Dr Marcin Mika: Pacjentki onkologiczne boją się pytać o seksualność. Nie chcą usłyszeć: „Leczy pani raka, a pyta o seks?”
– Kobiety chore na nowotwór mają w sobie często duży lęk przed tym, że przestaną być obiektem pożądania. Ciężko im zaakceptować swoje ciało i obawiają się, że nie będzie też zaakceptowane przez partnera. Często u pacjentek pojawia się też tzw. syndrom pustej muszli – jeśli na przykład została u nich usunięta macica. Natomiast warto zaznaczyć, że w żadnym stopniu nie zmniejsza to odczuć seksualnych. To, co wtedy rzeczywiście paraliżuje kobiety, to strach przed odrzuceniem przez partnera, który niejednokrotnie powoduje, że całkowicie odrzucają temat seksu – mówi dr Marcin Mika, ginekolog z Centrum Medycznego Superior.
Małgorzata Leśków w październiku ubiegłego roku, w wieku 30 lat, usłyszała diagnozę: rak szyjki macicy – trzecie stadium, z przerzutami. To było pięć miesięcy po narodzinach jej córki. Nowotwór nie dawał przed porodem żadnych objawów, oprócz tego, że Małgorzata bardzo długo nie mogła zajść w ciążę. Lekarze zaczęli coś podejrzewać dopiero, gdy w połogu krwawienie przybrało na sile. Przeszła czteromiesięczną chemioterapię, potem radioterapię, a teraz jest w trakcie brachyterapii i kolejnej radioterapii. Leczenie nowotworu całkowicie wywróciło jej życie do góry nogami, również to seksualne.
– Na początku oboje w ogóle nie mieliśmy ochoty na seks. Ale później, po pierwszej chemii, nie wiem dlaczego, ale miałam podwyższone libido. To był też czas, kiedy wyłysiałam i moje ciało się bardzo zmieniło. Niestety przytyłam i już nie byłam jędrna i gładka. Pomimo tego wszystkiego mój mąż Oskar nie odtrącał mnie – wręcz przeciwnie. Potrafił mnie podbudować. Całował mnie w tą moją łysą głowę – wspomina Małgorzata i dodaje, że dla niej samej pierwszy stosunek po chemioterapii był dziwny ze względu na zmiany, jakie w niej zaszły, ale było w nim na pewno mnóstwo czułości i pozytywnych emocji.
– Teraz, przy brachyterapii i radioterapii, mam całkowity zakaz uprawiania seksu, żeby nie pogorszyć swojego stanu zdrowia. Dopiero miesiąc po leczeniu będę mogła zacząć współżyć – mówi 30-latka. – Lekarz mnie uprzedził, że seks po leczeniu nie będzie przyjemny, że mam nie oczekiwać efektu „wow”. Ostrzegał, że na pewno pierwszy stosunek będzie bolał – dodaje.
Mówi też ze smutkiem w głosie, że w wieku 31 lat, kiedy zakończy się jej terapia, będzie już po menopauzie i nie będzie mogła mieć kolejnych dzieci. Gdy pytam ją, czy jest coś, czego się obawiała, jeśli chodzi o wpływ leczenia onkologicznego na jej życie seksualne, mówi: „Szczerze? Do tej pory nie zastanawiam się nad seksem, tylko cały czas zwalczam chorobę. Muszę się na tym skoncentrować”.
Takich osób jak Małgorzata jest znacznie więcej. Jak wynika z badań, blisko 80 proc. pacjentów onkologicznych zgłasza pogorszenie jakości życia seksualnego. Zdecydowana większość chorych nie uzyskała pomocy w zakresie seksualności w trakcie leczenia. O tym, jak terapia onkologiczna wpływa na seksualność i jak z tym wpływem można sobie z tym radzić, rozmawiamy z ginekologiem z Centrum Medycznego Superior dr n.med. Marcinem Miką.
Ewelina Kaczmarczyk: Jak zmienia się życie seksualne kobiety, która z dnia na dzień staje się pacjentką onkologiczną?
