„Niefajne jest zasłaniać się PMS-em, żeby wyjaśnić każdą swoją złość”. Wróżka Cipuszka o tym, jak sobie radzić, gdy „hormon idzie”
– Nawet 80 proc. kobiet ma PMS, ale o różnym nasileniu, różnych objawach. Jedna może być smutna, drugą może bardzo boleć dół brzucha, a trzecia czuje się beznadziejnie i psychicznie, i fizycznie. Trzeba to rozumieć – mówią ginekolożka prowadząca bloga pod pseudonimem Wróżka Cipuszka i współpracująca z nią psycholożka Agnes.
Agnieszka Łopatowska: Zbliża się miesiączka. Jak nasz organizm się do niej przygotowuje?
Wróżka Cipuszka: Należałoby zacząć od określenia, jak w drugiej fazie cyklu wyglądają hormony. Estrogen ustala się na niskim poziomie, a zaraz przed okresem jego poziom obniża się jeszcze bardziej. Początkowo progesteron znajduje się w swoim największym piku, a chwilę przed miesiączką jego stężenie spada. Cała nasza rozmowa będzie związana z tymi dwoma hormonami, bo wszystkie objawy PMS (premenstrual syndrome, czyli zespołu napięcia przedmiesiączkowego – red.) i tego, jak wpływają na inne przekaźniki w naszym organizmie. To szereg różnych zmian, które wpływają na przykład na metabolizm serotoniny, czyli hormonu szczęścia, i na kwas gamma aminomasłowy, który zapewnia nam spokój.
Agnes: Warto jednocześnie spojrzeć holistycznie na to, co się z nami dzieje w tym czasie. Oprócz wspomnianego działania hormonów, musimy wziąć pod uwagę wiele innych czynników, które mają wpływ na to, jak czujemy się w trakcie PMS – na to jak się odżywiamy i suplementujemy, jak wygląda nasza aktywność fizyczna, czy dbamy o odpowiednią ilość snu.
Za co odpowiedzialne są estrogen i progesteron?
W.C.: Estrogen to hormon, który w fazie owulacji robi z nas te „superkobiety”, zdobywające świat i dobrze się czujące. Spadek jego poziomu pociąga za sobą szereg konsekwencji, od słabego samopoczucia, braku chęci do działania, po zły stan skóry. Spadający progesteron sprawia, że zaczynamy magazynować wodę, więc masa ciała się zmienia, czujemy się opuchnięte, mamy bolesne piersi, nabrzmiałe podbrzusze. Zaczynają się „płaczki”, następuje większa nerwowość.
A.: Objawy psychiczne, które towarzyszą nam w tym czasie, to zwiększona wrażliwość, płaczliwość, nerwowość, ale bywa też tak, że potrafimy zamknąć się w sobie, nie chcemy mieć kontaktów towarzyskich, czujemy się gorzej w różnych sferach – i zawodowej, i społecznej. W trakcie PMS możemy czuć się mniej atrakcyjne i ociężałe, na twarzy mogą pojawiać się wypryski, a włosy mogą być bardziej matowe i trudne do ujarzmienia. Samo zdanie sobie sprawy z tego, że PMS jest i wpływa na nasze życie pozwoli nam rozpocząć działania, które pomogą nam złagodzić jego nieprzyjemne objawy.
Doradzacie, żeby stworzyć dzienniczek, dzięki któremu kobiety mogą wyłapać objawy, które mogą świadczyć o ciężkiej formie PMS. Kto i kiedy powinien go założyć?
