„Najpierw musi coś zaiskrzyć na poziomie fizjologicznym i zmysłowym, wtedy ciało pragnie ciała”. O dopasowaniu seksualnym i udanym życiu intymnym mówi Sylwia Osada, seksuolożka
– Fizyczność to sposób na wyrażenie emocji i tego, co się między ludźmi dzieje. Tu nie ma reguły. Nie można stwierdzić, że coś jest dobre, bo działało wcześniej, więc sięgamy po ten schemat. Dopasowanie seksualne to znacznie więcej, to reagowanie na siebie nawzajem, to uważność, radość, akceptacja, szacunek i zrozumienie, ale nigdy odtwarzanie scenariuszy – tłumaczy Sylwia Osada, psycholożka, psychoterapeutka, seksuolożka.
Małgorzata Germak: Co to znaczy mieć udane życie seksualne?
Sylwia Osada: Dla każdego to będzie oznaczać coś innego. Udane życie seksualne to przede wszystkim takie, które jest w zgodzie z potrzebami naszymi i naszego partnera. Można mieć udane życie seksualne w parze, ale też będąc singlem. Głównym aspektem jest tu satysfakcja, realizowanie swoich potrzeb i fantazji, a do tego cieszenie się z tych doświadczeń. W zależności od tego, na jakim etapie w życiu jesteśmy, różne rzeczy będą nam sprawiały tę satysfakcję i dawały zadowolenie. Bliskość fizyczna, którą z kimś mieliśmy w wieku 20 lat, będzie inna, kiedy mamy 40 czy 50 lat. To naturalne, że nasze życie seksualne się zmienia. Nie ma tu kategorii lepsze-gorsze. Jest tak dużo czynników, które wpływają na życie seksualne: wiek, stan zdrowia, kondycja, moment w życiu, sytuacja finansowa, sytuacja rodzinna, partner. Nie da się jednoznacznie stwierdzić, jak powinno ono wyglądać.
Jeśli na początku znajomości czujemy „chemię”, druga osoba bardzo nas pociąga – czy to jest gwarancją udanego seksu?
Często poznając kogoś, czujemy takie zafascynowanie. Jednak ta „chemia” wcale nie musi być zwiastunem dalszego fantastycznego życia seksualnego danej pary. Na początkowym etapie działają hormony i efekt świeżości – ta osoba jest dla nas nowa, atrakcyjna, jesteśmy nią może nawet zauroczeni. W tym momencie nie postrzegamy jej do końca realnie. Dopiero po jakimś czasie, kiedy euforia opada, widzimy więcej, szerzej, prawdziwiej. To jest takie „sprawdzam!”, jak w pokerze, tylko dla związku. To moment, w którym albo pary rozstają się, bo już nie ma tej pociągającej ekscytacji, albo zostają razem, a związek przechodzi do kolejnego etapu.
Z czasem dochodzi do głębszego zaangażowania emocjonalnego obu stron. Wtedy też patrzymy na drugą osobę realnie, dostrzegamy jej niedoskonałości, których wcześniej mogliśmy nie zauważać, ale to i tak przestaje mieć znaczenie, bo zbudowała się silna więź. Jest szansa, że z tego powstanie relacja, która będzie odgrywać istotną rolę w życiu dwojga ludzi i gwarantować satysfakcjonujące zbliżenia. Możliwe, że nie będą one tak bardzo ekscytujące, jak na początku, ale wcale nie muszą takie być! Para się poznaje i z czasem buduje swój różnego rodzaju repertuar w łóżku, i korzysta z niego. Partnerzy dogadują się i wiedzą, co im sprawia przyjemność, co się u nich sprawdza, co jest atrakcyjne. W taki sposób realizowana seksualność w związku przez lata może być udana, satysfakcjonująca i wystarczająca, choć bez niesamowitych ekscesów czy wzmocnień. Zaznaczam, że mówimy tu o dwójce dorosłych, dojrzałych emocjonalnie ludzi, którzy decydując się na związek, mają świadomość tego, z czym to się wiąże.