Dr n.med. Marcin Mika: Wszystko zaczyna się od otrzymania diagnozy, po której niejednokrotnie pojawia się ogromny szok i strach. Jeżeli ktoś dowiaduje się o poważnej chorobie, która może zagrażać jego życiu, to bardzo często odsuwa seksualność na dalszy plan. Później musi zostać to przepracowane i potrzeba zbliżeń wciąż jeszcze przez długi czas pozostaje w cieniu procesu leczenia.
Wpływa na to wiele czynników. Bardzo dużą rolę odgrywa psychika pacjentki, ale duże znaczenie mają też na przykład stosowane leki, chemioterapia, radioterapia czy zabiegi zmniejszające poziom hormonów – chociażby usuwanie jajników, w wyniku którego pacjentka zostaje wprowadzona w sztuczną, przedwczesną menopauzę.
Mogą pojawiać się jakieś dolegliwości związane z leczeniem, gdy już dochodzi do zbliżenia?
To zależy od tego, z jakim rodzajem nowotworu mamy do czynienia. W przypadku raka piersi, który jest najczęściej wykrywany u kobiet w Polsce, zazwyczaj stosowane jest tylko tzw. leczenie oszczędzające. Oznacza to, że usuwany jest jedynie fragment piersi, wykonuje się radioterapię lokalną i chemioterapię. Jeśli jest to wczesne rozpoznanie, to po zabiegu pozostaje jedynie blizna na ciele, którą kobiety często potrafią zaakceptować. Zdarza się, że zupełnie nie ma to wpływu na stosunki dopochwowe czy odczuwanie orgazmu. Większy problem pojawia się przy mastektomii, dlatego że pacjentki, którym została usunięta pierś, nie czują się atrakcyjne. Mają wrażenie, że są „niepełnymi” kobietami. Tu przychodzi z pomocą chirurgia onkoplastyczna i rekonstrukcja piersi, ale ona już nigdy nie będzie tak czuła na dotyk jak wcześniej, ponieważ nie można jej odtworzyć razem ze wszystkimi włóknami nerwowymi. Dlatego na pewno po mastektomii przyjemność przy dotykaniu jest mniejsza, a czasem prawie w ogóle jej nie ma.
Natomiast jeśli chodzi o nowotwory narządów rodnych, czyli raka szyjki macicy, endometrium czy jajnika, to każdy nowotwór ma inny stopień zaawansowania, a co za tym idzie – leczy się go w inny sposób. Niektóre operacje są bardzo rozlegle, czasami wycina się nawet fragment pochwy, a w przypadku niektórych, szczególnie wczesnych nowotworów wystarczy usunąć np. samą macicę i wtedy pochwa zostaje w całości. Ale nawet po takich operacjach stosunki są nadal możliwe.
”Radioterapia narządów płciowych powoduje zwłóknienie tkanek, wskutek czego skóra jest taka, jak po poparzeniu - trochę zaczerwieniona, bolesna, obrzęknięta”
A może zdarzyć się, że po leczeniu chirurgicznym prawidłowe funkcje seksualne już nie powrócą?
Tak. Dzieje się tak w przypadku bardzo rzadkiego nowotworu, raku sromu. Jeżeli wymagana wtedy jest wulwektomia, czyli usunięcie praktycznie całego sromu pacjentki, to niestety nie będzie ona odczuwała stymulacji okolic, w których była łechtaczka. Czasami nowotwory dotykają też rdzenia kręgowego. Jeżeli nerwy unerwiające narządy płciowe ulegną uszkodzeniu, to kobieta nie będzie odczuwała przyjemności.
Oprócz leczenia chirurgicznego w terapii onkologicznej stosowana jest też radioterapia i chemioterapia. Jak mogą one wpłynąć na zdrowie intymne i seksualność kobiet?
Radioterapia narządów płciowych powoduje zwłóknienie tkanek, wskutek czego skóra jest taka, jak po poparzeniu – trochę zaczerwieniona, bolesna, obrzęknięta. Po jakimś czasie powstają włóknienia, skóra traci na elastyczności. To samo dzieje się z pochwą pod wpływem brachyterapii (radioterapeutyczna technika leczenia polegająca na bezpośrednim napromienianiu zmian chorobowych – przyp. red.) w raku szyjki macicy. Narządy mogą być bardziej skurczone i suche, mniej „odżywione”. W przypadku chemioterapii nie ma ewidentnych zmian związanych z działaniem na tkanki, jest za to większy wpływ na samopoczucie pacjentki. Często pojawiają się zmęczenie i wymioty, wypadają włosy, odporność jest osłabiona. Niejednokrotnie przy chemioterapii pojawia się też depresja. Jej skutkiem ubocznym mogą być też zaburzenia hormonalne – spadek estrogenu i progesteronu, w wyniku czego wiele kobiet doświadcza przedwczesnej menopauzy. To wszystko sprawia, że potrzeby związane z seksualnością są mniejsze.