W.C.: PMS jest dość powszechny, w zależności od badań przechodzi przez niego od 50 do 80 proc. kobiet. Naukowcy mają tendencję do zamykania wszystkiego w określonych ramach. Mówią, że objawy PMS występują od trzech do siedmiu dni przed miesiączką, ustępują w jej trakcie, ale – jak to w codziennym życiu – nie ma sztywnych reguł. Trzeba określić, czy cierpimy przed okresem na niewielką chwiejność emocjonalną połączoną z delikatnym bólem brzucha, które akceptujemy, czy przez te kilka dni w miesiącu najchętniej byłybyśmy wyłączone z jakiejkolwiek formy życia społecznego. Jeśli nie jesteśmy przekonane co do stopnia intensywności naszego PMS-u, powinnyśmy wypełniać ten dzienniczek przez co najmniej dwa cykle. Jeśli według dzienniczka nasze objawy są zbyt intensywne, powinnyśmy skonsultować się z lekarzem.
A: Warto też rozważyć psychoterapię, jeżeli objawy psychiczne towarzyszące PMS utrudniają nam normalne funkcjonowanie, mają negatywny wpływ na naszą pracę czy relacje z innymi ludźmi, a także, a może przede wszystkim wtedy, gdy popadamy w przygnębienie, nic nam się nie chce i mamy poczucie bezsensu życia.
Czyli do jakiego lekarza wybrać się najpierw: ginekologa, endokrynologa, czy do psychologa?
W.C.: Trzeba szczerze porozmawiać ze swoim ginekologiem. Ale zanim wspólnie podejmiecie decyzję o wdrożeniu leczenia hormonalnego, można spróbować zadziałać samodzielnie. Czasem wiele może dać wprowadzenie modyfikacji stylu życia, zadbanie o siebie, wyrozumiałość dla siebie samej. Już zwykła aktywność fizyczna podnosi poziom serotoniny. Ważne jest wysypianie się. Ograniczenie soli i kofeiny – co prawda tutaj badania naukowe potrafią być sprzeczne, ale nigdy to nam nie zaszkodzi. O alkoholu i papierosach nie wspomnę, bo skoro nasz organizm się źle czuje, to mu jeszcze nie dokładajmy. Alkohol dodatkowo ma działanie depresjogenne. Wspominając o relacji z partnerem trzeba jasno powiedzieć, że może nam spaść libido i to jest naturalne. Nie musimy mieć zawsze ochoty na seks. Powinnyśmy to zaakceptować i nasz partner również. Jest szeroki wachlarz środków, którego możemy użyć przed tabletką antykoncepcyjną. Pomoże nam suplementacja witamin B6 i D oraz zioła: olej z wiesiołka, melisa czy niepokalanek.
A: Do psychologa możemy wybrać się zawsze, gdy czujemy, że nie radzimy sobie z danym problemem i potrzebujemy wsparcia.
”W radzeniu sobie z PMS-em i PMDD, czyli przedmiesiączkowymi zaburzeniami dysforycznymi, dużo daje nam zdanie sobie sprawy, że mamy jego objawy, które charakteryzują się cyklicznością. (...) Jeśli nie jesteśmy przekonane co do stopnia intensywności naszego PMS-u, powinnyśmy wypełniać dzienniczek, przez co najmniej dwa cykle. Jeśli według dzienniczka nasze objawy są zbyt intensywne, powinnyśmy skonsultować się z lekarzem”
Co myślicie o farmakologicznym uzupełnianiu poziomu serotoniny?
W.C.: Przyjmowanie leków SSRI (selektywne inhibitory zwrotnego wychwytu serotoniny – red.), zwiększających stężenie serotoniny, zaleca się dopiero, kiedy zawiodły poprzednie metody, czyli modyfikacja stylu życia i antykoncepcja hormonalna.
A: Czasami najłatwiejszym sposobem na rozwiązanie problemu wydaje nam się przyjęcie leku, bo zadziała względnie szybko. Ale trzeba pamiętać, że kiedyś przyjdzie moment odstawienia leku. Poza tym samo przyjmowanie SSRI nie sprawi, że nasze problemy się rozwiążą. Jeżeli w trakcie PMS czujemy się bardzo źle psychicznie, warto postawić na systematyczną pracę terapeutyczną z psychologiem. Pomoże nam to nie tylko czuć się lepiej podczas PMS, ale poprawi ogólny komfort życia. Leki możemy zażyć dopiero zgodnie z zaleceniami lekarza psychiatrii. Mimo że dawki tych leków są mniejsze niż w leczeniu depresji, i tak lepiej najpierw zadziałać mniej inwazyjnie – o ile oczywiście czujemy, że mamy na to siłę.