A z czym się wiąże?
No właśnie z tym, że nie zawsze będą fajerwerki, a i tak będzie fajnie. Że pojawią się momenty, kiedy bliskość między nimi polegać będzie tylko na czułym przytuleniu drugiej osoby, pogłaskaniu, pocałowaniu w czoło. I w danym momencie to wystarczy. Nic złego się nie dzieje, jeśli przez jakiś czas w naturalny sposób w związku tego seksu jest mniej lub wcale go nie ma. To potrafi się zdarzyć w różnych trudnych momentach, jak na przykład nawał obowiązków w pracy – co skutkuje nasileniem zmęczenia, albo choroba, która w wielu wypadkach ogranicza lub wyklucza życie seksualne. W relacji, w której jest budowana silna więź emocjonalna, to są normalne rzeczy wpisane w życie.
To pokazuje, że życie seksualne to nie tylko sam akt seksualny, ale też wszystko dookoła.
Dokładnie, przecież jest jeszcze bliskość, intymność, myślenie o sobie w różnych momentach w ciągu dnia, czułe gesty – to też składa się na życie seksualne. Seks można rozumieć bardzo szeroko: od głębokiego spojrzenia, które potrafi być elektryzujące i stać się pierwszym krokiem ku bliskości fizycznej, przez uśmiech, dotyk, gest, karteczkę zostawioną na lustrze w łazience, intymny sms wysłany z pracy, po pocałunek, głaskanie, delikatne pieszczoty, grę wstępną i dopiero sam akt.
Warto dodać do tego jeszcze – jeśli mówimy o udanym życiu seksualnym – rozmowę.
O tak! Bardzo zachęcam pary do prowadzenia rozmów intymnych, które owszem, potrafią być trudne, ale są bardzo potrzebne. Jest tak wiele różnic między dwojgiem ludzi w oczekiwaniach i tak wiele możliwości w interpretacji czy odbiorze podstawowych pojęć z obszaru seksualności, że trzeba się porozumiewać. Mówiąc o jednej rzeczy, dwie osoby mogą mieć na myśli coś kompletnie innego. W momencie, kiedy między nimi nie ma dialogu i wymiany myśli, wielokrotnie dochodzi do zderzenia, rozczarowania, frustracji.
Z pani doświadczenia wynika, że mamy kłopoty z rozmową o intymności, o seksualności?
Ogromne kłopoty. Wiele czynników na to wpływa – od domu, z którego pochodzimy, przez różne ograniczenia społeczne, religijne, światopoglądowe, po bariery emocjonalne, gdzie u podstaw leży wychowanie. Kontakt ze swoją seksualnością wcale nie jest rzeczą oczywistą. Wielu ludzi na zewnątrz funkcjonuje doskonale, spełnia się zawodowo, zakłada rodziny, żyje, zdawałoby się, pełnią życia, a okazuje się, że podstawowe kwestie dotyczące seksualności, partnerstwa, bliskości są u nich nierozpoznane, niezdefiniowane, niezaopiekowane. Żeby rozmawiać z drugą osobą o seksie, intymności, trzeba najpierw poznać własną seksualność. Aby to zrobić, odkryć ją, pogłębić albo nauczyć się z niej cieszyć, trzeba wykonać mnóstwo pracy, czasem nawet terapeutycznej.
”W związku nie zawsze będą fajerwerki, a i tak będzie fajnie. Pojawią się momenty, kiedy bliskość polegać będzie tylko na czułym przytuleniu drugiej osoby, pogłaskaniu, pocałowaniu w czoło. I w danym momencie to wystarczy”
Da się to zrobić nie w gabinecie specjalisty tylko samemu ze sobą?