”Na pewno nie jest tak, że po zakończeniu leczenia robimy "pstryk" i natychmiast wracamy do pełnej sprawności seksualnej. Jest to proces, w którym stopniowo dochodzimy do kolejnych etapów zbliżeń”
Na co najbardziej skarżą się pacjentki, które do pana trafiają?
Często najgorsze są właśnie dla nich objawy przedwczesnej menopauzy, która może być nie tylko wynikiem zmian hormonalnych po chemioterapii, ale też wycięcia jajników. Kobiety są załamane, że mając trzydzieści kilka lat, czują się jak pięćdziesięciolatki. Oprócz mniejszego popędu seksualnego często pojawia się u nich też suchość pochwy, a także dyskomfort i ból przy stosunku.
Jak długo kobieta może doświadczać skutków ubocznych terapii onkologicznej?
Na pewno nie jest tak, że po zakończeniu leczenia robimy „pstryk” i natychmiast wracamy do pełnej sprawności seksualnej. Jest to proces, w którym stopniowo dochodzimy do kolejnych etapów zbliżeń.
To, jak długo zajmie dojście do życia seksualnego, zależy od stopnia zaawansowania nowotworu i leczenia. Jeżeli kobieta przejdzie jedynie mały zabieg, już po kilku miesiącach może wrócić do pełnej sprawności seksualnej. W przypadku bardzo skomplikowanych, rozległych zabiegów z towarzyszącym im leczeniem uzupełniającym, może to trwać o wiele dłużej. Zazwyczaj jest to też bardziej skomplikowane i uciążliwe. Jednak, co istotne, część kobiet, u których zastosowane zostało wczesne leczenie, po zakończeniu radio- i chemioterapii bądź leczenia operacyjnego, potrafi wrócić do sprawności seksualnej. Nie zawsze jest ona taka sama jak przed chorobą, ale na przykład nerwy mogą się po pewnym czasie zregenerować. Skutki chemioterapii po zakończeniu podawania chemioterapeutyków też mogą się z czasem zmniejszać. Natomiast po radioterapii, jeżeli nie ma bardzo dużych zwłóknień i zrostów, zdolność do zbliżeń dopochwowych może zostać przywrócona. Jednak na pewno wymaga to determinacji pacjentki i wsparcia psychologicznego, bo bez tego ciężko jest nabrać pełnego wigoru i przekonania, że już jest wszystko w porządku.
Jak można sobie radzić z uciążliwymi skutkami leczenia onkologicznego?
Jeśli chodzi o przedwczesną menopauzę, można stosować preparaty hormonalnej terapii zastępczej, jednak niestety nie zawsze jest to możliwe ze względu na ryzyko nawrotu nowotworu. Dlatego musi to być zawsze dokładnie przedyskutowane z lekarzem. Natomiast w przypadku takich objawów, jak suchość pochwy czy ból podczas stosunku, które mogą występować również po radio- i chemioterapii, bardzo pomocne są wszelkiego rodzaju rozszerzacze i odpowiednie nawilżenie, które mogą zapewnić na przykład produkty z drobnocząsteczkowym kwasem hialuronowym.
Jednak najważniejszą kwestią jest pokonanie różnych barier psychicznych. Pacjentka musi nauczyć się na nowo swojej seksualności i tego, jak ją odbudować w relacji. Od nowa muszą nauczyć się też siebie partnerzy. Radioterapia, chemioterapia czy blizny, które zostają po zabiegach, wymagają od par powolnego podchodzenia do tematu seksu, być może również wybrania innego rodzaju zbliżeń, które są akceptowane przez obojga parterów.
Na pewno też dużą rolę odgrywa wsparcie partnera.
