Przejdź do treści

Medroxy: „Ludzie mają mnóstwo ohydnych określeń na to, co robimy i kim jesteśmy, a ja chcę, żeby wiedzieli, że praca seksualna to mój wybór”

Medroxy - Hello Zdrowie
Medroxy / fot. Joanka
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Klienci potrafią w jednym zdaniu nazwać mnie słowem na „ka” albo sugerować, że nie jestem kobietą, tylko jakimś gorszym sortem, i gładko przejść do zwierzeń. O tym, że mają żony, które zdradzają, mówią zwykle takim tonem, jakby chcieli usłyszeć, że nic złego nie robią – mówi Medroxy, pracownica seksualna.

 

Ewa Koza, Hello Zdrowie: „A znasz kogoś, kto nigdy nie obejrzał pornola?!” – wywrzeszczał mężczyzna w średnim wieku do kobiety, z którą siedział przy sąsiednim stoliku w kawiarnianym ogródku. Nie tylko ja słyszałam znaczny fragment ich rozmowy o zdradzie, o czuciu się osobą zdradzaną i innych niuansach relacji, którą – jak wynikało z żywej dyskusji – tworzą od ponad dekady. Żyjemy w społeczeństwie, które przymyka oko na tak zwane „skoki w bok” i – choć chętnie korzysta z ich usług – szydzi z pracownic i pracowników seksualnych. Jak odnajdujesz się w tej hipokryzji?

Medroxy: Strasznie mnie to denerwuje. Mam krótki lont, więc staram się nie czytać komentarzy. Żyję w swojej bańce. Trochę się usunęłam z mediów społecznościowych i w ogóle z internetu, więc nie mam dziś do czynienia z takim hejtem, jak wcześniej. Seks wciąż jest w Polsce tematem tabu. Brakuje nam edukacji seksualnej, dlatego osoba, która bierze pieniądze za seks albo czynności seksualne, może przerażać. Ważnym elementem kierowanej do nas – pracownic seksualnych – mowy nienawiści jest mizoginia (nienawiść do kobiet – przyp. red.). Jak wspomniałaś, przymykamy oko na zdrady, ale tylko na te, których dopuszczają się mężczyźni. Zdradzająca kobieta natychmiast dostaje wymowną etykietkę. W mężczyźnie widzi się zdobywcę, bo w wielu głowach seks jest wciąż zarezerwowany dla mężczyzn. To oni mają czerpać z niego przyjemność, „zadaniem” kobiety jest ją dawać.

Może gdyby obie osoby decydujące się na seks potrafiły zadbać o to, żeby nie tylko brać, ale też dawać frajdę, nie byłoby konieczne, żeby zwykle ta sama płaciła za kolację, kupowała kwiaty czy inne gadżety?

Też mam takie poczucie. Zwykle brakuje wysiłku ze strony mężczyzn. Niektórzy wolą zapłacić – za kolację albo za usługę seksualną – tak jest szybciej i dla nich wygodniej.

Jest takie zjawisko jak copmhet – compulsory heterosexuality (przymusowy heteroseksualizm – przyp. red.) – co oznacza, że kobiety, czując się niejako przymuszone, wchodzą w relacje heteroseksualne, mimo że ich orientacja się z tym nie zgadza, a one zwyczajnie nie mają o tym pojęcia. Zatrzymują się na przekonaniu, że seks jest dla nich niesatysfakcjonujący, i tak to ma wyglądać, bo tak wygląda życie. Taki przekaz dostały od swoich babć, matek i innych kobiet. Wchodzą w nieszczęśliwe relacje, w których więcej dają – nie tylko w aspekcie życia seksualnego – niewiele dostając w zamian.

Sama byłam w takiej roli. Uprawiałam seks z poczucia powinności, bo wierzyłam, że tak to powinno wyglądać. Dziś wiem, że nie musi. Teraz randkuję i pracuję seksualnie, co u wielu osób budzi ogromne zdziwienie, pojawiają się pytania: „Ale jak to, jak tak można?”. Można. Przecież praca na kamerkach – bo teraz zajmuję się głównie tym – nie służy sprawianiu sobie przyjemności. Służy zarabianiu na życie, choć jest dla mnie czymś więcej.

5 rzeczy, które mężczyźni uwielbiają w łóżku

Czym?

