Przejdź do treści

Przypomnij sobie, że w życiu jest seks. To twoja seksualność, ty dowodzisz

Make Sex Easier
kobieta w obcisłym body
Rozumieć swoją seksualność oznacza: myśleć o niej/Grafika: Joanna Zduniak
Podoba Ci
się ten artykuł?

Do studiowania swojej seksualności potrzebujemy sporo odwagi i samozaparcia. – Ja sobie mogę opowiadać o łechtaczkach, macicach, waginach i seksie w trójkącie, bo jestem Voca Ilnicka i stworzyłam sobie do tego bardzo komfortowe warunki. Czy mogłabym to robić, gdybym była dyrektorką podstawówki albo gdybym mieszkała na wsi? – z Vocą Ilnicką, edukatorką seksualną rozmawia Krystyna Romanowska.

 

Krystyna Romanowska: Pracujesz z kobietami nad odkryciem ich seksualności. Dlaczego?

Voca Ilnicka: Bo to kobieta jest autorką swojej seksualności. Praca w kobiecej grupie otwiera oczy na to, że kobiety mogą być wsparciem, że siostrzeństwo istnieje, że kobiety mogą o sobie decydować, podejmować ważne decyzje dotyczące życia uczuciowego i seksualnego. To mogą być decyzje o pierwszych razach, partnerach i partnerkach seksualnych, macierzyństwie, aborcji, ale także, kiedy i jak chcesz się kochać, jak bardzo ujawniać czy ukrywać miesiączkę, co odpowiadać dzieciom, które pytają o seks czy pary homoseksualne. Stare krzywdzące stereotypy uderzają w naszą seksualność, poczucie kobiecości i intymne relacje. Kobiecy brak wiary w siebie, brak decyzyjności, akceptacji swojego ciała, seksualnej pewności siebie może mieć źródło właśnie w tych osłabiających sądach i przekonaniach.  Doświadczenie kobiecej wspólnoty jest też przełomowe dla ekspresji swojej seksualności, bo jesteś sobą – seksualna, szczera, prawdziwa ty – i taka, jaka jesteś – zostajesz przyjęta.

Piszesz o tym w książce „Uniesienie spódnicy”…

Tak, opisuję w niej kobiece historie, o tym, że kobiety fantazjują, pragną, przeżywają niecodzienne orgazmy lub że czegoś tak po ludzku im brakuje, że coś je boli, że nie mogą się kochać… W takim kręgu dowiadujesz się, że jako kobiety mamy wspólne doświadczenia, o których często nie ośmielałaś się mówić. Nagle dowiadujesz się od innych, jak to dla nich jest mieć miesiączkę, być w ciąży, rodzić dziecko, mieć aborcję, kochać się z penetracją – to są kobiece seksualne doświadczenia, które nas łączą. Wiedza o tym, że inne kobiety przeżywają podobne problemy i radości, jest uwalniająca, dodaje seksualnej pewności siebie, która jest punktem wyjścia do dobrego czucia się w swoim ciele i w seksie. Gdy tej wiedzy nie masz, możesz się czuć sama jak palec, być wystraszona, łatwowierna, podatna na manipulację.

O jakich aspektach swojej seksualności najczęściej zapominają kobiety?

Z rozmów z kobietami wiem, że nawet teraz w 2020 roku część matek nadal krępuje się mówić z córkami o miesiączce czy antykoncepcji, że już o bardziej „frywolnych” tematach nie wspomnę. Rozumieć swoją seksualność oznacza: myśleć o niej, zauważać ją, czuć, rozmawiać o niej z ludźmi. Nie w atmosferze skandalu czy wstydu, tylko życzliwości i luzu. Im więcej wiemy o sobie i swojej seksualności, tym więcej w nas zdecydowania i sprawczości. Gdy więc mnie pytasz o to, o czym kobiety zapominają, mogę ci odpowiedzieć: część z nas o wielu rzeczach nie tyle zapomina, co po prostu nie wie! Kobiety notorycznie tracą kontakt ze swoją biologią, fizjologią – zapominają, że żyją w cyklach księżycowych. Ale dzięki temu zapominaniu są społecznie bardziej użyteczne, super wydajne, pracują jak mężczyzni, nie pozwalając sobie na słabość. Nawet gdy czują straszny ból podczas miesiączki, zagryzają zęby i prą do przodu, bo tego się od nich wymaga.