Nie trzeba od razu biec do terapeuty. Najpierw można zacząć od zweryfikowania, jak się sami ze sobą czujemy, myśląc o tym obszarze. Zadać sobie takie pytania: „Czy seks pojawia się w moich myślach, fantazjach?”, „Jaki mam do tego stosunek?”, „Co myślę na temat seksu?”, „Jak się czuję, myśląc o obszarze seksualności i jak się czuję, realizując ten obszar?”. To są podstawowe rzeczy, które mogą nadać właściwy kierunek. Do tego radzę sięgnąć po dobrą literaturę, której obecnie jest naprawdę sporo. Ja mogę polecić takie książki: „Warsztaty intymności dla par” Agnieszki Szeżyńskiej, „Siedem rozmów wzmacniających związek” Sue Johnson, „Inteligencja erotyczna. Jak utrzymać bliskość w relacji” Esther Perel. W internecie też można znaleźć różne warsztaty, webinary, podcasty, czyli dostępne szeroko źródła wiedzy, które bywają bardzo rzetelne, pomocne i otwierające.
Czyli mówiąc o dopasowaniu seksualnym, warto zacząć od uświadomienia sobie własnych pragnień?
Samoświadomość seksualna to baza do tego, żeby powiedzieć naszemu partnerowi czy partnerce w łóżku, czego potrzebujemy, czego oczekujemy i pragniemy. Problem pojawia się, kiedy spotykają się dwie pozamykane osoby i realizują coś, co wydaje im się, że powinno działać. Mają wyobrażenia, jak udany seks powinien wyglądać, i odtwarzają to w sypialni bez refleksji. A to nie ma nic wspólnego ze zdrowym rozumieniem seksu. Istotne jest to, co się dzieje między dwojgiem ludzi. Fizyczność jest tylko sposobem pokazania siebie, uczuć, zaangażowania, emocji. To sposób na wyrażenie tego, co się między ludźmi dzieje. Tu nie ma reguły ani właściwej odpowiedzi jak w szkole. Nie można stwierdzić, że coś jest dobre, bo działało wcześniej, a coś innego złe, bo nie sprawdzało się w przeszłości. Dopasowanie seksualne to reagowanie na siebie nawzajem, to uważność, radość, akceptacja, szacunek i zrozumienie, czasem kreatywność, ale nigdy odtwarzanie scenariuszy.
Wiemy już, że sama „chemia” nie zawsze jest gwarancją udanego życia seksualnego w parze. A jeśli dogadujemy się jako ludzie, to można zakładać, że będzie nam ze sobą dobrze też w łóżku?
Jest na to duża szansa. Dobre relacje i emocje między ludźmi są często dobrym zwiastunem tego, że również w sypialni będą dogadywali się ze sobą. Jednak znów zaznaczę – nie zawsze tak będzie. Bywa tak, że na przyjacielskim, relacyjnym polu jest super, ludzie znają się i rozumieją bez słów, ale gdy dochodzi do erotycznego aspektu tej relacji, to coś się zaczyna usztywniać, nie wychodzi, pojawiają się nerwy i napięcie. I zamiast pobudzenia seksualnego, mamy dyskomfort.
Co wtedy robić?
Przede wszystkim dać sobie czas. Nie robić czegoś na siłę, tylko rozmawiać o tym. Chociaż wiem, że to nie jest łatwe. Życie pokazuje, że najczęściej problemem jest zbyt mocna chęć po obu stronach, żeby w łóżku wszystko wyszło, żeby było jak najlepiej. A wiadomo, co się dzieje, jak czegoś za bardzo chcemy… Wynika z tego napięcie i presja, która jest tutaj powodowana oczekiwaniami: skoro tak świetnie się rozumiemy w życiu na co dzień, to i w łóżku musi być dobrze. Wcale nie musi! Taka presja potrafi być obezwładniająca. Lepiej dać sobie przestrzeń i trochę luzu. Życie seksualne to, w zdrowym wydaniu, fajna zabawa dla dorosłych. W momencie, kiedy jest swoboda, spontaniczność, wyrażanie radości i chęć czerpania przyjemności z bycia razem, wtedy mamy dużą szansę, że nasze życie seksualne będzie bardzo satysfakcjonujące i przynoszące dużo dobrych odczuć. Natomiast gdy wchodzi zadaniowość i nadmierne oczekiwania, że coś konkretnego ma się stać, to trudno o fajny seks.
