Nowotwory w wersji turbo coraz częściej występują u młodych kobiet. Prof. Mariusz Bidziński: „Nasze organizmy uległy przestrojeniu immunologicznemu”
– Ostatnio wielokrotnie widziałem piorunujące przebiegi choroby nowotworowej. Wcześniej w swojej wieloletniej karierze nie obserwowałem takich sytuacji. Nowotwory w wersji turbo nie są pandemią, ale na pewno są zauważalne – mówi prof. Mariusz Bidziński, krajowy konsultant w dziedzinie ginekologii onkologicznej.
Aleksandra Zalewska-Stankiewicz: Coraz częściej słyszymy o gwałtownych przebiegach choroby nowotworowej, powodujących liczne przerzuty do różnych narządów w błyskawicznym tempie. Słyszałam nawet takie stwierdzenie: „rak w wersji turbo”. To zauważalne zjawisko?
Prof. Mariusz Bidziński: W świecie medycznym rzeczywiście od pewnego czasu obserwujemy, że wzrasta liczba nowotworów przebiegających bardzo gwałtownie. I ja zauważam taką sytuację na moim oddziale, ale również o takich przypadkach słyszałem od lekarzy z całej Polski. To zjawisko na szczęście nie dotyczy wszystkich chorych, lecz pewnej grupy pacjentów, zwłaszcza młodych kobiet. Ostatnio wielokrotnie widziałem piorunujące przebiegi choroby nowotworowej. Wcześniej w swojej wieloletniej karierze nie obserwowałem takich sytuacji. Nowotwory w wersji turbo nie są pandemią, ale na pewno są zauważalne.
Na czym polega ten, jak sam pan powiedział, „piorunujący” przebieg choroby nowotworowej?
Chodzi o dynamikę przebiegu, która w wielu przypadkach jest zdecydowanie bardziej gwałtowna niż bywało wcześniej. Druga kwestia to zaawansowanie nowotworu, kiedy u pacjentki pojawiają się nie tylko zmiany miejscowe, ale także szereg elementów przerzutowych ognisk. Bardzo zaawansowane stadia choroby nowotworowej są też dużo bardziej oporne na leczenie.
”Jeżeli wykryjemy chorobę w bardzo wczesnym stadium – mam tu na myśli zwłaszcza nowotwory profilaktykozależne, jak nowotwór szyjki macicy, piersi czy jelita, to zyskujemy szansę na efektywne leczenie. A to jest coraz bardziej nowoczesne”
Jakie narządy atakują turbo nowotwory?
Z mojego obszaru takim przykładem jest ciążowa choroba trofoblastyczna, inaczej zwana nowotworem trofoblastu. Chodzi o zespół chorób, które dotyczą patologicznego rozrostu tkanek łożyska i mogą uaktywnić się w czasie ciąży, nie tylko fizjologicznej, ale także pozamacicznej lub po poronieniu. W latach 60. ten nowotwór siał spustoszenie wśród kobiet. Później medycyna rozwinęła się tak bardzo, że chemioterapia była elementem skutecznie eliminującym nawet te najtrudniejsze przypadki choroby trofoblastycznej. A teraz znów wracamy do takiej sytuacji, kiedy pacjentki trafiają do nas w bardzo zaawansowanym stadium tego nowotworu, a leczenie nie przynosi spodziewanego efektu. Pojawiają się przypadki przebiegające dramatycznie, wiele pacjentek nie przeżywa tej choroby, mimo że w poprzednich latach zdarzało się to bardzo rzadko.
A inne przykłady nowotworów o błyskawicznym przebiegu?
Myślę, że takich nowotworów przebiegających w podobny sposób jest sporo. Z moich rozmów z kolegami z innych klinik narządowych wynika, że zaskakuje ich gwałtowność przebiegu nowotworu żołądka, płuc, jelita. Ja pracuję z kobietami, ale wiem, że zjawisko piorunującego przebiegu nowotworów dotyczy też populacji męskiej, w tym nowotworu prostaty czy jąder.
Co jest przyczyną tego zjawiska? Dlaczego mimo coraz większej wiedzy na temat jednostek chorobowych, bardziej precyzyjnej diagnostyki oraz personalizowanego leczenia nowotworów, nad tak wieloma z nich nie można zapanować?
