Jak dzięki „Naftusi” Truskawiec był równie znany jak Baden Baden, a pobyt tam dodawał prestiżu
Jak zapewniano w reklamach, już dwutygodniowy pobyt w Truskawcu gwarantował uzdrowienie z najbardziej uprzykrzonych chorób. Nic dziwnego, że w latach świetności gościli tam najbardziej znani politycy i artyści. To tam Bruno Schulz napisał „Sanatorium pod klepsydrą”, a Zofia Nałkowska przeżyła jeden ze swoich romansów.
Nie do końca wiadomo, dlaczego maleńką wieś położoną w karpackiej dolinie Worotiszczy nieopodal Drohobycza nazwano Truskawcem. Najprościej byłoby wywodzić nazwę od truskawek, jednak te wyhodowano dopiero w wieku XVIII, a pierwsze wzmianki o zdrowej wodzie w tym miejscu pochodzą z wieku XV. Być może nazwa ta pochodzi od litewskiej „druski” – nazwy soli. Informacje o cudownych właściwościach tamtejszych wód rozprzestrzenił w 1578 roku Wojciech Oczko, nadworny lekarz polskich królów – Stefana Batorego i Zygmunta III Wazy. Niecałe 150 lat później Gabriel Zhonchinski, opisując sposób wydobywania ropy naftowej w okolicach Drohobycza, zauważył, że towarzyszącą wydobyciu wodę okoliczni mieszkańcy wykorzystują do celów leczniczych. Wodę mineralną nazwano tam swojsko „Naftusią”, a w 1827 roku zbudowano pomieszczenie dla pierwszych 8 wanien.
W latach 1835–1849 fachowe badania wody przeprowadził lwowski aptekarz, wynalazca pierwszej lampy naftowej, Teodor Torosiewicz. Spostrzeżenia o cudownych właściwościach tamtejszych solanek potwierdziły się i uzdrowisko zaczęło się rozwijać. Sława truskawieckiej wody niosła się szeroko, kiedy w 1912 roku ze Lwowa poprowadzono kolej, Truskawiec był już popularnym i modnym kurortem, miał połączenie z Wiedniem, Krakowem, Berlinem i Pragą.
Najwięcej zmian miasteczko zawdzięcza Rajmundowi Jaroszowi, od 1911 roku prezesowi spółki „Zdroje Truskawieckie”. Z jego inicjatywy miasteczko zelektryfikowano, instalując lampy w budynkach sanatoryjnych, na deptakach i w miejskim parku. Zbudowano wtedy wiele istniejących do dziś budynków, zachowała się też jego prywatna willa „Goplana” zaprojektowana przez Stanisława Witkiewicza. W ciągu 20 lat liczba kuracjuszy wzrosła z 3,5 tys. do 17 tys., a w miasteczku działało ponad 200 hoteli i pensjonatów.
Modernizowano Truskawiec z wielkim rozmachem, zbudowano nawet sztuczne jezioro – basen siarczano-solankowy o temperaturze wody ok. 22 st. C., którego brzegi pokryto złotym piaskiem przywożonym znad Bałtyku. Działały korty tenisowe, boiska i place sportowe. Można było zwiedzać muzeum przyrodnicze z wyjątkową kolekcją motyli, było też kasyno. „Kwiaty, klomby, wilgotne wyżwirowane alejki parku i deptaku, gdzie spotykali się wszyscy: panowie w białych lnianych ubraniach i panie w kolorowych sukienkach, z opalonymi ramionami, w kapeluszach lub bez, studenci-podrywacze polujący na samotne kuracjuszki i turystki (…), gdzie ze szklankami po mokrym od rosy piasku szli wolno rabini i księża do źródeł „Naftusi„, „Broni„, „Józi„ i „Marysi„, a za nimi w czarnych mantylach szły żony rabinów„ – tak życie Truskawca opisywał w 1939 roku Andrzej Chciuk, pisarz z Drohobycza.
