Przejdź do treści

„Nawet 40 proc. kobiet po 30. roku życia ma problemy z nadwagą, a na otyłość cierpi 30 proc. z nich” – mówi bariatra dr n. med. Patrycja Wachowska-Kelly

Otyłość kobieca
Patrycja Wachowska-Kelly. Zdj. archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Kobiety nawet jak osiągną redukcję masy ciała rzędu 20–30 kg, to często trudno ją im utrzymać. Bo mają obowiązki, bo dojadają po dzieciach, bo mają dodatkowe zajęcia, a siebie stawiają na końcu. Pracują, zajmują się domem, gotują, wychowują dzieci i nie mają dla siebie czasu. Wskutek tego efekt odchudzający często bywa zaprzepaszczony – mówi w rozmowie z Hello Zdrowie bariatra i specjalista chorób wewnętrznych dr n. med. Patrycja Wachowska-Kelly.

Ewa Podsiadły-Natorska: Zacznijmy od tego, czym różni się otyłość kobieca od otyłości męskiej.

 Dr n. med. Patrycja Wachowska-Kelly: Ogólnie uważa się, że są dwa rodzaje otyłości: otyłość „typu gruszki” i otyłość „typu jabłka”. Otyłość „typu gruszki” statystycznie częściej występuje u kobiet, natomiast otyłość „typu jabłka” częściej występuje u mężczyzn, co jednak nie znaczy, że kobiety mają wyłącznie otyłość „typu gruszki”. Ten typu otyłości charakteryzuje się tym, że talia jest szczupła, natomiast największa ilość tkani tłuszczowej odkłada się w okolicy bioder. Typ sylwetki można sprawdzić poprzez wskaźnik WHR, czyli waist-hip ratio. Jest to stosunek obwodu talii do obwodu bioder wyrażony w centymetrach.

Jakie są zakresy norm dla tego wskaźnika?

Według standardów Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) stosunek obwodu talii do obwodu bioder większy lub równy 0,85 u kobiet i 1,0 u mężczyzn oznacza tzw. otyłość brzuszną („typu jabłka”). Trzeba przy tym podkreślić, że otyłość „typu jabłka” jest groźniejsza dla zdrowia niż otyłość „typu gruszki”, bo stłuszczone są narządy wewnętrzne. Dlatego istotny jest zakres prawidłowej talii – norma dla kobiet wynosi do 80 cm; obwód talii pomiędzy 80 a 87,9 cm to nadwaga, natomiast od 88 cm zaczyna się otyłość brzuszna. Według badań populacyjnych otyłość „typu jabłka” wiąże się z występowaniem chorób współistniejących z otyłością – najczęściej jest to nadciśnienie tętnicze bądź cukrzyca lub zaburzenia glikemii, czyli nieprawidłowa glikemia na czczo lub nieprawidłowa tolerancja glukozy. Są to tzw. stany przedcukrzycowe.

Gdzie należy się mierzyć? Na wysokości pępka, wyżej, niżej?

Generalnie uważa się, że obwód talii powinno się mierzyć w tzw. środkowej części pomiędzy dolnym brzegiem żeber a kością biodrową – jest to pomiar powyżej pępka. Ale nie zawsze u osób otyłych żebra i kość biodrową da się wyczuć, więc wtedy założenie jest takie, że powinno być to najszersze miejsce powyżej pępka. Poza tym są pacjenci np. po usunięciu pępka. Jak więc powinni się mierzyć? Ja zawsze mówię o praktycznym podejściu: mierzymy największy wymiar w obwodzie.

Już po 30. roku życia nawet 40 proc. kobiet ma problemy z nadwagą, a na otyłość cierpi 30 proc. z nich, natomiast w okresie około- czy pomenopauzalnym ten procent jest wyższy, bo sięga aż 55–60 proc.

dr n. med. Patrycja Wachowska-Kelly

Wróćmy do otyłość „typu gruszki”. Z jakimi niebezpieczeństwami dla zdrowia się wiąże?