To zjawisko nasiliło się po okresie COVID-19. Immunolodzy na całym świecie zastanawiają się, dlaczego tak się dzieje, że to właśnie pandemia koronawirusa mogła stać się elementem zwiększającym liczbę nowotworów gwałtownie przebiegających. Również rozmawiam na ten temat ze znajomymi immunologami. Twierdzą, że jedną z możliwych przyczyn jest to, że wirus SARS-CoV-2 zmienił naszą immunologię, między innymi limfocyty T, które odpowiadają za odpowiedź na różnego rodzaju czynniki zewnętrzne. Ta odpowiedź została w jakiś sposób zmodyfikowana, a częściowo nawet wymazana. Jeżeli więc mieliśmy pewne elementy obronne, które zostały w toku naszego życia wypracowane, a teraz zostały zmodyfikowane na niekorzyść, to nasze systemy obronne stały się mniej efektywne. W związku z tym nowotwór jest w stanie bardzo szybko nas zaatakować i rozwinąć się w błyskawicznym tempie.
Zgadza się pan z teorią immunologów?
Uważam, że jest bardzo prawdopodobne, że nasze organizmy uległy przestrojeniu immunologicznemu. Mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości naukowcy będą w stanie to wyjaśnić, a medycyna temu zaradzić. Ale wzrost gwałtownych przebiegów nowotworów może być również wynikiem zaniedbań. W czasie COVID-19 mieliśmy również do czynienia z taką sytuacją, że wielu pacjentów nie chodziło na regularne badania. W konsekwencji zwiększyła się liczba zaawansowanych nowotworów.
Zjawisko turbo nowotworów dotyczy również najmłodszych pacjentów?
Nie dotarły do mnie takie informacje. W ogóle nowotwory u dzieci to zdecydowanie mniejsza skala – to 1500 przypadków nowych zachorowań w roku. Chciałbym podkreślić, że w ostatnich latach onkologia dziecięca zrobiła olbrzymi postęp. 80 procent dzieci i młodzieży po przejściach nowotworowych wraca do pełnego zdrowia. Jest to olbrzymi krok do przodu i dobry prognostyk na przyszłość.
Wróćmy do pańskiego obszaru, czyli nowotworów kobiecych. Czy statystyki wskazują na coś niepojącego?
W ostatnich latach zarówno w Polsce, jak i na świecie, zwiększyła się liczba nowotworów trzonu macicy. W latach 2000-2005 w naszym kraju mieliśmy około 4,5 tysiąca zachorowań rocznie, w tej chwili jest ich około 6,5 tysiąca, czyli przez niespełna dwie dekady przybyło 2 tysiące pacjentek każdego roku. Na szczęście nie są to chore w zaawansowanym stanie klinicznym, ale oczywiście szukamy przyczyny wzrostu zachorowań. Na pewno nie jest to kwestia wcześniejszej nierozpoznawalności raka trzonu macicy.
”Pandemia koronawirusa mogła stać się elementem zwiększającym liczbę nowotworów gwałtownie przebiegających”
A czego?
Nowotwór trzonu macicy ma podłoże metaboliczne. Występuje głównie u kobiet, które mają nadwagę i nadciśnienie. W związku z tym tak ważne jest prowadzenie zdrowego stylu życia, ale również wypracowanie pewnych mechanizmów prewencji. Charakterystyczne dla nowotworu trzonu macicy jest to, że częściej występuje u kobiet po menopauzie. Powód jest prosty. W Polsce wciąż panuje przekonanie, że pacjentka która urodziła dzieci, przestaje być zainteresowana wizytą u ginekologa. Tym bardziej, że są to wizyty krępujące, nie zawsze komfortowe. Przestając chodzić do ginekologa, kobieta nie uczestniczy w programach regularnych badań profilaktycznych. Szwankują też pewne elementy organizacyjne. Mam na myśli miejsca wykluczenia komunikacyjnego – w wielu ośrodkach nie ma opieki ginekologicznej. Przykładem jest województwo lubuskie, gdzie liczba ośrodków ginekologicznych jest znikoma. To zastanawiające, ponieważ teoretycznie tamtejsi medycy mogliby czerpać wzorce z niemieckiej rzeczywistości. Tymczasem część lekarzy woli pracować po drugiej stronie granicy i to też odbija się na efekcie epidemiologicznym.
Nad którym kobiecym nowotworem najtrudniej zapanować?
