Przejdź do treści

Irmina Walczak: „Cykliczność miesiączki przypomina nam, że jesteśmy częścią natury, w której wszystko ma swój czas”

Kolaż prac z wystawy "Przypływ" /materiały kolektywu TiT
Kolaż prac z wystawy "Przypływ" /materiały kolektywu TiT
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Kobiece ciało, miesiąc w miesiąc, przygotowuje się na przyjęcia zarodka. Jest wtedy napędzane energią, aby żywić. To moment tworzenia, który daje kobiecie energię i siły twórcze, które mogą być wykorzystane w działaniach. Już samo mówienie o tym, wprowadzenie młodych dziewczyn, które zaczynają miesiączkować, w taką pozytywną narrację może zmieniać nas i nasz świat – mówi Irmina Walczak, fotografka i twórczyni kolektywu kobiecego TiT.

„Przypływ”

W maju, w Łazędze Poznańskiej odbyła się wystawa „Przypływ”. Prezentowane na niej były fotografie, kolaże, reliefy oraz interwencje na płótnie kobiecego kolektywu fotograficznego TiT oraz fotografek brazylijskich. To grupa kobiet powstała w 2023 roku z inicjatywy Irminy Walczak, fotografki i antropolożki. Irmina jest współczesną nomadką dzielącą swe życie między Polskę, Portugalię i Brazylię, skąd pochodzi jej mąż. Jest mamą trójki dzieci. W Polsce i w Brazylii prowadzi warsztaty i grupy rozwojowe dla kobiet.

Kolektyw pracuje nad tematami związanymi z życiem codziennym, społeczną rolą kobiet i ich stylem życia. Kolektyw co roku organizuje twórczy plener. Indywidualna praca członkiń zamienia się w zbiorową eksplorację i refleksję, a często ma też charakter terapeutyczny. Dotychczasowe zrealizowane projekty to seria zinów: „Pocztówki z domu” oraz „Skoromocha”. Tym razem w „Przypływie” kolektyw TiT oraz zaproszone fotografki z Brazylii poruszają tematy menstruacji oraz menopauzy. Przedstawiają refleksje nad doświadczeniem krwawień menstruacyjnych oraz ich społecznych konsekwencji. To wciąż niestety temat tabu pomijany w publicznych debatach. Tymczasem menstruacja to nieodzowna część kobiecości.

Wystawa "Przypływ" /fot. materiały kolektywu TiT

Wystawa „Przypływ” /fot. materiały kolektywu TiT

Autorki projektu są kobietami pokolenia, któremu odebrano przywilej szeroko pojętej edukacji seksualnej. Ich doświadczenie pierwszej menstruacji często wiązało się z odkryciem bólu znanego tylko kobietom. I właściwego niezbywalnego słabego punktu cielesności, który przywodzi do poczucia zawodu własnym losem, odrzucenia własnego ciała. Wystawie towarzyszyły oprowadzania autorskie, panele dyskusyjne. A także warsztaty, organizowane przez artystki, we współpracy z organizacjami pozarządowymi oraz poznańskimi terapeutkami.

Czas twórczy

Zaproponowałam dziewczynom temat menstruacji, bo to łączy wszystkie kobiety – mówi Irmina Walczak.

– Na początku część z nas była nie do końca była przekonana. Zastanawiałyśmy się wiec wspólnie, dlaczego miałybyśmy się przyjrzeć temu tematowi. W kulturach Zachodu miesiączka często kojarzy się tylko z bólem. Niestety jest też wciąż używana jako narzędzie do gruntowania patriarchalnych modeli w wielu grupach społecznych, służące kontroli kobiet. Uważa się kobiety za te słabsze, cierpiące… Mimo postępu cywilizacyjnego krew menstruacyjna w dalszym ciągu postrzegana jest jako nieczysta, wstydliwa. W wielu kulturach krwawiące kobiety są izolowane. W biedniejszych krajach brak dostępu do środków higieny menstruacyjnej przyczynia się do wykluczenia młodych dziewcząt ze szkół.