Daje mi siłę i poczucie władzy. Na spotkaniu jeden na jeden mam świadomość, że to ja ustalam zasady, bo moje granice są zasadami spotkania. Jeśli coś mi się nie podoba, mogę odmówić świadczenia usługi. Dziś, kiedy kobiece ciała wciąż są seksualizowane, seksworkerki mówią: „Okej, zgodzę się na to, ale będę miała z tego korzyści finansowe. Więc albo mi zapłacisz i będę twoją fantazją przez pięć minut czy godzinę, albo się nie bawimy”. Ta praca pozwoliła mi w jakiś sposób odzyskać swoją seksualność.

Dlaczego odzyskać?

To określenie często pada z ust osób, które doświadczyły traumy na tle seksualnym, ja jej doświadczyłam jako dziecko. To bardzo trudne, bo dopiero z czasem uświadomiłam sobie, że to, co się wydarzyło, było molestowaniem. W tej chwili seks jest na moich zasadach i mam z niego korzyści.

Znam kilka osób, które mówią wprost, że bardziej upodlające jest dla nich uprawianie seksu bez pieniędzy, gdy ktoś myśli wyłącznie o własnej przyjemności, a potem zasypia albo wychodzi. To sprawia, że człowiek czuje się jeszcze gorzej niż wtedy, gdy dostaje za to banknoty.

Wiesz, zaczęłam tę pracę, żeby się upodlić. Weszłam w to z myślą: „okej, będę uprawiać seks z randomowymi osobami, będę dostawać za to pieniądze, to na pewno wcześniej czy później doprowadzę do tego, że się zabiję”. Taki był mój cel. Byłam wtedy w bardzo złej kondycji psychicznej. Ale nie poczułam w tym nic z upodlenia, wręcz przeciwnie, czułam się doskonale. Te przygody, poznawanie ludzi, adrenalina, podejmowanie ryzykownych zachowań to jeden z objawów ADHD – zdiagnozowano je u mnie w dorosłym życiu.

Mężczyźni nie przychodzą wyłącznie po seks, oni potrzebują też pogadać. Często jesteśmy jedynymi osobami, z którymi rozmawiają o seksie. Czasem czuję się jak psychoseksuolożka, ale skoro płacą, mogę z nimi rozmawiać o tym, o czym potrzebują, żaden problem

Przed rozpoczęciem pracy seksualnej miałam ogromny problem z kompulsywnym objadaniem się i samookaleczaniem. Gdy zaczęłam, niemal od razu zniknęła ochota na opychanie się jedzeniem, przestałam się też samookaleczać, miałam świadomość, że to będzie widać. Zaczęłam bardziej szanować swoje ciało, bo ono służy mi do pracy. Chciałam uniknąć pytań: „A skąd to masz?”, choć ludzie nadal pytają, co mam na rękach. Zawsze mówię, że rozstępy. Niektórzy wierzą (śmiech).

Wracając do hipokryzji, klienci potrafią w jednym zdaniu nazwać mnie słowem na „ka” albo sugerować, że nie jestem kobietą, tylko jakimś gorszym sortem, i gładko przejść do zwierzeń. O tym, że mają żony, które zdradzają, mówią zwykle takim tonem, jakby chcieli usłyszeć, że nic złego nie robią. To nagminne.

Gdy zaczynałam pracę na kamerkach, czułam ekscytację, cieszyło mnie, że mogę ładnie wyglądać, zatańczyć, poruszać się, lubiłam robić show, i nie rozumiałam, dlaczego ludzie tak negatywnie na to patrzą. Dlaczego tak we mnie uderzają? Przecież nie zmuszam nikogo, żeby to oglądał. Dlaczego coś, co sprawia mi przyjemność, i – jak widzę – sprawia przyjemność oglądającym mój performance, może spotkać się z takim hejtem?

Medroxy - Hello Zdrowie

Medroxy / fot. Joanka

Czuję twoją siłę – to, czego doświadczyłaś, mogło cię zabić. Przetrwałaś. A jak ty o sobie myślisz?

