„Łatwo pomylić go z zawałem. Atak paniki może spotkać każdego”. Jak go rozpoznać i jak sobie z nim radzić, mówi psycholożka
Silnie przyspieszony oddech, hiperwentylacja, pot zalewający oczy, ból i ucisk klatki piersiowej, mocno podwyższone tętno lub wręcz kołatanie serca… Wszystko to może brać się z lęku, który nie ma uzasadnienia w rzeczywistości. Teraz, gdy jesteśmy na każdym kroku informowani o zbrodniach tuż za naszą granicą, tym bardziej powinniśmy zadbać o swój spokój. Atak paniki bywa mylony z zawałem serca i może spotkać każdego.
Jestem osobą na wskroś racjonalną. Doskonale odnajduję się w świecie nauki, technologii, wiem nawet całkiem dużo, przynajmniej jak na amatora, o budownictwie i pokrewnych mu dziedzinach. Gdy więc pewnego dnia idąc przez warszawski Most Grota-Roweckiego, zacząłem odczuwać lęk, że zawali się on pode mną, najpierw trochę mnie to rozbawiło. Dla nieznających stolicy: to ogromna, dziesięciopasmowa przeprawa przez Wisłę, którą stale pędzą tysiące samochodów, w tym całe sznury TIR-ów.
A jednak absurdalny strach błyskawicznie narastał, a ja w żaden sposób nie mogłem przemówić do własnego rozumu. Nogi stawały się coraz cięższe, serce szalało mi w gardle, a pot zalewał oczy. Posuwanie się dalej szło mi coraz gorzej, a próby racjonalnego tłumaczenia nic nie dawały. Za to zacząłem się bać, że może i most się nie zawali, ale ja tu zaraz dostanę ataku serca. W końcu jednocześnie przerażony i – jakąś inną częścią umysłu – wściekły na siebie, zawróciłem. Gdy tylko zszedłem na stały grunt, wszystko się uspokoiło. Ruszyłem w dalszą drogę inną trasą, cały czas zastanawiając się, co to u licha było.
Strach przed strachem
Szybko ustaliłem, że to, co mnie spotkało na moście, określane jest jako atak paniki. Byłem zaskoczony, bo w ten sposób określamy zwykle sytuację, gdy na dzień przed egzaminem uświadamiamy sobie, że nic nie umiemy, albo gdy teściowie dzwonią, że za chwilkę wpadną na herbatkę, a my od tygodnia nie mieliśmy czasu posprzątać mieszkania.
Okazało się jednak, że psychologia i medycyna określają w ten sposób zespół nieporównywalnie silniejszych doznań. – Atak paniki to stan, w którym następuje silny wyrzut lęku, połączony ze specyficznymi myślami i niezwykle silnymi doznaniami fizjologicznymi – wyjaśnia Katarzyna Fąk, kierowniczka poradni zdrowia psychicznego Szpitala Bielańskiego w Warszawie.
– Przeżywające go osoby boją się często, że zaraz umrą lub stracą zmysły. Doznaniom psychicznym towarzyszy silnie przyspieszony oddech, hiperwentylacja, nadmierna potliwość, ból i ucisk klatki piersiowej, mocno podwyższone tętno lub wręcz kołatanie serca i wiele innych – dodaje Katarzyna Fąk.
To właśnie te objawy sprawiają, że liczni pacjenci najpierw szukają bezskutecznie pomocy np. u kardiologów. – Rzeczywiście, wiele osób opisując swój atak paniki, mówiło, że byli pewni, że właśnie przeżywają zawał – tłumaczy ekspertka. Stąd pojawiająca się często w trakcie ataku obawa o własne życie. Ten strach dodatkowo napędza i wzmacnia pierwotny lęk, sprawiając, że pacjent cierpi jeszcze bardziej. – To takie „turbo wzmocnienie”, gdy problemem nie jest już sam strach, ale wręcz strach przed strachem – opisuje Katarzyna Fąk.
Tymczasem warto wiedzieć, że nie ma praktycznie żadnego ryzyka, iż w wyniku przeżyć będących elementem ataku paniki coś nam się stanie. Choć może się wydawać, że nasze serce zaraz wybuchnie albo że zwariujemy i już nigdy nie będziemy mogli normalnie funkcjonować, nic takiego nie nastąpi. I pomimo że zmysły sygnalizują – czy raczej alarmują – o czyś innym, jesteśmy w tym czasie równie bezpieczni, jak zwykle. Tak jak z moim mostem – tak naprawdę nic się nie dzieje.
Irracjonalny lęk
Na te niezwykle dotkliwe przeżycia narażeni jesteśmy praktycznie wszyscy. Również ci z nas, którzy – tak jak ja – nie należą do osób strachliwych, lubią co jakiś czas znaleźć się w sytuacjach ekstremalnych i uważane są przez otoczenie za osoby o stalowych nerwach. – Istnieją pewne predyspozycje genetyczne, które mogą być przekazane przez bliskich, ale faktycznie, atak paniki może spotkać każdego – twierdzi Katarzyna Fąk.