Ale na warsztatach i w rozmowach starałyśmy się też rozważyć odrzucenia tej fizycznej części. Akceptujemy tę stronę miesiączki, nie negujemy, ale bardziej chciałyśmy się skupić na spojrzeniu na pewną cykliczność. Kobiece ciało, miesiąc w miesiąc, przygotowuje się na przyjęcia zarodka. Jest wtedy napędzane energia, aby żywić. To moment tworzenia, który daje kobiecie energię i siły twórcze, które mogą być wykorzystane w działaniach. Już  samo mówienie o tym, wprowadzenie młodych dziewczyn, które zaczynają miesiączkować w taką pozytywną narracje może zmieniać nas i nasz świat.

na zdjęciu: dwie nagie kobiety, tekst traktuje o wystawie "Przypływ" /fot. Irmina Walczak

FotografiaIrminy Walczak, wystawa „Przypływ”, TiT Collective

Irmina uważa, że to daje poczucie wartości i siłę. Miesiączka przychodząca co miesiąc dodaje nam siły sprawczej, twórczej. Ta cykliczność przypomina nam też, że jesteśmy częścią natury, w której wszystko ma swój czas. Jest ból, ale on mija, jest i energia twórcza, którą można wykorzystać.

Pierwsza krew, ostatnia krew

Oczekiwanie nastoletnich dziewcząt na ich pierwszą krew jest często przeżyciem bardzo emocjonalnym, związanym z przemianą, inicjacją. To moment, który pełni najważniejszą rolę w procesie samoakceptacji oraz kreowania własnej tożsamości w procesie dojrzewania.

– Nasze pokolenie Polek już inaczej rozmawia i inaczej wprowadza swoje córki w temat miesiączki – mówi Irmina. – Mają też więcej informacji. Brazylia, którą dobrze znam, to bardzo różnorodny kraj, także kulturowo. Tam kobiety wciąż zmagają się tam z uprzedmiotowieniem, kulturą toksycznej męskości, maczyzmem. Ale Brazylia to także kraj aktywistek i feministek, ich ruchy są tam bardzo silne i widoczne. Fotografie Brazylijek na naszej wystawie bywają ostrzejsze, choćby zdjęcie zakrwawionej podpaski. To rodzaj przesłania i manifestu przeciwko temu, jak media, reklama mówią o miesiączce. W spotach pojawiają się zielone, czy niebieskie płyny, wszystko jest czyściutkie i higieniczne.

Pokazuje się też, że jak mamy tampon, to możemy iść na basen, jeździć konno. To ważne, ale ten obraz jest niepełny, bo miesiączka to też krew, czasem plamy. Wiele z nas chce wtedy zaszyć się gdzieś i odpocząć. Myślę, że ważne w tym wszystkim jest poszukiwanie humanizmu, empatii. I zrozumienie ze strony partnerów, ojców. Ta wystawa w dużej mierze skierowana jest do mężczyzn. Po wielu rozmowach choćby na wernisażu okazuje się, że właśnie wielu z nich nigdy nie rozmawiało z partnerkami na ten temat.

na zdjęciu: kieliszek z czerwonym płynem, tekst o wystawie "Przypływ" /fot. Marina Luna

Praca Mariny Luny, wystawa „Przypływ”, TiT Collective

Dla kolektywu bardzo ważne jest siostrzeństwo. Wspólne rozmowy o menstruacji, zaczęły sprawiać, że uczestniczki coraz bardziej się otwierały i opowiadały o sobie. Okazało się, że są wśród nich i takie, które doświadczają przedwczesnej menopauzy. To także sprowokowało dyskusję o kobiecości.

– Żyjemy w świecie, w którym oczekuje się od kobiet produktywności, czyli bycia matką, niezależnie czy kobieta tego chce, czy nie, albo czy w ogóle może być matką – dodaje Irmina. – A przecież coraz częściej zdarza się, że kobiety w nawet wieku 38, 40 lat wkraczają w przedwczesną menopauzę. W pokoleniu naszych babek było normą, że rodziły koło 20. Teraz kobiety chcą pożyć, doświadczyć, a dopiero potem pomyśleć, czy chcą być matkami. Jednak nie zawsze to jest wtedy możliwe. Podczas naszych działań twórczych okazało się, że jedna z nas zachorowała na raka piersi. Leczenie onkologiczne spowodowało przedwczesną menopauzę. Wcześniej myślała o dziecku, była w procesie zabiegów in vitro. Dlatego podkreślamy w pracach kontekst zdrowia, cykliczności, ale też oczekiwań społecznych wobec kobiet.

