Marek Kaliszuk został dawcą szpiku. „Dziś wiem, że nie ma się czego bać i zrobiłbym to ponownie!”
„Dla mnie była to chwila poświęcenia, a dla mojego bliźniaka genetycznego jedyna i ostatnia szansa na drugie życie” – pisze Marek Kaliszuk na swoim profilu na Instagramie. Aktor i zwycięzca drugiej edycji „Twoja twarz brzmi znajomo” został dawcą szpiku. Do tej decyzji zachęca również swoich obserwujących.
Uratował życie osobie chorej na białaczkę
Marek Kaliszuk to polski aktor teatralny, musicalowy i filmowy oraz piosenkarz. Popularność przyniosła mu rola Bogdana w serialu „M jak miłość”. Na swoim koncie ma zwycięstwo w drugiej edycji programu „Twoja twarz brzmi znajomo”. Obecnie jest jednym z wokalistów w programie „Jaka to melodia?”. 43-latek aktywnie udziela się w mediach społecznościowych, pokazując m.in. kulisy swojej pracy. Na początku maja aktor poinformował swoich fanów, że czeka na rozpoczęcie procedury pobrania szpiku kostnego dla genetycznego bliźniaka chorującego na białaczkę.
„9 lat temu zgłosiłem się do bazy DKMS jako potencjalny dawca szpiku. Wówczas nie spodziewałem się, że kiedykolwiek stanę twarzą w twarz z szansą na uratowanie komuś życia” – pisał aktor. „A jednak! Kilka tygodni temu zadzwonił telefon z Fundacji DKMS. Usłyszałem, że jeśli wciąż podtrzymuje swoją chęć bycia dawcą, to muszę rozpocząć proces właściwej kwalifikacji i poddać się 3-miesięcznej 'rezerwacji’, bo… mogę uratować komuś życie” – dodał.
Kaliszuk podkreślił, że początkowo był pełen obaw i zastanawiał się, czy pobranie szpiku będzie bezpieczne. „Musiałem zostać bardzo dokładnie przebadany pod względem jakości i zdrowia mojej krwi w kontekście bezpieczeństwa biorcy, ale również w kwestii tego, czy oddanie komórek krwiotwórczych będzie w pełni bezpieczne dla mnie jako dawcy” – wyjaśnił.
Aktor zaznaczył, że cały proces jest bardzo dokładnie koordynowany przez pracowników DKMS, którzy umawiają na badania, odpowiadają na wszystkie pytania, rozwiewają wątpliwości i pytają o samopoczucie.
„Czyjeś życie było w moich rękach”
W najnowszym poście Kaliszuk opublikował zdjęcie ze szpitalnego łóżka, informując, że został już dawcą przeszczepu. „Dla mnie była to 'chwila’ poświęcenia, a dla mojego bliźniaka genetycznego jedyna i ostatnia szansa na drugie życie” – napisał. „Dziś wiem, że nie ma się czego bać i zrobiłbym to ponownie” – dodał.
Aktor przyznał, że choć jego zawód wymaga pracy na emocjach i zdawałoby się, że jest z nimi oswojony, to doświadczenie przeszczepu było dla niego zupełnym zaskoczeniem.
„NIGDY(!) nie czułem się tak, jak podczas oraz tuż po oddaniu moich komórek krwiotwórczych. Trafiły one do osoby chorej na białaczkę. Do obcej, niespokrewnionej ze mną osoby, która nie przeżyje, jeśli nie znajdzie się dawca gotowy do podzielenia się cząstką siebie. Kiedy nadszedł dzień pobrania moich komórek, działy się we mnie rzeczy niezwykle. Nie da się tego porównać do czegokolwiek innego, bo czyjeś życie było w moich rękach. I to dosłownie. Waliło mi serce, strach przeplatał się z euforią, a nadzieja z obawami i poczuciem misji” – napisał.
43-latek dodał, że pobranie szpiku wymagało od niego specjalnego przygotowania. Musiał zmienić codzienny tryb życia i zrezygnować z aktywności fizycznej. „Na 4 dni przed zacząłem przyjmować zastrzyki z czynnikiem wzrostu” – zaznaczył. „Odczuwałem zmęczenie i mniej lub bardziej znośny ból kręgosłupa, ale wierzcie mi, że nawet przez chwilę nie zwątpiłem w swoje chęci i sens tego, co robię. Wręcz przeciwnie” – dodał.
Aktor podzielił się swoją historią, bo – jak zaznaczył – w ten sposób chce wykorzystać swoją rozpoznawalność i obecność w mediach do tego, by uświadomić innym, że każdy może zgłosić się do bazy dawców i zwiększyć szanse na uratowanie ludzkiego życia.
Rozwiń„Po trwającej niespełna pięć godzin procedurze separacji moich komórek wróciłem do domu, a to czerwone złoto (zdj.nr.2) poleciało do 'wyzerowanego’ po ciężkiej chemii biorcy. Teraz musimy czekać, aż komórki zaczną pracować i mój bliźniak zacznie wracać do zdrowia. Trzymajcie kciuki” – zaapelował.
Polecamy
Przeszczepili serce najmłodszemu dziecku w Polsce. Mała Gabrysia miała tylko 7 tygodni
Ryszard Sekuła: „Pojawiłem się w szpitalu w stroju ratownika. Pielęgniarki zapytały mnie, czy przywiozłem pacjenta, a to ja przyjechałem na przeszczep”
Przeszedł przeszczep nerki bez znieczulenia ogólnego. „Byłem świadomy tego, co robią lekarze” – mówi pacjent
Swoje serce schowała do bagażu podręcznego. Chciała je wziąć ze sobą do Australii
się ten artykuł?