Joanna Keszka: Wibrator to taki gadżet, który zawsze stoi po stronie kobiet!
– Panuje przesąd, że wibratory to mechaniczne urządzenia do wyciskania orgazmów z opornych kobiet. Uspokajam, ten gadżet nie służy do wyciskania orgazmów, tylko do zabawy. Służy do tego, żeby masować pochwę – na zewnątrz okolice łechtaczki, w środku okolice punktu „G” – mówi Joanna Keszka, ekspertka w dziedzinie kobiecej seksualności i nieustraszona testerka wibratorów. W rozmowie z Hello Zdrowie podpowiada, na co zwracać uwagę podczas zakupu pierwszego wibratora oraz jak zacząć myśleć o gadżetach erotycznych, by korzystanie z nich nie było okupione wstydem i uprzedzeniami.
Marta Dragan: Prof. Lew Starowicz analizując wyniki swojego ostatniego raportu o seksualności Polaków (z 2016 r.), wskazał, że przez ostatnie lata o ok. 10 proc. wzrósł wskaźnik kobiet przyznających się do posiadania wibratorów. To niewiele, choć zdaniem seksuologa to był i tak dość duży skok w porównaniu ze stanem sprzed 10 lat. Dlaczego pani zdaniem tak mało Polek korzysta z gadżetów erotycznych?
Joanna Keszka: Wokół wibratorów narosło sporo przestarzałych mitów. Do tej pory pokutuje przekonanie, że wibrator to gadżet albo dla niewyżytych kobiet, którym penis nie wystarcza i dlatego zadowalają się wibratorem albo dla takich kobiet, którym się w życiu nie powiodło („jest samotna, nie ma faceta, więc pozostał jej wibrator”). I właśnie dlatego gros fajnych kobiet o zdrowym apetycie, które chciałyby spróbować czegoś nowego w sypialni, obawia się sięgnąć po wibrator. Z tyłu głowy odzywa się ten silny krytyk, który mówi im: „co z tobą jest nie tak? Normalne kobiety wibratorów nie potrzebują”. I najlepiej, żeby ona czekała, aż mężczyzna wyznaczy jej co wolno, a co nie. Tylko jak kobieta trafi na takiego, który poza czubkiem swojego penisa nie widzi nic, to jej seks okrojony jest na miarę jego niezbyt dojrzałych potrzeb. Dlatego zachęcam kobiety, żeby same definiowały swoje życie seksualne, żeby wnosiły do związku swoje potrzeby seksualne, a nie tylko dostosowywały się do jego potrzeb i fantazji. W sferze seksualnej ciekawość świadczy o naszym zdrowym podejściu do seksualności. Ciekawość posuwa nas do przodu.
Z jakimi jeszcze obawami mierzą się kobiety w związku z gadżetami erotycznymi?
Obawiają się na przykład, że jak zaczną bawić się z wibratorem, to im penis nie będzie wystarczał. Bo przecież ten gadżet ma siedem różnych prędkości, kilka rodzajów wibracji, można sobie wybrać wielkość i do tego sięga do łechtaczki, więc jak potem z takiego wibratora przesiąść się na zwykłego penisa? Dużo kobiet ma obawy, że od wibratora można się uzależnić. Od wielu lat sama korzystam z różnych wibratorów, wiele wibratorów pomogłam wybrać różnym kobietom w różnym wieku i jeszcze żadna z nich się od niego nie uzależniła.
Z kolei mężczyźni drżą o to, że w porównaniu z wibratorem wypadną tak blado, że najlepiej, żeby ten gadżet w ogóle nie przekraczał progu ich sypialni. Tymczasem z wibratorami i penisami jest tak jak z chodzeniem i bieganiem. Raz chcemy zrobić sobie krótki spacer, a innym razem mamy ochotę na jogging. I to, że czasami podbiegamy nie oznacza, że nie wolno nam albo nie będziemy mogły chodzić.