Nie mam pochlebnego zdania na swój temat, podchodzę do siebie bardzo krytycznie. Mam świadomość, że wydarzyło się dużo bardzo trudnych rzeczy, które przetrwałam i wciąż jestem w stanie żyć. Doszłam do takiego momentu, w którym żyje mi się całkiem dobrze. Cztery razy dziennie wychodzę z psem, chodzę na siłownię. Moje życie jest całkiem w porządku w porównaniu z tym, co działo się wcześniej. Jest we mnie siła, ale rzadko ją dostrzegam. Notorycznie sobie umniejszam. Ktoś niedawno powiedział, że jestem jedną z pierwszych w Polsce wyautowanych osób pracujących seksualnie. Pomyślałam: „kurcze, faktycznie”, ale sama nie wpadłam na to, żeby określić siebie w ten sposób. Są osoby, które mówią, że treści, które umieszczałam w interencie, pomogły im bezpiecznie wejść w pracę seksualną. Mój początek był dziki. Nie miałam pojęcia o konsekwencjach i wchodziłam na miny.

Dziki, czyli jaki?

Dałam ogłoszenie, że chcę udzielać korepetycji z angielskiego. W odpowiedzi dostałam pytanie, czy zgodzę się na fetysz stóp. Pomyślałam, że to nie to, czego szukam, ale skoro padła taka propozycja, to czemu nie spróbować? Jak wiesz, chciałam się upodlić. Naprawdę nie lubiłam siebie.

Spotkania w większości były w porządku, bywało zabawnie, ciekawie, ale łapały mnie czasem takie myśli, że nie powinnam tego robić. Sięgałam wtedy do kieszeni, czułam banknoty i myślałam: „chyba jesteś okej, będzie dobrze”. Wkręciłam się w to. Zaczęło się od spotkań, ale jeden z klientów zaczął mnie szantażować, nie czułam się bezpiecznie, i przeszłam na pracę na kamerkach. Najpierw na czatach publicznych, gdzie wszyscy mogli mnie oglądać, to tak zwany show up, ale szybko się wypaliłam, a poza tym mierzyłam się z ogromnym hejtem. To było męczące, więc wróciłam do spotkań. Potem weszłam w związek z mężczyzną, a że był zazdrosny, zrezygnowałam ze spotkań i wróciłam do pracy na kamerkach.

Lubisz kontakt z ludźmi?

Boję się go, mam zaburzenia lękowe, kiedyś silniejsze, dziś jest już lepiej. Dużo łatwiejsze są dla mnie spotkanie zawodowe – wiem, co mam robić, koncentruję się na wykonaniu usługi. Spotkania towarzyskie zawsze były dla mnie trudne, ale pracuję nad tym.

Masz przyjaciółki, przyjaciół, masz kogoś, kto chce cię słuchać, kto cię słyszy, komu możesz powiedzieć, co cię gnębi?

Mam dwie przyjaciółki, z jedną znam się już 12 lat, to dla mnie niesamowite. Mam osoby, z którymi regularnie się spotykam albo jestem w stałym kontakcie, to w większości pracownice seksualnie.

Chodzi o to, że nie czujesz się oceniana?

Tak, zdecydowanie tak. Społeczność osób pracujących seksualnie mnie uratowała. Zobaczyłam, że może być fajnie, że może być normalnie. Zobaczyłam, że są wokół ludzie, którzy robią to samo, że możemy się spotykać, organizować jakieś wydarzenia, wspierać się. To dało mi siłę.

Znam kilka osób, które mówią wprost, że bardziej upodlające jest dla nich uprawianie seksu bez pieniędzy, gdy ktoś myśli wyłącznie o własnej przyjemności, a potem zasypia albo wychodzi. To sprawia, że człowiek czuje się jeszcze gorzej niż wtedy, gdy dostaje za to banknoty

Co cię najbardziej uwiera w społecznym postrzeganiu pracy seksualnej?

Dużo teraz, razem z Renatą Orłowską, mówię na temat asystencji seksualnej [obie były prelegentkami podczas All Inclusive Film Festival, który Hello Zdrowie objęło matronatem – przyp.  red.]. Uważam, że to bardzo ważny temat, może nawet sposób na pokazanie ludziom pozytywnej strony pracy seksualnej. Asystencja może pomóc w poznaniu swojego ciała komuś, kto sam nie ma szans tego zrobić, bo ma na przykład niedowład rąk. Może uchronić go przez samotnością i brakiem bliskości, z czym osoby z niepełnosprawnościami (OzN) często się mierzą. Ludzie mają dziwne postrzeganie OzN, sama też tak kiedyś miałam, bo zwyczajowo patrzymy przez pryzmat litości. Nikt tego nie chce.