W.C.: Zawsze powtarzam, że jeszcze będzie czas wypisać receptę. Nie chodzi oczywiście o to, żeby zbyt długo testować wytrzymałość organizmu, ale często wydaje nam się, że już potrzebujemy leków, a po konsultacji ze specjalistą okazuje się, że wystarczy psychoterapia.
Czy objawy PMS można pomylić z depresją?
W.C.: Tutaj należałoby zaznaczyć obecność PMDD. To wszystkie objawy PMS-u, tylko znacznie bardziej nasilone. Mniej kobiet na nie cierpi, literatura podaje nam liczby od trzech do pięciu procent. I właśnie jednym z kryteriów ich diagnozowania jest wykluczenie depresji.
”PMS jest dość powszechny, w zależności od badań przechodzi przez niego od 50 do 80 proc. kobiet. Naukowcy mają tendencję do zamykania wszystkiego w określonych ramach. Mówią, że objawy PMS występują od trzech do siedmiu dni przed miesiączką, ustępują w jej trakcie, ale – jak to w codziennym życiu – nie ma sztywnych reguł”
Wspomniałyście o tym, że związek może ucierpieć ze względu na spadek libido u kobiety, ale zupełnie inną kwestią są ataki agresji lub płaczu. Są jakieś sposoby, które pozwolą nam powstrzymać nadchodzącą falę łez albo złości?
A: Byłoby super, gdyby był taki doraźny sposób, ale niestety najczęściej to tak nie działa. Nie czarujmy się, że wypicie ziołowej herbatki powstrzyma nas przed atakiem złości czy zniweluje napięcie. Oczywiście naturalne sposoby jak najbardziej mają sens, z tym że należy zacząć działać odpowiednio wcześnie i przede wszystkim regularnie. Jeśli ustalimy pewną dyscyplinę i będziemy stosować sposoby, które wpływają na poziom naszego niepokoju, na przykład medytację, zioła, odpowiednią suplementację, czy olej CBD, o którym często ostatnio rozmawiamy, jest spora szansa, że będziemy mniej nerwowe. Doraźnie, w chwili napięcia, czy nerwowości możemy spróbować skupić się na naszym oddechu. Głębokie wdechy i powolne wydechy, a także całkowita koncentracja na ich liczeniu do czterech mogą pomóc w uspokojeniu się.
W.C.: Nawet już nie jako ginekolog, ale z własnego doświadczenia dodam, że mam nasilony PMS i bardzo dużo dała mi szczera rozmowa z partnerem. Wytłumaczenie mu, na czym to polega, sprawiło, że teraz patrzy na mnie, mówi: „yhm, hormon idzie” i ma większą tolerancję dla mnie. Często zamienia daną sytuację w żart, dzięki czemu oboje się śmiejemy, choć przed sekundą miałam wybuch strasznej złości. Regularność, i w suplementacji, i w pracy nad sobą są ważne, ale też szczera rozmowa z najbliższymi, którzy najczęściej od nas wtedy obrywają.
A: „Mam PMS, jestem przed miesiączką, czuję, że to na mnie wpływa” – powiedzmy to nie tylko bliskim, ale też sobie i bądźmy dla siebie łaskawe.
W.C.: Mam o tyle ułatwione życie, że partnera już uświadomiłam, natomiast w pracy moi koledzy ginekolodzy patrzą na nas i wzdychają: „aha, cykle się zsynchronizowały”. W innych okolicznościach byśmy sobie skoczyli do gardeł, ale wykazują zrozumienie i sprawa zostaje załagodzona.