Stare krzywdzące stereotypy uderzają w naszą seksualność, poczucie kobiecości i intymne relacje. Kobiecy brak wiary w siebie, brak decyzyjności, akceptacji swojego ciała, seksualnej pewności siebie może mieć źródło właśnie w tych osłabiających sądach i przekonaniach

Zapominają także o tym, że ich erotyczne pragnienia i fantazje mają znaczenie, że energia seksualna to podstawowa energia życiowa. Tłumią wszystko co „frywolne”, żeby wyglądać na przyzwoite, jednocześnie czując, jak wycieka z nich życie, pasja, namiętność. Nie wiedzą, że jedno ma związek z drugim.

Kobiety, z którymi rozmawiam, często bagatelizują znaczenie energii seksualnej. Mówią: „jestem zbyt zapracowana, żeby myśleć o seksie”, „nie mam do tego głowy”, „nie mam czasu”, „wolę się wyspać”.

Żyjąc w stresie, niepokoju, wstydzie, zabieganiu prawie nic się nie czuje. Zapomina się, że samomiłość jest dobra i że czasem warto jest się masturbować, bo jest to czysta frajda, a nawet rodzaj medytacji lub głębokiego doświadczenia duchowego.

Można zapomnieć lub nie wiedzieć o tym, że to ja mogę zrobić pierwszy krok, gdy ktoś mi się podoba – pierwsza zadzwonić, pocałować czy zdjąć bluzkę.

W ogóle można zapomnieć, że erotyczne igraszki to dobra zabawa, która daje energię do życia – bo nikt mi o tym nie przypomina. Za to wmawia mi się, że najpierw obowiązki a potem przyjemności. Kiedy jednak żyję według tej zasady moje życie może być jednym wielkim obowiązkiem, w którym seks też się staje obowiązkiem i wtedy nie ma w tym frajdy i polotu. Niestety. A my jesteśmy pierwszymi pokoleniami kobiet, które się uczą, że można mieć radość i dumę z bycia seksualną istotą.

Co warto, a czego nie warto robić przed pierwszym/jedynym razem

Co to właściwie znaczy być istotą seksualną?

Część kobiet nadal wierzy, że seksualność to ładny wygląd i technika w łóżku, że to coś jednocześnie pożądanego i wstydliwego i że tak ma być.

Aby zrozumieć swoją seksualność, trzeba pozwolić jej być. Nie ukrywać swojej cykliczności czy klimakterium, swojej orientacji, czy relacji poliamorycznej. To od twojej seksualności zależy, czy chcesz być singielką, czy żyć w wolnym związku. Do jej studiowania potrzebujemy sporo odwagi i samozaparcia. Ja sobie mogę opowiadać o łechtaczkach, macicach, waginach i seksie w trójkącie, bo jestem Voca Ilnicka i stworzyłam sobie do tego bardzo komfortowe warunki. Czy mogłabym to robić, gdybym była dyrektorką podstawówki albo gdybym mieszkała na wsi? W naszej kulturze patriarchalnej jest bardzo wąska szufladka z napisem „kobieca seksualność akceptowalna społecznie” i zakładam, że bardzo mało z nas się w tej szufladce mieści. Z drugiej strony są ogromne wymagania w stosunku do kobiet, aby były seksowne i kobiece, ale tylko na ten sposób, jak ktoś sobie ich seksualność wymyślił. To jest całkowita kontrola nad kobiecą (i także queerową) seksualnością, której stary świat się nadal boi. Jednocześnie masz być sexy, ale nie być „puszczalska”, „wulgarna” itp. Co to właściwie znaczy? Wiele z nas łamie sobie nad tym głowy.

Co warto sobie uświadomić, żeby tak łatwo nie zapominać o swojej energii seksualnej?

Chcesz się zanurzyć w swoją seksualność? Świetnie! Jeśli tak – przestań krytykować swoje pragnienia i ciało, pozwól sobie być, jaką jesteś i czuć to, co czujesz. Pamiętaj, że to ty jesteś panią swojej seksualności, największą od niej ekspertką i że to twoje życie, twoje doświadczenie, twoje fantazje. Pozwól sobie na to, co ci sprawia przyjemność i idź za tym. Chcesz malować obrazy krwią menstruacyjną? Świetnie! Chcesz się kochać w naturze? Świetnie! Chcesz się masturbować z przyjaciółkami? Rewelacja! Chcesz się masturbować sama? Świetnie. Pozwól sobie na to i rób na tyle, na ile będziesz się z tym dobrze czuła. To twoja seksualność, ty dowodzisz.

