustrze na korytarzu czy w toalecie, i zaczynają bardzo zwracać uwagę na to, że mają zmarszczki przy oczach. Bo to są jedyne zmarszczki, które wtedy widać.

– Dodatkowo, często maseczki uciskają skórę, co sprawia, że niedoskonałości wokół oczu są jeszcze bardziej uwypuklone. A skoro oczy i ich okolica to jedyne, co teraz jest widoczne na twarzy, to chcemy, żeby były one po prostu ładne – podkreśla ekspertka.

 


Dr n. med. Joanna Kuschill-Dziurda – jest specjalistą alergologiem i lekarzem medycyny estetycznej z wieloletnim stażem, członkiem Polskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej i Anti-Aging, World Society of Interdisciplinary Aesthetic & Interdisciplinary Medicine (WOSIAM) oraz European Society for Cosmetic & Aesthetic Dermatology (ESCAD). Od kilkunastu lat prowadzi dwie kliniki medycyny estetycznej Medestetis – w Krakowie i Warszawie. W 2013 roku dr Kuschill-Dziurda otrzymała tytuł Lekarza Roku w kategorii specjalista, natomiast w latach 2015 i 2016 roku jej kliniki zostały wyróżnione tytułem najlepszych klinik medycyny estetycznej w Polsce w plebiscycie Gala Beauty Stars.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.
Podoba Ci
się ten artykuł?