Jedna osoba chce uprawiać seks rano, a druga wieczorem, albo jedna woli szybko, a druga wolno, jedna codziennie, druga rzadziej. Jak się dogadać?
Dobrze, by właśnie gadać i próbować się dogadać, bo nierzadkim przykładem jest sytuacja, w której dana osoba czuje, że jej potrzeby i oczekiwania w sferze seksu są nierealizowane lub nierespektowane, a do zbliżeń zwykle dochodzi nie wtedy i nie tak, jak by ona chciała. I kiedy ludzie ze sobą nie rozmawiają, to druga strona może to potraktować jako ciche przyzwolenie i nie widzieć żadnego problemu, nie domyślać się, że partner ma problem. A nigdy nie warto zakładać, że partner czy partnerka domyśli się, czego chcemy. Nikt nie ma rentgena w oczach, żeby prześwietlać myśli, pragnienia, oczekiwania drugiego człowieka.
”Często poznając kogoś, czujemy zafascynowanie. Jednak ta „chemia” wcale nie musi być zwiastunem dalszego fantastycznego życia seksualnego danej pary”
Kiedy wcześniej partnerzy byli zgrani, a teraz widzą, że ich potrzeby w sypialni się rozjeżdżają, bo na przykład zmieniła się drastycznie częstotliwość zbliżeń, to trzeba się temu przyjrzeć. U każdego z nich mogło się coś pozmieniać – temperament seksualny, chęci, ale może chodzić też o coś bardziej przyziemnego. Gdy rozmawiam z parami o ich temperamentach, rzadko bywa tak, że ich oczekiwania seksualne są skrajne czy bardzo niedopasowane. Obserwuję raczej, że w Polsce kobiety, które częściej niż mężczyźni nie mają ochoty na seks, dźwigają na swoich barkach większą ilość obowiązków, takich jak dom czy opieka nad dziećmi. Nie wskazuję tu winnych, ale przełożenie jest proste: w wielu przypadkach, kiedy mężczyźni zaczynają się bardziej angażować i odciążają w obowiązkach swoje partnerki, one mają wieczorem więcej siły i ochotę na zbliżenie. I nie robią tego, żeby sprawić przyjemność partnerowi czy mężowi, tylko po prostu tego chcą. Ale żeby coś się tu zmieniło w parze, znowu niezbędna jest otwarta komunikacja.
Te rozmowy o intymności tak poważnie brzmią, a czy nie wystarczy czasem przytulić się i powiedzieć do ucha, czego potrzebujemy?
Właśnie tak. W parze, w której nie ma dialogu, postawienie prostego pytania: „Czego potrzebujesz, czego pragniesz?”, bywa przełamaniem ogromnej bariery. Ono wiele pokazuje – jest wyrazem troski i zainteresowania drugą osobą. Byłoby idealnie, gdyby to pytanie ludzie zadawali sobie na co dzień. Nie pytajmy siebie tylko o to, jaki jogurt kupić albo kto odbierze dziecko z zajęć. Zadbajmy o dialog dotyczący potrzeb, tego, co w nas jest. Najgorsze, gdy wydaje nam się, że wszystko wiemy o tej osobie, skoro jesteśmy już tyle czasu ze sobą. Nic bardziej mylnego! Każdy z nas się zmienia, wpływają na nas różne sprawy i sytuacje, ludzie i doświadczenia. Kształtują nas. To, co było aktualne pół roku temu, nie musi być aktualne dziś.
Poza tym nic nie jest nam dane na zawsze.