Ludzie mają mnóstwo ohydnych określeń na to, co robimy i kim jesteśmy, a ja chcę, żeby wiedzieli, że praca seksualna to mój wybór. Godzę się na seksualizację w zamian za korzyści finansowe. Na moich zasadach, bo to ja decyduję, jakie praktyki są dla mnie okej i jakie usługi chcę wykonywać. Ja decyduję, czy chcę uprawiać seks oralny, czy nie, bo nie muszę. Nie muszę się całować z klientem. Mogę być na tym spotkaniu jaka chcę. W ogłoszeniu mam wyszczególnione praktyki, które mogę wykonać, i te, na które się absolutnie nie godzę, a osoba, która do mnie przychodzi, ma obowiązek wcześniej się z tym zapoznać.

Jeśli dobrze rozumiem, nie ma dla ciebie znaczenia, czy klient, klientka jest osobą pełnosprawną czy OzN. Dlaczego chcesz zostać asystentką seksualną?

Nie do końca jest tak, że nie miało to dla mnie znaczenia. Zdarzało mi się odmawiać wykonania usługi komuś na wózku inwalidzkim, bo miejsce, w którym pracowałam, nie było przystosowane dla OzN, i ze względu na mój lęk, bo nie miałam wcześniej kontaktu z osobami z niepełnosprawnością.

Dlatego uważam, że asystencja seksualna jest bardzo ważna, bo to nie tylko ułatwi życie OzN, ale też eskortkom. Wiem, że chętniej przyjmowałabym klientów z niepełnosprawnościami, gdybym mogła wziąć udział w jakimś szkoleniu na ten temat. Miewałam takich klientów, ale oni nigdy nie informowali mnie o swojej niepełnosprawności. Pewnie nie chcieli zostać odrzuceni. Nie wykluczam, że gdybym o tym wiedziała, ze strachu mogłabym nie zdecydować się na spotkanie, ale gdy postawili mnie przed faktem dokonanym, nie tchórzyłam. Te osoby chcą być traktowane jak każdy inny klient, nie chcą być definiowane przez swoją niepełnosprawność.

Cztery razy dziennie wychodzę z psem, chodzę na siłownię. Moje życie jest całkiem w porządku w porównaniu z tym, co działo się wcześniej

Pracujesz już osiem lat. Widzisz, że coś się zmienia w sytuacji osób pracujących seksualnie?

Znaczącą zmianą było oświadczenie Polskiej Agencji Prasowej (PAP), że nie należy używać określenia prostytutka, tylko pracownica seksualna albo seksworkerka. Słyszę i widzę, że dziennikarki i dziennikarze stosują się do tego. Zmienia się też podejście ludzi do pracy seksualnej, zaczynają akceptować pewne jej formy. Bo zarówno w społeczeństwie, jak i w naszej społeczności seksworkerskiej, istnieje pewna hierarchizacja. Na przykład: „O, jestem dominą, nie uprawiam seksu z klientami, to w jakiś sposób jestem lepsza od tych, które mają bezpośredni kontakt z nimi”. Mam poczucie, że podobnie bywa odbierana asystencja seksualna, jako coś niby lepszego, a to wciąż jest seks z klientem.

Czego nie jesteś w stanie tolerować?

Zachowań, w których ktoś demonstruje, że płaci, to rządzi. Szybko sprowadzam takie osoby na ziemię, mówiąc: „Słuchaj, ty przyszedłeś do mnie, nie ja do ciebie, i ja tu ustalam zasady”.

Ale mężczyźni nie przychodzą wyłącznie po seks, oni potrzebują też pogadać. Często jesteśmy jedynymi osobami, z którymi rozmawiają o seksie. Czasem czuję się jak psychoseksuolożka, ale skoro płacą, mogę z nimi rozmawiać o tym, o czym potrzebują, żaden problem. Denerwuje mnie natomiast, gdy ludzie, którzy nie są moimi klientami, a dowiadują się, że jestem seksworkerką, zaczynają mi zadawać jakieś dziwne pytania, zakładając, że nasza rozmowa będzie się toczyła wokół seksu.

Zdarza się, że klienci płacą mi za to, żeby mnie umoralniać. Pamiętam mężczyznę, który przez godzinę opowiadał o tym, jaki to on jest super i jaką ma wspaniałą, uczciwą pracę. Tak bardzo chciał mi uświadomić, że jestem gorsza.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?