Irmina mówi, że chcą też odczarować temat menopauzy. Zmienić istniejący obraz dojrzałej kobiety, o której mówi się: stara, brzydka niepotrzebna nikomu, bezproduktywna. Ten negatywny przekaz niesie ze sobą słowa wykluczania, dysharmonii, nieużyteczności i brzydoty fizycznej. O tym też jest „Przypływ”, a wystawiane prace to odbicie osobistych doświadczeń. Menstruacja i menopauza stanowią piękny łącznik i integralną część kobiecej egzystencji.

A to trzy osobiste historie artystek.

Nie chcę być wtedy niewidoczna

Katarzyna Woźnica, w tym roku skończę 30 lat i mieszkam w Mińsku Mazowieckim, niedaleko Warszawy. Fotografia jest mi bliska od lat dziecięcych, a 5 lat temu pasja przerodziła się w zawód. Fotografuję człowieka i jego historię, towarzyszę ludziom w ważnym wydarzeniach oraz dokumentuję ich codzienność.

Miałam 11 lat, a pierwszą miesiączkę dostałam podczas choroby, leżąc w łóżku z temperaturą. Nie wiem, czy w tym przypadku słowo fart to odpowiednie określenie, ale cieszę się, że stało się to w domu. Pamiętam panikę, że może to jednak nie jest zwykłe przeziębienie, a coś znacznie poważniejszego. Po chwili zorientowałam się, że po prostu nadszedł czas na miesiączkowanie. Mieszkaliśmy z dziadkami, a moja mama była akurat w pracy, więc wolałam poczekać na nią. Włożyłam sobie w majtki dużo papieru i zaczęłam zapierać pościel. Jak tylko mama wróciła, bardzo się ucieszyła, uściskała mnie i pokazała mi, gdzie trzyma podpaski. Wcześniej nie zwracałam na to większej uwagi. Po chwili przyszedł do mnie dziadek z kwiatkami zerwanymi z naszego ogrodu. „Pierwszy bukiet już dla kobiety” – powiedział. Nie czułam się z tym komfortowo, wolałabym, żeby nikt nie wiedział, że to już.

Kilka miesięcy później moja przyjaciółka spytała mnie, czy już miałam okres. „Nie” – odpowiedziałam. Ona właśnie dostała. Wtedy dopiero przyznałam, że już mam to za sobą. Nie wiem, dlaczego to zrobiłam, chyba ze wstydu i obawy, że to tylko moja prywatna sprawa. Na szczęście mi wybaczyła i wciąż się przyjaźnimy. Mama rozmawiała na tematy związane z menstruacją. Mówiła o tym normalnie, wiedziałam, kiedy ona miesiączkuje. Jednak pamiętam też wzmianki o tym, żebym „schowała” podpaskę do plecaka, czy kosmetyczki. Stąd na początku myślałam, że to rzecz, którą lepiej zachować dla siebie.

Uważam, że najważniejsze jest wsparcie dziewczynek przed ich pierwszym okresem. Chciałabym, żeby zrozumiały, że okres to nie tylko krwawienie, ból, ale cykliczność i natura. Niech słuchają własnego ciała i odpoczywają wtedy, kiedy organizm tego potrzebuje. A chłopcy, aby byli bardziej przygotowywani na to, jak zmienia się ciało koleżanek i nie dyskryminowali ich w tych sytuacjach. Niech okres przestanie być tematem owianym tajemnicą, bo jest i zawsze będzie nieodłączną częścią kobiecej historii.

Menstruacja jest niestety nadal tematem tabu. Nie rozmawiamy o tym, unikamy, jakby go nie było. A miesiączka od zawsze kobietom towarzyszyła i będzie towarzyszyć nadal. Dlatego pokazuję w swojej twórczości kobiety, w różnym wieku i sytuacjach. Nie mamy wpływu na to, kiedy miesiączka do nas przyjdzie. Nie możemy odłożyć jej na później, bo mamy napięty grafik, albo poprosić, żeby przyszła wcześniej, bo potem czekają nas wyzwania. Nie zawsze jest to komfortowe, a niestety często niezauważalne. I smutne, że brakuje nam wyrozumiałości od innych podczas tych bolesnych dni. A my nie chcemy być wtedy niewidoczne.