W tym przypadku nie ma badań, które wskazywałyby, że otyłość „typu gruszki” predysponuje do chorób metabolicznych, natomiast każdy rodzaj otyłości obciąża stawy (kolanowe, biodrowe, kręgosłup) czy wpływa na mobilność i wydolność fizyczną. Poza tym jeżeli otyłość „typu gruszki” wiąże się z dużą talią, czyli jeśli cała osoba jest duża, to już mamy prawdopodobieństwo wystąpienia chorób zespołu metabolicznego, czyli nadciśnienia, cukrzycy czy zaburzeń lipidowych.

Nauka nie robi podziałów ze względu na płeć, natomiast otyłość u obu płci predysponuje do chorób różnego typu. Jeśli chodzi o kobiety, to gdy mają one odpowiednią czynność hormonalną, to znaczy w okresie funkcji jajników, zazwyczaj otyłość u nich nie występuje – lub występuje rzadziej. Największa częstość występowania nadwagi i otyłości u kobiet jest w okresie przedmenopauzalnym i po menopauzie. Ma to związek z wygasaniem hormonów płciowych. W ramach badań naukowych sprawdziłam, dlaczego tak się dzieje. Czynników jest wiele. Z jednej strony spada poziom hormonów płciowych, ale z drugiej strony okazało się, że znaczenie mają również tzw. hormony szczęścia – serotonina i dopamina – które są neuroprzekaźnikami w ośrodkowym układzie nerwowym i obwodowym, czyli np. w brzuchu. Obniżenie poziomu tych hormonów także powoduje tendencję do nadmiernego tycia i może skutkować zespołem metabolicznym.

BMI to dobry wskaźnik do sprawdzenia, czy nasza waga jest w normie?

Kiedyś mówiło się, że najlepszy. Teraz jednak przyjmuje się, że BMI (body mass index), czyli wzrost podniesiony do kwadratu podzielony przez masę ciała nie jest najlepszy, szczególnie dla mężczyzn. U panów znacznie lepsze jest mierzenie obwodu talii. BMI nie uwzględnia bowiem ani aktywności fizycznej, ani rodzaju wykonywanej pracy. Fakt, że przez wiele lat współczynnik BMI przydawał się w badaniach, jego użyteczność była dobra, jednak w końcu zauważono, że u mężczyzn jest inny rozkład tkanki tłuszczowej. Mężczyźni w porównaniu do kobiet mają więcej tkanki mięśniowej, która jest cięższa niż tkanka tłuszczowa. Dlatego np. zawodnicy sumo mają spektakularne BMI, a są to osoby bardzo zdrowe.

Tekst o problemach z nadwagą i otyłością u kobiet. Na zdjęciu: Kobieta w białym płaszczu z fonendoskopem na szyi - HelloZdrowie

Dr Patrycja Wachowska-Kelly. Zdj. archiwum prywatne

Jaka zatem według pani jest najlepsza metoda diagnostyczna w przypadku nadwagi i otyłości?

Kobieta może sprawdzić sobie BMI, natomiast najskuteczniejsze są nowoczesne badania diagnostyczne, np. pomiar składu ciała (bioimpedancja elektryczna) poprzez urządzenie TANITA. Jest to waga, na którą wchodzi się gołymi stopami, po czym bierze w ręce elektrody i maszyna dokonuje pomiaru, ile jest w organizmie tkanki mięśniowej, tłuszczowej, kostnej. Wylicza też wiek metaboliczny i BMI. Maszyna jest dobra, choć ma swoje ograniczenia – nie wskaże precyzyjnie, czy tkanka tłuszczowa na pewno znajduje się w danym miejscu, bo to nie jest zdjęcie rentgenowskie, tomografia czy rezonans. Na pewno jednak bioimpedancja w diagnostyce nadwagi czy otyłości jest dużo lepsza niż BMI czy centymetr.