Nic dziwnego, że gościli tam m.in. Julian Tuwim, Eugeniusz Bodo czy Zofia Nałkowska, która przeżyła tam jeden z głośnych romansów. Na leczenie „Naftusią” przyjeżdżali czołowi politycy II Rzeczpospolitej – prezydent Stanisław Wojciechowski, Wincenty Witos, Józef Piłsudski, Kazimierz Sosnkowski i Felicjan Sławoj Składkowski. Atmosfera Truskawca zainspirowała Brunona Schulza, stałego bywalca, do napisania tam słynnego „Sanatorium pod klepsydrą”. Z koncertami przyjeżdżali: Jan Kiepura, Hanka Ordonówna czy Mieczysław Fogg. Truskawiec był też miejscem politycznego zamachu – w 1931 roku ukraińscy nacjonaliści zabili tam posła Tadeusza Hołówkę, jednego z najbardziej zaufanych ludzi Józefa Piłsudskiego.
Oprócz słynnej truskawieckiej „Naftusi”, unikatowej szczawie alkaliczno-ziemnej, której przypisywano wielką skuteczność w leczeniu problemów z nerkami i drogami moczowymi, znana była także słono-ziemna „Bronisława”, woda lecząca choroby gardła i nosa, słono-gorzka „Zofia”, polecana osobom z chorą wątrobą i problemami z trawieniem, a także „Józia” – woda opisywana jako „silnie promieniotwórcza”. Jak zapewniano w reklamach, już dwutygodniowy pobyt w Truskawcu był gwarancją wyleczenia nawet najbardziej uprzykrzonej choroby.
Ze względu na właściwości, porównywano truskawieckie wody do źródeł w bawarskim Rosenheim, Baden-Baden czy Budapeszcie. Oprócz hydroterapii kuracjuszom oferowano kąpiele w namule, czyli truskawieckim szlamie – pozostałości po wydobyciu nafty. Można było także korzystać z wziewalni i masaży.
W rankingu polskich sanatoriów po I wojnie światowej Truskawiec zajmował drugie miejsce po Krynicy, a wyprzedzał Ciechocinek. Bilety kolejowe do Truskawca trzeba było kupować z wielomiesięcznym wyprzedzeniem, a na miejscu trudno było o kwaterę bez wcześniejszej rezerwacji.
W 1939 roku w sanatoryjnych budynkach kuracjuszami byli rosyjscy żołnierze, a kiedy w 1941 roku miasto zajęli Niemcy, były tam szpitale wojskowe. Kiedy uciekali w 1944 roku, zabrali całe wyposażenie. Po wojnie Truskawiec znalazł się na terenie ZSRR. Pod koniec lat 50. uzdrowisko stało się tzw. kurortem wszechzwiązkowego znaczenia dla mas pracujących miast i wsi. Przekształcono je w całoroczne, na obrzeżach wybudowano kilkanaście sanatoriów na 10 tys. miejsc. Niestety, część z nich powstała w miejscu starych, przedwojennych, drewnianych willi.
Choć lata świetności Truskawiec ma już za sobą, pozostała tam atmosfera międzywojennej Polski i dawnych uzdrowisk. W ostatnich latach przed rosyjskim atakiem na Ukrainę wielu Polaków wyjeżdżało do Truskawca na zabiegi i hydroterapię, korzystając z korzystnych cen.
Od ponad 100 lat w Truskawcu stoi pomnik Adama Mickiewicza, wystawiony przez Polaków. Mieszka tam liczna Polonia.
Zobacz także
Jak cztery miedziane wanny dały początek uzdrowiskowej historii Ciechocinka, zwanego najtańszym biurem matrymonialnym i wypoczynkowym przedmieściem Warszawy
Jak rabczańskie wziewalnie pomagały leczyć dzieci, a Rabka stała się najważniejszym sanatorium dziecięcym w Polsce
Jak Krynica, perła górskich uzdrowisk, zachowała klimat dawnej Galicji i ciągle przyciąga miłośników źródlanej wody i borowiny
Polecamy
Babcia, córka i wnuczka – w Kinie Żeglarz mieszkają za ekranem. Jak Beatlesi. „Żyjemy i pracujemy w naszym ‘kontrolowanym chaosie’”
Majka Jeżowska w poruszającym wyznaniu: „Poroniłam na scenie, między koncertami”
Czarna słodycz, tajemnica włoskiej księżniczki i piemonckie złoto
Podróże w czasach Ozempiku. „Jeden z gości, na co dzień informatyk, pytał gospodarza, czy może poprzerzucać obornik”
się ten artykuł?