O tym wiele osób zapomina. Z czasem bywa, że przestajemy być ciekawi partnera. Tymczasem takie pytania, jak: „Czego potrzebujesz?”, „Czego oczekujesz?”, warto sobie zadawać nawet codziennie. Jeśli nie uda się, to chociaż dwa-trzy razy w tygodniu znaleźć czas nawzajem dla siebie, chwilę, żeby odłożyć telefony, może zapalić świeczkę albo włączyć ulubioną muzykę w tle, usiąść obok siebie i po prostu ze sobą porozmawiać. To wcale nie muszą być wielogodzinne narady. Dobra jakościowo rozmowa może trwać 15-20 minut. Może poruszać różne tematy, ale co najważniejsze zaktualizuje nas, będziemy wiedzieć, co się dzieje u naszego partnera, partnerki. Wtedy jest szansa, że problemy nie będą narastać i kumulować się, nie będzie trzeba robić wielkich posiadówek, bo będziemy ze sobą na bieżąco. W momencie, kiedy druga osoba nie zada nam tego pytania: „Co u ciebie, czego potrzebujesz, jak się dziś czujesz?”, może okazać się, że za jakiś czas ciężko będzie się ze sobą spotkać, porozumieć. Podobne zasady działają w strefie intymnej.
Czyli warto być uważnym na siebie?
To ważne i wiele ułatwia. Podkreślę tylko, że tu chodzi o uważność na wielu polach – w tym w sypialni. Gorąco do tego zachęcam – warto zauważać i reagować na każdy nowy dotyk, nowy sposób bycia ze sobą. Uważność na reakcje drugiej strony czyni cuda.
Wychodzi na to, że dopasowanie seksualne to ciężka praca, a nie dany na tacy dar.
To na pewno dogadanie się i dopasowanie na wielu płaszczyznach życiowych, a nie tylko preferencji w seksie. To umiejętność komunikacji i chodzenia na kompromis. Choć myślę, że dopasowanie seksualne zaczyna się o wiele wcześniej, na poziomie biologicznym, fizjologicznym. To sytuacja, kiedy ciało drugiej osoby bardzo nam odpowiada – jego dotyk, zapach, smak. Jest wtedy pewnego rodzaju porozumienie między ciałami, które pasują do siebie. Dotyk jest niezwykle przyjemny i chciany, a ciało pragnie ciała. Takie przyciąganie jest albo go nie ma, a nad pozostałymi kwestiami dopasowania można wspólnie popracować.
Sylwia Osada – psycholożka, psychoterapeutka, seksuolożka. Ukończyła psychologię w SWPS w Warszawie, Szkołę Psychoterapii przy Ośrodku Pomocy i Edukacji Psychologicznej INTRA w Warszawie, Studium Podyplomowe na kierunku Seksuologia Kliniczna przy SWPS w Warszawie. Jej miejsce w sieci: http://sylwiaosada.com
Zobacz także
Krzysztof Tryksza: „Dobry seks to seks bez kontroli. Gdy pojawią się lęk, wstręt, obrzydzenie – to jest granica, która wyznacza pole naszej swobody”
Joanna Keszka: „Dojrzałość polega na tym, że jesteśmy bardziej otwarci – na siebie i na drugą osobę. Także w seksie”
„Często kobiety są przekonane, że seks trzeba uprawiać, powinny się poświęcić, aby sprawić mężczyźnie przyjemność” – seksuolog dr Daniel Cysarz mówi o poseksualnej depresji
Polecamy
„Zacisnąć zęby i przetrwać”. Kasia Koczułap wymienia, co słyszą kobiety, kiedy mówią, że seks je boli
„Sztukę flirtowania trzeba aktualizować” – mówi seksuolożka Patrycja Wonatowska
Medroxy: „Ludzie mają mnóstwo ohydnych określeń na to, co robimy i kim jesteśmy, a ja chcę, żeby wiedzieli, że praca seksualna to mój wybór”
„Wiecie, że kobiety mają jeden otwór więcej niż mężczyźni?”. Wpis dziennikarza wywołał poruszenie w sieci
się ten artykuł?