Początek nowej drogi

Marta Szyszka, jestem biolożką molekularną mieszkającą w Poznaniu. Mam 44 lata i od 5 lat jestem w menopauzie. Fotografia jest moją pasją. Uwielbiam fotografować człowieka w jego naturalnej przestrzeni, zajmuję się również fotografią dokumentalną, ale zawsze moje oko kieruję w stronę ludzi. Fotografia pomaga mi też oswoić zaskakujące mnie zmiany.

Pierwszy okres dostałam w wieku 14 lat… jako ostatnia w klasie. Nie byłam na to przygotowana przez mamę. Wychowywałam się na wsi, tam nikt nie rozmawiał o takich tematach, był to temat tabu. Starsza siostra wytłumaczyła mi, co powinnam robić, jak zakładać podpaskę. Dzięki niej poradziłam sobie, ale wiedzę miałam znikomą. W książkach dotyczących biologii człowieka doczytałam o wszystkim, ale to była tylko wiedza typowo biologiczna. W szkole koleżanki mówiły: „ciotka przyjechała”, „mam ciotkę”, „mam te dni”. Nikt nie mówił wprost: mam miesiączkę, krwawię, boli mnie brzuch. To był zawsze temat wstydliwy i z negatywnym wydźwiękiem.

W dzisiejszych czasach w Polsce dziewczyny już nie boją się mówić o miesiączce, z czego jestem dumna. W domach rozmawia się na temat menstruacji, seksualności. Ja sama jestem otwartą matką i rozmawiam o tym z dwiema moimi córkami. Szczerze zadają pytania i nie wstydzą się mnie, a ja nie wstydzę się swojego zmieniającego się ciała przy nich. Często inicjuję rozmowę, tłumaczę i odpowiadam na ich pytania, nigdy nie wymijająco. Dziś w wielu szkołach, w toaletach, są skrzyneczki ze środkami higienicznymi. To zasługa wielu akcji społecznych. Szkoła prowadzi tzw. zajęcia WDŻ, czyli wychowanie do życia w rodzinie. Do dnia dzisiejszego nauczyciele rozdzielają tematy żeńskie i męskie. Chłopcy nie wiedzą o kobiecych zmianach, a dziewczynki o chłopcach, o tym, co się dzieje z ich ciałami podczas dojrzewania. Zwróciła mi na to uwagę moja 12-letnia córka. Dopytywała mnie, czemu są dzielone lekcje ze względu na płeć. Młodsza córka nie miesiączkuje jeszcze. Natomiast kiedy starsza zaczęła menstruować, jej tata obdarował ją kwiatami i pogratulował z zachowaniem intymności tej chwili.

na zdjeciu: kobieta przeczesuje ręką włosy drugiej kobiecie, tekst o wystawie "Przypływ" fot. Marta Szyszka

Fotografia Marty Szyszki, wystawa „Przypływ”, TiT Collective

Najważniejsza jest szczerość, prawda o nas dla naszych partnerów o tym, z czym się mierzymy; brak poczucia wstydu, kiedy niesiemy środki higieny intymnej przez korytarz w pracy lub innym miejscu publicznym; niebagatelizowanie problemów, kiedy kobieta zgłasza swojemu ginekologowi niepokojące ją dolegliwości. Nie gódźmy się ze stwierdzeniem, że taka nasza uroda. Nie bójmy się przyznawać, że mamy miesiączkę, że boli brzuch. Pozwólmy sobie na te uczucia, nie tłummy ich i nie zagryzajmy zębów, żeby pokazać, że jesteśmy tak samo produktywne jak mężczyźni. Rozmawiajmy o miesiączce i menopauzie głośno i otwarcie.

Chcę być wsparciem dla moich córek, a dzięki fotografii prowokować je do rozmów i chciałabym być wsparciem dla każdej koleżanki w moim wieku, która przedwcześnie weszła w klimakterium lub która czeka na ten etap w życiu. Chciałabym stworzyć przestrzeń do rozmów na temat menopauzy, aby nie była tematem niewygodnym dla nas. Ważne jest, by zadbać o komfort psychiczny kobiet w menopauzie i nie lekceważyć ich. Chciałabym, żeby kobiety mogły zacząć traktować menopauzę, jako nasz kolejny etap w życiu, byśmy się czuły jak piękny i dojrzały owoc, który ma ogromne doświadczenie, dzięki któremu możemy czuć się pewniejsze siebie i w dokonywaniu wyborów. Aby to był początek czegoś nowego, a nie koniec płodności i poczucie pustki, czy straty.