Według statystyk dotykają one ok. 9 proc. społeczeństwa, przy czym kobiety doznają ich dwa razy częściej niż mężczyźni. Zdaniem badającego ten problem prof. Javaida I. Sheikha z Uniwersytetu Stanforda, tak duża dysproporcja między płciami może wynikać z przedmiesiączkowych wahań hormonalnych. Ustalił on jednocześnie, że kobiety przeżywają intensywniejsze napady, którym towarzyszy średnio więcej nieprzyjemnych objawów fizycznych. – Czynnikiem bardzo zwiększającym jego ryzyko jest długotrwały stres, towarzyszące nam poczucie bezradności i traumatyczne przeżycia – dodaje Katarzyna Fąk.
Co ważne, odczuwany w czasie ataku lęk dotyczy zwykle zdarzeń całkowicie nierealistycznych i absolutnie nieodnoszących się do czegokolwiek związanego z naszą prawdziwą sytuacją życiową. Jeśli więc od dłuższego czasu przeżywamy silny stres związany z pracą, to wcale nie oznacza, że wywołany nim atak paniki będzie w jakikolwiek sposób jej dotyczył – może dotyczyć na przykład wychodzenia z domu czy tzw. zwariowania.
Pierwszego ataku paniki nie warto lekceważyć czy ignorować. Niestety, to, że go przetrwaliśmy bez żadnego uszczerbku dla zdrowia i wydaje nam się, że już po wszystkim, nie zamyka tematu. Istnieje bowiem duże prawdopodobieństwo, że przyjdą kolejne. – Według badań przeżyty atak paniki może świadczyć o istnieniu skłonności genetycznych. Ryzyko wystąpienia kolejnych jest więc u nas znacznie wyższe niż u kogoś, kto do tej pory nie miał ani jednego – podkreśla Katarzyna Fąk. Co ważne, fakt, że wiemy, iż to, co przeżywamy, to zupełnie niezwiązany z rzeczywistym zagrożeniem, niejako abstrakcyjny, atak paniki, w żaden sposób nie musi nas ochronić. Możemy jednocześnie wiedzieć, że nie mamy się czego bać – tak jak ja na moście – i umierać ze strachu.
Warto też wiedzieć, że ataki paniki mogą mieć bardzo poważne skutki. Z badań francuskich psychiatrów z paryskiego Hôpital Bichat wynika, że ryzyko samobójstwa jest wśród przeżywających je osób wyższe nawet o 42 proc. od średniej. Istotnie wyższe jest również ryzyko uzależnienia się od alkoholu lub narkotyków. Jednocześnie ataki paniki bardzo utrudniają leczenie innych zaburzeń psychologicznych, które często są ich przyczyną. O skali tego ograniczenia dobitnie świadczą badania prof. Patrcii Winokur z wydziału psychiatrii University of Iowa. Lecząc pacjentów z depresją, ustaliła ona, że w całej grupie 91 osób, u których występowały również napady paniki, dochodzi do mniejszej liczby wyzdrowień niż u czterokrotnie liczniejszych pacjentów niezaznających lęku panicznego.
”Atak paniki to stan, w którym następuje silny wyrzut lęku, połączony ze specyficznymi myślami i niezwykle silnymi doznaniami fizjologicznymi. Przeżywające go osoby boją się często, że zaraz umrą lub stracą zmysły”
Leczenie przez zrozumienie
Nic więc dziwnego, że specjaliści zalecają, żeby nie zwlekać z podjęciem leczenia. By przeciwdziałać napadom paniki, stosuje się zarówno psychoterapię, która jest tu metodą podstawową, jak i farmakoterapię. Podawane w jej ramach leki pełnią zwykle rolę wspomagającą w leczeniu choroby, a także zmniejszają intensywność samych ataków. Należy absolutnie zawsze przyjmować je zgodnie z zaleceniami i pod kontrolą specjalisty. Zażywanie wielu z nich uniemożliwi np. prowadzenie pojazdów, inne – po przekroczeniu dopuszczalnej dawki – mogą być silnie uzależniające lub powodować niepożądane skutki uboczne.
Trzeba jednocześnie pamiętać, że mogą one pomóc jedynie doraźnie, a ich działanie koncentruje się na objawach, a nie przyczynach lęków. Tu zalecaną przez specjalistów drogą leczenia jest psychoterapia. – Tak naprawdę, by pokonać ataki paniki albo przynajmniej nad nimi zapanować, trzeba je przeżyć i przepracować – mówi Katarzyna Fąk. – Zamiast ich za wszelką cenę unikać, co prowadzi tylko do ich wzmocnienia, należy taki atak wytrzymać, niejako przepuścić przez siebie i zobaczyć, że tak naprawdę nic się nie dzieje, nic nam nie grozi. Pacjent uczy się rozumieć, że ma do czynienia nie z prawdziwym zagrożeniem, tylko bezpodstawną paniką – tłumaczy Katarzyna Fąk.