Oczywiście. Często u mężczyzny, tak samo jak u kobiety chorej na nowotwór, pojawia się strach. Niejednokrotnie rzadziej jej dotyka, ponieważ pacjentka czuje się nieatrakcyjna i stwarza barierę pomiędzy nimi. A czasami w ogóle przestaje inicjować zbliżenia, bo boi się, że może jej w ten sposób zaszkodzić. Relacje między parterami muszą być przepracowane, bo trudno znaleźć wyjście z sytuacji, jeśli się ze sobą nie rozmawia.
Czego obawiają się pacjentki leczone onkologicznie, jeśli chodzi o sferę seksualną?
Bardzo często boją się zbliżeń, bo wydaje im się, że mogą zarazić partnera nowotworem – co zupełnie nie ma podstaw naukowych. Jeśli są nosicielkami wirusa, to oczywiście on może być źródłem zakażenia, ale nie rak. Kobiety mają też w sobie często duży lęk przed tym, że przestaną być obiektem pożądania. Ciężko im zaakceptować swoje ciało i obawiają się, że nie będzie też zaakceptowane przez partnera. Często u pacjentek pojawia się też tzw. syndrom pustej muszli – jeśli na przykład została u nich usunięta macica. Natomiast warto zaznaczyć, że w żadnym stopniu nie zmniejsza to odczuć seksualnych. To, co wtedy rzeczywiście paraliżuje kobiety, to strach przed odrzuceniem przez partnera, który niejednokrotnie powoduje, że całkowicie odrzucają temat seksu.
Czasami to chyba błędne koło, bo przecież to, czy nasze życie seksualne jest udane, czy nie, warunkuje nasze samopoczucie i to, jak sobie radzimy z chorobą.
To prawda. Wiadomo, że seks odpręża, powoduje wydzielanie endorfin, czyli naturalnych opioidów, które wpływają na samopoczucie, zadowolenie i pozytywne spojrzenie na świat. Dlatego jak najbardziej osoby, które uprawiają seks i czują z tego satysfakcję, są szczęśliwsze i lepiej radzą sobie z chorobą.
”Wiele osób ma błędne przekonanie, że nie można współżyć z osobą leczoną onkologicznie, bo można ją "uszkodzić"”
Wiele kobiet boi się też, że terapia onkologiczna może wpłynąć na zdolność odczuwania przyjemności z dotyku. Rzeczywiście tak może się zdarzyć?
Nie, to mit. Terapia onkologiczna nie ma wpływu na odczuwanie dotyku, chyba że nowotwór dotyka stricte połączeń nerwowych, czyli rdzenia kręgowego albo, jak w przypadku raka sromu, dotyczy narządu łechtaczki. Takich mitów jest znacznie więcej. Wiele osób ma na przykład błędne przekonanie, że nie można współżyć z kobietą leczoną onkologicznie, bo można ją „uszkodzić”. Wiadomo, że tkanki mają mniejszą elastyczność, mogą być bardziej narażone na otarcia i skaleczenia, ale to nie oznaczy, że pacjentka nie może współżyć.
Spotkałam się też z przekonaniem, że seksualność jest nierozerwalnie połączona z leczeniem onkologicznym, tymczasem u niektórych osób jedno nie ma wpływu na drugie. A są też tacy, u których może się ono nawet poprawić.
Ja akurat się z tym nie spotkałem, natomiast może być tak, że po niektórych zabiegach odczuwanie w okolicach łechtaczki może być znacznie większe. Jeżeli pacjentka już wcześniej czerpała dużą przyjemność podczas stymulacji łechtaczki, to w wyniku operacji może być ona jeszcze większa i możliwe, że będzie miała na przykład wielokrotne orgazmy. Natomiast to jest raczej rzadkość.
Seksualność przy leczeniu onkologicznym jest głównie powiązana z odpornością psychiczną i podejściem do choroby. U osób, które są do niej pozytywnie nastawione, często zaburzenia seksualności są mniejsze. Natomiast pacjentki, u których występuje silny lęk i pesymistyczne nastawienie, w większości przypadków uciekają od seksu. Trzeba też pamiętać o tym, że seksualność jest czymś, co każdy inaczej odczuwa. Jedna osoba będzie czerpała przyjemność ze stosunków dopochwowych, inna z pettingu, a jeszcze inna – z pieszczot albo seksu oralnego. Nie zapominajmy, że penetracja to niejedyna forma zbliżeń, która daje przyjemność, i nie wolno sprowadzać seksualności jedynie do stosunków dopochwowych. Pamiętajmy też, że to, że ma się takie czy inne następstwa leczenia, nie zawsze musi dyskwalifikować z powrotu do seksualności. Ale powrót do seksualności po leczeniu onkologicznym to często bardzo długa droga. Nie jest to kwestia jednej wizyty, tylko leczenie łączone – u psychologa, psychoonkologa, seksuologa, ginekologa.