A jeśli zsynchronizowały nam się cykle, a jest nas kilka na małej przestrzeni, na przykład w biurze?
W.C.: Rozładować śmiechem, najlepiej też z dodatkiem męskiej energii. Obracanie w żart w wielu przypadkach pomaga nam przeżyć ten PMS. Cudownie jest podzielić się czekoladą z innymi, niż mieć wyrzuty sumienia, że się ją zjadło i tysiące nieprzyjemnych myśli na ten temat.
A: Pracujemy we dwie i jest jeszcze z nami mąż Wróżki. Zdarzyło się, że zsynchronizowały nam się cykle, ale starałyśmy się być wobec siebie wyrozumiałe, a Mateusz rozładowywał sytuację żartami i panował nad emocjami, które wytwarzały się między nami.
W.C.: Połowa sukcesu to uświadomienie sobie, że jako kobiety jesteśmy zależne od naszego cyklu, hormonów. Akceptacja tego faktu i podejście do niego z dystansem jest dobrym krokiem do poradzenia sobie ze skutkami PMS-u. Nie mówię oczywiście o bardzo nasilonych objawach, bo jeśli ktoś zwija się z bólu, to nie będziemy z niego żartować. Ale żart z wyczuciem sytuacji bardzo potrafi pomóc.
A: I ważne, żebyśmy były dla siebie nawzajem wsparciem. Wiadomo, że żarty czy męska energia mogą poprawić nam humor, ale powinnyśmy też mieć poczucie, że rozumiemy się i tolerujemy to, że być kobietą to przeżywać wiele różnych emocji, nie zawsze łatwych.
To akurat powinno działać przez cały miesiąc.
W.C.: Ale w drugiej fazie cyklu szczególnie! (śmiech)
Jak rozmawiać o PMS-ie z mężczyznami, którzy nie mają zaawansowanej wiedzy na temat chemii, medycyny i psychologii?
W.C.: Mój mąż jest doskonałym przykładem, bo kompletnie nie jest związany z medycyną. Jak z nimi rozmawiać? Po prostu. Wyjaśnić, że jest gorsza faza cyklu, hormony działają i dawać znać, że „hormon idzie”. Ważne jest, jak oni nas obserwują, jak do nas podchodzą i jak dużą mają dla nas wyrozumiałość. My musimy być przede wszystkim wyrozumiałe dla siebie, ale do tego też potrzebujemy empatii z ich strony.
A: Zrozumieć to wszystko mogą tylko dzięki nam – edukacji, podsyłaniu informacji, artykułów na ten temat. To my – kobiety możemy sprawić, że mężczyźni ujrzą PMS nie jako twór wymyślony jako wytłumaczenie dla naszej złości, tylko realne zjawisko, które powoduje huśtawkę emocjonalną.
W.C.: Cieszę się, że i PMS, i okres przestają być tematami tabu. Kiedy lata temu moja mama wysłała ojca po podpaski, była to dla niego jedna z najbardziej żenujących historii w życiu. A kiedy mój mąż wraca z zakupów, zdarza się, że znajduję w torbie tampony. Kiedy pytam, po co mi one, odpowiada: „bo nigdy nie masz”. To pokazuje zmianę pokoleniową, która pozwala nam na swobodną rozmowę z facetami o PMS-ie, miesiączce i tym, że dla nich to jest całkowicie normalne. Wcześniejsze pokolenia nie rozmawiały na te tematy swobodnie.
A w jaki sposób o tym nie rozmawiać? Jeśli zaczniemy zdanie od: „nigdy tego nie zrozumiesz, bo nie jesteś kobietą”, raczej nie dojdziemy do porozumienia.
W.C.: Przede wszystkim musimy się dostosować do osoby, z którą na ten temat rozmawiamy.