Przypływ nowego myślenia

Magdalena Malinowska, jestem nauczycielką w gimnazjum w gminie Asker w Norwegii. Mam 47 lat i zajmuję się fotografią od 20 lat. Interesuje mnie głównie portret i fotografowanie bliskich, w ich kontekście rodzinnym lub zawodowym. Widzę też fotografię jako narzędzie autoterapeutyczne w leczeniu, które obecnie przechodzę.

Byłam w szóstej klasie, gdy dostałam miesiączkę. Nie pamiętam, czy już wiedziałam o cyklu i miesiączce z lekcji biologii. Ale na pewno nie byłam na to przygotowana psychicznie. Moja mama nie wprowadziła mnie w temat. Myślałam, że umieram. Krwawiłam brązową mazią przez dwa tygodnie. Potem dwa tygodnie przerwy, i potem znowu dwa tygodnie krwawienia. Kiedy powiedziałam mamie o tym, że okres mi się zaczął, zareagowała bardzo oschle. Powiedziała mi tylko, żebym nigdzie nie zostawiała podpasek na widoku – ani tych nowych, ani zużytych.

Mieszkam w Norwegii i od wielu lat pracuję z nastolatkami, dla których menstruacja nie jest tematem tabu. Młode dziewczyny mówią o tym na głos. Traktuje się je w taki sam sposób, jak dziewczynki/kobiety, które nie mają okresu. Wiem, że niektóre szkoły rozdają produkty higieniczne dla kobiet za darmo, ale nie jest to reguła. Najważniejsze są dla mnie kwestie osobiste, moje własne przeżycia związane z tematem cyklu, menstruacji, macierzyństwa, i menopauzy, ale też detabuizacja tych tematów. Sama przechodzę przez menopauzę i chcę mówić o tym temacie na głos, żeby zintegrować to przeżycie i żeby inne kobiety mogły się przejrzeć w moich doświadczeniach.

na zdjęciu: dziewczynka w kostiumie kąpielowym siedzi na pomoście, tekst o wystawie "Przypływ" /fot. Magdalena Malinowska

Fotografia Magdaleny Malinowskiej, wystawa „Przypływ”, TiT Collective

Ponad 30 lat temu zaskoczyła mnie menstruacja i podobnie jest teraz. Choć menopauza została wywołana leczeniem onkologicznym i nie miałam dużo czasu, żeby się z nią oswoić, to muszę przyznać, że bardzo mało wiedziałam na ten temat. Widzę też wśród kobiet z mojego pokolenia, jak ograniczoną mamy na ten temat wiedzę. A przecież wiele z nas dużo czasu inwestuje w wiedzę na temat własnego zdrowia i zachodzących w naszej biologii zmian. Z drugiej strony mierzymy się też z problemem niewiedzy systemowej, np. lekarze pierwszego kontaktu oraz specjaliści nie mają wystarczającej wiedzy na temat menopauzy. Systemowo ignorują i zamiatają pod dywan temat menopauzy.  Jest to też temat fascynujący dla mnie jako artystki. Menopauza to czas zmian, nowe otwarcie, zawirowania, szukanie rozwiązań, odpowiedzi u różnych alternatywnych źródeł. Przypływ nowego myślenia o sobie, o swoim życiu, o innych kobietach. Potrzeba bycia częścią społeczności kobiecej i doświadczania wzajemnego wsparcia.

 


Kolektyw TiT: Agnieszka Nowacka-Witczak, Aldona Cieśla, Anemona Knut, Irmina Walczak, Joanna Milcarz, Jola Igielska, Justyna Lichota, Magdalena Malinowska, Marta Szyszka, Monika Ralcewicz-Ciaiolo, Katarzyna Rychły, Katarzyna Woźnica, Sylwia Ciszewska-Pęciak & SIS: Diangela Menegazzi, Dedeu Rangel, Fabi Salomão, Luana Natureza, Malu Machado, Marina Luna, Nanda Rocha.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.