Jesteśmy pierwszymi pokoleniami kobiet, które się uczą, że można mieć radość i dumę z bycia seksualną istotą.

Właśnie o ten strach chciałam zapytać, bo mam wrażenie, że to „zapominanie” jest  celowe, aby uchronić się przed cierpieniem odkrytej na nowo wrażliwości. Czego najbardziej się boimy, poruszając temat swojej seksualności? Dlaczego tak skwapliwie o niej nie pamiętamy?

Nasz seksualny rdzeń to jakaś prawda o tożsamości, pragnieniach, miłościach i żądzach. Coś bardzo wielowymiarowego, co porusza do głębi. Wiele z nas jako nastolatki doświadczyło obśmiania np. naszych rosnących piersi czy miesiączki. Wiemy z doświadczenia, że to jest możliwe: ktoś cię zawstydzi, wyszydzi z powodu twojej seksualności. Pamiętam, gdy wyszłam na ulicę w swojej małej miejscowości w obcisłej czerwonej sukience, którą dostałam na osiemnastkę. Sąsiad krzyknął wtedy na całe gardło, tak żeby pół wsi słyszało: „Wyglądasz jak reklama prezerwatyw”. Poczułam się, jakby smagnął mnie biczem, a być może to był taki komplement? Nie wiem, pamiętam to do dziś. Czasem boimy się też same przed sobą. W głowie mamy jakiś obraz siebie – np. romantycznej kobiety, która pragnie zakochać się na całe życie. A gdy zaczynamy oglądać nasze pragnienia lub gdy spotykamy kogoś interesującego, to się nagle okazuje, że mamy ochotę na „miłość na jedną noc”. I już ten pielęgnowany obraz samej siebie się rozpada. Wtedy możesz się czuć źle, bo ktoś powie, że z takim pragnieniem jesteś „puszczalska”, a te wcześniej uważałaś, że „puszczanie się” to coś bardzo złego i niemoralnego? Boimy się czasem swojej własnej oceny. Dla jednej osoby przekroczeniem tabu będzie seks oralny, dla innej analny, a dla kolejnej jeszcze to, że w ogóle przyznaje przed sobą, że może mieć ochotę na seks.

Druga sprawa to czucie. Aby energia naprawdę mogła płynąć, ciało musi być do tego przygotowane. Nasze ciała są pospinane hamowaniem emocji, często nic nam się nie chce, jesteśmy udręczone, a ciało jest tak spięte, jakby było z kamienia. Uwalnianie emocji to często głęboka praca psychologiczna, a pozwalanie sobie na pełne czucie – także czucie ekstazy, rozkoszy, radości i orgazmu to także ryzyko, że z większą wrażliwością będziemy intensywniej odczuwać ból i cierpienie. Tak po prostu jest i nic na to nie poradzimy. Dlatego czasem „zapominamy”, aby przetrwać, bo zbyt mocny ból mógłby nas zabić. Nie ma w nas wtedy tej pasji i namiętności, istniejemy czasem w „formie przetrwalnikowej”, ale dzięki temu żyjemy. Gdy pojawi się dobry moment na wzięcie oddechu pełną piersią, pojawi się i rozkosz.

Czasem też to, co seksualne jest bardzo głębokie i dzięki seksualności możemy poczuć swoje największe pragnienia i tęsknoty, i jeszcze – możemy je zrealizować. Mogą to być jednak tak wielkie rzeczy, że nie chcemy o tym myśleć. Sprawy, które będą wymagały podjęcia kluczowych decyzji w życiu. Czasem będzie to oznaczało rozstanie lub radykalną zmianę stylu życia, czasem może przeprowadzkę do innego kraju. Wyobraź sobie kobietę, która ma trójkę małych dzieci i męża-tradycjonalistę, który uważa, że dopóki dzieci nie pójdą na studia, ona się musi nimi opiekować; a ona np. czuje, że chce uczyć inne kobiety o miesiączce czy seksualnej rozkoszy. Ile w swoim życiu będzie musiała zmienić, aby robić to, co serce jej podpowiada. Albo kobietę lesbijkę, która chce mieć dziecko ze swoją żoną a aktualnie mieszka na wsi na Podkarpaciu. Poprzez seksualność naprawdę możemy skontaktować się ze swoją głębią, a stamtąd dostać mnóstwo pytań lub zadań. Święta seksualność kontaktuje cię z sacrum, z tym co najświętsze i najważniejsze i tym dla czego masz żyć. Kiedy tam wchodzisz, twoje życie się zmienia. Boimy się zmian – to naturalne.

