„Wpadam w comiesięczną karuzelę szału. Piekło na ziemi”. Ekstremalne PMS, czyli przedmiesiączkowe zaburzenia dysforyczne. Jak sobie z tym radzić?
To dużo więcej niż zwyczajne napięcie przedmiesiączkowe. Poczucie bezradności i utraty kontroli, drażliwość, wahania nastrojów czy skłonność do agresji są tak silne, że utrudniają normalne funkcjonowanie. Mimo to kobiety zmagające się z przedmiesiączkowymi zaburzeniami dysforycznymi rzadko trafiają do gabinetów lekarskich. Powód? Myślą, że są przemęczone.
Magda zawsze podejrzewała, że coś jest nie tak. Raz w miesiącu przychodził moment, gdy przestawała być sobą. Wahania nastrojów, drażliwość, problemy z koncentracją i zebraniem myśli, osłabienie zainteresowań, niechęć do kontaktów społecznych, poczucie utraty kontroli nad własnym życiem – doświadczyła tego wszystkiego. Ale bywało również dużo gorzej. – Po prostu nie mogłam znieść samej siebie i inni też nie mogli mnie znieść, choć nie mówili tego głośno. Wszystko dosłownie wytrącało mnie z równowagi. Byłam w stanie pokłócić się z każdym: sąsiadką, która nie odpowiedziała mi w windzie dzień dobry, mamą, która zadzwoniła nie w porę, mężem, który nie odpowiedział na mojego pytanie, bo go nie usłyszał, z psem też – mówi z przymrużeniem oka, ale sytuacja, którą opisuje, jest tak daleka od żartów, jak to tylko możliwe.
„Poczucie bezradności mnie przytłoczyło”
Była jeszcze nastolatką, gdy zorientowała się, że cierpi na zespół napięcia przedmiesiączkowego (ang. PMS – premenstrual syndrome). Bo oprócz objawów związanych z psychiką miała też symptomy takie jak tkliwość piersi, wzdęcia, obrzęki, wzmożoną potliwość, bóle głowy i pleców, problemy ze snem czy wyraźny wzrost masy ciała. Wszystko mijało wraz z nadejściem miesiączki. Jednak coś się Magdzie nie zgadzało. – Koleżanki, które zmagały się z PMS, nie przechodziły przez takie piekło jak ja. U mnie wszystko było podniesione do potęgi entej, zwłaszcza stany psychiczne i emocjonalne.
Raz tak bardzo zdenerwowała się na swoje dziecko, że niewiele brakowało, a uderzyłaby je w twarz. – Wiedziałam, że to te dni, że znowu wpadam w comiesięczną karuzelę szału, ale wtedy… To był koszmar – wyznaje. Zabrała swoje niespełna trzyletnie dziecko na zakupy i spacer. Standard. A jednak coś poszło nie tak. Magda już nawet nie pamięta co – może kalafior był za drogi albo córka, jak to dziecko, trochę marudziła. – Wybuchłam. Na środku ulicy, wśród obcych ludzi, wpadłam w taki szał, że zaczęłam ją szarpać, krzyczeć na nią, płakać. Miałam ochotę ją trzepnąć. Poczucie bezradności mnie przytłoczyło.
Wróciła do domu roztrzęsiona. Trudno powiedzieć, która z nich płakała głośniej: Magda czy jej córka. Mąż coś jej powiedział i na nim też się wyżyła. A potem zamknęła się w sypialni i przez kilka godzin leżała na łóżku zwinięta w kłębek, szlochając.
Koszmar drugiej fazy cyklu
Kobiety, które zmagają się z tym samym co Magda, mówią o „piekle na ziemi” – czymś, z czym w żaden sposób nie potrafią sobie poradzić. Dopada je uczucie pustki, gigantyczne przygnębienie, płaczliwość nie do pohamowania, skłonność do agresji. Nie są w stanie normalnie funkcjonować, ani w domu, ani w pracy, ani w towarzystwie. Czują się i zachowują jak w depresji. Bywają też nadmiernie pobudzone, np. zaczynają ściągać wszystko z półek i sprzątać. Te skrajne stany mogą ze sobą współwystępować.
RozwińDr n. med. Ewa Kurowska, ginekolog ze Szpitala Medicover, tłumaczy, że PMS i PMDD (ang. premenstrual dysphoric disorder, przedmiesiączkowe zaburzenie dysforyczne) to określenia obejmujące zaburzenia emocjonalne i fizyczne, które mogą towarzyszyć kobietom w trakcie cyklu miesiączkowego. Pojawiają się w II fazie cyklu: na 2 tygodnie przed spodziewaną miesiączką i wycofują się w trakcie menstruacji, a związane są z wpływem hormonów płciowych na ośrodkowy układ nerwowy.