Panuje też przesąd, że wibratory to mechaniczne urządzenia do wyciskania orgazmów z opornych kobiet. Uspokajam, ten gadżet nie służy do wyciskania orgazmów, tylko do zabawy. Służy do tego, żeby masować pochwę, na zewnątrz okolice łechtaczki, w środku okolice punktu „G”.
Jak zatem powinnyśmy myśleć o zabawkach erotycznych, żeby korzystanie z nich przychodziło nam z większą lekkością?
Uważam, że każda kobieta powinna mieć w swojej torebce wibrator, przynajmniej wibrator łechtaczkowy, bo posiadanie własnego gadżetu dodaje nam takiej siły, mocy, jest znakiem, który wysyłamy do samej siebie i do innych, że dałyśmy sobie pozwolenie. Dałyśmy sobie pozwolenie na coś, czego nam się standardowo odmawia. Jak kobiety wchodzą w aktywne życie seksualne, to nikt nie kibicuje im i nikt nie trzyma kciuków, mówiąc: „o, żebyś miała fajną zabawę, dużo przyjemności, dużo zabawnego, radosnego seksu”. Nie ma tak. Zazwyczaj słyszmy: „żebyś tylko nie zaszła w ciążę”, „żeby cię chłopak nie wykorzystał”, „żeby nie wziął to, co chce i nie porzucił”. I na starcie faszerowane są takimi lękami. Młode dziewczyny, które wkraczają w życie seksualne, dostają jedną radę: „szanuj się”. To jest bardzo okropne określenie, które daje nam do zrozumienia, że w seksie nie jest najważniejsza zabawa, radość, przyjemność, orgazmy, budowanie bliskości z drugą osobą, komunikacja, tylko ważne jest to, żeby inni się za nas nie musieli wstydzić. Przez to, że kobiety nie są zachęcane do posiadania gadżetów erotycznych, to kiedy dadzą sobie na nie pozwolenie, idą jakby tej fali wbrew i odkrywają radość z bycia po swojej własnej stronie.
”Z seksem jest jak z jedzeniem – dowiesz się, czy ci smakuje tylko wtedy, jak spróbujesz”
Wibrator to taki gadżet, który zawsze stoi po stronie kobiet. Dzięki niemu w trakcie solo seksu, w trakcie masturbacji możemy odkrywać, co lubimy, a czego nie lubimy i to jest bardzo ważne. Bo o ile jeszcze duża część kobiet potrafi powiedzieć, czego nie lubi w sypialni, o tyle odpowiedź na pytanie „co lubisz?”, okazuje się często dużo trudniejsza. Z seksem jest tak jak z każdą inną sferą życia – jeżeli nie wiemy, do czego dążymy, to nigdy tam nie dojdziemy. Jeśli w naszym życiu było iluś tam kochanków, ale zero orgazmów, to warto spróbować zabawy z wibratorem. Dla wielu kobiet odkrycie, że mogą mieć orgazm jest bardzo ważne, bo nagle dowiadują się, że z nimi i z ich ciałem jest wszystko w porządku. To jest bardzo budujące uczucie.
Po wibrator warto sięgać z ciekawości, żeby zobaczyć, na czym polega w ogóle ta zabawa, żeby urozmaicić swoje życie seksualne. Ważne jest, żeby w sypialni nie kierowały nami jakieś przestarzałe przesądy i niepotrzebne lęki, tylko żeby kierowała nami ciekawość, dążenie do przyjemności i chęć próbowania czegoś nowego. Kiedy słyszę „to nie dla mnie”, zadaję podstawowe pytanie: „a co zyskasz, jeśli nie spróbujesz?”. Kiedy nie próbujemy, karmimy tylko swoje lęki, uprzedzenia, a z seksem jest jak z jedzeniem – dowiesz się, czy ci smakuje tylko wtedy, jak spróbujesz.
Na jaki model warto zdecydować się na początek?
Swoją przygodę z wibratorem polecam zacząć od takiego klasycznego typu bullet, z ang. nabój, bo przypomina kształtem taki większy pocisk. Nie jest duży, ale dobrze sprawdza się zarówno do masowania łechtaczki, ale też można go włożyć do środka i masować wejście do pochwy.