A: Empatia jest bardzo ważna. Warto komunikować swoje odczucia w spokoju. Niefajne jest zasłaniać się PMS-em, żeby wyjaśnić każdą swoją złość. A jeżeli już zdarzy nam się wybuchnąć, to dobrze jest przeprosić i powiedzieć, skąd wzięło się nasze zachowanie.
W.C.: Słabe jest też podejście kobiety do kobiety w stylu: „daj spokój, też mam PMS i jakoś żyję”. Jasne, nawet 80 proc. kobiet ma PMS, ale o różnym nasileniu, różnych objawach. Jedna może być smutna, drugą może bardzo boleć dół brzucha, a trzecia czuje się beznadziejnie i psychicznie, i fizycznie. Trzeba to rozumieć. Nie każda z nas tak samo przechodzi miesiączkę, podobnie jak nie każda tak samo przechodzi PMS.
”Estrogen to hormon, który w fazie owulacji robi z nas te „superkobiety”, zdobywające świat i dobrze się czujące. Spadek jego poziomu pociąga za sobą szereg konsekwencji, od słabego samopoczucia, braku chęci do działania, po zły stan skóry. Spadający progesteron sprawia, że zaczynamy magazynować wodę, więc masa ciała się zmienia, czujemy się opuchnięte, mamy bolesne piersi, nabrzmiałe podbrzusze. Zaczynają się „płaczki”, następuje większa nerwowość”
Co z użalaniem się nad sobą, robieniem z siebie ofiary?
W.C.: Ciężkie jest rozgraniczenie, kiedy faktycznie źle się czujemy, a kiedy nasze odczucia potęguje PMS. Granica jest bardzo cienka, ale przede wszystkim zawsze powinniśmy zawsze wykazywać się wyrozumiałością. Kiedy mamy problem z określeniem swojego samopoczucia pomocna może być psychoterapia.
A: Wysłuchiwanie surowych ocen od innych na pewno nie pomaga. Empatia, wyrozumiałość i chęć pomocy są tu kluczowe. Jeśli nie umiesz pomóc, nie mów nic – lepiej zadziałać w ten sposób, niż oceniać lub sprowadzać problem do błahego czy nieistniejącego.
Symptomy PMS-u mogą się zmienić z wiekiem?
W.C.: I z wiekiem, i pod wpływem zmian w życiu. Istnieje przeświadczenie, że jeśli ktoś miał straszne PMS-y, po porodzie się z nich wyzwoli. Czasami tak jest, czasem nic się nie zmienia, a czasem potrafi być dużo gorzej. Nie ma zasady, bo nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak zareaguje organizm. Na PMS składa się wiele objawów dotyczących naszego ciała: dolegliwości bólowe, wrażliwość piersi, tkliwe podbrzusze, ale musimy pamiętać, że początkowo trzeba wykluczyć wszelkie patologie medyczne. Mogę pacjentce zalecić, żeby piła zioła i była dla siebie dobra, ale dopiero, kiedy wiem, że dzięki badaniu ginekologicznemu i USG wykluczyliśmy występowanie torbieli, polipów, zrostów czy endometriozy.
Podobnie jest, kiedy kobietę boli brzuch. Muszę być pewna, że to z powodu prostacyklin związanych z PMS, a nie wielkiego mięśniaka rosnącego w jej macicy. Raz na rok trzeba zrobić USG ginekologiczne, cytologię i ewentualnie badanie USG piersi czy badania laboratoryjne – zgodnie ze wskazaniami. Żyjemy w XXI wieku, korzystamy z usług fryzjerów i kosmetyczek, więc dbając o siebie, tak samo co najmniej raz na rok musimy gruntownie się przebadać. Dla kobiety przeżywającej ciężko PMS ważna jest świadomość, że jest zdrowa. Dlatego tak duże znaczenie mają te badania.
