Jak się (nie) szczepi Polska powiatowa. Irena Agata Łucka: „Odbywamy bardzo niemiłe rozmowy telefoniczne. Myślimy nad współpracą z psychologami”
Odra, krztusiec, gruźlica przestają być chorobami zapomnianymi. – Jeśli obowiązek szczepień zacznie lekceważyć coraz więcej osób, możemy stracić zbiorową odporność – ostrzega dr inż. Irena Agata Łucka, Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Stargardzie (woj. zachodniopomorskie).
Aleksandra Zalewska-Stankiewicz: Statystyki nie pozostawiają wątpliwości – następuje powrót niektórych chorób zakaźnych. Na ile – z punktu widzenia lokalnej stacji sanitarno-epidemiologicznej – sytuacja staje się poważna?
Irena Agata Łucka: Niestety, widzimy, że do Polski powracają pewne choroby zakaźne wieku dziecięcego, o których dawno zapomnieliśmy. Przede wszystkim chodzi o odrę, krztusiec i gruźlicę. Również na terenie powiatu stargardzkiego odnotowaliśmy przypadki takich zachorowań. Wracają także choroby, od których Europa była wolna od kilkudziesięciu lat, jak na przykład Heinego Medina, czyli polio. Są to sporadyczne, lecz bardzo niepokojące przypadki.
Z jakich powodów tracimy odporność na te i inne choroby?
Populacja naszego kraju była na nie odporna dzięki stosowaniu obowiązkowych szczepień w wieku dziecięcym, a później – zgodnie z kalendarzem szczepień – także młodzieżowym. Przypomnę, że już noworodki szczepione są przeciwko gruźlicy, wirusowemu zapaleniu wątroby typu B, a później przeciwko błonicy, krztuśćcowi i odrze. Niestety, pewne zawirowania geopolityczne, w tym wybuch wojny w Ukrainie, spowodowały, że do Polski dotarło mnóstwo osób z krajów, w których immunizacja dzieci i dorosłych jest na bardzo niskim poziomie.
W czasie pandemii koronawirusa nasiliły się też wystąpienia przeciwników szczepień, którzy szerzą nieprawdziwe informacje, dodatkowo wzbudzające strach i siejące wątpliwości. W konsekwencji tych protestów niektórzy rodzice nie chcą szczepić swoich dzieci, a to z kolei prowadzi do zachwiania równowagi odpornościowej społeczeństwa.
90 tysięcy rodziców w Polsce odmawia przyjęcia szczepień obowiązkowych i ta liczba wciąż rośnie. Na terenie stacji, którą pani kieruje, również widoczne jest takie zjawisko?
Przychodnie na terenie powiatu stargardzkiego sprawują opiekę nad ponad czterema tysiącami dzieci do lat czterech. Z roku na rok obserwujemy tendencję wzrostową, jeśli chodzi o niezaszczepionych małych pacjentów. W pierwszym półroczu tego roku było ich 161 – znaczenie więcej niż w całym roku 2018, kiedy to zarejestrowaliśmy 89 niezaszczepionych dzieci.
Jakiego rodzaju szczepień najczęściej dotyczą te odmowy?
Jeszcze kilka lat temu szczepień obowiązkowych odmawiali głównie rodzice noworodków, ale to się zmieniło. W tej chwili większość odmów dotyczy dawek przypominających, głównie szczepionki MMR – przeciwko odrze, różyczce i śwince. Podaje się ją w dwóch dawkach: podstawowej i następnie w 13.-15. miesiącu życia oraz w szóstym roku życia dziecka. Niektórzy rodzice odmawiają również zaszczepienia dzieci przeciwko błonicy, tężcowi i krztuścowi – dawkę przypominającą podaje się dzieciom 6-letnim. Niewielka część rodziców uchyla się również od obowiązku szczepień przeciwko pneumokokom, które są obowiązkowe od 2017 roku.
W jaki sposób tłumaczą swoją decyzję?