Zagadką wciąż pozostaje dla nas leczenie raka szyjki macicy. Mamy narzędzia profilaktyczne, które pomagają zminimalizować śmiertelność w tym zakresie, a mimo wszystko nie jest ona tak zredukowana, jak byśmy sobie życzyli. Jest niższa niż kiedyś, ale oczekiwane na początku rezultaty nie zostały osiągnięte, mimo wprowadzenia szczepień i profilaktyki cytologicznej, nadal około 1800 kobiet w Polsce każdego umiera na raka szyjki macicy. W tej chwili jesteśmy na podobnym poziomie jak Albania i Macedonia, a to nie są kraje, które powinny być wzorcem w tym zakresie. Powinniśmy ścigać się z Francją czy Włochami, które są w superlidze europejskiej.
Jak dojść do takiego poziomu?
Ten temat jest cały czas u nas przedmiotem dyskusji. Zastanawiamy się nad elementami organizacyjnymi. Organizacja i edukacja to klucz do sukcesu, szczególnie w nowotworach profilaktykozależnych, a do takich należy nowotwór szyjki macicy. Na szczęście opanowaliśmy w miarę raka piersi, dzięki wprowadzeniu Breast Cancer Units, czyli ośrodków wyspecjalizowanych w leczeniu raka piersi. Dzięki temu coraz mniej jest zaniedbanych przypadków.
Według czarnych prognoz, czeka nas plaga zachorowań na nowotwory. Pańskim zdaniem te czarne wizje się sprawdzą, czy są na wyrost?
Ze względu na starzejące się społeczeństwo na całym świecie liczba nowotworów wzrasta. Na szczęście dziś nowotwór nie jest wyrokiem, chyba że jest mocno zaawansowany. Ale jeżeli wykryjemy chorobę w bardzo wczesnym stadium – mam tu na myśli zwłaszcza nowotwory profilaktykozależne, jak nowotwór szyjki macicy, piersi czy jelita, to zyskujemy szansę na efektywne leczenie. A to jest coraz bardziej nowoczesne. Przykładem jest rak szyjki macicy. Dziś możemy leczyć go miejscowo w stadium zaawansowanym, zachowując narząd rodny, co kiedyś wydawało się herezją. A dziś te kobiety mogą urodzić dziecko, mimo że chorowały na raka szyjki macicy, to świadczy o pewnej zmianie filozofii działań w zakresie onkologii i możliwości działań terapeutycznych. Oczywiście, wiele elementów organizacyjnych trzeba doszlifować, aby przestać się bać nowotworu. Bo wciąż wizja zachorowania na nowotwór to czarny scenariusz. Ale czy nie jest czarnym scenariuszem również zawał serca czy cukrzyca? Taka jest natura człowieka – najpierw się rodzi, a potem w miarę starzenia się jego system obronny staje się mniej efektywny. Swoje dokładają również czynniki środowiskowe.
Jakie symptomy mogą świadczyć o rozwijającym się nowotworze?
To wszelkiego rodzaju zmiany w masie ciała. Zwłaszcza chudnięcie może pokazywać, że coś niepokojącego dzieje się w naszym organizmie. Alarmem są stany gorączkowe, które nie przechodzą w ciągu kilku tygodni w czasie postępowania leczniczego. Do tego krwawienia z układu pokarmowego, z pochwy, z jamy ustnej czy kwioplucie.
Prof. Mariusz Bidziński – kierownik Kliniki Ginekologii Onkologicznej Narodowego Instytutu Onkologii, krajowy konsultant w dziedzinie ginekologii onkologicznej.
Zobacz także
Pani Maja w ciąży usłyszała diagnozę: rak szyjki macicy. Przeszła chemioterapię i urodziła zdrowego synka
Barbara Górska zbiera na leczenie za granicą: „Każdy grosz ma znaczenie. Chcę żyć dla mojej córki i męża. Mam jeszcze mnóstwo marzeń i rzeczy do zrobienia”
Zbagatelizowała 10 objawów raka. Teraz radzi innym, żeby nie przegapili tych sygnałów
Podoba Ci się ten artykuł?
Powiązane tematy:
Polecamy
Polskie naukowczynie opracowują rewolucyjną metodę leczenia raka jajnika. „Bardzo obiecująca”
Ciężkie infekcje COVID-19 mają zaskakujący wpływ na rozwój raka
Używały talku, zachorowały na raka jajnika. „Po prostu ufałyśmy temu, co mówiły reklamy” – mówią i pozywają kosmetycznego giganta
Dave Coulier ma raka w trzecim stadium. Wspiera go kolega z „Pełnej chaty”
się ten artykuł?