”Empatia jest bardzo ważna. Warto komunikować swoje odczucia w spokoju. Niefajne jest zasłaniać się PMS-em, żeby wyjaśnić każdą swoją złość. A jeżeli już zdarzy nam się wybuchnąć, to dobrze jest przeprosić i powiedzieć skąd wzięło się nasze zachowanie”
Olejek CBD, o którym wspomniałyście, jest bardzo kontrowersyjnym specyfikiem na polskim rynku ze względu na uzyskiwanie go z konopii. Na ile ma szansę stać się uznanym środkiem w łagodzeniu dolegliwości bólowych?
W.C.: Kontrowersje wokół tego środka wynikają tylko i wyłącznie ze społecznego odbioru, kreowanego przez lata. Pokładamy w olejku CBD naprawdę duże nadzieje jako ginekolodzy, bo jest to naturalny środek, który świetnie działa na dolegliwości towarzyszące PMS – uspokajająco na sferę psyche, ale też łagodzi ból. Moja przygoda z CBD zaczęła się w poradni leczenia endometriozy w Niemczech, gdzie byłam na stażu. Od tamtej pory zalecam go pacjentkom z dolegliwościami czy to PMS-owymi czy związanymi z endometriozą, jeśli nie są zainteresowane leczeniem hormonalnym. Kiedy zaczynam zgłębiać jakiś temat, zawsze przeglądam wszelkie dostępne badania.
Badania substancji przeprowadza się najpierw na komórkach, później na zwierzętach, a następnie na ludziach i tu wszystko zależy od ich ilości. Badania CBD są albo teoretyczne, udowadniające, że działa na odpowiedni receptor daną substancją albo przeprowadzone na małej ilości osób. Brakuje mi więc w tej dziedzinie kohortowych badań na dużej populacji, ale wiem, że nauka zawsze potrzebuje czasu. Dostępne obecnie wyniki są bardzo obiecujące, szczególnie dla pacjentek cierpiących na bóle menstruacyjne czy na endometriozę, które po diagnostyce lekarskiej nie chcą przyjmować hormonów. Takich dziewczyn jest naprawdę dużo. W wielu przypadkach wystarczy regularnie przyjmować CBD, które złagodzi dolegliwości bólowe poprzez zmniejszenie stężenia prostaglandyn prozapalnych czy działając miorelaksacyjnie na spięte mięśnie i powięzie miednicy.
Nie stosowałam CBD pod kątem łagodzenia bólu, bo poszłam na łatwiznę i wybrałam antykoncepcję, ale testowałam go jako środek na stres. Uczyłam się do egzaminu, więc nie mogłam sobie pozwolić na otępienie, ale jednocześnie zachowałam spokój. Zniwelowały się objawy stresu takie jak ból brzucha, drżenie rąk. Nie czułam się jak pod wpływem jakichś substancji. Z CBD związany jest duży opór społeczny, bo wielu ludzi uważa, że wszystko, co pochodzi z konopi jest narkotykiem.
A: Tak, należy podkreślić, że CBD nie ma działania psychoaktywnego i jest substancją w pełni naturalna i legalną.
Czy są środki antykoncepcji hormonalnej, które szczególnie zaleca się przy nasilonych objawach PMS-u?
W.C.: Producenci lobbują takie podejście, natomiast z mojego doświadczenia wynika, że możemy się tym trochę sugerować, ale każdy organizm „lubi” inne substancje. Preferuję leki niskodawkowe, bo jestem za tym, żeby nie zaczynać od razu od dużych dawek. Jeśli małe będą nieskuteczne, zawsze będzie czas, żeby wejść na te wyższe. Antykoncepcja zawsze powinna być dobrana do organizmu i dlatego są trzy miesiące próbne, podczas których obserwujemy jego reakcje. Mówię pacjentkom, by w tym czasie zwracały uwagę na masę ciała, samopoczucie, krwawienia. Jeśli środek zda egzamin, po trzech miesiącach kontynuujemy jego podawanie. Jeżeli cokolwiek będzie pacjentce przeszkadzało, musimy szukać dalej. Robimy badania przed dobraniem antykoncepcji, ale one nam dokładnie nie powiedzą, które substancje będą najlepsze. Mówią one o braku przeciwwskazań do stosowania hormonoterapii. Nie mamy w medycynie sytuacji zero-jedynkowych, wszystko musi być dostosowane do organizmu, oparte na szczerej rozmowie z pacjentką i wtedy jesteśmy w stanie podjąć najlepszą dla niej decyzję.