Dużo kobiet na swój pierwszy wibrator wybiera wibrator łechtaczkowy, bo chcą sięgać tam, gdzie penis nie sięga. I to też jest świetna decyzja. W naszym butiku Love Store Barbarella mówimy o nich masażery, bo nie mają fallicznego kształtu i służą do masowania pochwy na zewnątrz. Możemy nim też masować swojego partnera, przykładając wibrator między nasadę penisa a odbyt, w miejscu prostaty. Wielu mężczyzn nagle odkrywa, że dobre wibracje są dla obu płci.
Takie klasyczne wibratory typu bullet i wibratory łechtaczkowe są bardzo dobre na początek. Natomiast jeśli jesteśmy początkujące i jednocześnie chcemy iść na całość, kupujemy wibrator, żeby mieć dużo różnych możliwości, to polecam uwadze wibrator typu królik. To wibrator, który występował w „Seksie w wielkim mieście”. Od tamtego czasu jego kariera ciągle rośnie (śmiech). Królik ma trzon, który można wkładać do pochwy, ale przy trzonie są jednocześnie uszy, które rozmasowują łechtaczkę. Jest bardzo uniwersalny, bo można się bawić tylko uszami, które masują pochwę na zewnątrz, w ogóle zapominając o trzonie, a możemy sobie włączyć trzon i mamy uczucie wypełnienia, a jednocześnie uszy masują nam łechtaczkę. Króliki mają różne wielkości. Na początek radziłabym wybrać nie od razu największy, żeby stopniowo dawkować sobie doznania. Jeśli chcemy kupić pierwszy wibrator, to polecam coś niedużego z dobrymi wibracjami i niezbyt drogiego, żeby nie inwestować w coś, co być może użyjemy kilka razy.
Niedrogi – to oscylujący w jakich kwotach?
Niezbyt drogi, ale zdrowy wibrator, czyli wykonany z bezpiecznych tworzyw kosztuje od 100 do 150 złotych.
Po premierze książki E.L. James „50 twarzy Grey’a” Amerykanie zaczęli chętniej odwiedzać sklepy z erotycznymi gadżetami. Niestety badania opublikowane na łamach „Washington Post” pokazały, że wraz z ilością kupowanych akcesoriów wzrosła także liczba pacjentów na „urazówkach”. Jak zatem bawić się, żeby było bezpiecznie? Na co zwracać uwagę podczas wyboru wibratora?
Szukajmy gadżetów, które mają w swoim arsenale delikatne wibracje i od takich zaczynajmy swoją nową przygodę erotyczną. To ważne, żeby na początku używać wibratora na delikatniejszych wibracjach, tak, by zabawa przypominała przyjemny masaż. Niektóre panie popełniają błąd, który polega na tym, że kupują nowy gadżet i od razu włączają najmocniejsze wibracje, przez co zamiast bawić się dobrze, mają zdrętwiałą od nadmiaru bodźców łechtaczkę. I to już nie jest przyjemne. Wibrator to gadżet na całe lata, zdążymy wypróbować wszystkie tryby (śmiech). Nawet jeśli zdecydujemy się na kupno jakiegoś wypasionego sprzętu z kilkoma poziomami prędkości, to polecam, by nie rozpędzać go na początek, tylko skupić się na masażu i zobaczyć, co nam się podoba a co nie.
Wibrator nie może mieć zapachu. Jeżeli otwieramy pudełko z naszym gadżetem i on pachnie, to znaczy, że nie nadaje się do pochwy. Pochwa jest tak delikatna jak śluzówka oka, a do oka nie wkładamy byle czego, bo za moment jest podrażnione. Żelowe i gumowe wibratory omijamy szerokim łukiem. Wibratory, tworzone z myślą o kobietach, są przede wszystkim ze zdrowych materiałów, ale są też bardzo pięknie zaprojektowane – kolorowe, niektóre są zabawne, niektóre wyglądają bardzo elegancko. Polecam wibratory wykonane z silikonu medycznego, czyli tworzywa najbardziej zbliżonego do naszego ciała.