Ja w ogóle nie lubię słowa „dieta”, uważam, że w Polsce jest źle stosowane. Gdy mówimy „dieta”, myślimy: rygor, krótki okres czasu i ograniczenie. Tymczasem chodzi o dietę zdrową, dobrze zbilansowaną na całe życie!

dr n. med. Patrycja Wachowska-Kelly

Uważam natomiast, że przyszłością w precyzyjnej diagnostyce otyłości jest rezonans magnetyczny wykorzystujący promieniowanie elektromagnetyczne. Pacjentowi można zrobić rezonans całego ciała z określeniem składu oraz rozmieszczenia tkanki tłuszczowej, mięśniowej i kostnej. Polecanym badaniem jest AMRA, które pozwala na precyzyjny pomiar ilości oraz lokalizacji tkanki tłuszczowej z wykorzystaniem właśnie rezonansu magnetycznego. Nie jest ono tanie, choć na pewno mniej inwazyjne niż np. tomografia komputerowa, która wykorzystuje fale rentgenowskie. Tymczasem każde promieniowanie – jeśli będzie nadużywane – może prowadzić do tzw. choroby popromiennej. Przykładowo: tomografia komputerowa jamy brzusznej to 300 zdjęć rentgenowskich, a klatki piersiowej – 200–300 zdjęć i to bez kontrastu. Jeśli z kontrastem, to podwajamy tę liczbę. Oczywiście po to jest diagnostyka i bywają pilne wskazania do przeprowadzenia tomografii komputerowej, jednak moim zdaniem w diagnostyce nadwagi czy otyłości dużo bezpieczniejszy jest rezonans magnetyczny.

Problem nadwagi i otyłości wśród kobiet jest duży?

Tak, potwierdzają to statystyki. Już po 30. roku życia nawet 40 proc. kobiet ma problemy z nadwagą, a na otyłość cierpi 30 proc. z nich, natomiast w okresie około- czy pomenopauzalnym ten procent jest wyższy, bo sięga aż 55–60 proc.

Dlaczego tyjemy?

Na otyłość ma wpływ wiele czynników. Przede wszystkim dostępność wysokoprzetworzonej żywności i przekąsek. Ale także brak aktywności fizycznej. Gdy siedzimy w pracy po 8–10 godzin, to potem nie chce się nam przejść nawet do samochodu, a co dopiero pomyśleć, żeby zrobić sobie spacer do domu czy iść pieszo na zakupy. Nie wspominając o braku aktywności fizycznej, czyli o co najmniej 30 minutach ruchu co drugi dzień np. w formie zajęć cardio. Pytanie, kto z nas w tym zabieganym życiu ma na to czas? Żyjemy w biegu, więc jemy byle co i byle gdzie. Kolejnym czynnikiem odpowiadającym za nadwagę oraz otyłość jest stres i jego zajadanie. To jeden z najpoważniejszych czynników sprzyjających tyciu.

 Kobietom łatwiej schudnąć?

Nie, łatwiej chudną mężczyźni. Są zadaniowi i jeśli mają dobrą motywację – a najczęściej mają, gdy zgłaszają się do gabinetu, bo mężczyźni nie lubią chodzić do lekarzy – mogą skutecznie schudnąć. Gdy tylko uzyskają redukcję masy ciała, od razu mają lepsze nastawienie do życia. Natomiast kobiety często przychodzą po poradę albo zmagają się z efektem jo-jo, są jednak niezmotywowane lub ich motywacja dość szybko znika. I nawet jak osiągną redukcję masy ciała rzędu 20–30 kg, to często trudno ją im utrzymać. Bo mają obowiązki, bo dojadają po dzieciach, bo mają dodatkowe zajęcia, a siebie stawiają na końcu. Pracują, zajmują się domem, gotują, wychowują dzieci i nie mają dla siebie czasu – albo mają go mniej niż mężczyźni. Wskutek tego efekt odchudzający często bywa zaprzepaszczony.