Jest coś jeszcze, co powinniśmy wiedzieć na temat PMS-u?
W.C.: To dość śliski temat, ale już pojawiają się badania, że PMDD może mieć podłoże genetyczne. Czyli jeśli nasza mama czy siostra miały ten problem, u nas też to może nie być zwykły PMS. Lepiej pod tym kątem powinny się sobie przyjrzeć również osoby wysoko wrażliwe.
A: Chciałabym jeszcze raz podkreślić, żeby nie bać się psychoterapii. Dalej panuje przekonanie, że do psychologa zgłaszamy się, kiedy wydarzy się coś strasznego w naszym życiu, przeżyjemy coś silnie emocjonalnego, a wcale tak nie musi być. Nosimy w sobie masę doświadczeń i przeżyć, nie zawsze pozytywnych, które wpływają na to, jak funkcjonujemy i czujemy się na co dzień. Udział w terapii to jedna z lepszych inwestycji w siebie. Mamy spektrum emocji, myśli, schematów i przeżyć, a ich zgłębienie może poprawić komfort naszego życia.
W.C.: Podczas PMS-u zaostrzają się smutki i nerwy, które cały czas w nas tkwią. Jeśli stopniowo będziemy przepracowywać trudne sytuacje, które w nas się rozgrywają, PMS też będzie bardziej znośny.
Czyli trzeba sprawić, żeby hormon, który idzie, nic za sobą nie wlókł.
A: Czasem nasza złość lub smutek mają korzenie w przeszłości, wynikają z doświadczeń, albo nieprzepracowanych traum. Siła tych przeżyć może zwiększać się w trakcie PMS-u. Warto omówić to z psychoterapeutą.
W.C.: Kobieta to kobieta. Każda jest zupełnie inna, z każdą trzeba inaczej rozmawiać i każda inaczej przeżywa PMS. W porządku, jeśli nie upośledza naszego funkcjonowania, ale kiedy nas przerasta, musimy zacząć działać.
Wróżka Cipuszka – lekarka w trakcie specjalizacji z położnictwa i ginekologii. Pracuje głównie na oddziale onkologicznym, a dyżury spędza na porodówce. Stworzyła blog pod adresem wrozkacipuszka.com po to, by kobiety zrozumiały, że nie są odosobnione w swoich problemach, by mogły znaleźć przestrzeń, w której poczują się bezpiecznie i będą mogły poczytać i porozmawiać na różne, kobiece tematy. Prowadzi go wraz z Agnes, psycholożką i specjalistką ds. social media, Olą – ilustratorką i swoim mężem Mateuszem, projektantem bloga.
Zobacz także
Podoba Ci się ten artykuł?
Polecamy
Depresja zwiększa ryzyko bólu menstruacyjnego. „Lepsze zrozumienie tych relacji może przynieść duże korzyści milionom kobiet”
Zbadają ból menstruacyjny u nastolatek. „Mówienie im, by po prostu się z tym pogodziły, nigdy nie będzie pomocne”
„Dlaczego Kubuś Puchatek zawsze jest gotowy na badanie cytologiczne? Bella Humphries bawi i edukuje o cyklu miesiączkowym
„Pogadamy jutro, dostałam okresu”. Ewa Swoboda zwraca uwagę na pomijany aspekt kobiecych zmagań
się ten artykuł?