Niektórzy mówią otwarcie, że nie wierzą w skuteczność szczepionek, jednak większość wątpliwości wynika ze strachu przed wystąpieniem skutków ubocznych. Tłumaczymy, że odczyny poszczepienne zdarzają się bardzo rzadko. Potwierdzają to nasze statystyki. W ubiegłym roku do Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Stargardzie zgłoszono 7 przypadków NOP o łagodnym przebiegu (czyli np. wysypka czy opuchnięcie) oraz jeden o poważniejszym przebiegu (z gorączką, nadmiernym płaczem czy powiększeniem węzłów chłonnych). Nie odnotowano przypadków ciężkiego przebiegu NOP.
A nie jest tak, że rodzice bardziej niż NOP-u boją się autyzmu? Mimo że informacja o związkach między szczepionką MMR a występowaniem autyzmu u dzieci nie została naukowo potwierdzona i przez część specjalistów uważana jest za jedno z większych oszustw w historii medycyny, cały czas przewija się w dyskusjach na temat szczepionek.
Taki argument też jest bardzo często podnoszony przez rodziców, zwłaszcza, jeśli mieli swoje osobiste doświadczenia w tym zakresie, na przykład ze starszym dzieckiem. Ten strach jest wówczas zrozumiały, ale zawsze tłumaczymy, że związki szczepionki MMR z autyzmem nie są poparte badaniami klinicznymi, więc w żaden sposób nie są wiarygodne. Tak naprawdę medycyna do końca nie wie, jakie są przyczyny autyzmu. A że to zaburzenie diagnozowane jest u coraz większej liczby dzieci, więc dyskusja cały czas się toczy. Wracając do wątpliwości zgłaszanych przez rodziców, zdarza się też, że podważają skład szczepionek, twierdząc na przykład że są zanieczyszczone związkami rtęci.
Jak wygląda postępowanie sanepidu w przypadku, który rodzic odmawia przyjęcia przez dziecko szczepień obowiązkowych?
Najpierw rodzice są wzywani przez placówki medyczne do wypełnienia obowiązku realizacji szczepień ochronnych. Gdy rodzic z dzieckiem nie stawia się do przychodni w wyznaczonym terminie i ewidentnie unika podania szczepionki, placówki informują o tym naszą stację. Rolą naszych pracowników jest przekonanie rodziców do korzyści płynących z zaszczepienia dziecka. To często praca mocno psychologiczna, ale też walka z fake newsami. Ważne jest wyjaśnienie pewnych mechanizmów związanych z funkcjonowaniem danego szczepu. Gdy opiekunowie zaczynają rozumieć istotę zagadnienia, często zmieniają zdanie.
A co jeśli rodzic konsekwentnie odmawia?
Ostatecznym narzędziem mobilizującym opiekuna jest nałożenie grzywny w wysokości 500 zł. Może być wyższa, choć jej wysokość nie może przekroczyć jednorazowo 10 tysięcy złotych lub 50 tysięcy złotych, gdy nakładana jest wielokrotnie. W praktyce najwyższa grzywna nałożona na rodzica w województwie zachodniopomorskim wyniosła 5 tysięcy złotych. Jednak w mojej ocenie narzędzia przymusowe nie są skuteczne. Główny Inspektor Sanitarny zastanawia się właśnie nad zasadnością utrzymania tego narzędzia. Najważniejsza jest edukacja dotycząca pochodzenia szczepionek, a przede wszystkim wystąpienia tzw. skutków ubocznych, które – jak już mówiłam – pojawiają się bardzo rzadko. Na pewno będziemy pracować nad „szczepionkoopornymi”. Zastanawiamy się też bardzo mocno nad tym, czy nie zaprosić do współpracy wykwalifikowanych psychologów.
Spotykacie się z hejtem ze strony antyszczepionkowców?
Muszę niestety z przykrością powiedzieć, że tak. Zdarza się, że odbywamy bardzo niemiłe rozmowy telefoniczne. Najczęściej ich tematem są szczepienia przeciwko COVID-19. Dostajemy też pisma, które mają „poruszyć nasze sumienia”. My jednak robimy swoje – jesteśmy instytucją, której główną bazą działalności jest epidemiologia. Twarde dowody mówią o tym, że głównym sposobem na prewencję chorób są właśnie szczepienia.