seks z eks

Uważam, że seks jest wolnością. Zawsze mi się przypomina w takim momencie scena z tryptyku filmowego o Kargulach i Pawlakach, kiedy czarnoskóra córka Johna Pawlaka mówi: „sex is freedom”, a Pawlak jej na to: „taką wolność to u nas ma każdy w domu”.

Pozwalanie sobie na seksualność, to powiększanie swojej strefy wolności. I o tę wolność czasem trzeba zawalczyć. Poznanie swojej seksualności może być jak rewolucja. Poznając swoją seksualność i będąc szczera sama ze sobą, zauważasz, że pewne prawa świeckie czy religijne są czymś ograniczającym i złym. Znów dotykamy tematu systemu, bo przecież nie jesteśmy seksualne w kosmicznej próżni, tylko w jakimś kontekście. Seksualność ci przypomina, że możesz dążyć i pożądać, nawet jeśli dla kogoś jest to moralnie złe. Ale ty już wiesz, że masz źródło w sobie, że możesz być niezależna, już nie jesteś taką posłuszną obywatelką czy konsumentką, krzyczysz swoją prawdę na Czarnych Protestach i nie kupujesz tego wyszczuplającego kremu za 200 zł, bo i z tłuszczem na udach czujesz się atrakcyjna. Ruszenie tematu seksualności zawsze będzie nas konfrontować z normami społecznymi. To jest temat bardzo intymny a jednocześnie głęboko polityczny. W Polsce może tego tak bardzo nie widać, chociaż przy kampanii oszczerstw na osoby LGBT czy całkowitym zakazie aborcji może to się unaocznia, ale są kraje, w których za „cudzołóstwo” można stracić życie. Można je także stracić za bycie zgwałconą. Reguły dotyczące życia seksualnego obywateli pozwalają trzymać tych obywateli w ryzach. W tym świecie, w którym żyjemy, a szczególnie w dzisiejszej Polsce, seksualność nie jest naszą własnością, państwo ją nam wydziela po kawałku – seks tak, ale antykoncepcja nie, hetero tak, ale homo nie, w małżeństwie tak, ale w seksklubie nie. Odzyskując władzę na swoją seksualnością, odzyskujesz władzę nas swoim życiem, a jednocześnie konfrontujesz się z systemem zarządzającym twoją seksualnością i tym, co w jego zakresie ci wolno.

Czy samotna kobieta może być zaspokojona/spełniona seksualnie?

Nie lubię generalizować, więc nie odpowiem na to pytanie. Możesz popytać samotne kobiety. Zresztą, co masz na myśli, mówiąc „samotna”? Taka, która czuje się osamotniona, opuszczona? Taka, która nie ma partnera czy partnerki? A może taka, która nie ma męża? A może mieć kochanka? Kochanków? Albo kochankę? Albo przygodnych partnerów seksualnych?

Gdy robiłam wywiady do „Uniesienia spódnicy” spotkałam też kobiety singielki, które były seksualnie spełnione, nie dzieląc życia seksualnego z nikim, i też takie, które były tym brakiem przygnębione i zasmucone. Myślę, że odpowiedź na to pytanie zależy także od tego, jak zdefiniujemy „seksualne zaspokojenie” czy „spełnienie”. Jedne osoby mogą je zrozumieć jako orgazm a inne jako coś zupełnie innego.

Jak się ma nasza indywidualna seksualność do seksu z partnerem?
Tak jak taniec solo do tańca z partnerem. Im lepiej umiesz tańczyć sama, znasz kroki i tańce, tym łatwiej ci się zgrać z partnerami tanecznymi.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?