Jak dodaje dr Kurowska, szacuje się, że zespół napięcia przedmiesiączkowego występuje u 10–30 proc. kobiet i charakteryzuje się m.in. chwiejnością emocjonalną, obniżeniem nastroju, rozdrażnieniem, trudnościami z koncentracją, zaburzeniami snu, obrzękiem i tkliwością piersi, bólami głowy czy wzdęciami. Natomiast PMDD występuje rzadziej – pojawia się u 2–9 proc. kobiet. Obejmuje objawy w zakresie emocji i zachowania podobne jak w PMS, jednak różni się dłuższym czasem trwania i większym nasileniem dolegliwości, które znacznie ograniczają funkcjonowanie w domu i pracy, wpływają na ograniczenie życia towarzyskiego i społecznego.
Diagnostyka i leczenie
Przyczyna występowania przedmiesiączkowych zaburzeń dysforycznych nie jest do końca poznana; prawdopodobnie odpowiada za to szczególna wrażliwość na działanie hormonów. – Do czynników ryzyka zaliczamy: wiek (pomiędzy 20. i 30. rokiem życia), uprzednio występującą depresję czy zaburzenia lękowe, uwarunkowania genetyczne oraz czynniki psychologiczne takie jak np. silny stres – wylicza dr Ewa Kurowska.
”Wybuchłam. Na środku ulicy, wśród obcych ludzi, wpadłam w taki szał, że zaczęłam ją szarpać, krzyczeć na nią, płakać. Miałam ochotę ją trzepnąć. Poczucie bezradności mnie przytłoczyło”
Czy PMDD można leczyć? Teoretycznie tak, choć podstawowym problemem jest trudność diagnostyczna. Wiele kobiet z zaburzeniami dysforycznymi nie zgłasza się do lekarza. Ponieważ doświadczają skrajnych stanów emocjonalnych, często nie wiążą ich z cyklem menstruacyjnym. Myślą, że są przemęczone, mają za dużo na głowie. Dr Kurowska przyznaje, że kryteria różnicujące PMS i PMDD są dosyć złożone; wymagają zebrania dokładnego wywiadu medycznego dotyczącego rodzaju i czasu pojawiania się określonych dolegliwości. Pomocne mogą być w tym odpowiednie kwestionariusze, których zadaniem jest usystematyzowanie i zobiektywizowanie danych.
Kobiety, które miesiąc w miesiąc mają poczucie utraty kontroli i nie są w stanie nad sobą zapanować, powinny zgłosić się do lekarza. Są bowiem sposoby na złagodzenie objawów zespołu napięcia przedmiesiączkowego. W przypadku przedmiesiączkowych zaburzeń dysforycznych sprawa jest bardziej złożona.
– W trakcie procesu diagnostycznego warto od początku wprowadzić modyfikację diety, polegającą na ograniczeniu słodyczy, alkoholu, kawy i soli kuchennej, stosowaniu suplementów zawierających wapń i magnez. Dodatkowo pacjentki powinny zadbać o kondycję fizyczną (ćwiczenia, pływanie, joga) oraz o dobre samopoczucie psychiczne: unikać stresu i udzielać się towarzysko. Powyższe, niefarmakologiczne działania, łagodzą objawy PMS, ale nie mają wpływu na PMDD, co również jest kryterium różnicującym – tłumaczy dr Ewa Kurowska.
Kolejnym krokiem leczenia jest terapia farmakologiczna oraz poznawczo-behawioralna. Lekarz może uznać za zasadne podanie leków przeciwdepresyjnych (np. SSRI – selektywnych inhibitorów zwrotnego wychwytu serotoniny). Zasadna może też być terapia hormonalna np. z zastosowaniem środków antykoncepcyjnych. – Jeśli podjęte leczenie przyczynia się do złagodzenia dolegliwości lub całkowitego ich ustąpienia, wówczas samopoczucie psychiczne i funkcjonowanie pacjentek ulega diametralnej poprawie. Uciążliwe objawy psychopatologiczne, niepodatne leczeniu jak w PMDD, wymagają konsultacji psychiatrycznej i różnicowania z innymi zaburzeniami psychicznymi – sumuje ginekolog ze Szpitala Medicover.
Zobacz także
„O PMS lubi się żartować, bo to przecież tylko gorsze dni kobiety. Tymczasem u podłoża PMS leży nierównowaga hormonalna”. Jak na nią wpłynąć, tłumaczy dietetyczka i naturopatka Monika Skuza
„Ma zbawienne działanie w łagodzeniu objawów PMS, takich jak: rozdrażnienie, zmiany nastroju czy bóle w okolicach brzucha oraz piersi”. Niepokalanek mnisi i jego pieprzna moc
Paulina Kitlas: gdyby to mężczyźni cierpieli na PMS, to sposób na niego znaleziono by już dawno
Podoba Ci się ten artykuł?
Polecamy
Zbadają ból menstruacyjny u nastolatek. „Mówienie im, by po prostu się z tym pogodziły, nigdy nie będzie pomocne”
„Dlaczego Kubuś Puchatek zawsze jest gotowy na badanie cytologiczne? Bella Humphries bawi i edukuje o cyklu miesiączkowym
„Pogadamy jutro, dostałam okresu”. Ewa Swoboda zwraca uwagę na pomijany aspekt kobiecych zmagań
Irmina Walczak: „Cykliczność miesiączki przypomina nam, że jesteśmy częścią natury, w której wszystko ma swój czas”
się ten artykuł?