A z punktu widzenia biologii komu łatwiej schudnąć: kobiecie czy mężczyźnie?

Metabolizm jest ten sam niezależnie od płci. Jednak według moich obserwacji wszystkie osoby, które były na dietach niskokalorycznych, mają zwolniony metabolizm. Jeżeli zredukujemy podaż kilokalorii do 800–1000 dziennie, a kobiety lubią być na dietach niskokalorycznych, to nie dostarczymy organizmowi podstawowej potrzeby kalorycznej i metabolizm zwolni – wykorzysta kalorie na pracę serca, mózgu, płuc, a wszystko inne zostanie wyłączone. Wtedy każda dodatkowa kaloria po okresie głodzenia się zostaje zmagazynowana. Dlatego diety niskokaloryczne w dłuższej perspektywie nie tylko nie poprawiają metabolizmu, ale wręcz go spowalniają.

Co pani sądzi o modnej w ostatnim czasie diecie pudełkowej?

Trudno porównać jedną do drugiej, bo firmy oferujące dietę pudełkową różnie się specjalizują, choć gdy mówimy o szybkim życiu, to fajnie, jeżeli dostaniemy dobrze zbilansowaną, kolorową dietę, która jest dla nas przygotowywana w odpowiednich proporcjach. Ale pamiętajmy, że dieta pudełkowa to nie dieta cud. Teraz modne są diety bez białka krowiego i bez glutenu. Tymczasem jeśli nie mamy potwierdzonych chorób, czyli nietolerancji białka krowiego bądź celiakii, to nie ma wskazań do stosowania diety bezmlecznej czy bezglutenowej.

Z reguły każda otyła osoba – powiedzmy, że jakieś 95 proc. – jest bardzo, ale to bardzo zadowolona z nowej siebie, z nowej ja, a przede wszystkim z tego, że w końcu może iść do „normalnego” sklepu i kupić sobie ciuchy

dr n. med. Patrycja Wachowska-Kelly

Wiele kobiet przechodzi na dietę bezglutenową, bo myśli, że dzięki niej schudnie.

Tak będzie, bo każde ograniczenie pewnej grupy produktów spożywczych przełoży się na to, że schudniemy. To jest normalne. Pytanie tylko, jak długo taką dietę stosujemy, czy nowe nawyki jesteśmy w stanie przenieść na nasze życie codzienne, czy zdajemy sobie sprawę, że podjęcie próby redukcji masy ciała wiąże się ze zmianą nawyków na całe życie i czy te nowe nawyki są dla nas akceptowalne. Bo jeśli ktoś będzie się głodził przez dwa miesiące, a potem wróci do tego, co robił wcześniej, to nie jest to żadna dieta ani zmiana nawyków.

Ja w ogóle nie lubię słowa „dieta”, uważam, że w Polsce jest źle stosowane. Gdy mówimy „dieta”, myślimy: rygor, krótki okres czasu i ograniczenie. Tymczasem chodzi o dietę zdrową, dobrze zbilansowaną na całe życie! Ja bardzo lubię piękne polskie słowo „jadłospis”. Zatem nie stosujmy diety, tylko wybierajmy właściwe produkty do naszego jadłospisu, żywmy się odpowiednio i zdrowo.

Co z kaloriami? Powinniśmy trzymać się ich niewolniczo?

Kalorie są bardzo ważne, zwłaszcza jeśli u pacjenta występują konkretne choroby, np. cukrzyca. Musimy go wtedy nauczyć liczenia kalorii, żeby wiedział, ile potrzebuje insuliny. Taki pacjent musi się nauczyć wybierać produkty niskokaloryczne i z niskim indeksem glikemicznym. U zdrowych osób nie możemy dać się zwariować. Pacjent musi sobie natomiast uświadomić, że jogurt ma 120–170 kilokalorii, czyli tyle samo co batonik – i to jest jego decyzja, czy zje jogurt, czy batonik.

