Milion złotych za życie Tomka. Warszawianin zmaga się z agresywnym czerniakiem z przerzutami
Zmiana wykryta na szyi 41-letniego Tomka miała zaledwie centymetr. To miała być błahostka, którą trzeba było usunąć i o niej zapomnieć. Jednak zamiast tego rozpoczęła się rozpaczliwa walka o jego życie. – Tylko zaawansowana immunoterapia w zagranicznej klinice może uratować Tomka – mówi Sylwia, jego żona. – Potrzebujemy miliona złotych, żeby żył.
„Mąż powiedział, że jestem jego największą motywacją”
Tomasz Grzegrzółka z Warszawy dwa lata temu dowiedział się, że z pozoru błahe znamię na jego szyi najprawdopodobniej jest czerniakiem. Szykował się wówczas do ślubu. Lekarze zalecili, żeby narośl wyciąć jak najszybciej. Zarówno on, jak i jego wówczas przyszła żona Sylwia byli przekonani, że to wystarczy, a stres spowodowany diagnozą będzie tylko przykrym wspomnieniem.
Parą są już od 12 lat, doczekali się dwóch córeczek: Ewy i Igi. Mieli rozpocząć nowy, szczęśliwy, wspólny rozdział.
Jednak szybko okazało się, że diagnoza dotycząca czerniaka była wstępem do najtrudniejszego okresu w ich życiu. Podczas jednych z badań kontrolnych lekarze wykryli w tkance podskórnej kolejne zmiany. Okazało się, że nowotwór zaatakował węzły chłonne oraz śliniankę. Druzgoczącą diagnozę Sylwia i Tomek poznali w ubiegłoroczny Dzień Dziecka.
Mimo tych prognoz, małżonkowie byli pełni optymizmu. Przecież Tomasz nigdy nie chorował, prowadził dobre, zdrowe i aktywne życie. Był silny. Wierzyli, że leczenie przyniesie skutek. Tomasz przeszedł immunoterapię dwoma lekami, miał operację wycięcia węzłów chłonnych i ślinianki, został poddany terapii m.in. inhibitorami BRAF oraz radykalnej czterotygodniowej radioterapii.
Jednak mimo podjętych działań, nie udało się pokonać nowotworu. Lekarze przekazali dramatyczne wieści: w Polsce skończyły się dostępne metody leczenia. Jeśli Tomasz nie otrzyma innowacyjnej immunoterapii, zostanie mu zaledwie kilka miesięcy życia. Jedyną nadzieją i szansą na to, żeby mógł żyć i obserwować, jak dorastają jego córeczki, jest spersonalizowana terapia TIL (tumour-infiltrating lymphocyte) w zagranicznej klinice. Niestety koszty leczenia są horrendalne. Bez ludzi dobrej woli nie uda się zebrać potrzebnej kwoty. Jednak Sylwia nie dopuszcza do siebie takiej myśli.
– Tomek na wieść o tym, że leczenie w Polsce się nie powiodło, początkowo się załamał. Ale niedawno powiedział, że jestem jego największą motywacją. Widzi, że wierzę, że się uda, że uruchamiam kontakty, założyłam zbiórkę. Mąż chce żyć – podkreśla Sylwia w rozmowie z nami.
Otuchy dodaje jej historia Kornela Kłody, 16-latka zmagającego się z czerniakiem IV stopnia z przerzutami do płuc. Udało się uzbierać 4 miliony złotych na jego leczenie w USA.
Tomek potrzebuje około miliona złotych. Ta kwota nie widnieje na razie w opisie zbiórki, bo trwa jeszcze szacowanie kosztów terapii.
– Ze względu na to, że sprawa jest pilna, a Tomek przedstawił niezbędne dokumenty, było możliwe założenie zbiórki. Kiedy zostaną dokładnie podliczone koszty terapii, pojawi się właściwa kwota – precyzuje Sylwia.
„Nie opanujemy sytuacji, jeśli nie zadbamy o siebie”
Tomek z wykształcenia jest prawnikiem, pracuje jako koordynator inwestycji elektroenergetycznych. Dziś jednak choroba rzutuje na życie całej rodziny. Ewa i Iga są uważnymi obserwatorkami, wiedzą, że ich tata jest bardzo chory. Co roku przechodzą też badania kontrolne skóry.
– Mąż teraz dużo więcej śpi niż kiedyś, dzieci to widzą. Starsza córka przykrywa go kocem i zamyka drzwi do sypialni, żeby się wyspał – opowiada Sylwia.
Żona Tomka korzysta z pomocy psychologa dziecięcego, żeby dziewczynki były zaopiekowane. Jak mówi, kiedy choruje jeden z członków rodziny, chorują wszyscy.
– Dbamy o nasz dobrostan. Nie opanujemy sytuacji, jeśli nie zadbamy o siebie – mówi. – Niedawno wyszliśmy, pierwszy raz od wielu miesięcy, na pizzę. Dziewczynki były przeszczęśliwe. Wcześniej, kiedy mąż przechodził radioterapię, było to niemożliwe. Miał oparzenia całej szyi, w okolicach twarzy, wokół ucha i rany popromienne. Nie mógł za bardzo przełykać, jeść, nie czuł smaków. Przyjmował antybiotyki.
Sylwia stwierdza, że to dzieci i bieżące sprawy z nimi związane są dla niej siłą i motywacją.
– Idziesz na spacer i szukasz wspólnie biedronek. Albo na rower. Jesteś tu i teraz – tłumaczy swój sposób radzenia sobie z tą okropnie trudną sytuacją.
Osoby, które śledzą historię Tomka w mediach społecznościowych, nie dowierzają, że czerniak może być tak groźny. Niestety, to śmiertelnie niebezpieczny nowotwór złośliwy. Historia 41-latka jest tego przykładem. Zmiany postępują bardzo szybko, czerniak jest agresywny i daje kolejne przerzuty.
Tomek jest w domu, wśród bliskich. Pomóc mu może każdy z nas, link do zbiórki znajduje się pod TYM ADRESEM.
Zobacz także
„Rak to nie wyrok. Kobieta może zajść w ciążę, mężczyzna może zostać ojcem” – mówi onkolożka dr Joanna Kufel-Grabowska
Alicja Czarnecka: „Zakończyłam leczenie onkologiczne z ogromnym apetytem na życie. Nie sądziłam, że depresja dopadnie mnie po czasie”
Rak. Jak zorganizować sobie życie po diagnozie? Rozmowa z psychoonkolog Mileną Dzienisiewicz
Polecamy
Polskie naukowczynie opracowują rewolucyjną metodę leczenia raka jajnika. „Bardzo obiecująca”
Używały talku, zachorowały na raka jajnika. „Po prostu ufałyśmy temu, co mówiły reklamy” – mówią i pozywają kosmetycznego giganta
Dave Coulier ma raka w trzecim stadium. Wspiera go kolega z „Pełnej chaty”
Rośnie liczba zachorowań na raka głowy i szyi. „Czynniki często idą w parze z niskim statusem materialnym”
się ten artykuł?