To desensytyzacja, technika terapii poznawczo-behawioralnej, polegająca na stopniowym zmniejszaniu wrażliwości pacjenta – w tym przypadku na lęk paniczny – poprzez konfrontację z nim. Gdy zrozumiemy, że jesteśmy w stanie dać sobie radę w czasie ataków paniki, te robią się coraz słabsze. Celem takiego leczenia jest obniżenie ich intensywności i częstotliwości oraz wypracowanie sposobów postępowania, gdy już do nich dojdzie.
– W warunkach terapeutycznych zdarzają się sytuacje, w których, by osiągnąć oczekiwane efekty, wręcz celowo wywołujemy taki atak – dodaje Katarzyna Fąk. – Muszę też zaznaczyć, że nauczenie się radzenia sobie z atakami paniki nie tylko jest możliwe, ale wcale nie takie trudne. Czasami wystarczy 5-7, a zwykle 10-12 sesji terapeutycznych, by to opanować – podkreśla Katarzyna Fąk.
Jeśli doświadczamy ataków paniki, nauczmy się technik relaksacyjnych, rozluźniających oraz oddechowych, które mogą być doraźnie pomocne w trakcie ich trwania. Skuteczna może też być medytacja, zwłaszcza mindfulness. Tu jednak należy wykazać się pewną ostrożnością. Choć bowiem większość specjalistów zgadza się co do tego, że jest ona przydatna w walce z atakami, to badania prof. Giancarlo Lucchettiego z brazylijskiego Universidade Federal de Juiz de Fora wykazały, że w ok. 8 proc. przypadków prowadzi do pogorszenia stanu psychicznego pacjenta. Warto więc do treningu uważności podejść z pewną… uważnością.
”Z badań francuskich psychiatrów z paryskiego Hôpital Bichat wynika, że ryzyko samobójstwa jest wśród przeżywających je osób wyższe nawet o 42 proc. od średniej. Istotnie wyższe jest również ryzyko uzależnienia się od alkoholu lub narkotyków”
Wesprzyj, nie dyskutuj
Co jednak zrobić, gdy nie jesteśmy terapeut_ką ani lekarzem/lekarką, a ktoś w naszym towarzystwie właśnie dostaje ataku paniki? Przede wszystkim nie należy wchodzić w dyskusje merytoryczne, dotyczące samego lęku. W czasie mojego ataku paniki wiedziałem doskonale, że most na pewno się nie zawali. Ale ta wiedza w żaden sposób nie pomagała mi się uspokoić. – Osobie przeżywającej ten stan trzeba spokojnie wyjaśnić, że nic się nie dzieje, przypomnieć, że to tylko niezwiązana z rzeczywistością panika, zapewnić o swojej obecności i wsparciu – tłumaczy Katarzyna Fąk.
– Krótkotrwale działającą praktyką jest odwrócenie uwagi od lęku, skierowanie myśli osoby przeżywającej atak w inną stronę, choćby przez rozmowę o pogodzie czy wakacjach, albo zaangażowanie jej w jakieś działanie, które zaabsorbuje umysł – podpowiada Katarzyna Fąk. – Jednak są to sposoby na tu i teraz, niestety w dłuższej perspektywie wzmacniające lęk. Dlatego warto poznać te skuteczniejsze tzw. terapeutyczne techniki, których nauczy nas specjalista – dodaje psycholog.
A co możemy zrobić, by w ogóle uniknąć ataku paniki? Pierwszego lub kolejnego? Cóż, pewności, że nas nie spotka, nie możemy mieć, ale na pewno pomoże tu zachowanie higieny życia psychicznego. Unikanie długotrwałych kryzysów emocjonalnych, życie w zgodzie ze sobą i – jakby to banalnie nie brzmiało – bycie dobrym dla siebie. To wszystko zmniejsza prawdopodobieństwo ataku. Warto też przepracować dawne traumy i problemy emocjonalne. Dbajmy więc o siebie, a w razie czego… nie bójmy się bać.
Zobacz także
„Nie lubię narracji, że lęk trzeba przełamywać. Lęk to nasz przyjaciel, trochę dziwny, ale jednak” – mówi Joanna Chmura
„Możesz wiedzieć wszystko, ale gdy dzieje się to właśnie tobie, nie jesteś w stanie właściwie nic zrobić” – mówi Lidka zmagająca się z atakami paniki
„Jestem spraraliżowana na myśl o locie samolotem”. Czy ze strachu da się wyleczyć? Porozmawialiśmy z psychologiem i dziewczynami
Podoba Ci się ten artykuł?
Powiązane tematy:
Polecamy
„Każdy lęk może być zaburzeniem, jeśli odbiera nam komfort życia”. Pięć milionów Polaków przynajmniej raz w życiu będzie mieć napad paniki
Filip Cembala: „Komu z nas nie brakuje ulgi w czasach zadyszki wszelakiej?”
„Co tam gwiazdeczko, nauczyłaś się?”. Julia Wieniawa gorzko o czasach szkolnych
Sara James porusza temat zdrowia psychicznego w najnowszym singlu. „Mam 15 lat i brak mi tchu” – śpiewa artystka
się ten artykuł?