Po zabawie z wibratorem powinnyśmy czuć się lepiej a nie gorzej. Pochwa nie może być wysuszona, dlatego bez względu na to, jaki rodzaj wibratora wybierzemy, zawsze powinnyśmy go użyć w duecie z lubrykantem na bazie wody. Jeżeli pochwa jest nawilżona, okolice łechtaczki są nawilżone, to idzie impuls do mózgu, że jesteśmy gotowe na zabawę. A zabawa to nie jest tylko pochwa-penis, pochwa-wibrator, tylko zabawa jest całym ciałem. Dochodzi ruch, relaks, myślenie o sobie dobrze, o swoim ciele. Jak zaczniemy eksperymentować ze swoim ciałem, ze swoją seksualnością, odkryjemy takie szufladki, które były do tej pory pozamykane.
”Dobrze wybrany wibrator to taki, który bierzemy ze sobą do domu i nie możemy się doczekać, żeby otworzyć pudełko i zacząć się nim bawić”
Jakich pytań możemy spodziewać się od ekspedientki w sklepie erotycznym?
Trudno mi oczywiście powiedzieć, o co pytają ekspedientki w innych butikach, ale ja zawsze zaczynam rozmowę od pytania, czy to jest pierwszy gadżet, czy klientka miała już jakieś doświadczenia z erotycznymi zabawkami. Potem pokazuję poszczególne kategorie wibratorów: łechtaczkowe, klasyczne typu bullet, wibratory typu królik. I pytam, co jej się podoba. Nieważne, ile wibrator ma funkcji, nawet nieważne jest, czy on jest na baterie, czy ładowarkę – to jest jakby druga droga odśnieżania przy wyborze wibratorów. Ważne jest, co nam się podoba. Powinnyśmy zaufać sobie. Odkrywanie swojej seksualności to też jest uczenie się ufania sobie i swoim wyborom. Dobrze wybrany wibrator to taki, który bierzemy ze sobą do domu i nie możemy się doczekać, żeby otworzyć pudełko i zacząć się nim bawić.
W jakim wieku kobiety kupują swój pierwszy wibrator?
Na pewno muszą mieć ukończone 18 lat, bo gadżety erotyczne są dla dorosłych. Jak patrzę na moje klientki, to wiem, że każdy wiek jest dobry na to, by rozpocząć zabawę z wibratorem, bo liczy się tak naprawdę nie to, ile mamy lat, ale na jakim etapie naszego życia, odkryjemy ochotę na takie igraszki. Pierwszy wibrator kupują u mnie i studentki, i emerytki po siedemdziesiątce. Z moich obserwacji wynika, że młodsze dziewczyny częściej decydują się na wibratory łechtaczkowe, a dojrzałe (60+, 70+) chętniej sięgają po króliki.
Joanna Keszka – autorka najodważniejszej polskiej książki o seksie pt. „Grzeczna to już byłam czyli kobiecy przewodnik po seksie”. Ekspertka w dziedzinie kobiecej seksualności, autorka scenariuszy erotycznych i nieustraszona testerka wibratorów, prowadzi butik ze zdrowymi i eleganckimi gadżetami dla kobiet i dla par Love Store Barbarella.
Polecamy
„Sztukę flirtowania trzeba aktualizować” – mówi seksuolożka Patrycja Wonatowska
Medroxy: „Ludzie mają mnóstwo ohydnych określeń na to, co robimy i kim jesteśmy, a ja chcę, żeby wiedzieli, że praca seksualna to mój wybór”
WHO alarmuje: Nastolatki uprawiają seks bez zabezpieczenia. „Zbieramy gorzkie owoce zaniedbania edukacji seksualnej”
Renata Orłowska: „My, osoby z niepełnosprawnościami, jesteśmy wykluczane nawet przez grupy, które same walczą z wykluczeniem”
się ten artykuł?