”Pacjentki boją się pytać o kwestie związane z seksualnością, bo nie wiedzą, jak na to zareaguje lekarz. Obawiają się, że powie, że teraz są przecież ważniejsze rzeczy. Nie chcą usłyszeć od ginekologa: "Leczy pani raka, a pyta pani o seks?"”
W gabinetach ginekologicznych chyba rzadko rozmawia się o sferze seksualnej z pacjentkami onkologicznymi.
Tak, to prawda. Idealnie byłoby, gdyby lekarz sam inicjował ten temat, jednak żyjemy w świecie nieidealnym, w którym często brakuje czasu na takie rozmowy, szczególnie podczas wizyt w ramach NFZ. Niejednokrotnie też pacjentki boją się pytać o kwestie związane z seksualnością, bo nie wiedzą, jak na to zareaguje lekarz. Obawiają się, że powie, że teraz są przecież ważniejsze rzeczy. Nie chcą usłyszeć od ginekologa: „Leczy pani raka, a pyta pani o seks?”.
Oczywiście u osoby chorej na nowotwór skupiamy się głównie na leczeniu onkologicznym, ale są też inne istotne kwestie, których nie warto chować za siebie. Może to skutkować zaburzonymi relacjami, które czasem nawet się rozpadają. Jeśli jest więc coś związanego ze strefą seksualna, czego pacjentki nie wiedzą albo jeśli mają jakieś obawy, to niech pamiętają, że ten, kto pyta, nie błądzi. Na pewno większość lekarzy po otrzymaniu tego typu pytań, jeśli tylko mają wiedzę na ten temat, odpowiedzą na nie. A gdy zobaczą, że problem leży nie w fizycznej niemożności odbycia zbliżenia, tylko psychice pacjentki, to skierują ją do seksuologa albo psychologa. A w większości przypadków to właśnie aspekt psychologiczny bierze górę nad niedoskonałościami anatomicznymi.
Dr n. med. Marcin Mika – ginekolog Centrum Medycznego Superior w Krakowie. Pracował w zespole zajmującym się leczeniem operacyjnym łagodnych i nowotworowych schorzeń piersi UJ CM. Zajmuje się diagnostyką nowotworów kobiecych, leczeniem niepłodności (zabezpieczeniem płodności na przyszłość), również związanej z leczeniem onkologicznym u kobiet. Obronił pracę doktorską pt.: „Ocena wyników leczenia raka jajnika w Klinice Ginekologii i Onkologii CM UJ w Krakowie w latach 1998-2006”.
Zobacz także
Mateusz Adamczyk: „Jestem zwolennikiem słowa cipka”. Z polonistą rozmawiamy o tym, dlaczego tak się „cipki” boimy i czy potrafimy rozmawiać o kobiecym ciele
„Nie można 'zagłodzić raka’. Można natomiast zagłodzić zdrowe komórki”. Ewelina Grochowska wyjaśnia, czy dietą da się pokonać nowotwór
Dr Maciej Mazurec: Cytologia powoli przechodzi do lamusa. Mamy znacznie skuteczniejszy test, który zwiększa bezpieczeństwo pacjentek nawet do 70 proc.
Polecamy
Używały talku, zachorowały na raka jajnika. „Po prostu ufałyśmy temu, co mówiły reklamy” – mówią i pozywają kosmetycznego giganta
Dave Coulier ma raka w trzecim stadium. Wspiera go kolega z „Pełnej chaty”
Rośnie liczba zachorowań na raka głowy i szyi. „Czynniki często idą w parze z niskim statusem materialnym”
Marek Raczkowski ma nowotwór. „Koszty leczenia i operacji, której potrzebuję, są tak wysokie, że przekraczają moje dochody”
się ten artykuł?