Pomówmy teraz o chirurgicznym leczeniu otyłości. Kiedy kieruje pani kobiety na operację bariatryczną?

Mamy konkretne wytyczne. Wszyscy pacjenci, którzy osiągnęli BMI powyżej 40, nawet bez współistnienia chorób zespołu metabolicznego (nadciśnienia, cukrzycy, hipercholesterolemii, dużego obwodu brzucha czy tzw. stanu przedcukrzycowego), już mają wskazania do operacyjnego leczenia otyłości, czyli bariatrii. Osoby, które mają otyłość drugiego stopnia, czyli BMI powyżej 35 i jeden–dwa czynniki współwystępujące, także kwalifikują się do zabiegu.

Teraz według wytycznych europejskich osoby już z otyłością pierwszego stopnia, czyli BMI powyżej 30 i trzema czynnikami, czyli trzema chorobami współistniejącymi – a zaliczamy do nich również chorobę zwyrodnieniową stawów, kręgosłupa bądź bioder – kierowane są na zabieg bariatryczny.

Fit Matka Wariatka / Facebook

Te osoby nie mogą liczyć, że schudną poprzez dietę i aktywność fizyczną?

 Jedno muszę podkreślić: zabieg bariatryczny jest wykonywany na osobie, która ma świadomość, że dieta i aktywność fizyczna to są dwa główne cele, natomiast operacja bariatryczna jest jedynie pomocą we wprowadzeniu i utrzymaniu nowych, zdrowych nawyków.

 Z jakich metod bariatrycznych się teraz korzysta?

Istnieją metody mało inwazyjne (np. balon Orbera wprowadzany do żołądka) oraz  inwazyjne (są to zabiegi operacyjne, które polegają na zmniejszeniu objętości żołądka – rękawowa resekcja żołądka, czyli sleeve gastrectomia czy ominięcie żołądkowe, czyli gastric by-pass). Metody różnią się m.in. techniką i zachowaniem po zabiegu. Ważne jest ponadto, czy kobieta chce jeszcze rodzić dzieci, czy ma choroby współistniejące itp. Mało mówi się natomiast o tym, że pewne zabiegi operacyjne są już zalecane w świeżo rozpoznanej cukrzycy celem remisji choroby.

Spotkałam się z przypadkiem, gdy kobieta po schudnięciu kilkudziesięciu kilogramów nie potrafiła zaakceptować nowej siebie. Zetknęła się pani z taką sytuacją?

Jest to bardzo rzadki objaw. Z reguły każda otyła osoba – powiedzmy, że jakieś 95 proc. – jest bardzo, ale to bardzo zadowolona z nowej siebie, z nowej ja, a przede wszystkim z tego, że w końcu może iść do „normalnego” sklepu i kupić sobie ciuchy. Zatem szczególnie u kobiet jest to drastyczna zmiana na korzyść. Zdarzają się natomiast przypadki – rzadko, ale jednak – gdy pacjentka po operacji bariatrycznej wpada w anoreksję. Po prostu niektóre kobiety po zabiegu przestają jeść, bo boją się, że znowu przytyją. To są jednak pojedyncze przypadki. U mężczyzn się z tym nie spotkałam.

Dr n. med. Patrycja Wachowska-Kelly – absolwentka wydziału wojskowo-lekarskiego Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Doświadczenie w leczeniu otyłości i specjalizację z chorób wewnętrznych uzyskała, pracując w Klinice Gastroenterologii Uniwersytetu Medycznego oraz Zakładzie Żywienia Klinicznego w Łodzi. Jest współautorem książek: „Dieta i żywienie kliniczne” i „Dietetyka kliniczna” oraz wielu publikacji w czasopismach medycznych o tematyce hiperalimentacji, nadwagi i otyłości. Posiada certyfikat Polskiego Towarzystwa Badań nad Otyłością (PTBO). Obecnie związana z Kliniką Medycyny Wellness Szpitala Medicover.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.
Podoba Ci
się ten artykuł?