Czasem wydaje się, że jeśli jedna osoba się nie zaszczepi, nie będzie to miało wpływu na resztę.
Możemy tę sytuację porównać do argumentacji osób, które nie są przekonane do uczestnictwa w wyborach. Myślimy sobie: „Jeśli nie zagłosuję, nic wielkiego się nie stanie”. Ale osób, które pomyślą w ten sam sposób może być kilka tysięcy, co może mieć duży wpływ na ostateczny wynik wyborów. Tak samo jest ze szczepionkami. Jeśli ten obowiązek zacznie lekceważyć coraz więcej osób, możemy stracić zbiorową odporność. Poza tym trzeba pamiętać, że wirusy mutują, dlatego tym bardziej musimy być od nich szybsi.
Poza tym jest jeszcze jedna ważna sprawa – niezaszczepione dziecko stanowi zagrożenie dla innych dzieci w szkole czy seniorów w rodzinie, a także dla osób, które z różnych powodów są mniej odporne.
O tym też przypominamy. Jeśli niezaszczepione dziecko trafi do żłobka czy przedszkola, jest taką białą kartką, wprowadzoną do świata mikrobów, mikroorganizmów i drobnoustrojów. Nie tylko może stać się ich ofiarą, ale także zarazić inne, słabsze osoby.
Ale z drugiej strony medycyna poszła tak do przodu, że ktoś może powiedzieć: „Nie szczepię się, ale w razie choroby przyjmę nowoczesne leki”. Czy choroby, o których rozmawiamy, wciąż są śmiertelne?
W tym roku w Polsce jedno dziecko zmarło na krztusiec. WHO przypomina, że odra wciąż jest chorobą śmiertelną. Poza tym warto też zabezpieczać się przed chorobami, które wymagają hospitalizacji. Tak samo jak szczepienia obowiązkowe, ważne są szczepienia zalecane, ponieważ umożliwiają szerszą ochronę przed takimi chorobami zakaźnymi jak ospa wietrzna, odkleszczowe zapalenie mózgu, wirusowe zapalenie wątroby typu A, grypa czy zakażenia rotawirusowe i meningokokowe.
Jakie inne choroby zakaźne występują na pani terenie?
Jeśli chodzi o choroby wieku dziecięcego, to warto wspomnieć o zakażeniu wirusem RSV oraz śwince. Co jakiś czas rejestrujemy przypadki wirusowego zapalenia wątroby typu B i C. Pojawia się salmonelloza i inne bakteryjne zakażenia jelitowe wywołane przez Listeria monocytogenes. Choroba dotyka przede wszystkim seniorów, osoby z osłabionym układem odpornościowym, kobiety w ciąży i noworodki. Osoba z listeriozą zwykle ma gorączkę i bóle mięśni, często poprzedzone biegunką lub innymi objawami żołądkowo-jelitowymi. Kleszcze także nie odpuszczają – przybywa przypadków zachorowań na boreliozę z Lyme, która jest wieloukładową chorobą zakaźną, wywołaną przez bakterie Borrelia burgdorferi. Niepokojący jest także wzrost zakażeń wirusem HIV, bardzo zauważalny w ubiegłym roku.
Zobacz także
Edyta i Cezary Pazurowie: „Nasza córka przez brak szczepienia niemal zmarła”
Chcesz ubiegać się o odszkodowanie za niepożądane skutki szczepienia? Wyjaśniamy, jak to zrobić
Dr Barbara Joanna Bałan: Lekceważąc szczepienia, zaniedbujemy nasze zdrowie. Nie korzystamy z dobrodziejstw, jakie daje nam współczesna medycyna
Podoba Ci się ten artykuł?
Polecamy
Zmutowany groźny wirus w warszawskich ściekach. GIS wydał pilny komunikat
WHO apeluje o zwiększenie szczepień w walce z antybiotykoopornością. „To kluczowe znaczenie dla ratowania życia”
Szczepionka na COVID-19 wróciła do Polski. Chętni jednak muszą za nią zapłacić. I to niemało
Wycofano szczepionkę po śmierci pacjenta. „Działanie prewencyjne” – tłumaczy GIF
się ten artykuł?